Tajwan zamknął ostatnią elektrownię jądrową. Będzie referendum
Rząd Tajwanu wycofuje się z energetyki jądrowej, choć jej utrzymanie popiera większość obywateli. Media i politycy są w sprawie atomu podzieleni, a eksperci do spraw bezpieczeństwa ostrzegają, że rezygnacja z elektrowni nuklearnych osłabia demokratyczną wyspę w przypadku starcia z Chinami.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego władze w Tajpej zdecydowały się na wygaszanie energetyki nuklearnej.
- Ile energii Tajwan pozyskuje dziś z atomu, paliw kopalnych i źródeł odnawialnych.
- Co mówią badania opinii publicznej i jak brak elektrowni jądrowych może zaszkodzić Tajwańczykom w przypadku chińskiej blokady.
Będzie referendum w sprawie ponownego uruchomienia elektrowni nuklearnej na południu Tajwanu – poinformowały w piątek wieczorem miejscowe media.
Reaktor Nr 2 elektrowni Maanshan – ostatniej, która generowała jeszcze elektryczność – odłączono od sieci 17 maja. To wynik ogłoszonej prawie dziesięć lat temu rządowej polityki wygaszania energetyki jądrowej. Już wcześniej – odpowiednio w 2019 i 2023 roku – władze zamknęły dwie z trzech tajwańskich elektrowni: Jinshan i Kuosheng, obie leżące na północ od stołecznego Tajpej.
Temat budzi kontrowersje, bo w sprawie odchodzenia od atomu podzieleni są zarówno politycy, jak i tajwańskie społeczeństwo. W trwającej debacie padają argumenty od środowiskowych przez gospodarcze, aż po patriotyczne.
Za i przeciw
W dyskusji pojawiają się ważne argumenty za rezygnacją z atomu. Przeciwnicy siłowni jądrowych, w tym rządząca Demokratyczna Partia Postępowa (DPP), podnoszą problem długoterminowego składowania odpadów nuklearnych. Wyrażają też obawy, że dalsza eksploatacja starzejącej się infrastruktury może być niebezpieczna.
Największe emocje budzi fakt, że Tajwan leży w regionie aktywnym sejsmicznie. Jest położony w tzw. Pacyficznym Pierścieniu Ognia, gdzie często dochodzi do trzęsień ziemi i erupcji wulkanów. Tajwańczycy dobrze pamiętają katastrofę w japońskiej Fukushimie w 2011 roku, spowodowaną przez wywołane trzęsieniem ziemi tsunami. Po awarii tamtejszej elektrowni i wycieku substancji promieniotwórczych do Pacyfiku na Tajwanie zorganizowano masowe protesty przeciwko energetyce nuklearnej. Mieszkańcy wyspy nie zapominają też o wyjątkowo silnym trzęsieniu z 1999 roku, z epicentrum w Chi-Chi w środkowym Tajwanie. W czasie wstrząsów o sile ponad 7,5 stopnia w skali Richtera runęły dziesiątki tysięcy budynków i zginęło 2,5 tys. osób.
Tyle tylko, że choć we wspomnianym trzęsieniu uszkodzone zostały systemy przesyłowe, to żadna z trzech działających wówczas elektrowni jądrowych nie ucierpiała. Budynki i systemy bezpieczeństwa, które zaprojektowano z myślą o potencjalnych wstrząsach, sprawdziły się bez zarzutu.
W sierpniu ma się odbyć referendum w sprawie ponownego uruchomienia zamkniętej w tym miesiącu elektrowni Maanshan na południu Tajwanu.
Rzecznicy utrzymania atomu przekonują, że elektrownie można modernizować. W połowie maja parlament zgodził się na przedłużanie obiektom nuklearnym licencji, które pozwalałyby na ich dalszą eksploatację. Zwolennicy używają też argumentów ekonomiczno-gospodarczych. W kraju gwałtownie rośnie zapotrzebowanie na energię – w ostatniej dekadzie skoczyło o około 15 proc. Potrzebuje jej zwłaszcza przemysł, w tym strategiczne fabryki czipów. Poza tym elektrownie nuklearne zapewniały Tajwańczykom relatywną niezależność energetyczną. Teraz rząd chce się z nią pożegnać, uzależniając się od importowanych paliw kopalnych.
Opozycyjna partia Kuomintang (KMT) i sprzyjające jej media podkreślają też, że mniejsza dywersyfikacja źródeł elektryczności może doprowadzić do wzrostu cen i zagrożenia przerwami w jej dostawach.
Nie wiadomo, czy to pod wpływem takiej argumentacji urzędujący od roku prezydent William Lai nieco złagodził przekaz swojego ugrupowania, dopuszczając możliwość budowy tzw. małych reaktorów modułowych (SMR).
Warto wiedzieć
Tajwański miks energetyczny
W połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku udział energii nuklearnej w tajwańskim miksie energetycznym przez pewien czas przekraczał 50 proc. Od tamtej pory spada, a w ciągu ostatniego dziesięciolecia zmniejszył się z blisko 20 proc. do kilku procent. Państwowy koncern energetyczny Taipower (znany też pod chińską nazwą Táidiàn) informuje, że potrzeby gospodarstw domowych liczącej około 23 mln mieszkańców wyspy w pełni zaspokaja dziś bezemisyjna energetyka odnawialna, w tym elektrownie wiatrowe i „niskoemisyjny gaz”.
Jednak według danych koncernu w 2024 r. ze źródeł odnawialnych pochodziło tylko niespełna 12 proc. elektryczności. Najwięcej wytwarzano jej z gazu ziemnego (ponad 47 proc.) i węgla (ponad 31 proc.). W ubiegłym roku świeżo wyłączona elektrownia jądrowa Maanshan produkowała tylko 4,7 proc. używanej na wyspie energii.
Tajwan nie ma własnych zasobów paliw kopalnych. Większość gazu sprowadza drogą morską z Australii, Kataru oraz Stanów Zjednoczonych. Z Australii na wyspę trafia także węgiel, którego dostawy uzupełniają Indonezja i Rosja.
Większość mieszkańców „za”
W zorganizowanym w 2018 roku referendum większość obywateli opowiedziała się za utrzymaniem elektrowni i przeciwko planom ich wygaszenia do 2025 roku. Takiego zdania było 59 proc. głosujących, przeciwko 41 proc.
Niektórzy antyatomowi aktywiści, którzy promują elektrownie słoneczne i wiatrowe, oraz politycy zakwestionowali referendalne pytanie. Ale także z tegorocznych sondaży wynika, że przedłużenia działania elektrowni nuklearnych chciałoby około 75 proc. Tajwańczyków i Tajwanek.
Głęboko podzielona scena polityczna i trwające partyjne rozgrywki nie ułatwiają obywatelom zrozumienia istoty problemu.
Konflikt z Chinami
Chińska Republika Ludowa, która de facto niepodległy Tajwan uznaje za część swojego terytorium, nie wyklucza, że zbuntowaną wyspę zajmie siłą. Chociaż jednym ze scenariuszy jest pełnoskalowy konflikt zbrojny i chiński desant na Tajwanie, to wojskowi analitycy za dużo bardziej prawdopodobną uznają blokadę morską. To na taką ewentualność od kilku lat przygotowuje się chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza i jej flota. Prowadzi regularne manewry i patrole na skraju wód kontrolowanych przez Tajpej.
Elektrownie jądrowe to jedyny rodzaj infrastruktury energetycznej, przed zaatakowaniem której Chiny by się zawahały.
Sytuacja, w której Tajwańczycy niemal całą swoją energię wytwarzają z paliw, które najpierw muszą do nich przypłynąć drogą morską, czyni ich łatwym celem chińskiego ataku – podkreślają zwolennicy atomu. Uniemożliwienie dostaw i zniszczenie konwencjonalnych elektrowni oraz sieci przesyłowych nie przedstawiałoby dla Chińczyków dużego problemu.
Philip Hou, prezes waszyngtońskiej organizacji Peace for Taiwan, w artykule dla portalu The Diplomat argumentuje, że dostęp do energii nuklearnej to dla Tajpej kwestia przetrwania. Elektrownie jądrowe to jedyny rodzaj infrastruktury energetycznej, przed zaatakowaniem której Chiny by się zawahały – uważa. Jego zdaniem potwierdzają to doświadczenia z wojny w Europie Wschodniej. W czasie walk z Rosją Ukraina straciła dużą część swoich zdolności do produkcji elektryczności. Rosjanie powstrzymują się jednak przed atakowaniem elektrowni atomowych.
Brak takich obiektów działających na Tajwanie w razie eskalacji może nie tylko pogrążyć tamtejszą gospodarkę. Po zniszczeniu sieci dystrybucyjnej może też unieszkodliwić instalacje wojskowe, w tym radary.
Nie wszyscy zwykli Tajwańczycy emocjonują się energetyczną debatą. Temat atomu właśnie wraca jednak na główne strony portali internetowych i stronice gazet. Referendum w sprawie ponownego uruchomienia świeżo odłączonego reaktora zapowiedziano na sierpień, a jego wyniki mogą wiele zmienić. Żadna z tajwańskich siłowni jądrowych nie produkuje w tej chwili elektryczności. Są jednak w fazie wygaszania, w czasie której można je przywrócić do funkcjonowania. Najbliższe miesiące pokażą, czy napięta sytuacja geopolityczna i wola obywateli sprawią, że rząd w Tajpej spojrzy na atom przychylniejszym okiem.
Główne wnioski
- Rząd w Tajpej dąży do zastąpienia energetyki jądrowej innymi źródłami, mimo że referendum sprzed siedmiu lat i ostatnie sondaże pokazują, że społeczeństwo chciałoby jej utrzymania. Sprawa stała się przedmiotem sporu głównych partii politycznych.
- Przeciwnicy atomu argumentują, że Tajwan leży na terenie aktywnym sejsmicznie, wskazują też na problemy ze składowaniem odpadów nuklearnych.
- Eksperci zwracają uwagę, że odejście od tego źródła energii wzmocni uzależnienie Tajwanu od importowanych paliw kopalnych, które już dziś są głównym źródłem elektryczności na wyspie. Może też znacznie osłabić Tajpej w przypadku chińskiej blokady.