Polska paraolimpijka sprzedaje działkę po zaniżonej cenie. „Cóż, moje stypendium wynosi 720 zł”
W przeszłości Justyna Franieczek przez osiem lat walczyła o powrót do sportu. Teraz walczy o igrzyska olimpijskie. Chce zdobyć medal i nakręcić o tym film dokumentalny, w którym pokaże, jak wiele kataklizmów jest w stanie przetrwać człowiek.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak wyglądało życie Justyny Franieczek po bardzo poważnym wypadku samochodowym i jakie „środki” pozwoliły jej wrócić do sportu.
- Jak bardzo Justyna Franieczek obniżyła cenę działki, którą chce sprzedać.
- Dlaczego pandemia koronawirusa okazała się korzystna dla startów Justyny Franieczek.
Każdy, kto przygotowuje się do rozmowy z Justyną Franieczek, musi natknąć się na wzmiankę o jej niepełnosprawności intelektualnej. W efekcie niemal każdy – już podczas rozmowy z polską biegaczką – przeżywa mniejszą lub większą niespodziankę. Justyna Franieczek zaskakuje elokwencją i dowcipem. Mówi z uśmiechem, że „po prostu nie mogła się niczego w szkole nauczyć”, i stąd takie orzeczenie. Nie była w stanie zapamiętywać naukowych definicji ani rozwiązywać zadań, ale już podczas przerw lekcyjnych nie zdradzała właściwie żadnych trudności intelektualnych.
Fizjoterapia kosztuje, ministerstwo daje grosze
To nie jest jedyne zaskoczenie.
– Myślałam, że dostanę porządny ochrzan! – żartuje w pewnym momencie naszej rozmowy 36-letnia biegaczka.
Wspomina wtedy o swojej niedawnej wizycie kontrolnej w Warszawie. Od kilku tygodni nie pojawiała się u fizjoterapeuty, więc spodziewała się ostrych słów. Ćwiczyła w domu, bo na regularne podróże z Bydgoszczy do stolicy nie ma pieniędzy. „Ochrzanu” jednak nie było – treningi domowe przyniosły dobre rezultaty.
– Po ostatniej kontuzji otrzymałam stypendium specjalne w wysokości 720 złotych brutto miesięcznie. Nie mam wsparcia sponsorskiego – tylko te kilkaset złotych z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Jedna wizyta u specjalistycznego warszawskiego fizjoterapeuty kosztuje 290 złotych. A w planie miałam trzy wizyty tygodniowo… Doliczając do tego koszty transportu, wychodzi naprawdę sporo – tłumaczy Justyna Franieczek.
Jedna wizyta u specjalnego warszawskiego fizjoterapeuty kosztuje 290 złotych. A w planie miałam trzy wizyty tygodniowo…"
Działka Justyny Franieczek
Po kontuzji biodra liczyła, że operacja odbędzie się w ramach NFZ, ale najbliższy wolny termin przypadał na drugą połowę października. Sama więc sfinansowała zabieg, mocno się zapożyczając. Dzięki szybszej operacji już biega – choć na razie powoli – jednak jej problemy finansowe się pogłębiły.
Kilka miesięcy temu postanowiła sprzedać swoją działkę w Skrzatuszu, położonym między Piłą a Wałczem. Nie traci pogody ducha, gdy mówi, że „poszła do pierwszej lepszej firmy” zajmującej się wyceną. Potem obniżyła tę wycenę o 100 tys. złotych i zamieściła ogłoszenie w internecie. Dodała do niego odpowiednie informacje: że działka ma już „wuzetkę”, że jest prąd, niedługo będzie woda, a szkoła znajduje się zaledwie 700 metrów dalej (tutaj zawarła też bardziej szczegółowy opis).
– Przy czym wtedy, gdy dokonywano wyceny, jeszcze nie wiedziałam, że tuż obok powstanie 15 domów jednorodzinnych. A więc de facto powstanie dzielnica. Czyli dziś moja działka byłaby wyceniona znacznie wyżej. A, i jeszcze nieopodal powstaje droga szybkiego ruchu – wyjaśnia Justyna Franieczek.
Drugiej wyceny jednak nie zleca – nawet pierwsze ogłoszenie nie wzbudziło zainteresowania. Poza tym kolejna wycena to kolejny wydatek.
Gdy dokonywano wyceny, jeszcze nie wiedziałam, że tuż obok powstanie 15 domów jednorodzinnych...
Ogłoszenie nie budzi zainteresowania, a także internetowa zbiórka nie przyniosła większych rezultatów. Mimo to w słowach Justyny Franieczek nie słychać rozgoryczenia. Opowiada o swojej sytuacji pogodnie, co jakiś czas dodając: „Przepraszam, gaduła ze mnie, wiem”. Słuchając jej historii, można wręcz odnieść wrażenie, że przy dawnych problemach obecne wydają się tak niewielkie, iż prawie nie zapisują się w jej pamięci.
Justyna Franieczek. Supermenka do kwadratu
Jej historia to opowieść o pokonaniu nowotworu, o radzeniu sobie z utratą ciąży oraz o bólu fizycznym, który towarzyszył jej nieustannie – nawet wtedy, gdy leżała wygodnie w łóżku.
Jako młoda dziewczyna rywalizowała z pełnosprawnymi juniorkami, choć już wtedy problemy w nauce były na tyle poważne, że otrzymała orzeczenie o niepełnosprawności intelektualnej. Karierę przerwał najpierw nowotwór, a później wypadek samochodowy. W jego wyniku Franieczek straciła kolejną ciążę (ma jedno dziecko – córkę).
– Po wypadku w 2011 r. przez osiem lat walczyłam o powrót do sportu. Lekarze sądowi orzekli 30 proc. stałego uszczerbku na zdrowiu. Przyznano mi także orzeczenie o niepełnosprawności fizycznej ze względu na biodro. Czułam ból przez całą dobę – chodząc, siedząc, leżąc. Operacje – np. jedna bardzo poważna, związana z kością krzyżową – jeszcze pogarszały moją sytuację. Pytałam lekarzy: „To nawet jako babcia będę bez przerwy czuć ból?” Zaczęłam interesować się medycyną naturalną – i to mnie uratowało. Naprawdę. Bólu pozbyłam się głównie dzięki olejkom naturalnym, np. z żywokostem. Smarowałam się codziennie. Do tego dochodziły bardzo silne środki przeciwzapalne. I udało się – wspomina Justyna Franieczek.
Bólu pozbyłam się głównie dzięki olejkom naturalnym.
Wróciła do biegania w 2019 r., rok przed igrzyskami w Tokio. Ale gdy zbliżał się decydujący olimpijski czas, Justyna Franieczek złamała nogę. Marzenia o medalu prysły – a przynajmniej wszystko na to wskazywało. Nadeszła jednak pandemia koronawirusa, która przesunęła igrzyska o rok. Justyna Franieczek poleciała do Tokio, a do medalu zabrakło jej bardzo niewiele – zajęła piąte miejsce w paraolimpijskim biegu na 400 m.
Tak imponujący powrót był możliwy również dzięki temu, że po kontuzji zaczęła startować także jako pływaczka i biegaczka narciarska – wszystko po to, by jej ciało odzyskało maksymalną możliwą sprawność.
Na igrzyska do Paryża Justyna Franieczek nie poleciała. Marzy o medalu w 2028 r.
– Medal olimpijski będzie wielkim zwieńczeniem mojej walki. Chcę, by powstał o niej film dokumentalny. Moim zdaniem to historia, która może dać siłę innym ludziom – mówi Justyna Franieczek.
Główne wnioski
- Justyna Franieczek przeszła niedawno operację, za którą w dużej mierze zapłaciła z pożyczonych pieniędzy. By spłacić długi i dokończyć rehabilitację, polska biegaczka potrzebuje środków finansowych. Dlatego zdecydowała się wystawić na sprzedaż swoją działkę.
- Działka Justyny Franieczek została wystawiona za mocno zaniżoną cenę. Najpierw Polka obniżyła operat szacunkowy o 100 tys. złotych, a następnie okazało się, że w sąsiedztwie powstaje osiedle – 15 domów jednorodzinnych. A zatem cena, za którą chce sprzedać nieruchomość, jest znacznie niższa od aktualnej wartości rynkowej działki.
- Po wypadku samochodowym Justyna Franieczek przez lata odczuwała nieustanny ból. Przekonuje, że do sportu wróciła w dużej mierze dzięki medycynie naturalnej. Operacje nie przynosiły ulgi – pomogły za to specjalne olejki, które wcierała w ciało bardzo regularnie.


