Tu przebiega granica między Polską Trzaskowskiego a Nawrockiego. Reportaż z podzielonego kraju
W głosującej na prawicę Istebnej Karol Nawrocki zdobył 76,67 proc. głosów, a w sąsiedniej Wiśle, gdzie ogromnym poparciem cieszy się Rafał Trzaskowski, tylko 29,87 proc. Ich wyborcy tłumaczą nam, dlaczego oddali na nich głos.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak wyborcy Karola Nawrockiego i Rafała Trzaskowskiego tłumaczą swój wybór.
- Dlaczego mieszkańcy Wisły i Istebnej – dwóch sąsiadujących gmin w woj. śląskim – od lat dramatycznie różnią się w decyzjach wyborczych.
- I jak – mimo tej polaryzacji – udaje im się ze sobą żyć.
Od lat Istebna głosuje na Prawo i Sprawiedliwość, a Wisła na Platformę Obywatelską. Pojechaliśmy tam, by zrozumieć, dlaczego.
– Jestem pewien, że jako człowiek Rafał Trzaskowski jest fajnym gościem: rodzina, prezencja, języki, wykształcenie. Może nawet bardziej niż Karol Nawrocki nadaje się na prezydenta. Ale miałem wrażenie, że podczas kampanii mówił to, co mu podpowiadają przez słuchawkę, a nie do końca to, co sam myśli – tłumaczy mi Michał Legierski, architekt z Istebnej.
38-latek ukończył liceum w Cieszynie, studiował na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Po dyplomie wrócił do Istebnej, gdzie prowadzi małe biuro architektoniczne. Twierdzi, że dobrze żyje mu się na Śląsku Cieszyńskim – ma tu wielu przyjaciół i znajomych.

Pierwsza tura: Braun lub Mentzen. A wcześniej Koalicja Obywatelska
W pierwszej turze ostatnich wyborów prezydenckich Michał Legierski nie zagłosował. Chciał oddać głos w konsulacie w Mediolanie, ale zostawił zaświadczenie w hotelu.
– Wahałem się między Braunem a Mentzenem. Chyba zdecydowałbym się na Brauna. Jestem bardzo wyczulony na fałsz, a on zawsze mówił jednym tonem. Wiedziałem, że nie ma szans, ale może chciałem pokazać, co myślę, i sprawdzić, ilu ludzi czuje podobnie – zastanawia się Michał Legierski.
Trzaskowski wydał mu się „miałki”.
– Rażące były te jego zmiany poglądów. Poza tym ten rząd nie zrobił wiele. Myślę, że jedna trzecia wyborców Nawrockiego w drugiej turze głosowała nie „za”, ale „przeciw” rządowi – dodaje architekt.
Nie pamięta dokładnie, na kogo głosował w wyborach parlamentarnych w 2023 r.
– Jest bardzo prawdopodobne, że na PO. Na pewno byłem na wyborach – mówi Michał Legierski.
Tożsamość, podatki i dostęp do mieszkań
Jego zdaniem największym wyzwaniem dla polskich polityków jest zachowanie tożsamości kraju.
– Wiem, że głosowaliśmy za wejściem do Unii Europejskiej i że dostajemy duże pieniądze. Ale nie za wszelką cenę. Sporo decyzji zapada poza naszą kontrolą – zaznacza architekt.
Wskazuje też na konieczność podniesienia kwoty wolnej od podatku.
– Inflacja rośnie, a kwota za nią nie nadąża. Do tego dochodzi zagmatwane prawo podatkowe, które też wymaga reformy – ocenia Michał Legierski.
Martwi go także problem z dostępnością mieszkań. Ceny nieruchomości są zbyt wysokie, a kredyty trudno dostępne – szczególnie dla młodych. To pogłębia problem demograficzny.
Mentzen, Nawrocki i polityka bez kompromisów
48-letni Wiesław Legierski (zbieżność nazwisk przypadkowa, panowie nie są spokrewnieni) przez kilkanaście lat pracował w urzędzie gminy w Istebnej, zajmując się pozyskiwaniem funduszy unijnych. Później prowadził firmę organizującą wyścigi kolarskie, ale działalność mocno ograniczył COVID-19. Dziś prowadzi własny biznes budowlany – buduje m.in. wiaty i tarasy.
W pierwszej turze wyborów prezydenckich zagłosował na Sławomira Mentzena, a w drugiej – na Karola Nawrockiego. Twierdzi, że od lat jest wierny swoim poglądom – już jako licealista sympatyzował z Unią Polityki Realnej i Januszem Korwin-Mikkem.
W 2020 r. poparł Krzysztofa Bosaka, a w 2023 r. w wyborach parlamentarnych zagłosował na Konfederację.
„3:0 na korzyść Nawrockiego”
Co zdecydowało tym razem?
– Brałem pod uwagę Brauna, choć nie zgadzam się z wieloma jego poglądami. Przeszkadzają mi m.in. antysemickie wypowiedzi – tym bardziej, że byłem aż 13 razy w Izraelu i oprowadzałem tam grupy znajomych – wspomina mój rozmówca.
Ostatecznie wybrał Mentzena, bo – jak mówi – bardziej nadawał się do sprawowania władzy.
– Braun nie jest dyplomatyczny. Taki prezydent to zbyt duże ryzyko – ocenia Wiesław Legierski.
Decydujące okazały się rozmowy Mentzena z kandydatami drugiej tury.
– Obie dokładnie odsłuchałem. Zrobiłem sobie checklistę: ochrona życia, podatki, polityka migracyjna. I wyszło 3:0 na korzyść Nawrockiego – tłumaczy przedsiębiorca.
Mentzen zyskał też w jego oczach, gdy wykluczył możliwość jakichkolwiek wyjątków w zakazie aborcji.
„Politycy, media i religia przyczyniają się do wzrostu fanatyzmu w kraju”
Ma żonę i trójkę dzieci. Jest głęboko przekonany, że naprawy wymaga przede wszystkim relacja w rodzinach.
– Nawet jeśli różnimy się politycznie. Ludzie przez politykę rujnują więzi. Kochają się, a potem – przez poglądy – zaczynają się nienawidzić – tłumaczy Wiesław Legierski.
Jego zdaniem za wzrost fanatyzmu w kraju odpowiadają politycy, media i religia. Jako przykład podaje Szymona Hołownię, na którego głosowali jego rodzice.
– Pięknie mówi, ale po jego słowach ludzie jeszcze bardziej się kłócą – zauważa wyborca Karola Nawrockiego.
Wisła i Istebna – jak pies z kotem
Michał Legierski i Wiesław Legierski to dwóch z ponad 10,5 mln wyborców, którzy w drugiej turze oddali głos na Karola Nawrockiego. Kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość zdobył 50,89 proc. głosów, a Rafał Trzaskowski – 49,11 proc. O zwycięstwie Nawrockiego przesądziło niemal 370 tys. głosów. Dla porównania: pięć lat wcześniej Andrzej Duda wygrał różnicą 422 tys. głosów. Już wtedy mówiono, że „wygrał o włos”.
1 czerwca w gminie Istebna Nawrocki otrzymał 5 tys. głosów (75,67 proc.), a Trzaskowski 1 608 (24,33 proc.). W sąsiedniej Wiśle sytuacja była odwrotna: Trzaskowski zdobył 4 296 głosów (70,13 proc.), a Nawrocki – 1 830 (29,87 proc.).
To nikogo na południu Polski nie zaskakuje. Wisła i Istebna od lat głosują przeciwnie.
W 2020 r. w Istebnej 74,37 proc. głosujących poparło Andrzeja Dudę, a Trzaskowskiego – 25,63 proc. A w Wiśle? 73,55 proc. głosowało na Trzaskowskiego, 26,45 proc. – na Dudę.
W 2015 r. w Istebnej 68,47 proc. poparło Dudę, 31,53 proc. – Bronisława Komorowskiego.
W Wiśle – odwrotnie: 84,38 proc. wybrało Komorowskiego.

Dlaczego Wisła poparła Trzaskowskiego?
– W obu turach głosowałam na Rafała Trzaskowskiego. Już w poprzednich wyborach był moim faworytem. Czym się kierowałam w swoim wyborze? Jego otwartością, polem współpracy nie tylko ze swoją partią, ale i innymi ugrupowaniami, na które był otwarty. Nie ma u niego typowej krytyki. Jest akceptacja, tolerancja, wrażliwość, która mnie do niego przekonała – tłumaczy mi 44-letnia Katarzyna Pradelok z Wisły.
Wcześniej, w 2023 r. też głosowała na Koalicję Obywatelską.
– Większość mojej rodziny mieszka poza Polską, dlatego dla mnie bardzo ważna jest Unia Europejska – tłumaczy Katarzyna Pradelok.
Zwraca uwagę, że konsekwencją członkostwa Polski w Unii Europejskiej jest wolność przekraczania granic i możliwość kształcenia się poza granicami. Ale w jej ocenie największym dzisiejszym wyzwaniem jest zjednoczenie naszego narodu, podzielonego pół na pół.
– Z przykrością muszę stwierdzić, że szansa na pojednanie się oddala. Musimy iść z postępem, nie wracać do przeszłości. Wybierając Karola Nawrockiego, stworzyliśmy realne zagrożenie dla naszego członkostwa w Unii i ryzyko zbliżenia z Rosją – tłumaczy moja rozmówczyni.
„Nigdy nie głosuję na mniejsze zło”
Joanna Nogowczyk, emerytowana nauczycielka, mieszka w Wiśle od lat. Urodziła się w Chełmie, studiowała na Politechnice Śląskiej, a do Wisły trafiła dzięki mężowi. Pracowała jako nauczycielka fizyki i matematyki, później kierowała lokalną oświatą, a następnie prowadziła własny biznes.
Joanna i jej mąż Władysław są politycznie zaangażowani. Pamiętają każde swoje głosowanie od 4 czerwca 1989 r.
– Najpierw głosowałam na Mazowieckiego, ale w drugiej turze nie poszłam – nie uznaję wyboru mniejszego zła. Później dwa razy głosowałam na Kwaśniewskiego, potem na Tuska, Komorowskiego i dwa razy na Trzaskowskiego – wylicza Joanna Nogowczyk.
W 2023 r. głosowała na Koalicję Obywatelską.
Karol Nawrocki szczególnie zaszedł jej za skórę.
– Nie jestem katoliczką. Nie lubię ostentacyjnego podkreślania wiary. To mnie irytuje – mówi kobieta.
Do Trzaskowskiego przekonała ją jego otwartość i ton wypowiedzi.
– Nie podburza ludzi, słucha, mówi do nich. Patrzyłam też na mimikę – jego twarz była pogodna, oczy uśmiechnięte, bez sztuczności – dodaje Joanna Nogowczyk.
Strach przed polexitem
Po zwycięstwie Nawrockiego Joanna Nogowczyk najbardziej obawia się polexitu.
– Cieszyłam się, gdy weszliśmy do Unii. Z mężem często jeździliśmy do znajomych w Austrii – to, co przeżywaliśmy na granicach, wołało o pomstę do nieba. Byliśmy traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Dziś możemy się swobodnie przemieszczać – i nie chcę tego stracić – wyznaje moja rozmówczyni.
Jej mąż, Władysław Nogowczyk, urodził się w Wiśle, studiował na Politechnice Śląskiej. Pracował w kopalni, a później przez 30 lat prowadził rodzinny tartak. Potem razem z żoną otworzyli myjnię samochodową.
– Trzaskowski ma wykształcenie, zna języki, ma doświadczenie – prowadzi największe miasto w Polsce. Poradziłby sobie z prezydenturą bez problemu – mówi Władysław Nogowczyk.
Czy mógłby zagłosować na Nawrockiego?
– Ciężko byłoby mi zrozumieć, dlaczego miałbym to zrobić – odpowiada Władysław Nogowczyk.
Na płocie posesji małżeństwa Nogowyczków wisiały dwa banery Trzaskowskiego. Zostały zerwane tuż przed głosowaniem.
Istebna: tradycja i nieufność wobec centrum
Dr hab. Grzegorz Studnicki, antropolog z Uniwersytetu Śląskiego, tłumaczy polityczne wybory mieszkańców przez pryzmat tożsamości i religii.
– Wisła to najmniej katolickie miasto w Polsce. Mieszkający tam ewangelicy nie chcą wpisywać się w narodowo-katolicką narrację prawicy – mówi antropolog.
Przypomina też, że już w międzywojniu próbowano z Wisły uczynić drugie Zakopane – odwiedzane przez inteligencję, m.in. Bolesława Prusa.
Mieszkańcy Wisły – ewangelicy – częściej utożsamiali się z mieszczańskim stylem życia Cieszyna, Poznania czy Warszawy. Z kolei katolicka Istebna przyjęła wizję góralszczyzny jako nośnika narodowej kultury.
– Wśród wielu mieszkańców Istebnej obecna jest obawa, że ktoś przyjdzie i im coś odbierze – zauważa Grzegorz Studnicki.
Część regulacji UE czy procesów globalizacyjnych może być tam postrzegana jako zagrożenie dla tradycji, tożsamości i lokalnych praktyk ekonomicznych. Jednak nie należy tego interpretować jako poparcia dla polexitu.
– Górale z Istebnej są przywiązani do tradycji, ale też utrzymują silne relacje ze Słowacją i Zaolziem. Pamiętają, jak trudne były czasy, gdy region był przedzielony granicą. W ewentualnym referendum, moim zdaniem, nie poparliby wyjścia Polski z Unii. Warto pamiętać, że drogę łączącą Istebną z Wisłą zbudowano dopiero niewiele ponad sto lat temu, po podziale Śląska Cieszyńskiego. Wcześniej miejscowości łączyła tylko górska ścieżka – podsumowuje naukowiec z Uniwersytetu Śląskiego.

Kiedy Wisła i Istebna razem wybierają radnego
Przewrotny los sprawił, że mieszkańcy obu miejscowości w wyborach samorządowych wspólnie wybierają swoich przedstawicieli do Rady Powiatu Cieszyńskiego. Gminy Wisła i Istebna tworzą jeden okręg wyborczy, w którym wybieranych jest czterech radnych. Po wyborach w 2024 r. wszyscy pochodzą z Istebnej. Dlaczego?
Obie gminy mają zbliżoną liczbę uprawnionych do głosowania (ok. 9 tys. osób), ale w 2024 r. o wyniku przesądziła frekwencja. W Istebnej do urn poszło 59,73 proc. wyborców, a w Wiśle tylko 41,03 proc. Powodem była nietypowa sytuacja: w wyborach na burmistrza Wisły kandydowała tylko jedna osoba, a do rady zgłosiło się tylu kandydatów, ile było miejsc – wszyscy zostali wybrani automatycznie. To spowodowało niższe zainteresowanie wyborami i spadek frekwencji, co przełożyło się na mniej głosów na kandydatów z Wisły startujących do rady powiatu.
– Plakatowałem cały okręg. Wiedziałem, że jestem z partii, której w Wiśle się nie lubi. Ale w samorządzie bardziej liczy się człowiek. Liczyłem, że mnie tam znają. I udało się – prawie 200 głosów w Wiśle to bardzo dobry wynik dla radnego PiS – mówi Janusz Juroszek, nauczyciel z Istebnej, który od 2010 r. jest radnym powiatowym z listy Prawa i Sprawiedliwości.
W 2024 r. zagłosowało na niego 1460 osób w Istebnej i 174 w Wiśle. Problem nie dotyczy tylko wyników, ale już etapu kompletowania list wyborczych.
– Bardzo trudno znaleźć kogoś z Wisły, kto zgodziłby się kandydować z listy PiS. W 2024 r. mieliśmy samych kandydatów z Istebnej – tłumaczyJanusz Juroszek.
„Atakują nas, uważają za ciemnogród”
Dlatego radnego Juroszka nie dziwią wyniki prezydenckie w obu gminach, ale zaskakują go emocje, które pozostały po wyborach.
– Widzę hejt ze strony mieszkańców Wisły, jakiego wcześniej nie było. Uważają nas za ciemnogród, niewykształconych, gorszych. Ciągle słyszymy, że ksiądz mówi nam z ambony, jak mamy głosować. A przecież to nieprawda – przekonuje radny.
49-letni samorządowiec pozostaje jednak optymistą. Wierzy, że emocje opadną.
Dzieli polityka, łączy codzienność
– Wybory i rzeczywistość po nich to jak przejście przez drzwi na drugą stronę. Może w Polsce to trudne do wyobrażenia, ale u nas – mimo różnic światopoglądowych – współpraca jest możliwa. To kwestia wychowania i wspólnego życia. Taka jest specyfika naszego regionu. Podczas wyborów jesteśmy jak dwa światy. Ale potem znów jesteśmy kolegami. Pracujemy razem, mijamy się w sklepie czy w knajpie – mówi Janusz Juroszek.
Zwraca uwagę na coraz więcej małżeństw mieszanych, w których katolicy z Istebnej łączą się z ewangeliczkami z Wisły – i odwrotnie.
– To już nie jest tak, że ewangelik to Niemiec, który chce nam zabrać Śląsk Cieszyński – dodaje samorządowiec.
Zauważa też, że coraz więcej mieszkańców Istebnej pracuje w Wiśle, również w tamtejszym urzędzie. I odwrotnie – mieszkańcy Wisły pracują w Istebnej, a sekretarzem gminy Istebna jest dziś mieszkanka Wisły.
Juroszek podkreśla, że mimo politycznych różnic Istebna i Wisła aktywnie współpracują. Obie miejscowości wspólnie promują się w ramach inicjatywy „Beskidzka Piątka”. Tydzień Kultury Beskidzkiej, choć kojarzony z Wisłą, od lat odbywa się także w Istebnej.
– Świetnym przykładem współpracy jest trasa biegowa na Kubalonce – położona na pograniczu obu gmin. To wspólna inicjatywa władz Wisły i Istebnej. Można tam biegać na nartach o każdej porze. Planujemy dalsze etapy tej inwestycji, której wartość sięga 230 mln zł – mówi radny.
Duda polubił Istebną, Komorowski dobrze czuł się w Wiśle
Po objęciu 6 sierpnia urzędu prezydenta Karol Nawrocki zyska do dyspozycji Zamek Prezydenta RP na Śląsku Cieszyńskim – architektoniczną perłę awangardy, zaprojektowaną m.in. przez Adolfa Szyszko-Bohusza. Rezydencja, która przed stu laty była darem Ludu Śląskiego dla Ignacego Mościckiego, służyła kolejnym głowom państwa.
Zamku chętnie używali poprzednicy Nawrockiego – Bronisław Komorowski i Andrzej Duda. Komorowski lepiej czuł się na spacerach po wiślańskim rynku, natomiast Duda preferował Istebną. Szczególnie upodobał sobie lokalne stoki narciarskie, a w tamtejszym kościele regularnie uczestniczył w połazach, czyli tradycyjnym kolędowaniu w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia.
Główne wnioski
- W głosującej na prawicę Istebnej Karol Nawrocki zdobył 76,67 proc. głosów, a w sąsiedniej Wiśle – gdzie dużym poparciem cieszy się Rafał Trzaskowski – tylko 29,87 proc. Podobny podział głosów odnotowano także w latach 2020 i 2015.
- Dr hab. Grzegorz Studnicki, antropolog z Uniwersytetu Śląskiego, tłumaczy, że Wisła to najmniej katolickie miasto w granicach państwa polskiego. – Być może mieszkający tam ewangelicy nie chcą wpisywać się w narrację narodowo-katolicką promowaną przez partię prawicową – zauważa Studnicki. Z kolei mieszkańcy zdecydowanie katolickiej Istebnej przyjęli wizję góralszczyzny jako nośnika kultury narodowej.
- – Podczas wyborów jesteśmy jak dwa różne światy, ale po nich jesteśmy po prostu sąsiadami. Pracujemy razem, spotykamy się w sklepie, w knajpie – mówi Janusz Juroszek, radny z Istebnej, przedstawiciel Powiatu Cieszyńskiego. Zwraca też uwagę na coraz więcej małżeństw mieszanych – katolicy z Istebnej zakładają rodziny z ewangeliczkami z Wisły i odwrotnie.