Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Społeczeństwo

Bolków to nie wszystko. Funkcjonariusze policji mówią o szkoleniowej fikcji

Zdarzenia z ostatnich dwóch tygodni kierują uwagę opinii publicznej na policję. Nieudana próba zatrzymania podejrzanego w Bolkowie, próba zatrzymania zakończona śmiercią w Ostródzie, krążący po mediach społecznościowych film z udziałem kontrterrorystów – zadają pytania o poziom wyszkolenia funkcjonariuszy. Sami policjanci mówią krótko: jest źle.

Na zdj. ćwiczenia z zakresu przeciwdziałania zagrożeniom kryzysowym na terenie Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnego Uniwersytetu Łódzkiego
Funkcjonariusze policji mają dość szkoleniowej fikcji. Na zdj. ćwiczenia z zakresu przeciwdziałania zagrożeniom kryzysowym na terenie Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnego Uniwersytetu Łódzkiego Fot. PAP/Łukasz Szeląg

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Co i dlaczego wydarzyło się podczas dramatycznej interwencji policji w Bolkowie.
  2. Z jakiego powodu kuleje policyjne szkolenie.
  3. Gdzie są największe pola do poprawy, aby formacja mogła skuteczniej chronić ludność przed zagrożeniami.

Kolejna seria wpadek policji. Łuków, Bolków, Ostróda

Na początku uporządkujmy fakty. 5 czerwca w Bolkowie (woj. dolnośląskie) policjanci próbowali zatrzymać osobę podejrzewaną o kradzieże samochodów. Doszło do próby ucieczki. Przyglądający się zdarzeniu mieszkańcy nagrywali interwencję.

Policjanci nie mogli wyciągnąć podejrzanego z samochodu, doszło do użycia przez funkcjonariuszy broni palnej. Jeden z nich w wyniku rykoszetu pocisku został ranny w nogę, a sprawca koniec końców odjechał.

Do tragicznego zdarzenia doszło także w Ostródzie (woj. warmińsko-mazurskie). Policja wezwana została do awantury domowej. Domniemany sprawca próbował najprawdopodobniej uciec przez balkon. Wypadł z trzeciego pięta i zmarł w szpitalu mimo udzielonej pomocy.

W mediach społecznościowych udostępniono także nagranie z interwencji policyjnych kontrterrorystów w Łukowie. Zatrzymywali oni podejrzanych o udział w bójce z udziałem broni palnej, więc sięgnięto po jednostkę specjalną – Samodzielny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji (SPKP).

Podejrzany uciekł na balkon drugiego mieszkania i przechodził do zatrzymujących go policjantów po balkonach na wysokości czwartego piętra. Policjanci pomogli mu przejść, ale interwencja ta również budzi wątpliwości.

Decyzyjność, brak przygotowania, obawa przed przełożonymi. Jak powinna wyglądać wzorcowa interwencja i co poszło nie tak w Bolkowie?

Zacznijmy od interwencji w Bolkowie. Doświadczony były policjant Centralnego Biura Śledczego Policji Marcin Miksza wskazuje na kilka popełnionych przez policjantów błędów w zatrzymaniu, wynikających, jak mówi, z chaosu i braku decyzyjności.

– Gdybym był na miejscu tych chłopaków, odpowiedzialność biorę na siebie w momencie otrzymania informacji od dyżurnego. Dzielę zadania. Kierowcę instruuję, że radiowozem blokuje wskazany przez dyżurnego pojazd, trzyma go „na krótko”. Nawet gdyby zatrzymywany się przemieszczał, to ma go blokować i dociskać do ściany – mówi Marcin Miksza.

Wynika to z ustawy o środkach przymusu bezpośredniego, która mówi, że radiowóz też może być środkiem przymusu bezpośredniego. Z tym że policjanci boją się po te rozwiązania sięgać, ponieważ boją się odpowiedzialności za uszkodzenie mienia publicznego.

– Z tego można z miejsca wykręcić policjantowi postępowanie dyscyplinarne. Przełożony się wścieka, bo nie ma radiowozu i nie można go wykorzystać do celów służbowych – dodaje policjant.

Co dalej?

– Następnie kolejnemu policjantowi zlecam zadanie ubezpieczania tego, który będzie np. dokonywał zatrzymania sprawcy kradzieży. Gdy mamy pewność, że pojazd jest unieruchomiony, nie może się przemieszczać, przystępuje się do zatrzymania osoby.

Jeżeli zatrzymywany nie wykonuje poleceń, drzwi są zablokowane – powinno się go poinformować, że jeżeli ich nie otworzy, zostanie wybita szyba. W razie braku reakcji na polecenie, policjant dokonujący zatrzymania wybija szybę, otwiera drzwi, wyciąga zatrzymywanego z pojazdu i zakłada mu kajdanki – mówi Marcin Miksza.

Dzisiaj policjanci patrolowi wykonują zadania, do których przez wiele lat, każdego dnia szkoleni są kontrterroryści lub grupy realizacyjne.

Braki w wyszkoleniu przyczyną nieudanego zatrzymania? Szkolenia w policji to często fikcja

Miksza przekonuje, że w tej sytuacji uwidoczniły się braki w wyszkoleniu. Jego zdaniem funkcjonariusze wysyłani na ulicę często są niedoszkoleni. Dodaje, że dzisiaj policjanci patrolowi wykonują zadania, do których przez wiele lat, każdego dnia szkoleni są kontrterroryści lub grupy realizacyjne.

Nie ma interwencji bezpiecznych, są tylko pozornie bezpieczne. I tu kolejna kwestia: czy policjanci są wyposażeni w niezbędny do pełnienia funkcji sprzęt, choćby amunicję antyrykoszetową, w pojeździe – broń długą, gładkolufową, sprzęt do wyłomu drzwi, tarcze balistyczne?

Marcin Miszka nie chce krytykować policjantów odpowiedzialnych za samą interwencję z Bolkowa, tylko ludzi odpowiedzialnych za całą formację. Dlaczego? Ponieważ, jak przekonuje, nie chodzi o to, aby „dokładać” policjantom. Ci, w jego ocenie, powinni otrzymać wsparcie, a nie krytykę – szczególnie od przełożonych. Ma także nadzieję, że policjanci z Bolkowa, po fali hejtu, podniosą się i będą silniejsi.

Przypomina również, że Komendant Główny Policji wydał decyzje na temat szkoleń. Np. decyzję dotyczącą użycia broni palnej przy zatrzymaniu pojazdu. Miksza stawia pytanie: jak często szkolą się w tym zakresie policjanci, aby wykonać to zadanie skutecznie i bezpiecznie?

Różnice pokoleniowe też generują problemy, czyli Generacja Z idzie do służby

Najłatwiej powiedzieć, że winny jest system. Nieco inaczej patrzy na to Marek (imię rozmówcy zmienione), policjant z Warszawy z kilkunastoletnim stażem. Podrzuca ciekawy wątek, mówiąc, że ostatnie głośne, „medialne” zatrzymania, pokazują nie tylko archaiczność programu szkoleniowego, ale nieprzygotowanie – głównie mentalne – ludzi. A także… różnice pokoleniowe.

– System szkoleniowy był układany pod pokolenie 40-45-latków. Tych, którzy mają po 20 czy 25 lat służby. A dzisiejsze pokolenie młodych funkcjonariuszy nie jest dostatecznie odporne psychicznie, aby podołać brutalności szkoleń, np. z technik i taktyk interwencji. Niejednokrotnie słyszy się od instruktorów na kursach, że kursanci skarżą się na intensywność i brutalność szkoleń, opartych głównie na stosowaniu chwytów obezwładniających – mówi policjant z Warszawy.

System szkoleniowy był układany pod pokolenie 40-45-latków. Takich, którzy mają po 20 czy 25 lat służby. A dzisiejsze pokolenie młodych funkcjonariuszy nie jest dostatecznie odporne psychicznie. Niejednokrotnie słyszy się od instruktorów na kursach, że kursanci skarżą się na intensywność i brutalność szkoleń, opartych głównie na stosowaniu chwytów obezwładniających.

Opowiada również o skargach kursantów na intensywność treningów, nieprzygotowanie do ćwiczeń i interwencji.

– Oni się żalą, że ktoś wybił sobie palec albo nabił siniaka. I taka osoba ma prowadzić w przyszłości ciężkie interwencje? Takie, gdzie potrzebna jest stanowczość, trzeźwy osąd, trzymanie nerwów na wodzy, ale i błyskawiczne działanie? No, wątpię – mówi nasz rozmówca.

I wskazuje kolejny problem: przyjmowanie osób, o których psychologowie mówią wprost: nie nadają się do służby. Ale są przyjmowane, ponieważ stan kadrowy jest wciąż dramatycznie zły. A potem trafiają „na ulicę”: do prewencji, ruchu drogowego, a nierzadko także do wydziałów kryminalnych. Bez przygotowania, odpowiednich warunków psychofizycznych do przeprowadzania interwencji.

Wrzuca także kamyczek do ogródka oddziałów bojowych, kontrterrorystycznych, w których – jak mówi – „policjanci twierdzą, że są gwiazdami, a to nieprawda”. Ludziom z oddziałów bojowych brakuje, jak twierdzi, doświadczenia w służbie kryminalnej. A ta kuleje, bo odchodzą doświadczeni funkcjonariusze, od których mogliby się uczyć młodzi...

– Moim zdaniem problem nie tkwi w systemie szkoleń, bo taktyka zadawania ciosów, obezwładniania, użycia broni się w zasadzie nie zmienia. Zmienia się człowiek. Młodzi są miękcy, niestabilni emocjonalnie, a testy psychologiczne są łagodniejsze niż kiedyś. Jeśli ktoś ma poukładane w głowie, to choćby trener zmusił go na szkoleniu do wymiotów z wysiłku, to kursant podoła, bo wie, po co to wszystko się dzieje. Młodzi myślą, że są gwiazdami, a nie potrafią nic: wezwać na czas wsparcia, przeprowadzić właściwego osądu, analizować i pracować w stresie – wskazuje Marek.

Wskazuje też konkretne błędy, do jakich doszło w Bolkowie: nie dociśnięto zatrzymywanego pojazdu do ściany, pozwolono osobom postronnym być na miejscu zdarzenia, policjant, który dobył broni, wymachiwał nią, stwarzając zagrożenie, a policjant, wyznaczony do wyciągnięcia kierowcy nie mógł wybić pałką szyby.  

– Nie wińmy szkoleń, bo tak jest najłatwiej. To jest wina tego, kogo my przyjmujemy do służby, a nie tylko systemu – podsumowuje Marek.

Zdarzeń z udziałem policji było wiele. Ginęli zatrzymywani, ginęli także funkcjonariusze

Szkolenia policyjne są problemem. Temat wałkowany jest od lat. W ostatnich czterech, pięciu latach wrócił z dużą intensywnością. Wprost proporcjonalnie do nasilenia incydentów z udziałem funkcjonariuszy. A tych było na przestrzeni choćby ostatnich dwóch lat naprawdę wiele. Wymieńmy tylko te najbardziej dramatyczne.

Grudzień 2023 r.: zatrzymany i przewożony do zakładu karnego mężczyzna wyciąga broń (nie został dokładnie przeszukany) i zabija dwóch konwojujących go policjantów w Oleśnicy. Maj 2024 r.: zakończona śmiercią zatrzymywanego interwencja w Inowrocławiu. Listopad 2024 r.: policjant podczas interwencji na warszawskiej Pradze śmiertelnie postrzelił innego funkcjonariusza, pomagającego w zatrzymaniu podejrzanego. Grudzień 2024 r.: zatrzymany i przewieziony na komisariat mężczyzna, który zabił partnerkę, zaczął strzelać z broni jednego z funkcjonariuszy i na końcu popełnił samobójstwo.

Co się dzieje, że policja ma tak duży problem? Dlaczego funkcjonariusze, nawet z elitarnych oddziałów kontrterrorystycznych zaliczają wpadki? Przejdźmy do sytuacji z Łukowa, z zatrzymania z udziałem SPKP.

Na poniższym nagraniu można zobaczyć, że zatrzymywany, w asyście policjantów, przechodzi po balkonach. Z jakiego powodu zatrzymanie wyglądało tak, a nie inaczej?

Według nadkomisarza Andrzeja Fijołka, rzecznika lubelskiej Komendy Wojewódzkiej Policji (KWP), policjanci realizowali czynności zatrzymania trzech podejrzanych mężczyzn o udział w bójce z użyciem broni palnej. Jeden z zatrzymanych, u którego w mieszkaniu policjanci znaleźli broń z podpiętym magazynkiem, chwilę wcześniej przeskoczył na sąsiedni balkon.

Fijołek tłumaczy, że mężczyzna mógł mieć przy sobie broń palną, a co za tym idzie stanowić zagrożenie dla policjantów oraz innych osób. 

– Kontrterroryści widzieli, że mieszkanie, na którego balkon uciekł podejrzany, jest zamknięte i przygotowane do remontu. Nie było możliwości wejścia na balkon mieszkania, które stanowiło własność osób trzecich. Funkcjonariusze udaremnili mu możliwość przejścia na kolejne balkony, a następnie asekurowali go, zapewniając bezpieczne przejście – tłumaczy rzecznik KWP.

Inaczej patrzy na tę sytuację bardzo doświadczony policyjny kontrterrorysta. Zna się również na działaniach szkoleniowych i tego rodzaju tłumaczenia nie przekonują go, a sytuację nazywa krótko: rozwiązanie fatalne.

– Wydawali polecenie osobie zatrzymywanej, narażając ją na utratę zdrowia i życia. To nie powinno mieć miejsca. Można osobę zatrzymywaną zdominować na balkonie i wejść siłowo do jego mieszkania [nie ma przepisu zakazującego tego typu działania, a remont nie jest wytłumaczeniem –red.] albo użyć technik linowych i zjechać na balkon z dachu budynku. Ewentualnie jeden z policjantów mógł przejść na uprzęży z balkonu na balkon a później kolejny tak, żeby, zdominować zatrzymanego i oczywiście przy pełnym ubezpieczeniu przez funkcjonariuszy z drugiego balkonu dokonać zatrzymania – tłumaczy nasz rozmówca.

Dodaje, że nie powinno się używać takiego wariantu zatrzymania, jak na filmie. Gdyby coś się stało i ten człowiek np. spadłby i przeżył, to mógłby założyć sprawę za narażenie go na utratę życia i zdrowia, a wszyscy by zapłacili.  Za szkolenia, nadzór nad nimi odpowiada Komendant Główny Policji, nie ma tu różnicy czy to policjant prewencji, kryminalny czy kontrterrorysta.

Bolków okiem kontrterrorysty. Instruktorzy są w komendach, a jednak coś nie działa

Nasz rozmówca przechodzi do samych szkoleń. Wskazując największą, jak mówi, bolączkę: to, że szkolenia są „na papierze”, ale realnie się nie odbywają. A w każdej komendzie powinni być instruktorzy: taktyki interwencji, strzelectwa. Także ci, którzy przeprowadzają egzaminy. Dlatego z wyszkoleniem funkcjonariuszy nie powinno być problemu… a jest.

Jak mówi kontrterrorysta, w Bolkowie byli młodzi funkcjonariusze, jednak zdejmuje z nich odium winy za interwencję. Podobnie jak Marcin Miksza wskazuje na próbę wykorzystania radiowozu jako środka przymusu bezpośredniego. I podobnie ocenia, że policjant bał się użyć wozu bardziej stanowczo, docisnąć samochód zatrzymanego do ściany. A co z postrzeleniem drugiego funkcjonariusza?

– Mieliśmy tu do czynienia z klasycznym "friendly fire". Pocisk zrykoszetował przy próbie strzału w oponę, poszedł dołem i trafił policjanta. Moim zdaniem był to niestety błąd w sztuce, błąd wyszkolenia strzeleckiego. Wynikający z takiego, a nie innego doboru ludzi oraz poziomu szkoleń, które kończą się tak naprawdę dla liniowego policjanta po kursie podstawowym – uważa nasz rozmówca.

A przecież jest dobry np. kurs zatrzymań niebezpiecznych przestępców czy strzelania w warunkach podwyższonego stresu. Pytanie – ilu policjantów przeszło to szkolenie w danym roku kalendarzowym? Wysłaliśmy w tej sprawie pytania do szkoły w Legionowie, czekamy na odpowiedzi. Warto też dodać, że w policji planowane jest, jak słyszymy, ograniczenie kursu oficerskiego do… 1,5 miesiąca. Jeśli tak ma wyglądać nowy ład szkoleniowy policji, to należy mieć wątpliwości co do przyszłości tej formacji oraz jej kadry. Ponadto szkolenie dla funkcjonariuszy liniowych z broni alarmowej odbywa się raz do roku, z karabinka AKMS  strzela się z 10 sztuk amunicji zazwyczaj w trybie statycznym i także raz do roku. To tylko wybiórcze przykłady, lecz te  nieakceptowalne praktyki stały się normą w wielu jednostkach terenowych i podyktowane są często brakami infrastrukturalnymi (brak dostępności strzelnic) oraz brakami kadrowymi w jednostkach macierzystych policjantów.

Zdaniem eksperta

Policja musi być zreformowana. Ustawa o policji i system szkoleń – do poprawy

Co musi ulec zmianie? Zbyt krótki okres szkolenia funkcjonariuszy. Powinien on trwać – mówię o kursie podstawowym – minimum dziewięć miesięcy. Także wdrożenie programów typowo szkoleniowych w jednostkach. Przecież mogą funkcjonariuszy szkolić obecni albo byli policjanci oddziałów specjalnych: pokazywać jak należy zatrzymywać pojazdy, działać wobec kierowców, którzy nie wykonują poleceń. Kolejna kwestia, którą poruszaliśmy wielokrotnie na zarządach: wyposażenie. Weźmy pod uwagę radiowozy: można je, zgodnie z ustawą, wykorzystywać jako środek przymusu bezpośredniego, ale one w żaden sposób nie są do tego przystosowane: nie mają wzmocnień zderzaków itp. To wozy z salonu, jak dla zwykłego Kowalskiego. Kolejna rzecz: ich wyposażenie. Mówimy od dawna, że powinna być w radiowozie broń gładkolufowa, duża butla z gazem, której można użyć przy zatrzymaniu. Następnie: amunicja. Standardowa amunicja policji, 9 x19 mm nie jest amunicją antyrykoszetową, tylko pełnopłaszczową, mogącą generować rykoszety. Byłem żołnierzem, służyłem w kawalerii powietrznej. Służyłem w Iraku. Kiedy wyjeżdżaliśmy, uczono nas jak zatrzymywać pojazdy, wyciągać ludzi z samochodów, strzelać w silnik czy opony. Tę wiedzę przekazywali nam ludzie z jednostek specjalnych i ona była naprawdę potężna. Na takie szkolenia przychodziło się z przyjemnością. I widzę w tym zakresie przepaść między szkoleniami, które były w wojsku, a które są dziś w policji.   
Nie winię funkcjonariuszy z Bolkowa, bo ktoś ich wyszkolił i wysłał na patrole. Ale jeśli dziś przyjmujemy do służby osoby – niestety dotyczy to szczególnie kobiet – po 1,50 cm wzrostu i wadze 40-45 kg, to proszę mi powiedzieć, w jaki sposób taka osoba może skutecznie realizować interwencję. Nie wszyscy policjanci chcą się wypowiadać na ten temat, ale zapewniam, że obserwując takie sytuacje, mają tego dosyć. Policja musi być zreformowana. Pilnie. Ustawa o Policji, system szkoleń – tak, aby policja była skuteczna na ulicy i obywatel czuł się bezpiecznie. W Polsce przebywa obecnie wiele osób spoza Polski. Tworzą się grupy przestępcze. Jak mają na nie reagować funkcjonariusze źle szkoleni, o słabych warunkach fizycznych? O jakim bezpieczeństwie zresztą mówimy, jeśli dziś na powiat wyjeżdża w patrolu jeden radiowóz, a w razie interwencji wzywa się patrol z sąsiedniego powiatu? Powinny to artykułować związki zawodowe – głośno. A tego nie robią. Rolą związkowców nie jest tylko organizacja imprez i przyjmowanie odznaczeń i innych apanaży– związki powinny głośno mówić o tym, co jest nie tak w naszej formacji. A takich jak ja, mówiących głośno o problemach, się nie lubi i często próbuje się uciszać.  

Główne wnioski

  1. Szkolenia to – po naborze – pięta achillesowa policji. Mówią o tym funkcjonariusze, którzy narzekają na jakość szkoleń, braki w sprzęcie oraz braki kadrowe, które skutkują niskim poziomem wyszkolenia młodych funkcjonariuszy.
  2. Kolejnym problemem jest też zmiana generacyjna i mentalna: młodzi policjanci, przychodzący do służby, narzekają na... brutalność szkoleń.
  3. Kulejący system wymaga zmian: pod względem zarówno jakościowym, jak i ilościowym.