Kondycja rynku sztuki według Warsaw Gallery Weekend
Warsaw Gallery Weekend, najważniejsze wydarzenie na polskim rynku pierwotnym sztuki, co roku przyciąga uwagę kolekcjonerów, artystów i miłośników współczesnych form wyrazu. Tegoroczna edycja przyniosła różnorodne wystawy i zaskoczyła większą otwartością na nowe media oraz międzynarodowych twórców, sygnalizując, że polski rynek sztuki dojrzewa i coraz bardziej eksperymentuje.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie galerie i artystów można było zobaczyć na Warsaw Gallery Weekend i które z nich wzbudziły największe zainteresowanie.
- W jaki sposób Warsaw Gallery Weekend wpływa na kształtowanie rynku sztuki w Polsce i jaką rolę odgrywają na nim galerie spoza Warszawy.
- Jakie są nowe tendencje i kierunki na polskim rynku sztuki, szczególnie w zakresie eksperymentowania z różnymi mediami poza tradycyjnym malarstwem.
Jesienny sezon wydarzeń artystycznych dużo bardziej niż sezon wiosenny daje odczuć, w jakiej kondycji znajduje się aktualnie rynek sztuki. W Polsce najbardziej miarodajnym wydarzeniem rynku pierwotnego jest Warsaw Gallery Weekend (WGW), który odbywa się co roku na przełomie września i października. W ramach tegorocznej, czternastej edycji WGW zaprezentowało się prawie 40 galerii z Polski i zagranicy. Jakie wnioski możemy wyciągnąć, gdy kurz już nieco opadł, a po gorączce rezerwacji prac przyszła zakupowa refleksja?
Nie tylko Warsaw
Choć wydarzenie ma warszawskie korzenie, od lat biorą w nim udział galerie z innych miast, takich jak Wrocław (Krupa Gallery), Kraków (Piana, Widna) i po raz pierwszy Poznań (Galeria Molski).
Stałym gościem WGW jest także gliwicka Galeria ESTA. Założona w 1998 roku, ESTA jest galerią sztuki nowoczesnej o najdłuższym stażu rynkowym, która pozostaje wierna swoim założeniom bliskiej współpracy z reprezentowanymi przez nią artystami i artystkami. Dzięki wieloletniej działalności jest jedną z niewielu galerii w Polsce prezentujących zarówno klasyków polskiej sceny artystycznej, takich jak Jan Chwałczyk, Stanisław Dróżdż, czy Wanda Gołkowska, jak i osoby młodego pokolenia przez cały okres ich drogi twórczej. Na WGW ESTA pokazała na wystawie „Rośliny śnią, że żyją bardziej intensywnie niż rzeczy” nasycone kolorystycznie obrazy Agaty Żychlińskiej, która mieszka na stałe we Wrocławiu. Artystka w niemalże abstrakcyjnych pracach porusza temat zależności między światami istot żywych i obiektów nieożywionych. Balansowanie między nieoczywistą figuracją a malarstwem abstrakcyjnym staje się coraz bardziej popularnym stylem wśród kolekcjonerów. Przez ostatnie lata dominująca sztuka figuralna o mocnym surrealistycznym zabarwieniu nieco się przejadła.
Poza malarstwem
Wśród zarzutów pojawiających się wobec ostatnich edycji WGW dominowało poczucie, że malarstwo zbyt przyćmiewa inne media, a niektórzy krytycy sugerowali nawet, że wystawy są zbyt komercyjne. Problem ten dotyczy szerszej dyskusji o roli galerii komercyjnych w czasach, gdy instytucje publiczne są uwiązane konserwatywnymi ograniczeniami, a gusty kolekcjonerskie zaczynają dominować nad krytyką artystyczną. Z pewnością tego zarzutu nie można było postawić 14. edycji WGW – różnorodność używanych przez artystów mediów zadowoliła zarówno miłośników sztuki dwuwymiarowej, jak i bardziej przestrzennych form.
Galeria Raster zaprezentowała dwie wybitne wystawy dotykające relacji rodzinnych: fotografie i prace ze skóry Anety Grzeszykowskiej w wystawie „Karma” oraz instalację Olafa Brzeskiego „Statek”, wystawioną w ogrodzie za galerią. W podobnym temacie utrzymane były ceramiczne prace i oleje na papierze Róży Litwy, pokazane w galerii Monopol, oraz tkaniny i fotografie młodych artystek – Karoliny Balcer i Michaliny Kacperek – w galerii Jednostka.
Najbardziej nietypową wystawę przygotował Dawid Radziszewski. Jego „Druk jako medium sztuki w Polsce w latach 1980-2000” to prezentacja magazynów i zinów o sztuce, wydawanych w przełomowych latach 80. i 90. Jak trafnie zauważył galerzysta, wystawa ta jest „ucieczką do przodu” – odejściem od standardowego myślenia o sztuce i jej kolekcjonowaniu na rzecz bardziej wysublimowanych poszukiwań.
Na przekór można wspomnieć także malarski projekt Piotra Uklańskiego, pokazany w Fundacji Galerii Foksal, gdzie malarstwo posłużyło nie jako medium samo w sobie, lecz jako nośnik konceptu artystycznego. Klasyczne martwe natury nawiązują do zaginionych podczas II wojny światowej dzieł sztuki z rejestru strat wojennych. Poprzez tę wystawę artysta w pewnym sensie symbolicznie przywraca utracone dzieła, zadając pytanie o wartość restytucji: czy potrzebujemy jej bardziej na poziomie materialnym, czy raczej symbolicznym. Ciekawostką jest, że współczesne „kopie” Uklańskiego znacząco przewyższają wartość potencjalnych oryginałów.
Wystawy organizowane na WGW są uznawane za najbardziej reprezentatywne i najczęściej sprzedają się błyskawicznie, zapewniając galeriom środki na dalsze, bardziej odważne projekty. Sięganie po mniej popularne w Polsce media niż malarstwo może świadczyć o dojrzewaniu naszego rynku, który otwiera się na bardziej wymagające formy kolekcjonerskie, dalekie od tradycyjnych „ściennych” formatów.
Naszość
Kolejnym wskaźnikiem osiągającej dojrzałość „nastolatka” sceny polskiego rynku sztuki jest otwarcie na twórczość artystów spoza Polski. Powoli dochodzimy do momentu, w którym kolekcje są zróżnicowane nie tylko pod względem technik, lecz również pod kątem narodowości twórców.
Tendencję tę przełamała w tym roku wystawa japońskiego artysty Kenji Ide „Some other times” w galerii Wschód. Galeria, mająca swoje siedziby w Kolonii i Nowym Jorku, po raz kolejny wyznaczyła nowe granice estetyczne w polskiej przestrzeni sztuki. Wystawę Ide zorganizowano w willi na Mokotowie – oddziale Muzeum Literatury, na co dzień zamkniętym dla zwiedzających Muzeum Władysława Broniewskiego. Minimalistyczne obiekty, ustawione na przykurzonych meblach, tworzyły intymny świat uniwersalnej pamięci. Ta atmosfera, w połączeniu z bezpośrednim kontaktem z artystą, sprawiła, że egzotyczna z pozoru sztuka stała się bliska odbiorcom, co przełożyło się na sukces sprzedażowy.
Swój indywidualny debiut w galerii Wanda miała szwedzka artystka Hanna Antonsson, autorka instalacji i obiektów, w których elementy karoserii samochodowej (koła, lusterka, drzwi) zestawiane są ze szczątkami martwych ptaków. Poruszane przez silniczki skrzydła nadają im nowe, technologiczne życie. Poetyckie prace Antonsson już od pewnego czasu mają grupę wiernych odbiorców.
W WGW uczestniczyły również galerie z Bratysławy i Budapesztu – Longtermhandstand i Vunu, które zorganizowały wspólną wystawę „calm VEHEMENCEASE”. Jednak wspólne pokazanie różnych artystów w obcej przestrzeni okazało się trudnym zadaniem – mimo ciekawych prac wystawa jako całość straciła na spójności. Dużo lepsze efekty przyniosła łotewska galeria Kim?, prezentując indywidualną wystawę malarskich prac Eriksa Apalaisa.
Lifestyle
Ostatni weekend września zdecydowanie był świętem sztuki współczesnej – według organizatorów wydarzenie przyciągnęło około 15 tys. osób. Na ulicach Warszawy można było zobaczyć tłumy osób z charakterystycznymi czerwonymi książeczkami Warsaw Gallery Weekend, a wnętrza galerii wypełniły się, głównie młodymi, którzy odnajdują w tej sztuce głos swojego pokolenia. Sztuka współczesna stała się dla wielu istotnym elementem stylu życia, a obecność na wydarzeniach artystycznych jest dla młodych ludzi tak samo naturalna, jak wyjście do kina czy na koncert.
O rosnącej popularności sztuki świadczy również towarzyszący WGW festiwal Fringe, który prezentuje sztukę bardziej offową i niezależną. W tym roku we Fringe wzięło udział ponad 80 projektów. Choć obejrzenie wszystkiego, co zaprezentowano na WGW, jest wyzwaniem, połączenie tego z równoległym Fringe jest praktycznie niemożliwe, mimo że wiele propozycji wydawało się wartych uwagi.
Zorganizowanie kolejnej edycji Crush Club – wzorowanej na szwajcarskim Basel Social Club, odbywającym się podczas prestiżowych targów Art Basel – było dobrym posunięciem. Crush Club, podobnie jak Fringe, prezentuje sztukę bardziej niezależną, mniej komercyjną, a wybrana przestrzeń przy Alejach Ujazdowskich nadała wydarzeniu świeżości. Choć brakowało spójności i narracyjności, a niektóre prace wydawały się przypadkowe, nietypowe otoczenie przyciągnęło tłumy.
Nie można zapomnieć, że Warsaw Gallery Weekend to wydarzenie komercyjne, którego głównym celem jest sprzedaż dzieł sztuki. Galerie są zadowolone z tegorocznych wyników – rynek się stabilizuje. Mimo że widać już mniejsze szaleństwo niż rok czy dwa lata temu, kiedy to na prace młodych polskich malarzy trzeba było długo czekać, malarstwo nadal jest najchętniej wybieraną formą kolekcjonerską. Największą popularnością w tym roku cieszyła się wystawa Jędrzeja Bieńko „Człowiek z dwoma głowami” w galerii WhoIsPola, gdzie większość prac sprzedała się w kilka godzin po otwarciu.
Coraz odważniejsze kroki galerii w stronę innych mediów niż malarstwo oraz poszukiwanie przez artystów nowych form wyrazu świadczą o dojrzewaniu rynku sztuki w Polsce. Jeśli galerie nadal będą eksperymentować, istnieje szansa, że również klienci otworzą się na bardziej wymagającą sztukę.
Główne wnioski
- Warsaw Gallery Weekend pokazuje, że polski rynek sztuki dojrzewa, otwierając się na bardziej zróżnicowane formy wyrazu artystycznego i coraz chętniej przyjmując twórców z zagranicy.
- Sztuka współczesna staje się ważną częścią stylu życia młodego pokolenia w Polsce, a obecność na wydarzeniach artystycznych zaczyna być postrzegana na równi z uczestnictwem w koncertach czy wizytach w kinie.
- Rynek sztuki w Polsce stabilizuje się po ostatnich latach wzrostu zainteresowania, a galerie widzą potencjał w poszerzaniu swojej oferty o nowe media, choć malarstwo nadal cieszy się największą popularnością wśród kolekcjonerów.