Szef ryzyka mBanku: „Jesteśmy blisko końca sagi frankowej”
Marek Lusztyn, szef ryzyka mBanku uważa, że spadająca liczba pozwów, zawierane ugody oraz wysokie rezerwy frankowe mogą świadczyć o tym, że zbliżamy się do końca sagi frankowej. Podkreśla jednak, że pod względem operacyjnym kredyty te pozostaną wyzwaniem na kolejne lata. Zaznacza, że to ostatni rok, kiedy rezerwy frankowe będą istotnie obciążały wynik finansowy mBanku. Rozmawiamy także o ryzyku kredytowym i kwestionowaniu WIBOR-u.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego – zdaniem szefa ryzyka mBanku – zbliżamy się do końca sagi frankowej.
- Czy obawia się zaplanowanej na 11 czerwca rozprawy dot. stawki WIBOR przed TSUE.
- Jak postrzega obecnie ryzyko kredytowe w segmencie detalicznym i korporacyjnym.
Dane polskie za I kwartał wskazują, że fala pozwów frankowych zaczyna opadać. Według danych Związku Banków Polskich (ZBP) miesięcznie ubywa nawet tysiąc spraw w sądach. Potwierdzają to również statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości, z których wynika, że w I kwartale 2025 r. do sądów trafiło 12,6 tys. nowych spraw. To o połowę mniej niż przed rokiem. Na Europejskim Kongresie Finansowym w Sopocie zapytaliśmy szefa ryzyka mBanku Marka Lusztyna, czy najnowsze statystyki świadczą o tym, że nadchodzi koniec sagi frankowej.
Powoli zamykamy temat
– Liczba kredytów frankowych jest skończona i od długiego czasu są one przedmiotem sporów w sądach oraz ugód z bankami. Do tego dla zdecydowanej większości sektora prawie całość aktywnego portfela znajduje się już w sądzie lub została objęta ugodami. Z tego punktu widzenia jesteśmy już blisko końca tej sagi frankowej, z dużą korzyścią dla klientów, jak i akcjonariuszy. Zamknięcie tego tematu będzie pozytywnym zdarzeniem dla sektora i perspektyw gospodarczych kraju – przekonuje Marek Lusztyn.
W I kwartale do mBanku wpłynęło tylko 771 nowych pozwów, o 60 proc. mniej niż przed rokiem. Menedżer potwierdza, że obawy dotyczące gwałtownego napływu pozwów od osób, które spłaciły kredyt przed czasem, się nie sprawdziły.
– Sytuacja klientów, którzy mają aktywne kredyty frankowe i tych, którzy spłacili już kredyty przed laty, różni się nie tylko z punktu widzenia prawnego, ale też ekonomicznego. Te obawy, że portfel spłacony będzie w nadmierny sposób trafiał do sądów, się nie potwierdziły – podkreślał Marek Lusztyn.
Klienci czekają latami w sądach, ugoda jest tu i teraz
Dodaje, że mBank liczy na istotnie niższe rezerwy frankowe w 2025 r. niż w latach ubiegłych. Szacuje, że przy obecnych dynamikach pozwów i ugód, będzie to ostatni rok, w którym odpisy będą istotnie obciążały wynik finansowy banku.
Choć pod względem finansowym problem powoli się kończy, to nadal jest on operacyjnym wyzwaniem dla banków i dla klientów. Jako przykład podaje odległe terminy rozpraw dla nowych spraw, które dopiero trafiają do sądów.
– To dobry punkt, by zachęcić klientów do zawierania ugód. W przypadku ich zawarcia umowa rozliczana jest tu i teraz, nie trzeba czekać lat na sądowe rozstrzygnięcie – zaznacza szef ryzyka mBanku.
Na horyzoncie rozprawa ws. WIBOR-u
Odniósł się do rozprawy ws. kredytów oprocentowanych stawką WIBOR, która odbędzie się 11 czerwca przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości.
– Czy boimy się powtórki kredytów frankowych? Myślę, że nie, dlatego, że uczestnicy rynku wiele się od początku sagi frankowej nauczyli. Warto też zwrócić uwagę, z jakim zaangażowaniem i przejrzystością strona publiczna wypowiada się na temat funkcjonowania WIBOR-u, osadzenia go w regulacjach polskich i europejskich. Pamiętajmy, że wskaźnik jak WIBOR nie jest czymś, co jest specyficzne dla naszego kraju. To konsekwencja europejskiej reformy [rozporządzenie BMR – red.]. Trudno zatem zakładać, że fakt implementacji regulacji europejskiej był podstawą kwestionowania tego wskaźnika – zaznacza Marek Lusztyn.
Szef ryzyka mBanku zauważa, że dotychczasowe orzecznictwo nie daje podstaw, by obawiać się ewentualnych problemów. Wskazał, że gdyby ryzyko kwestionowania stawki WIBOR było problemem, banki zaczęłyby zawiązywać na ten cel istotne rezerwy.
– Aby zawiązywać rezerwy zgodnie z obowiązującymi zasadami rachunkowości, prawdopodobieństwo przegrania w sądzie musiałoby być wyższe niż 50 proc., tak jak to miało miejsce w przypadku franków. Wtedy te rezerwy były rozłożone w czasie i zależały od liczby spraw w sądach. Wpływ miało także prawdopodobieństwa przegranej, oraz wysokości straty, kiedy taka ewentualna przegrana by nastąpiła – podkreślał menedżer.
"Cud gospodarczy" obniży ryzyko kredytowe
Zapytaliśmy Marka Lusztyna, czy wraz ze spadkiem stóp procentowych zobaczymy spadek odsetka niespłacanych na czas kredytów (NPL), czy też będą pojawiać się nadal wyższe rezerwy w segmencie korporacyjnym. W drugiej połowie 2024 r. banki raportowały wyższe odpisy z tego tytułu.
– Jeśli chodzi o ostatnie lata, to poziom odpisów na ryzyko kredytowe był poniżej średniej w całym cyklu gospodarczym. W segmencie detalicznym bardzo szybki przyrost średniego wynagrodzenia i realny wzrost siły nabywczej poprawiał jego zdolność kredytową w czasie. Stopień niewypłacalności był niski. W sektorze korporacyjnym były pojedyncze przypadki niewypłacalności większych klientów. Raczej były to konsekwencje wcześniejszych zdarzeń gospodarczych, związane z modelem biznesowym, czy nietrafionymi inwestycjami. Nie były one zatem związane z jakimś większym problemem – podkreślał szef ryzyka mBanku.
Menedżer podkreślił, że Polska jest w bardzo dobrej sytuacji gospodarczej na tle Europy. Prognozy mBanku, czy międzynarodowych instytucji pokazują, że polska gospodarka pozostanie jedną z najlepiej rozwijających się w regionie.
– Kontynuacja tego polskiego "cudu gospodarczego" będzie wspierać niższe niż wieloletnie koszty ryzyka dla segmentu korporacyjnego – podkreślił Marek Lusztyn.
Główne wnioski
- Marek Lusztyn, szef ryzyka mBanku uważa, że zbliżamy się do końca sagi frankowej. Tłumaczy, że liczba nowych pozwów spada, liczba ugód frankowych rośnie, a wartość zawiązanych rezerw pozwoli zabezpieczyć ewentualne roszczenia w przyszłości. Zaznacza, że wbrew obawom sektora, klienci, którzy spłacili kredyty lata temu, nie ruszyli tłumnie do sądów, by kwestionować umowy.
- Menedżer nie boi się prób kwestionowania WIBOR-u. Dlatego, że w tej sprawie cały sektor i administracja mówią jednym głosem, natomiast sam wskaźnik działa w oparciu o polskie i europejskie regulacje. Gdyby sektor obawiał się tych spraw, zacząłby tworzyć rezerwy, co na razie nie ma miejsca. – Prawdopodobieństwo przegranej musiałoby przekroczyć 50 proc. – zaznacza.
- Marek Lusztyn podkreśla, że rezerwy na ryzyko kredytowe były w ostatnich latach niższe niż średnio w cyklu gospodarczym. Ewentualne wysokie odpisy były związane z niewypłacalnością niektórych firm, ale nie był to problem systemowy, ale efekt nieudanych inwestycji. Twierdzi, że kontynuacja polskiego "cudu gospodarczego" umożliwi utrzymywanie odpisów na niskim poziomie.


