Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Newsy Świat

Dobry i zły glina. Jaki Rosja ma sposób na Afrykę?

Rosja ma dziś w Afryce dwie twarze: oficjalną – gospodarczą, pełną deklaracji partnerstwa, inwestycji i handlu – oraz brutalną, gdy najemnicy sieją terror, a ich zbrodnie stają się narzędziem wojny informacyjnej. To dwie strony medalu, które wspólnie budują rosyjskie wpływy na kontynencie.

Na zdjęciu afrykańscy żołnierze wysiadają z samolotu w Moskwie
Choć rosyjskie inwestycje wyraźnie zmalały, oficjalny dialog gospodarczy między Moskwą a krajami afrykańskimi nadal trwa. Rosja podpisuje kolejne porozumienia w sprawie budowy rafinerii, rurociągów czy elektrowni jądrowych. Na zdjęciu prezydent Burkina Faso Ibrahim Traore po wylądowaniu w Moskwie 8 maja 2025 r. Fot. Grigory Sysoev / RIA Novosti/Anadolu via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak Rosja buduje swoje wpływy w Afryce poprzez dwie równoległe strategie.
  2. W jaki sposób wykorzystuje Afrykę do obejścia ograniczeń gospodarczych.
  3. Jaką rolę odgrywają Grupa Wagnera i Korpus Afrykański w eskalacji przemocy oraz wojnie informacyjnej.

Na początku drugiej dekady XXI wieku Rosja zaczęła na nowo budować relacje gospodarcze z Afryką Subsaharyjską. Po latach stagnacji po upadku ZSRR wymiana handlowa i inwestycje – głównie w sektorze wydobywczym i energetycznym – zaczęły rosnąć.

Gospodarczy miraż: odrodzenie i rozczarowanie

W 2021 r. wartość handlu osiągnęła 22 mld dolarów. Rosyjskie firmy sprzedawały broń, produkty naftowe, nawozy oraz towary przemysłowe, a także inwestowały w kopalnie i złoża ropy oraz gazu. Rosja stała się jednym z głównych dostawców broni dla kontynentu. Jej koncerny naftowe i górnicze – takie jak Łukoil, Rosnieft czy Alrosa – realizowały ambitne projekty w Nigerii, Angoli, Mozambiku czy Zimbabwe – podają autorzy analizy Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IFRI) pt. „Les effets contradictoires des sanctions occidentales sur les relations économiques russo-africaines” (Odwrotne skutki zachodnich sankcji dla stosunków gospodarczych między Rosją a Afryką).

Wszystko zmieniło się po inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 r. Zachodnie sankcje uderzyły w rosyjskie firmy, utrudniając im dostęp do finansowania i technologii. Wiele projektów zostało zamrożonych, a część partnerów – zarówno afrykańskich, jak i zachodnich – wycofała się ze współpracy. Przykładem może być rezygnacja Vi Holdings z inwestycji w Zimbabwe czy wycofanie się Nornickel z kopalni w RPA. W Angoli zakończono długoletnią współpracę z Alrosą, a w Ghanie i Kamerunie projekty Łukoilu utknęły w martwym punkcie – podsumowuje IFRI.

Mimo to Rosja nie zniknęła z afrykańskiego rynku. Wręcz przeciwnie – w niektórych obszarach, takich jak eksport tanich produktów naftowych, sankcje przyniosły jej nawet korzyści. Dzięki ograniczeniom cenowym na rosyjską ropę, rosyjskie paliwa zaczęły trafiać do Afryki przez tzw. „flotę cieni” i pośredników z Dubaju. Moskwa zyskała nowe udziały w rynku, a tania rosyjska ropa stała się atrakcyjna nie tylko dla Azji, ale również dla Afryki.

Złoto, wielkie obietnice i rzeczywistość inwestycji

Sankcje zmusiły Rosję do ukrywania części swojej aktywności gospodarczej. Statystyki handlowe przestały być publikowane, a transakcje coraz częściej odbywają się poza oficjalnym obiegiem. Szczególnie dotyczy to handlu złotem – Afryka stała się prawdopodobnie głównym dostawcą tego kruszcu dla Rosji.

Wydobyciem i handlem zajmują się zarówno oficjalne firmy, takie jak NordGold, jak i organizacje paramilitarne, np. Grupa Wagnera. Złoto trafia do Rosji przez sieć spółek-słupów, głównie z wykorzystaniem pośredników i banków z Dubaju i Turcji, w tym także z udziałem podmiotów z Emiratów Arabskich.

Choć rosyjskie inwestycje wyraźnie zmalały, oficjalny dialog gospodarczy między Moskwą a krajami afrykańskimi wciąż trwa. Rosja podpisuje kolejne porozumienia dotyczące budowy rafinerii, rurociągów czy elektrowni jądrowych.

Dla Kremla ważniejsze jest budowanie wizerunku globalnego mocarstwa i przekonywanie, że polityka izolacji Rosji przez Zachód nie przynosi efektu.

Jednak za wielkimi zapowiedziami często nie idą realne inwestycje – brakuje środków finansowych, a projekty pozostają jedynie na papierze. Dla Kremla ważniejsze jest budowanie wizerunku globalnego mocarstwa i przekonywanie, że polityka izolacji Rosji przez Zachód nie przynosi efektu. W lipcu 2024 r. w Dakarze otwarto nawet specjalną Izbę Handlową Rosja–Afryka. Cel? Promowanie „strategicznego partnerstwa”.

Ikona wykres interaktywny Wykres interaktywny
Ikona pełny ekran Pełny ekran

Dlaczego afrykańskie rządy wciąż rozmawiają z Moskwą? Powodów jest kilka: historyczna sympatia do Rosji, brak alternatywnych inwestorów, skuteczna rosyjska propaganda i niechęć do podporządkowania się polityce Zachodu. Wiele krajów afrykańskich wybiera dziś neutralność, dystansując się zarówno od Europy, jak i Stanów Zjednoczonych. Decyzje Donalda Trumpa o cięciu pomocy i odmawianiu wiz również nie pomagają.

Cień przemocy: Grupa Wagnera i wojna informacyjna

Drugie, mroczne oblicze rosyjskiej obecności w Afryce to działalność Grupy Wagnera oraz jej następcy – Korpusu Afrykańskiego. Najemnicy od kilku lat działają w Mali, Burkina Faso i Nigrze. Po wycofaniu wojsk USA i Francji, rządy tych krajów zwróciły się ku Rosji, wpuszczając rosyjskich bojowników do walki z dżihadystami. Efektem tej współpracy jest eskalacja przemocy i fala przerażających zbrodni na ludności cywilnej – od egzekucji i tortur, przez okaleczenia, aż po przypadki kanibalizmu. Sprawę opisywała m.in. agencja Associated Press.

Najemnicy nie tylko dopuszczają się zbrodni, ale także je dokumentują i publikują w sieci. Nagrania, na których mężczyźni w mundurach ćwiartują ciała cywilów, wycinają organy i pozują z odciętymi kończynami, trafiają na zamknięte kanały Telegramu i inne platformy społecznościowe. W jednym z filmów bojownik zapowiada, że zje ludzką wątrobę, w innym próbuje wydobyć serce z ciała ofiary.

Eksperci z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, którzy przygotowali poufny raport dla Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK), argumentują, że takie działania – upublicznianie materiałów ze zbrodni – mogą zostać uznane za naruszenie godności osobistej i zbrodnię wojenną w świetle Statutu Rzymskiego. Lindsay Freeman z Human Rights Center UC Berkeley podkreśla, że Wagner „umiejętnie wykorzystuje nowe technologie do budowania wizerunku bezwzględnych najemników”, a ich sieć na Telegramie „stała się publiczną wystawą brutalności”.

MTK bada egzekucje, tortury i publikowanie drastycznych materiałów

To pierwszy przypadek, w którym MTK rozważa, czy samo publikowanie drastycznych treści w internecie – obok fizycznych zbrodni – może być ścigane jako zbrodnia wojenna. Eksperci wskazują, że takie działania mają na celu nie tylko zastraszenie lokalnej ludności, ale także szerzenie terroru na skalę globalną, a nawet czerpanie zysków z rosnącej popularności kanałów publikujących te materiały.

To pierwszy przypadek, w którym MTK rozważa, czy samo publikowanie drastycznych treści w internecie – obok fizycznych zbrodni – może być ścigane jako zbrodnia wojenna.

Raporty wzywają MTK do objęcia śledztwem nie tylko członków Grupy Wagnera, ale również rządy Mali i Rosji. Te ostatnie miały dopuścić do zbrodni między grudniem 2021 r. a lipcem 2024 r. Wśród zarzutów znajdują się egzekucje, tortury, okaleczenia oraz przypadki kanibalizmu. Human Rights Watch alarmuje, że odpowiedzialność za te czyny pozostaje znikoma, a rząd Mali niechętnie bada działania własnych żołnierzy i rosyjskich najemników.

Według Instytutu Ekonomii i Pokoju Sahel jest obecnie najniebezpieczniejszym miejscem na świecie pod względem aktywności ekstremistycznej. W 2024 r. połowa z blisko 8 tys. ofiar terroryzmu zginęła właśnie tam. Wycofanie sił ONZ i nasilająca się presja na społeczeństwo obywatelskie sprawiają, że dostęp do wiarygodnych informacji o zbrodniach staje się coraz trudniejszy.

Eksperci ostrzegają, że nawet po oficjalnym rozwiązaniu Grupy Wagnera – po śmierci Jewgienija Prigożyna – rosyjskie siły, działające obecnie pod szyldem Korpusu Afrykańskiego, nie zamierzają opuszczać regionu. Rosja kontynuuje budowę wpływów w Afryce, wykorzystując najemników jako narzędzie polityki i przemocy.

MTK nie komentuje szczegółów śledztwa. Potwierdza jednak, że uważnie monitoruje sytuację i od 2012 r. prowadzi dochodzenia w sprawie zbrodni wojennych w Mali. Sprawa publikowania brutalnych nagrań może wyznaczyć nowy kierunek w ściganiu zbrodni wojennych.

Dwie twarze, jeden cel

Rosyjska obecność w Afryce to dziś gra pozorów i brutalnej siły. Z jednej strony Moskwa stara się utrzymać wizerunek strategicznego partnera – oferuje współpracę gospodarczą i polityczną, wolną od kolonialnych naleciałości.

Z drugiej – wykorzystuje chaos, przemoc i nowe technologie, by brutalnie budować swoje wpływy. Sankcje Zachodu osłabiły rosyjską gospodarkę w Afryce, ale nie zniszczyły jej sieci – zarówno oficjalnej, jak i tej operującej w cieniu.

Afryka pozostaje polem gry, w której Rosja nie zamierza rezygnować ani z politycznego PR, ani z przemocy.

Miniwywiad

Sahel w cieniu Kremla. Rosyjscy najemnicy, rosyjskie kanały finansowe i wojna o wpływy

Czy obserwuje Pan mechanizmy obchodzenia sankcji przez rosyjskie grupy paramilitarne w krajach Sahelu, gdzie działała Grupa Wagnera, a obecnie działa Korpus Afrykański? Jaką rolę odgrywa tam handel złotem i czy widzi pan powiązania z sieciami prowadzącymi przez Dubaj?

Zdecydowanie tak. Rosyjskie grupy paramilitarne operujące w Afryce – zarówno Grupa Wagnera, jak i obecnie Korpus Afrykański – działają równolegle i wzajemnie się uzupełniają. Tworzą systemowe mechanizmy obchodzenia międzynarodowych sankcji, wykorzystując kraje o niskiej stabilności i słabej kontroli terytorialnej. Sahel to dziś realne zaplecze rosyjskich interesów ekonomiczno-militarnych. Działania te są skoordynowane, długofalowe i prowadzone z udziałem lokalnych elit – często skorumpowanych i zależnych od wsparcia militarnego.

Kluczowym filarem tego systemu jest handel złotem. Mali i Sudan pełnią tu rolę strategiczną – pierwsze państwo dzięki dużym złożom i wewnętrznej niestabilności, drugie ze względu na powiązania z dawnymi prorosyjskimi reżimami i chaosem po zamachu stanu. Rosjanie przejmują kontrolę nad wydobyciem i eksportem surowców, które następnie trafiają do Dubaju. Tam następuje legalizacja ich pochodzenia, a środki wracają do Moskwy. To nie są lokalne incydenty – zyski z tego złota bezpośrednio wspierają rosyjską machinę wojenną na Ukrainie.

Ten proceder nie jest marginalny ani przypadkowy. To pełnoprawna, alternatywna gospodarka wojenna. Bez przecięcia tych szlaków sankcje na Rosję tracą swoją skuteczność. Mówimy o geopolitycznym układzie zależności, w którym Sahel stał się operacyjnym zapleczem Rosji, a międzynarodowa sieć pośredników w Dubaju umożliwia transfer środków z pominięciem Zachodu.

Kraje afrykańskie utrzymują dialog gospodarczy z Rosją głównie z powodów politycznych – aby nie ulegać „zbiorowemu Zachodowi”. Jak ocenia Pan tę strategię w kontekście Mali, Burkina Faso i Nigru? Czy te kraje rzeczywiście zyskują na współpracy z Rosją?

Nie, te kraje nie zyskują, ale często nie mają realnej alternatywy. Po zamachach stanu w Mali, Burkina Faso i Nigrze nowe władze wojskowe zostały automatycznie wykluczone ze współpracy z Unią Europejską i państwami zachodnimi.

Dla junt wojskowych wybór Rosji był pragmatyczny – Moskwa nie wymaga przestrzegania praw człowieka, nie oczekuje demokratycznych reform, nie stawia warunków. W ten sposób Rosja staje się partnerem wygodnym politycznie, choć niekoniecznie efektywnym gospodarczo.

Co istotne, wybierając Rosję, te państwa de facto zaakceptowały również wpływy Chin. Widać coraz częstsze projekty infrastrukturalne finansowane z Pekinu oraz koordynację polityczną z Rosją na poziomie międzynarodowym. To wyraźne odejście od struktur Zachodu i poszukiwanie ochrony w autorytarnych formatach współpracy. Problem polega na tym, że taka zależność szybko się pogłębia, a efekty rozwojowe są minimalne. Rosja nie buduje państw – wykorzystuje ich słabość.

W tle tej geopolityki pojawia się Turcja, która prowadzi własną grę. Sprzedaje uzbrojenie, buduje relacje gospodarcze i infrastrukturalne, nie angażując się przesadnie w lokalne konflikty. Jest obecna, elastyczna i szybko reaguje na zmiany. Dla regionu może być alternatywą bardziej pragmatyczną niż Zachód, ale mniej agresywną niż Rosja. To kierunek, który Zachód powinien uważnie obserwować.

Autorzy raportu IFRI zauważają, że sankcje gospodarcze muszą być wsparte „dyskursem politycznym wobec krajów trzecich”. Czy według Pana doświadczeń Polska i UE robią wystarczająco dużo, aby przekonać kraje Sahelu do ograniczenia współpracy gospodarczej z Rosją? Jakie alternatywy można im zaproponować?

Polska ma potencjał do aktywnego działania w Afryce, ale jej dotychczasowa obecność pozostaje ograniczona i fragmentaryczna. Brakuje długofalowej strategii, która umożliwiłaby skuteczne budowanie partnerstw z krajami afrykańskimi. W regionie Sahelu warto oferować współpracę w konkretnych sektorach: rolnictwie, farmaceutyce, cyfryzacji czy edukacji technicznej. To obszary, w których Polska może być rozpoznawalna i realnie przydatna. Potrzebne są programy wsparcia, obecność ekspertów i działania w terenie – nie tylko polityczne deklaracje.

Unia Europejska natomiast zmaga się z brakiem spójnego stanowiska wobec regionu. Wewnętrzne różnice interesów – zwłaszcza między Francją, Włochami i Niemcami – utrudniają wypracowanie jednolitej linii działania. To osłabia skuteczność unijnej polityki i sprawia, że Rosja czy Chiny z łatwością zagospodarowują powstałą próżnię. Mimo licznych inicjatyw, UE nadal częściej reaguje na kryzysy, niż im zapobiega. Tymczasem w Sahelu potrzeba działań wyprzedzających i systemowych.

Wreszcie, problem migracji jasno pokazuje, że bez silniejszej obecności w Afryce nie da się rozwiązać zagrożeń, które przenoszą się na kontynent europejski. Przepływy migracyjne z Sahelu nie ustają, a destabilizacja regionu ten proces pogłębia. Jeśli Europa – w tym Polska – chce budować bezpieczeństwo u siebie, musi inwestować w bezpieczeństwo i rozwój u źródła. Potrzebne jest nie tylko wsparcie finansowe, ale również wiarygodność polityczna i trwała obecność.

Główne wnioski

  1. Rosja prowadzi w Afryce dwutorową politykę. Oficjalnie rozwija współpracę gospodarczą, inwestując w surowce i infrastrukturę, ale zachodnie sankcje znacząco ograniczyły jej możliwości. To zmusiło Moskwę do ukrywania części działalności i korzystania z pośredników, zwłaszcza w handlu złotem.
  2. Mimo trudności gospodarczych Rosja utrzymuje strategiczny dialog z afrykańskimi państwami, które często decydują się na neutralność wobec Zachodu – kierując się historyczną sympatią, brakiem alternatyw i skuteczną rosyjską propagandą.
  3. Grupa Wagnera i jej następca – Korpus Afrykański – stanowią mroczne oblicze rosyjskiej obecności w Afryce, prowadząc brutalne działania wojenne, które obejmują zbrodnie wojenne. Ich publiczne dokumentowanie w internecie staje się nową formą wojny informacyjnej i narzędziem zastraszania.