Indie i Pakistan wycofują wojska. Bez złudzeń o normalizacji
Indie i Pakistan wycofały z pogranicza większość wojsk postawionych w stan gotowości w czasie wiosennej eskalacji. Powrót żołnierzy na pozycje sprzed starć domyka najgroźniejszą od dziesięcioleci konfrontację sąsiadów, ale nie oznacza powrotu do stanu sprzed konfliktu. Oba nuklearne państwa nadal prężą muskuły.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Co doprowadziło do starć między Indiami i Pakistanem, jak przebiegały i jaki wpływ wywarła na nie technologia.
- Jak konfrontacja zmieni reguły gry między wyposażonymi w broń jądrową sąsiadami.
- Jaką rolę w konflikcie odgrywają Chiny.
Na granicy Indii i Pakistanu wznowiono odgrywany od kilkudziesięciu lat rytuał. Widzowie z obu zwaśnionych krajów wypełnili specjalne, przypominające stadiony trybuny, aby kibicować pogranicznikom.
Oficerowie w galowych mundurach i nakryciach głowy zwieńczonych ozdobnymi grzebieniami biorą udział w precyzyjnie wyreżyserowanych choreograficznych zmaganiach. Ci po stronie pakistańskiej – w czerni i zieleni, ci po indyjskiej – w brązie i szafranie – wykonują przemarsze, rywalizują gestami zwycięstwa, minami i podskokami. Wszystko to odbywa się wśród wiwatów publiczności i przy akompaniamencie patriotycznych okrzyków.
Organizowane przez Indusów i Pakistańczyków wspólne ceremonie opuszczenia flagi, które w pokojowych czasach odbywają się niemal co wieczór, zostały wstrzymane na początku maja z powodu napiętej sytuacji na pograniczu. Przywrócono je po niespełna dwóch tygodniach – jeszcze zanim azjatyccy sąsiedzi, zgodnie z zawartym porozumieniem, wycofali swoje wojska na pozycje sprzed ostatniej konfrontacji.
Zwykle pokazy kończą się szybkim, mocnym uściskiem dłoni mundurowych z obu stron. Tym razem uścisków nie było, a bramy przez całą uroczystość pozostały zamknięte. To czytelny symbol nieufności między nuklearnymi państwami, które tej wiosny o włos uniknęły pełnoskalowej wojny.
Starcia na pograniczu
Indie i Pakistan przez cztery dni wymieniały ciosy za pomocą rakiet, dronów i artylerii. Sytuacja eskalowała do poziomu niewidzianego od dziesięcioleci. Zarzewiem konfrontacji był krwawy atak na turystów, do którego w kwietniu doszło w okolicach miasteczka Pahalgam, w kontrolowanej przez rząd w Delhi części Kaszmiru.
W odpowiedzi na masakrę, 7 maja nad ranem Indie ostrzelały rakietami cele na terytorium Pakistanu. Ogłosiły rozpoczęcie operacji wojskowej pod kryptonimem „Sindoor” („Cynober”), precyzyjnie wymierzonej w bazy i centra szkoleniowe dżihadystycznych organizacji. Według strony pakistańskiej w atakach ucierpieli także cywile, a zniszczeniu uległy domy i miejsca kultu.
W kolejnych dniach z obu stron prowadzono intensywną wymianę ognia artyleryjskiego. Doszło także do ataków dronów na bazy wojskowe głęboko wewnątrz terytoriów skonfliktowanych państw. Działania toczyły się nie tylko na spornym terytorium Kaszmiru, lecz także wzdłuż całej, liczącej ponad 3 tys. kilometrów, granicy.
Gdy 10 maja nad ranem Pakistan wystrzelił rakiety Fatah w kierunku celów w Indiach (jedną z nich zestrzelono blisko 500 km od granicy), świat wstrzymał oddech. Jeszcze tego samego dnia rozpoczęto rozmowy, a późnym popołudniem negocjatorzy zawarli zawieszenie broni. Obie strony ogłosiły sukces swoich działań militarnych.
Bez normalizacji na subkontynencie
Choć konflikt chwilowo udało się zażegnać, eksperci, z którymi rozmawiał XYZ, są zgodni. Zakończenie walk wcale nie oznacza, że sytuacja wróciła do normy. Poziom eskalacji przekroczył punkt, za którym kolejne zbrojne starcie staje się znacznie bardziej prawdopodobne.
– Szanse na długoterminowy plan pokojowy są w tej chwili nikłe, a region znalazł się w niebezpiecznym punkcie. Eskalacja może być w przyszłości jeszcze szybsza, zwłaszcza że koszty bezczynności, czy nawet powściągliwości w przyszłych konfliktach są po obu stronach granicy wyższe niż kiedykolwiek wcześniej – mówi Kate Sullivan de Estrada, profesor stosunków międzynarodowych i szefowa programu Studiów nad Współczesną Azją Południową na Uniwersytecie Oksfordzkim.
Prof. Harsh V. Pant, wiceprezes delhijskiego think tanku Observer Research Foundation i wykładowca w King’s College London, zwraca uwagę, że skala tegorocznych starć była zaskakująco duża. Do tempa eskalacji, jego zdaniem, przyczyniła się technologia.
Fakt, że najwyższe szczeble drabiny eskalacyjnej osiągnęliśmy w rekordowo krótkim czasie, jest odzwierciedleniem postępu technologicznego.
– Fakt, że najwyższe szczeble drabiny eskalacyjnej osiągnęliśmy w rekordowo krótkim czasie, jest odzwierciedleniem postępu technologicznego. Roje dronów można z łatwością skierować do walki, co prowadzi do szybkiego zaognienia sytuacji. Dzięki tej technologii Pakistan zyskał możliwość rażenia miast i obiektów wojskowych daleko od granicy. Dla Indii to ważna konkluzja, którą stratedzy będą musieli teraz brać pod uwagę – podkreśla prof. Pant.
Indyjski badacz zaznacza również determinację nacjonalistycznego rządu w Delhi, by na każdy kolejny atak dokonany przez terrorystów z sąsiedniego państwa odpowiadać zdecydowanie.
– Na pewnych poziomach Indie będą teraz działać bardziej agresywnie i mało prawdopodobne, że podejmą jakikolwiek zasadniczy dialog z Pakistanem. Możliwe też, że rząd sięgnie po zawieszony po ataku w Kaszmirze Traktat o Wodach Indusu. Tym samym wykorzysta fakt, że może kontrolować źródła rzeki, która ma dla Pakistanu znaczenie egzystencjalne – dodaje naukowiec.
Determinacja nad Gangesem wywołuje też zmiany w strategii sąsiadów. Podczas forum bezpieczeństwa Shangri-La Dialogue w Singapurze pakistański generał Sahir Shamshad Mirza stwierdził, że Indie zaatakowały, choć nie miały „cienia dowodu” na to, że Islamabad wspierał bojowników odpowiedzialnych za śmierć cywilów. Zasugerował również, że indyjskie uderzenie głęboko wewnątrz Pakistanu było dla jego kraju „egzystencjalnym zagrożeniem”.
O powadze tych słów świadczy fakt, że – według Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań Pokojowych (SIPRI) – na początku ubiegłego roku każda ze skonfliktowanych armii dysponowała ponad 170 głowicami nuklearnymi.
Zdaniem eksperta
Pakistan: nowe reguły gry
Majowa eskalacja kończy epokę złudzeń o „normalizacji stosunków” poprzez handel, kulturę czy soft power. Nowy paradygmat opiera się na logice odstraszania, zarządzania kryzysem oraz balansowania na granicy eskalacji. Subkontynent wkroczył w fazę niestabilnej równowagi. Okresy względnego spokoju mogą być coraz krótsze, ryzyko nagłej eskalacji wyższe, a ewentualny kryzys – trudniejszy do przewidzenia, szybszy w rozwoju i potencjalnie groźniejszy niż wcześniej.
Starcie z sąsiednim państwem uwidoczniło asymetrię pakistańskich i indyjskich sił konwencjonalnych oraz słabość dyplomacji Islamabadu. Silniejsze militarnie Indie mogą pozwolić sobie na bardziej agresywną postawę, licząc na krótkotrwałą, ograniczoną geograficznie kampanię bez ryzyka natychmiastowej eskalacji jądrowej. Pakistańczycy nie uzyskali oczekiwanego wsparcia dyplomatycznego od swoich kluczowych partnerów, zwłaszcza Chin – swojego najbliższego sojusznika – i państw Zatoki Perskiej, które postawiły na stabilność relacji handlowych i inwestycyjnych z Indiami.
Sytuacja ta prowadzi do trzech fundamentalnych wniosków dla Islamabadu: będzie musiał zrewidować swoją strategię odstraszania, wzmocnić sojusze i zastosować bardziej ofensywną dyplomację publiczną, ukierunkowaną na budowanie partnerstw. To wszystko utrudnią jednak wewnętrzne napięcia polityczne i chroniczne problemy gospodarcze.
Dotychczasowa pakistańska doktryna wojskowa, oparta na tzw. „full spectrum deterrence”, utraciła wiarygodność, skoro nie powstrzymuje nawet ograniczonych operacji militarnych przeciwnika. W związku z tym Pakistan będzie nadal przesuwał ciężar strategii obronnej z sił konwencjonalnych na nuklearne. Może to oznaczać zwiększenie liczby głowic, rozwój taktycznej broni jądrowej oraz nowych systemów przenoszenia – w tym rakiet krótkiego i średniego zasięgu. Prawdopodobne jest również obniżenie progu użycia taktycznej broni atomowej.
W dziedzinie budowy sojuszy Islamabad będzie konsekwentnie zacieśniał polityczne, militarne i gospodarcze więzi z Chinami. Równolegle będzie starał się intensyfikować współpracę z wybranymi państwami muzułmańskimi – takimi jak Turcja, Iran czy Katar. Mogą one odegrać rolę przeciwwagi wobec zacieśniającego się partnerstwa na linii Indie–Zatoka Perska.
Wojna zastępcza z Chinami
Zdaniem rozmówców XYZ starcia Indii z Pakistanem to również element szerszej wojny zastępczej, jaką Chiny prowadzą z Indiami oraz Zachodem.
– Coraz bardziej agresywnemu Pekinowi zależy na destabilizowaniu Indii. Dzięki sojuszowi z Pakistanem może to robić niewielkim kosztem. Nie trzeba angażować dużych zasobów i obawiać się o reakcję Zachodu – ocenia prof. Harsh Pant.
Majowe walki stanowiły bojowy test dla wyprodukowanych w Chinach rakiet, myśliwców i systemów obrony przeciwlotniczej, których użyli Pakistańczycy. Przeszły one próbę ognia w dużej mierze pozytywnie. Indyjskie lotnictwo straciło w starciach wyprodukowane we Francji samoloty bojowe (armia przyznała się do tego w miniony weekend).
Azja Południowa stała się poligonem do testowania chińskich i zachodnich technologii wojskowych.
Według doniesień branżowych mediów Pakistańczycy wysłali do walki także chińskie i tureckie drony. Z kolei Indie użyły w starciach amunicji krążącej produkcji izraelskiej i polskiej – chodzi o drony kamikadze Harop i Warmate.
– Po ataku w Pahalgam Azja Południowa stała się potencjalnym poligonem do testowania chińskich i zachodnich technologii wojskowych oraz mierzenia ich skuteczności w warunkach bojowych. Debaty na temat prawa międzynarodowego, norm obowiązujących w transgranicznych starciach, ochrony cywilów, suwerenności i odpowiedzialności zeszły na dalszy plan. Konstruktywna rola Stanów Zjednoczonych w takich momentach kryzysowych również się zmniejszyła. Wszystko przez dążenia Donalda Trumpa do zawierania umów z obiema stronami konfliktu – mówi prof. Kate Sullivan de Estrada.

Warto wiedzieć
Kaszmir: przerwany boom gospodarczy
W konflikcie indyjsko-pakistańskim najbardziej ucierpieli mieszkańcy spornego Kaszmiru, gdzie w trakcie starć zginęło kilkadziesiąt niewinnych osób. Mieszkańcy wsi i miasteczek dotkniętych ostrzałem artyleryjskim i moździerzowym oraz miejscowe władze szacują zniszczenia.
– W rejonach bezpośrednio przy linii rozdzielającej terytoria kontrolowane przez obie strony dopiero rozpoczyna się odbudowa domów i szkół. Pomagają w tym organizacje pozarządowe oraz prywatne inicjatywy crowdfundingowe. Właściciele zniszczonych budynków otrzymali żywność i środki pierwszej potrzeby – relacjonuje Tehmeena Rizvi, pochodząca z Kaszmiru socjolożka i etnografka.
Bezpośrednio przed atakiem terrorystycznym i konfrontacją indyjsko-pakistańską kontrolowana przez Indie część Kaszmiru przechodziła okres bezprecedensowego rozwoju.
W 2019 r. władze w Delhi, chcąc zintegrować Dżammu i Kaszmir z resztą kraju, zmieniły konstytucję, pozbawiając region autonomii. Krok ten wzbudził duże kontrowersje, ale ostatecznie poprawił jakość życia mieszkańców – wzrósł dochód na osobę i poziom inwestycji. W 2024 r. w Dolinie Kaszmiru odnotowano rekordową liczbę ponad 3 mln turystów – ponad trzykrotnie więcej niż w 2018 r. Turystyka stała się kołem zamachowym lokalnej gospodarki, a górzysty region, nazywany niekiedy „małą Szwajcarią”, stał się popularnym celem wypoczynku dla mieszkańców dużych indyjskich miast.
– Przez ostatnie pięć lat Kaszmir przeżywał najlepszy gospodarczo okres od dziesięcioleci. Przyczynili się do tego głównie turyści, ale także dostęp do funduszy centralnych. Rządowe programy przyniosły namacalne rezultaty: nowe drogi i chodniki, dopłaty do budowy domów, dostęp do bieżącej wody pitnej, wsparcie dla artystów i rzemieślników. W kilka lat zniknęło poczucie odcięcia od reszty Indii – ocenia Tehmeena Rizvi.
Jej zdaniem przyczyniło się to do zmiany nastawienia Kaszmirczyków wobec władz w Delhi, które wcześniej często postrzegali jako opresyjne.
– Osoby, które dawniej nie reagowały na ataki terrorystyczne, dziś mówią, że nie są one zgodne z ich rozumieniem islamu. Indyjskich turystów – głównie wyznawców hinduizmu – uważają za swoich braci i siostry – podkreśla socjolożka.
Nie zmienia to jednak faktu, że konfrontacja odbiła się na gospodarce regionu.
– W biznesie panuje cisza – turyści nie przyjeżdżają, lotniska, hotele i atrakcje świecą pustkami. Przedsiębiorcy, którzy niedawno otworzyli hotele i restauracje, będą mieli poważne problemy ze spłatą kredytów, które wcześniej udawało się spłacać w ciągu kilku miesięcy. Stan podwyższonej obecności sił bezpieczeństwa utrzyma się przez co najmniej rok lub dwa. Narastają obawy przed kolejnymi próbami infiltracji granicy przez grupy terrorystyczne – mówi Rizvi.
6 czerwca Kaszmir ma odwiedzić indyjski premier Narendra Modi.

Indyjska ofensywa wizerunkowa
W czasie wiosennych starć to Indie jako pierwsze przekroczyły granicę – atakując sąsiadów nie tylko w kontrolowanej przez Islamabad części Kaszmiru, ale także w głębi terytorium. Choć Delhi zapewniło, że były to precyzyjne ataki, wymierzone wyłącznie w bazy terrorystów, to po pakistańskiej stronie są wiarygodne doniesienia o cywilnych ofiarach.
– Władze w Delhi bardzo się obawiają, że konflikt może uderzyć w ich globalny wizerunek. W debacie wewnątrzindyjskiej zauważono, że ważni zagraniczni partnerzy zrównują Indie z Pakistanem. Postrzegają oba kraje jako całkowicie równorzędne strony, pogrążone w niekończącym się konflikcie. Dlatego w ostatnich tygodniach Indie zorganizowały misję dyplomatyczną do 33 miast na całym świecie, składającą się z przedstawicieli wielu partii politycznych – zauważa prof. Kate Sullivan de Estrada.
Indie chciałyby się skupić na własnym rozwoju, lecz od prawie 40 lat są ofiarą terroryzmu.
Członkowie i członkinie delegacji mieli pokazać jedność kraju wobec zagrożenia terroryzmem. W zagranicznych stolicach powtarzali ten sam przekaz: Indie chciałyby się skupić na własnym rozwoju, lecz od prawie 40 lat są ofiarą terroryzmu. Teraz nie godzą się na dalsze zamachy. Jeśli napastnicy z sąsiedniego państwa dokonają ich ponownie, reakcja będzie zdecydowana. Najdobitniej wyraził to Shashi Tharoor – prominentny polityk opozycyjnej Partii Kongresowej i przewodniczący parlamentarnego komitetu spraw zagranicznych. Przypomniał, że w czasie majowego odwetu Indie uderzyły w samo serce pakistańskiego terytorium. Potem stwierdził, że takie działania staną się nową normą. Indusi wierzą w zasadę śanti (pokoju), ale nigdy nie wyrzekną się także śakti (siły) – podkreślił.
– Indyjskie obawy o wizerunek są przesadne, biorąc pod uwagę, jak ważnym aktorem międzynarodowym stały się Indie i jak odizolowany dyplomatycznie jest teraz Pakistan. Ale deklaracja władz w Delhi, że odpowiedzą militarnie na każdy atak terrorystyczny dokonany na kontrolowanym przez siebie terytorium, pozostawia terrorystom możliwość podkopania pozycji Indii w przyszłości – ocenia prof. Kate Sullivan de Estrada.
Czy Islamabad zerwie z dżihadystami?
Fakt, że Islamska Republika Pakistanu od dawna używa terroryzmu jako narzędzia, które jednak nie w pełni kontroluje, jest tajemnicą poliszynela. Piotr Opaliński – były polski ambasador w Islamabadzie – przyznaje, że to dla tego kraju drażliwy temat.
– Pakistańska armia i służby bezpieczeństwa od dekad traktowały niektóre organizacje dżihadystyczne jako „aktywa strategiczne”. Szczególnie jako narzędzia nacisku wobec Indii i w kontekście Kaszmiru. Przykłady to choćby Jaish-e-Mohammed (JeM) i Lashkar-e-Taiba (LeT). Choć oficjalnie obie są nielegalne, to często działają pod zmienionymi nazwami lub jako organizacje charytatywne. Po ostatnich wydarzeniach utrzymywanie otwartego wsparcia dla takich grup staje się trudniejsze. Islamabad będzie więc musiał balansować. Prawdopodobnie nie zerwie jednoznacznie z polityką wspierania terroryzmu, ale będzie działać w bardziej wyrafinowany i trudniej uchwytny sposób. Możliwa jest jednak taktyczna kontrola ruchów niektórych grup zbrojnych i aresztowania ich liderów. Nie da się wykluczyć kontroli finansów i szkół madrasowych, często używanych do szkolenia przyszłych bojowników – przewiduje emerytowany dyplomata.
Cisza na linii?
Przy kolejnym zatargu Indii z Pakistanem o wojnie lub pokoju może zdecydować jedna krótka rozmowa. Decydenci po obu stronach wiedzą, że konieczne jest utrzymanie nieformalnych kanałów komunikacji. Ale ławiej to powiedzieć niż wykonać w praktyce. Wrogie państwa nie utrzymują niemal żadnych relacji, a jednym z nich w praktyce rządzą generałowie.
– W krytycznej sytuacji telefon po stronie indyjskiej ostatecznie musi odebrać jakiś wysoki rangą polityk. W przypadku Pakistanu, gdzie cywilny rząd jest bardzo słaby, czasem trudno ustalić, kto w rzeczywistości podejmuje decyzje. To wojsko posiada tam państwo, a nie odwrotnie. Poza tym armii, której przywódcami kieruje radykalna religijna ideologia, zależy na utrzymywaniu swojej dominującej pozycji. Do zarządzania bieżącym ryzykiem przydadzą się istniejące kontakty oficerów służb granicznych. Ale rozmowy na poziomie politycznym pozostają dużym wyzwaniem – wyjaśnia prof. Harsh V. Pant z Observer Research Foundation.
Główne wnioski
- Indie i Pakistan w tegorocznych starciach zastosowały szeroki wachlarz środków, a eskalacja przebiegała szybciej niż wcześniej. Prawdopodobna jest kolejna konfrontacja.
- Rząd w Delhi będzie skłonny do agresywnych działań, jeśli na terytorium Indii dojdzie do kolejnych zamachów. Islamabad prawdopodobnie wzmocni swój arsenał nuklearny i zacieśni relacje z Pekinem.
- Pakistańska armia i służby bezpieczeństwa używają organizacji dżihadystycznych jako narzędzi i nie przerwą ich wspierania.


