Prognozy polskich polityków na wybory w USA. Jeden wspólny wniosek
Wybory prezydenckie na ostatniej prostej. Im bliżej ostatecznego rozstrzygnięcia, tym polskim parlamentarzystom coraz trudniej wskazać jednoznacznego faworyta, choć część polityków nie ukrywa komu kibicuje.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Który z kandydatów w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych cieszy się większą sympatią polskich polityków.
- Jak posłowie wyobrażają sobie po wyborach współpracę z administracją amerykańską.
- Jakie różnice widzą polscy politycy w przypadku ewentualnej wygranej Kamali Harris lub Donalda Trumpa.
Już we wtorek 5 listopada Amerykanie zdecydują, czy po Joe Bidenie władzę przejmie jego dotychczasowa zastępczyni Kamala Harris, czy też do Białego Domu wróci Donald Trump. Sondaże na ostatniej prostej wskazują równe szanse, jednak sporym echem odbiło się badanie przeprowadzone w stanie Iowa. W uważanym za republikański regionie Kamala Harris wyprzedziła Donalda Trumpa o 3 proc. (Harris – 47 proc., Trump – 44 proc.).
Kilkadziesiąt godzin przed zakończeniem głosowania trudno wskazać jednoznacznego faworyta. Jak na dalsze losy największego sojusznika patrzą polscy parlamentarzyści? Część naszych rozmówców unika wskazania pewniaka. Zgodnie jednak podkreślają, że polskie władze będą musiały kontynuować dobrą współpracę z Waszyngtonem niezależnie od wyniku.
Ewa Schadler, posłanka Polski 2050 oraz wiceprzewodnicząca komisji spraw zagranicznych, mówi o niewiadomej. Osobiście liczy, że to Kamala Harris zwycięży.
– Byłoby dobrze, gdyby wartości demokratyczne były szanowane tak, jak za rządów prezydenta Bidena. Widzimy jego zaangażowanie w wojnę w Ukrainie. Dla nas ta troska o Ukrainę, wartości demokratyczne i współpracę jest bardzo cenna. Spojrzenie na wojnę w Ukrainie jest inne z naszej perspektywy i inne z perspektywy USA. Niestety pan Donald Trump w swojej politycznej drodze nieraz dawał sygnały, które stawiają jego zaangażowanie w wojnę w Ukrainie nie na tak wysokim poziomie, jak byśmy chcieli. Naszą rolą jest apelowanie, by – jeśli prezydentem zostanie Donald Trump – stał po stronie Polski, Ukrainy i NATO. Jego wypowiedzi budzą wątpliwości. Wydaje się, że Kamala Harris byłaby orędowniczką stabilnej polityki, którą widzieliśmy w wykonaniu Joe Bidena – ocenia Ewa Schadler.
Naszą rolą jest apelowanie, by – jeśli prezydentem zostanie Donald Trump – stał po stronie Polski, Ukrainy i NATO. Jego wypowiedzi budzą wątpliwości.
Kotula pokłada nadzieję w kobietach
Kamali Harris kibicuje również Katarzyna Kotula, minister ds. równości z Lewicy, która w przeszłości przez kilka lat uczyła się i mieszkała w USA. Członek rządu interesuje się zwłaszcza sytuacją w stanach południowych oraz pozostaje w kontakcie z ludźmi Bernie’ego Sandersa, Baracka Obamy, Joe Bidena, którzy współpracują w kampanii wyborczej z Kamalą Harris.
– Ostatnie dwa tygodnie były bardzo dynamiczne. W tamtym tygodniu Kamala Harris zdecydowanie była słabsza. Donald Trump mnogością i wydźwiękiem swoich spotkań przodował, a od prawie tygodnia widzę odwrócony trend. Wydaje mi się, że nastąpił powrót do sytuacji, w której Kamala Harris jest na czele. Wiemy z kampanii Hillary Clinton, że pod koniec kampanii może być różnie. Trzymam kciuki za Kamalę Harris, bo to byłby ważny sygnał, że po raz pierwszy w historii USA kobieta wygrała wybory prezydenckie – mówi Katarzyna Kotula.
Polityk Lewicy spodziewa się, że Kamalę Harris może poprzeć spore grono najmłodszych wyborców oraz kobiet. Według Katarzyny Kotuli aborcja jest dla nich obecnie priorytetowym tematem, podobnie jak w Polsce po październiku 2020 r.
– Myślę, że zwłaszcza amerykańskie kobiety są świadome, co może oznaczać zwycięstwo Donalda Trumpa i mogą być szczególnie zmobilizowane, by iść na wybory – podkreśla Katarzyna Kotula.
Myślę, że zwłaszcza amerykańskie kobiety są świadome, co może oznaczać zwycięstwo Donalda Trumpa i mogą być szczególnie zmobilizowane, by na wybory iść
Obawy przed eskalacją
Na zwycięstwo Kamali Harris liczy także Maciej Konieczny, poseł partii Razem, która od niedawna jest po stronie opozycji oraz wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych. Polityk przyznaje wprost, że widzi tu dobry i zły wybór.
– Wybór Donalda Trumpa byłby fatalny zarówno dla Stanów Zjednoczonych, jak i naszej części świata ze względu na kwestię zaangażowania USA w obronę Ukrainy i bezpieczeństwo w naszym regionie. Dla USA mogą to być coraz bardziej autokratyczne rządy, kolejna kadencja Donalda Trumpa byłaby dużo groźniejsza niż pierwsza. Radykalnie prawicowe zaplecze Donalda Trumpa przygotowało dość szczegółowy plan na najbliższe lata, którego celem jest pełne zawłaszczenie instytucji państwowych przez silnie zideologizowane kadry. Fundamentalne zmiany mają dotyczyć wszystkich sfer działania państwa, od edukacji, po ochronę zdrowia, aborcję, czy też politykę klimatyczną. Nie mam wątpliwości, że dużo lepszym wyborem jest wybór Harris niż Trump, a co do przewidywania zwycięzcy to się nie podejmuję, to może być bardzo wyrównany wyścig – komentuje Maciej Konieczny.
Polityk partii Razem obawia się, że jeżeli Donald Trump nie wygra wyborów, może doprowadzić do eskalacji napięć społecznych.
– Doskonale wiemy, że Donald Trump nie planuje uznać innego wyniku wyborów, niż jego zwycięstwo, co jest realnym wysadzeniem procesu demokratycznego. Silna polaryzacja jest niebezpieczna dla instytucji demokratycznych – ocenia poseł lewicowej opozycji. Jasne jest jednak dla niego, że Polska będzie „skazana na współpracę z każdą amerykańską administracją”, a dyplomacja będzie działać mimo politycznych różnic.
Doskonale wiemy, że Donald Trump nie planuje uznać innego wyniku wyborów, niż jego zwycięstwo, co jest realnym wysadzeniem procesu demokratycznego.
Co powiedziałby Reagan?
Jednoznacznego faworyta nie wskazuje Jarosław Wałęsa, poseł Koalicji Obywatelskiej, który również spędził kilka lat w USA. Polityk, podobnie jak Katarzyna Kotula, podkreśla, że ewentualne zwycięstwo kobiety może mieć spore znaczenie.
– W Europie to nie jest już czymś niezwykłym, bo mieliśmy wiele wspaniałych liderek na stanowiskach prezydenckich oraz szefowych rządów. USA pod tym względem były w tyle. Pod tym względem patrzę na te wybory jako coś niezwykłego, bo nie przeceniałbym znaczenia dla Polski ewentualnego zwycięstwa jednego z dwojga kandydatów. Musimy umieć odnaleźć się w każdej sytuacji i wykreować własne stanowisko i polisy międzynarodowe wedle własnych potrzeb, niezależnie od tego, kto jest prezydentem tego czy innego kraju. Ktokolwiek zostanie wybrany, będzie naszym partnerem w NATO, zwłaszcza w kwestii wojny w Ukrainie – mówi Jarosław Wałęsa.
W przeciwieństwie do sporej części swoich klubowych oraz koalicyjnych koleżanek i kolegów nie identyfikuje się jednoznacznie z kandydaturą Kamali Harris. O Donaldzie Trumpie nie ma jednak najlepszego zdania.
– Osobiście sercem jestem zawsze bliżej Republikanów, ale tych z lat 80. i Ronalda Reagana. Zastanawiam się czasem, co by powiedział Ronald Reagan, gdyby zobaczył obecnego kandydata Republikanów. Wydaje mi się, że nie byłby zadowolony – ocenia polityk KO.
Zastanawiam się czasem, co by powiedział Ronald Reagan, gdyby zobaczył obecnego kandydata Republikanów. Wydaje mi się, że nie byłby zadowolony
W Prawie i Sprawiedliwości nie brak zagorzałych sympatyków Donalda Trumpa. Prezydent Andrzej Duda pozostaje z nim w przyjaznych relacjach (przy wsparciu polskiej dyplomacji, co w wywiadzie dla XYZ mówił niedawno minister Radosław Sikorski), a grupa polityków PiS udała się za ocean na ostatnie dni amerykańskiej kampanii. Byli tam m.in. posłowie Radosław Fogiel i Michał Moskal, a europoseł Dominik Tarczyński był w pobliżu Donalda Trumpa na jednym z ostatnich wieców przedwyborczych.
Pytany przez nas Przemysław Czarnek, były minister edukacji i nauki oraz członek komisji spraw zagranicznych, unika jednoznacznych wyrazów poparcia wobec Donalda Trumpa czy Kamali Harris. Polityk PiS jest w gronie potencjalnych kandydatów na prezydenta z ramienia swojej partii.
– Amerykanie nie widzą faworyta, więc skąd ja mógłbym wiedzieć, kto może wygrać w tym wyścigu? Nie mam swojego faworyta, natomiast polską racją stanu jest ścisła współpraca ze Stanami Zjednoczonymi bez względu na to, kto wygra wybory. System amerykański jest taki, że niezależnie od tego, czy wygrają Demokraci czy Republikanie, pewne kierunki są w nim stałe i to jest nasza nadzieja. Trudno sobie dziś wyobrazić bezpieczną Polskę bez Stanów Zjednoczonych jako głównego sojusznika w NATO. Bez względu na to, kto wygra, musimy zacieśniać współpracę ze Stanami Zjednoczonymi i mam nadzieję, że cała klasa polityczna w Polsce to rozumie. Kibicuję zwycięstwu człowieka, który pozwoli, by USA były silnym państwem i gwarantowały bezpieczeństwo również Polsce – mówi Przemysław Czarnek.
Bez względu na to, kto wygra, musimy zacieśniać współpracę ze Stanami Zjednoczonymi i mam nadzieję, że cała klasa polityczna w Polsce to rozumie.
Reakcja na słowa Błaszczaka
Polityk PiS broni słów Mariusza Błaszczaka, byłego wicepremiera oraz szefa klubu parlamentarnego PiS, który w niedzielę na antenie Polsat News stwierdził, że w przypadku zwycięstwa Donalda Trumpa rząd Donalda Tuska powinien podać się do dymisji. Jego zdaniem rządzący jednoznacznie opowiedzieli się po stronie Kamali Harris, odnosząc się niekulturalnie wobec Donalda Trumpa.
– Przy zwycięstwie Donalda Trumpa dla Polski rzeczywiście byłoby lepiej, gdyby zmienił się rząd, który będzie przynajmniej neutralny wobec władzy amerykańskiej. Dlatego też nie wskazuję mojego faworyta, bo moim zdaniem polską racją stanu jest współpraca z USA niezależnie od tego, kto jest prezydentem. Niestety wypowiedzi Donalda Tuska, ministra Sikorskiego i jego żony oraz polityków PO świadczą o tym, że opowiadają się po jednej stronie. Jak wyobrażają sobie współpracę z ewentualnym prezydentem Donaldem Trumpem? W tym sensie przewodniczący Błaszczak ma rację – twierdzi były minister edukacji i nauki.
W poprzednich wyborach Przemysław Czarnek opowiedział się po stronie Donalda Trumpa.
– Czy padały słowa obraźliwej krytyki Joe Bidena ze strony czołowych polityków PiS? Ja nie pamiętam. Pamiętam obraźliwe słowa obecnej władzy wobec Donalda Trumpa. Dlatego ja nie opowiadam się po żadnej ze stron i twierdzę, że powinniśmy współpracować z każdym rządem amerykańskim, niezależnie od tego, kto wygra wybory – odpowiada polityk PiS.
Z taką narracją nie zgadzają się politycy koalicji, którzy zarzucają PiS-owi niekonsekwencję.
– Należałoby zapytać, co stało się z rządem, gdy w 2020 r. wybory wygrał Joe Biden. Dlaczego nikt nie podał się do dymisji? Jesteśmy poważnymi politykami, wiemy, że ze względu na poglądy i wartości do jednych kandydatów może być nam bliżej lub dalej, ale to absurdalna sugestia. Pan premier i pan minister Sikorski wielokrotnie zapewniali, że niezależnie kto wygra kontakty będą kontynuowane – mówi Katarzyna Kotula z Lewicy.
Główne wnioski
- Część posłów koalicji rządzącej jednoznacznie opowiada się za Kamalą Harris, podobnie lewicowa część opozycji.
- Mimo wyraźnych sympatii PiS wobec Donalda Trumpa, Przemysław Czarnek, który jest wśród potencjalnych kandydatów PiS na prezydenta – unika jednoznacznych deklaracji o poparciu któregoś z kandydatów.
- Politycy wszystkich opcji są zgodni, że Polska musi kontynuować współpracę ze Stanami Zjednoczonymi niezależnie od tego, kto zastąpi Joe Bidena w Białym Domu.