SAFE oznacza pieniądze. Na co je wydać? Ściągawka dla MON
Od 100 do nawet 120 mld zł może popłynąć do Polski z finansów unijnych. Chodzi o program SAFE, mający służyć wzmocnieniu obronności krajów członkowskich Unii. To unijny instrument finansowy, oparty na nisko oprocentowanych kredytach i pożyczkach, dzięki którym będą rozwijane zdolności obrony i ochrony państw i społeczeństw. Na co pieniądze mogłyby zostać wydane? Oto krótka ściągawka dla polityków.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Do Polski mają popłynąć pieniądze z unijnego programu SAFE, przeznaczonego na wzmocnienie potrzeb obronności i bezpieczeństwa.
- Jaki jest mechanizm przyznawania środków z SAFE.
- Na jakie cele powinny w pierwszej kolejności popłynąć pieniądze z Unii.
SAFE to nie darowizna. To pożyczki i kredyty, które trzeba będzie spłacić. Ale w obecnej sytuacji, gdy potrzeby są duże, a fundusze – niewystarczające, dla Polski program jest szansą, i to ogromną. Polska może otrzymać z tego programu, który ma służyć wzmocnieniu obronności krajów członkowskich UE, od 100 do nawet 120 mld zł.
Obsługą finansowania zajmować się będzie Bank Gospodarstwa Kredytowego. To ważne, ponieważ BGK partycypuje także w funkcjonowaniu Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Ma więc niezbędne doświadczenie w planowaniu takich środków i przepływów.
Warto jednak pamiętać, że dzięki pieniądzom unijnym nie będziemy mogli zachowywać się jak dziecko z kartą płatniczą w sklepie z zabawkami. Działanie SAFE sankcjonuje stosowne rozporządzenie Rady Unii Europejskiej. Sprzęt i zdolności zostały w nim podzielone na dwie kategorie.
SAFE: amunicja, infrastruktura, cyberbezpieczeństwo, lotnictwo, technika morska
Instrument SAFE ma zapewnić państwom członkowskim Unii pomoc finansową, umożliwiającą im przeprowadzenie pilnych projektów. A także, jak czytamy w rozporządzeniu, "poważnych inwestycji publicznych wspierających europejski przemysł obronny w odpowiedzi na obecną sytuację kryzysową".
Sprzęt wojskowy podzielony jest, jak opisuje rozporządzenie, na dwie główne kategorie. Do pierwszej zaliczono amunicję i pociski rakietowe; systemy artyleryjskie (w tym zdolności do precyzyjnych głębokich uderzeń), zdolności w zakresie walki naziemnej i ich systemy wsparcia, w tym wyposażenie żołnierzy i broń piechoty, małe drony (klasa NATO 1) i powiązane systemy antydronowe, ochrona infrastruktury krytycznej, cyberbezpieczeństwo, mobilność wojskowa, w tym kontrmobilność.
Druga kategoria to systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, morskie zdolności nawodne i podwodne (wprowadzone do rozporządzenia dzięki naciskom Polski), drony inne niż małe (klasy NATO 2 i 3) i powiązane systemy antydronowe, czynniki warunkujące potencjał sił, takie jak m.in. strategiczny transport powietrzny, tankowanie w powietrzu, systemy C4ISTAR (to również ukłon w naszą stronę), a także zasoby kosmiczne i usługi kosmiczne. Wreszcie, ochrona aktywów kosmicznych, sztuczna inteligencja i walka elektroniczna.
Co to oznacza? W największym skrócie: że więcej czołgów nie kupimy. Te powoli zresztą trafiają już na polską ziemię: amerykańskie Abramsy i południowokoreańskie K2. Ale systemy artyleryjskie to już inny temat. Wyszczególniono w nich systemy artyleryjskie dalekiego zasięgu. W obecnych realiach technicznych chodzi oczywiście o artylerię rakietową.
Wysokie miejsce zajmują systemy wsparcia. A tu mają czym się pochwalić polskie firmy. Można wymienić choćby TelDat i jego BMS (battlefield management system) Jaśmin, ale także np. należący do Polskiej Grupy Zbrojeniowej PIT-Radwar z jego Szafranem.
Michał Piekarski: Orka, samoloty...
Jakie zatem rozwiązania powinny pojawić się w wojsku polskim, kiedy na konta wpłyną pierwsze pieniądze? Mówi o tym dr Michał Piekarski z Uniwersytetu Wrocławskiego. W pierwszej kolejności wymienia on Orkę, czyli pozyskanie nowych okrętów podwodnych dla marynarki wojennej.
– To oczywiste, bo tych zdolności nie mamy, a potrzebujemy. Producentów europejskich jest kilku i powinniśmy tę decyzję w końcu podjąć – mówi dr Piekarski.
Wymienia długą listę innych pilnych potrzeb. Otwierają ją śmigłowce. Po pierwsze: szkolne, bo tych brakuje, a młodych pilotów np. na Apache będzie trzeba wyszkolić. Śmigłowce wielozadaniowe – bo mogą rozwiązać kilka zadań: transport, wsparcie, Zwalczania Okrętów Podwodnych, zadania poszukiwawczo-ratunkowe (SAR, search and rescue) oraz poszukiwawczo-ratownicze w okresie kryzysu/konfliktu (CSAR combat search and rescue).
To wszystko, jak mówi Piekarski, jest pilnie potrzebne i niezbędne. Pieniądze powinny popłynąć także na zaawansowane i nowoczesne systemy ochrony infrastruktury krytycznej (OIK). I to zarówno przed dronami, jak i przed pociskami manewrującymi; w każdej domenie: lądowej, powietrznej i morskiej.
...oraz infrastruktura krytyczna
Warto przyjrzeć się polskim przedsiębiorstwom, produkującym na rzecz sektora obronnego. Tych mamy bowiem wiele i nie zawsze jest to coś tak oczywistego, jak Huta Stalowa Wola czy Bumar. Mogą to być również takie firmy, jak produkująca specjalne tkaniny i wytwarzająca umundurowanie Grupa Arlen, która niedawno weszła na giełdę.
Chodzi tu przede wszystkim o systemy OIK w zakresie portów, podejść do portów i dróg wodnych, ochronę takich elementów, jak gazoport, naftoport czy, mające powstać farmy wiatrowe na Bałtyku.
– W idealnym świecie usiedlibyśmy rozmów z Niemcami, Finami, Szwedami, Norwegami i stworzylibyśmy program okrętów przeciwminowych. Tak, aby móc rozwijać i sprzedawać nasze okręty przeciwminowe Kormoran – mówi dalej wrocławski naukowiec.
Dodaje też, że w dalszej kolejności warto byłoby pomyśleć o rozwoju programu Murena – korwet patrolowych, do ochrony żeglugi i infrastruktury krytycznej. Mogą one wypełniać liczne zadania: od działań stricte obronnych, po wsparcie w ochronie portów i infrastruktury. Wreszcie, nie można zapomnieć o rozwoju morskich bezzałogowców, które Ukraina wykorzystuje z powodzeniem do działań.
Na koniec – tematy związane z lotnictwem. Chodzi przede wszystkim o samoloty patrolowe (porzucony i zapomniany przez MON program Rybitwa), samoloty rozpoznania radioelektronicznego i walki radioelektronicznej, samoloty AWACS i samoloty do tankowania w powietrzu.
Ekspert wspomina jeszcze o środkach uderzeniowych dalekiego zasięgu – niekoniecznie pociskach manewrujących, ale np. dronach. Dlaczego? Ponieważ, jak mówi, przykład Ukrainy pokazuje, jak przy dość silnym, ale jednak mającym luki systemie obrony przeciwlotniczej Rosji, można zrobić z nich użytek.
Pieniądze z SAFE będą mogły popłynąć także na rozbudowę systemu umocnień, jakim jest Tarcza Wschód. To istotny program, mający wzmocnić granicę wschodnią, szczególnie z Białorusią.
Główne wnioski
- Dla polskiej obronności pieniądze z unijnego instrumentu SAFE mogą być niezwykle ważnym wsparciem. Dzięki nim programy zbrojeniowe mogą nabrać tempa.
- Największe nakłady powinny popłynąć na wzmocnienie marynarki wojennej i zdolności powietrznych.
- Nakłady z instrumentu SAFE mogą płynąć na dwie główne grupy sprzętu, ale także na rozwój zdolności obronnych.