Chcę otworzyć Kraków – zapowiada nowy prezydent
To jest ten czas, gdy Kraków powinien być bardziej nowoczesny. Tożsamość historyczna, kulturalna są bardzo ważne i nie można tego stracić, należy pielęgnować to, co mamy po przodkach. Nie uważam jednak, żeby to było coś, z czym Kraków ma się wyłącznie i na wieki wieków kojarzyć, bo to nas zamyka w zaścianku. Chciałbym bardziej postawić na rozwój gospodarki, bo to jest najprostszy sposób, by zasilać budżet Krakowa i odpowiadać na potrzeby – mówi Aleksander Miszalski, nowy prezydent Krakowa.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jaki pomysł na zmianę modelu rozwoju Krakowa ma nowy prezydent miasta.
- Co mu przeszkadza w Krakowie i jak chce to zmienić.
- Dlaczego Kraków chce budować metro, chociaż to jeszcze bardziej zakorkuje miasto.
Katarzyna Mokrzycka: Wygrał pan w wyścigu o prezydenturę w Krakowie po przeszło 20 latach pełnienia tej funkcji przez pańskiego poprzednika. Ma pan dla Krakowa plan rewolucji czy ewolucji?
Aleksander Miszalski, prezydent Krakowa: Kraków nie jest miastem, które dobrze przyjęłoby rewolucję – to słowo kojarzy się z przewrotem, buntem, czystką. Dlatego zmiany w Krakowie powinny być ewolucyjne. Ja działam ewolucyjnie. Przecież nie wszedłem do urzędu i nie zwolniłem połowy pracowników, tylko dokonuję systematycznych i systemowych zmian – audytów, reformy struktury i zmian personalnych w zarządzaniu miastem, które są efektem tego audytu. Ale mam nadzieję, że na koniec efekty będą rewolucyjne.
A więc ten stary królewski gród, który sam zawsze trochę wywyższał się ponad inne miasta, pełen historii, wspomnień, zabytków, bohemy, pomników, obrazów i królewskich grobów wciąż należy traktować inaczej?
Kraków nie wymaga innego traktowania, bo uważa się za lepszy, bardziej zasłużony, z lepszą architekturą, historią czy czymkolwiek innym. Natomiast jesteśmy trochę innym miastem właśnie ze względu na te wymienione elementy – ogromną spuściznę historyczną, 100 tys. osób pracujących w branży usług dla firm oraz, oczywiście, turystykę.
Tożsamość i historia – na tych hasłach opierała się od lat polityka Krakowa i pana poprzednik utrzymał dzięki niej stanowisko na wiele kadencji. Mamy miasto-zabytek. Czy teraz model dla Krakowa się zmieni?
Uważam, że to jest czas, gdy Kraków powinien stać się bardziej nowoczesny. Tożsamość historyczna i kulturalna są niezwykle ważne – należy pielęgnować nasze dziedzictwo, ale nie możemy ograniczać się wyłącznie do tego, co zostawili nam przodkowie. Nie uważam jednak, żeby to było coś, z czym Kraków ma się wyłącznie i na wieki wieków kojarzyć, bo to nas zamyka w zaścianku. Kraków ma ambicje sięgać dalej niż tylko bycie turystycznym centrum historycznym.
Mamy zalążek, bo działają u nas firmy, startupy, a tysiące studentów, jeśli uda nam się ich zatrzymać, będą stanowić ogromną wartość dodaną dla miasta.
Chcę otworzyć Kraków na inwestorów, innowacyjne pomysły i młodych ludzi z różnych miejsc, nie tylko tych, których rodziny pochodzą stąd. Proces ten postępuje powoli, ale władze miasta muszą podjąć działania, aby go przyspieszyć i wzmocnić.
Transformacja energetyczna, nowoczesne przemysły, zrównoważona urbanistyka i transport – to kierunki, w których pragnę rozwijać Kraków. Liczę, że już pod koniec pierwszej kadencji miasto będzie kojarzone również z innowacjami – zarówno technologicznymi, jak i społecznymi.
Zaczął pan urzędowanie, jak Hitchcock swoje filmy – suspens i wysoko zawieszona poprzeczka oczekiwań: w pana wypadku to obietnica budowy metra w Krakowie. Miasto już jest rozkopane i zapchane korkami, budowa metra jeszcze pogorszy ten stan. Nie boi się pan, że przez komplikacje związane z tak dużą inwestycją pana pierwsza kadencja stanie się ostatnią?
Nie. Ja po prostu realizuję to, co obiecałem w kampanii wyborczej. Zdecydowana większość mieszkańców Krakowa popiera budowę metra. To nie jest po prostu „ponad połowa” – to jest aż 80 proc. ludzi. Oczywiście, zawsze istnieją pewne ryzyka, ale dlatego powołaliśmy Radę Naukowo-Techniczną ds. Budowy Metra, składającą się z prawie 20 profesorów z całej Polski, specjalistów w dziedzinach takich jak budowa tuneli, tabor czy kwestie środowiskowe. Ich wiedza i doświadczenie stanowią dla nas nieocenione wsparcie.
Jak ktoś nie próbuje, to nie wygrywa. A ja na tym etapie nie myślę teraz w kategoriach politycznych, ani o tym, co może mi zaszkodzić za pięć lat; po prostu realizuję to, co obiecałem.
Już na starcie pojawiły się trudności. Czy dopuszcza pan ryzyko, że decyzja środowiskowa może być niekorzystna, blokując lub opóźniając budowę?
Czekamy na decyzję środowiskową – proces jest już bliżej niż dalej finalizacji. Kiedy dowiedziałem się o potencjalnym konflikcie interesów, bo moi rodzice i wiceprezydent Mazur mają mieszkania na terenie przyszłej budowy metra, podjąłem decyzję o wyłączeniu tej gminy z postępowania. W efekcie decyzje w sprawie budowy będą podejmowane w innej gminie, wybranej przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze. To standardowa procedura w takich przypadkach. Nie jest prawdą, że opóźni to proces – przekazaliśmy decyzję, kiedy było to możliwe.
Czy proces pozyskiwania finansowania na budowę metra jest już zamknięty? Pan już wie skąd będą pieniądze i kiedy będą dostępne?
Nie, wszystko po kolei. Nie można starać się o finansowanie bez projektu budowlanego, a ten wymaga decyzji środowiskowej. Nie możemy zapisać w budżecie centralnym wydatków na trzy lata w przód, ani uzyskać promesy bez projektu, który umożliwi wycenę inwestycji. Obecnie pracujemy nad najlepszą konstrukcją finansową, rozważając fundusze unijne, budżet krajowy, partnerstwo publiczno-prywatne, pożyczki z EBI, Banku Światowego i kredyty komercyjne. Rozmawiam z ministrem finansów Andrzejem Domańskim i Bankiem Światowym, jednak nikt nie obieca finansowania „na piękne oczy” – nawet dla Krakowa.
Metro to jest największy projekt, jaki ma pan zaplanowany dla Krakowa?
Pod względem finansowym – zdecydowanie tak. Metro jest inwestycją, która może znacząco poprawić komfort życia mieszkańców. Pięć głównych problemów wskazanych przez krakowian to: trudności z przemieszczaniem się, korki, brak miejsc parkingowych, niska jakość powietrza i hałas. Metro może pomóc w rozwiązaniu kilku z tych kwestii, dlatego jest to priorytet.
Musimy jednak uczciwie przyznać, że Kraków mierzy się z wieloma złożonymi projektami i problemami, od których zależy jakość życia mieszkańców.
Zmieniamy podejście do konsultacji społecznych – chcemy, aby mieszkańcy czuli, że mają wpływ na decyzje dotyczące każdego parku, drogi, ulicy czy ścieżki rowerowej. To gigantyczne wyzwanie, ale chcemy, żeby mieszkańcy czuli, że są w ten proces włączeni. Przed nami kolejny etap transformacji energetycznej. Jakość powietrza w Krakowie w dużej mierze zależy teraz od pieców poza miastem, nad którymi nie mamy pełnej kontroli, dlatego rozważamy różne opcje wykorzystania zielonej energii w samym mieście.
Ważna rzecz przed nami: uratowanie finansów Krakowa i wyprowadzenie ich na prostą. Obecnie wydatki przewyższają dochody i trudno uzyskać nadwyżkę operacyjną.
Tu chyba pomoże zmiana przepisów finansowania samorządów z budżetu centralnego?
Bez tej zmiany w ogóle nie wyobrażam sobie złożenia budżetu. Kraków zyska w dochodach między 700 mln a 1 mld zł, w zależności od obliczeń, co jest dla nas zbawienne.
Czy uda się wyjść na plus już w przyszłym roku?
Nie mamy jeszcze gotowego projektu budżetu, więc nie mogę tego stwierdzić jednoznacznie. Przed nami trudne decyzje – zarówno oszczędnościowe, które mają ograniczyć wydatki, jak i takie, które podniosą podatki lub opłaty dla miasta, aby zbilansować budżet i umożliwić dalsze inwestycje. W Wieloletniej Prognozie Finansowej na 2025 r. mamy zaplanowany 1 mld zł na finansowanie inwestycji, co jest niezbędne, aby miasto mogło się rozwijać. Bez tego zatrzymalibyśmy się w rozwoju.
Czy dla Krakowa satysfakcjonująca jest obecna struktura dochodów i gospodarki miasta? Prawie 45 proc. PKB generują handel i usługi, w tym w znacznej części to centra usług wspólnych. 22 proc. PKB daje przemysł, 17 proc. turystyka i gastronomia – mniej, niż mogłoby się z pozoru wydawać.
Nie jestem zwolennikiem bezkompromisowego rozwijania turystyki kosztem mieszkańców. Zawsze mówimy o tym, że turystyka powinna być jak najbardziej jakościowa. Powinniśmy przyciągać gości, którzy płacą więcej, ale są mniej uciążliwi dla środowiska i mieszkańców. Tacy turyści wydają więcej, co pozwala firmom w tej branży na wyższe wpływy podatkowe.
Turystyka nie wróciła jeszcze do poziomu sprzed pandemii. Obecnie Kraków odwiedza niecały 1 mln turystów, podczas gdy wcześniej było to około 3 mln, więc wciąż istnieje duży potencjał do zwiększenia dochodów z turystyki. Jak już wspomniałem, skupiamy się na nowoczesnych branżach – energetyce, biotechnologii, startupach oraz współpracy uczelni z korporacjami i dużymi przedsiębiorstwami, które zatrudniają w Krakowie ponad 100 tys. pracowników i wciąż widzą potencjał dalszego rozwoju.
Czy ma pan pomysł, jak stymulować współpracę nauki i biznesu? W teorii brzmi to dobrze, lecz w Polsce bywa trudno w praktyce.
Miasto powinno być inicjatorem takich działań i tworzyć programy wspierające współpracę między uczelniami a biznesem.
Macie takie programy czy dopiero chcecie je mieć?
Planujemy je wdrożyć. Na ten moment jeszcze ich nie mamy, ponieważ podjęliśmy w ostatnich miesiącach liczne nowe zadania. Jesteśmy na etapie przygotowań do powołania rady przedsiębiorczości oraz konkursu na pełnomocnika, który będzie odpowiadać za kontakty ze startupami i biznesem. Rolą tych struktur będzie także stymulowanie współpracy między startupami a uczelniami.
Jestem po rozmowach z kilkoma dużymi koncernami oraz z Agencją Rozwoju Przemysłu (ARP), która wyraża chęć inwestowania w Kraków, a także z Tauronem i PGE, które są gotowe wspierać projekty związane z transformacją energetyczną. Mamy również nowego prezesa Krakowskiego Holdingu Komunalnego, który ma zorganizować „stół energetyczny” – przestrzeń do wspólnych dyskusji nad rozwiązaniami w zakresie gospodarki energetycznej. Jest wiele spotkań, koncepcji i narad, ale zanim pojawią się konkretne propozycje, potrzebujemy jeszcze trochę czasu.
Rozmawiamy także z ArcelorMittal o przejęciu działek, których firma już nie wykorzystuje, aby wykorzystać je na potrzeby rozwoju nowych technologii.
Większym problemem jest dla Krakowa pozyskanie nowych inwestorów czy znalezienie dla nich terenów pod inwestycje? Wiele miast w Polsce skarży się na brak takich gruntów, z kolei inwestorzy nie za bardzo chcą iść pod adres, który w kodzie pocztowym nie ma Krakowa, Katowic, Wrocławia czy Lublina, tylko okolice, nawet jeśli to kwestia bardzo niewielkiej odległości.
Przez lata inwestorzy spotykali się z brakiem reakcji ze strony Krakowa – mamy wiele sygnałów, że firmom nikt nie odpowiadał, nie oddzwaniał, nie odpisywał. Teraz staramy się to zmienić i przekonujemy inwestorów, że Kraków jest otwarty, potrzebuje biznesu, know-how, kapitału i nowoczesnych projektów. W zamian miasto będzie sprawniej reagować na potrzeby przedsiębiorców. Ta zmiana zaczyna być już zauważalna na zewnątrz.
Podaż terenów rzeczywiście jest w Krakowie problemem. Są tu nadal tereny inwestycyjne – mamy obszary w Nowej Hucie, a także duży teren Nowego Miasta w Płaszowie. Ten projekt był już wcześniej rozważany, ale upadł; planujemy jednak do niego wrócić w nowej formie, która, mam nadzieję, zyska akceptację mieszkańców i przedsiębiorców działających w okolicy.
Pracujemy także nad koncepcjami zagospodarowania terenów Wesołej, Nowej Huty Przyszłości i innych, co jest zadaniem nowego głównego architekta miasta, powołanego zaledwie kilka tygodni temu.
Im więcej tego rodzaju terenów stworzymy, tym więcej ofert będziemy mogli przedstawiać inwestorom.
Będzie pan zmieniał strategię rozwoju Krakowa? Powstała zaledwie rok temu, jeszcze za prezydenta Majchrowskiego. Co szczególnie nie odpowiadało panu w tamtym planie?
Tak, już pracujemy nad aktualizacją strategii dla Krakowa do 2030 r. Równolegle powstaje plan ogólny dla miasta, który wraz z nową strategią będzie stanowił podstawę do wyznaczania terenów inwestycyjnych. Istnieje kilka kwestii, które wymagają zmiany, i czekam na propozycje od zespołu pracującego nad dokumentem.
Najbardziej przeszkadzało mi, że Kraków nie koncentrował się wystarczająco na gospodarce i przedsiębiorczości. To kluczowy obszar, który może zasilić budżet miasta i pozwolić na lepszą odpowiedź na potrzeby mieszkańców. Poza tym brakowało mi innowacyjnego podejścia do rozwoju, przestrzeni miejskiej i promocji Krakowa. Miasto jest bardzo zorientowane na historię, zabytki i kulturę, co jest wspaniałe, ale brakuje promocji współczesnej strony Krakowa, związanej ze startupami, kreatywnością studentów krakowskich uczelni, która pokazywałaby Kraków jako miasto nowoczesne, a nie tylko jako miasto-zabytek.
Według GUS w ciągu 25 lat Kraków zmniejszy się o prawie 100 tys. mieszkańców. Czy ma pan pomysł, jak zahamować ten trend, a może nawet go odwrócić?
Ta prognoza to nie tylko krakowska tendencja, ale ogólnopolski problem. Sytuacja demograficzna Krakowa jest jednak jedną z najlepszych w kraju. Starzejące się społeczeństwo i niski przyrost naturalny to wyzwania, ale obok Warszawy Kraków ma najlepsze perspektywy demograficzne. Jesteśmy jedynym miastem poza stolicą, które per saldo co roku zyskuje mieszkańców. Poza tym mamy najlepszą strukturę demograficzną, czyli najmłodsze społeczeństwo w Polsce. Jeśli tracimy mieszkańców, to głównie przez suburbanizację, bo mieszkańcy Krakowa wyprowadzają się na przedmieścia.
Kraków daje pracę, ale brakuje tanich mieszkań. Czy w mieście są jeszcze tereny, które można przeznaczyć pod zabudowę mieszkaniową? Wyłącznie na obrzeżach, czy w centrum również planujecie przekazać jakieś działki deweloperom?
Nie twierdzę, że mamy wiele takich terenów, ale są, chociażby na wschodniej flance miasta czy w okolicach Nowej Huty. Jestem przeciwnikiem zagęszczania zabudowy kosztem parków i skwerów, które są ważne dla mieszkańców. Będę zawsze protestować i blokować takie działania. Kraków potrzebuje jednak nowych mieszkań. Zarówno zakup, jak i wynajem są bardzo drogie, dlatego jasno mówimy, że w Krakowie trzeba budować nowe mieszkania. To wymaga planowania z dużym wyprzedzeniem, ponieważ ze względu na historyczny charakter miasta proces inwestycyjny trwa tu dwukrotnie dłużej niż w innych miastach, takich jak Wrocław, Gdańsk czy Warszawa.
Bez budowy nowych mieszkań, nowi mieszkańcy nie będą osiedlać się tu na stałe, bo koszty życia będą dla nich zbyt wysokie.
To dobry moment, żeby zapytać czy będzie pan lobbował za czy przeciw zmianie przepisów o wynajmie krótkoterminowym? Minister Pełczyńska-Nałęcz argumentuje, że zaostrzenie zasad i ograniczenie możliwości wynajmu na krótki okres zwiększyłoby pulę mieszkań dostępnych na wynajem długoterminowy. W Krakowie jednak takie ograniczenie może wpłynąć na branżę turystyczną i nie spodobać się mieszkańcom, którzy żyją z wynajmu krótkoterminowego.
Jestem za wprowadzeniem ograniczenie, ale nie całkowitym zablokowaniem wynajmu krótkoterminowego. Potrzebujemy takich narzędzi. Rozmawiałem na ten temat kilkukrotnie z ministrem sportu, a jako radny pisałem rezolucję w tej sprawie na wniosek mieszkańców Starego Miasta.
Czy szacował pan, ile mieszkań mogłoby zostać przeznaczonych na wynajem długoterminowy po zmianie przepisów – dla studentów, nowych pracowników?
Nie jest to możliwe do oszacowania, dopóki nie mamy gotowej ustawy, ponieważ obecnie brakuje formalnego rejestru mieszkań wynajmowanych turystom. Chociaż prowadzimy własny rejestr usług tego typu, nie jest obowiązkowy – sami znajdujemy te lokale, ponieważ ich właściciele nie muszą się zgłaszać. Z tego względu część wynajmujących może działać poza oficjalnym obiegiem.
Mieszkam w Krakowie od roku i widzę tłumy turystów, mnóstwo studentów, wielu seniorów, ale niewiele dzieci. Czy nadszedł czas, by przestać budować żłobki i skupić się na infrastrukturze dla starzejącej się populacji?
Wręcz przeciwnie – musimy równocześnie rozwijać infrastrukturę dla dzieci i seniorów. Planujemy, jeśli dobrze pamiętam, budowę 12 żłobków, aby wspierać młode rodziny. Obecnie to właśnie żłobków brakuje.
Ostatnio prowadziliśmy ciekawą dyskusję o tym, jak projektować nowe szkoły, przedszkola i żłobki w sposób, który umożliwi ich adaptację do innych funkcji, gdyby w przyszłości okazały się niewykorzystane. Kraków jest świadomy trendów demograficznych i nowych wyzwań, które stoją przed nami. Nie chciałbym jednak przekształcać przedszkoli w domy opieki. Jestem zwolennikiem zindywidualizowanej opieki, która pozwala seniorom pozostać w swoim środowisku, zamiast przenosić ich do domów opieki. W Niemczech, Danii, Francji i wielu krajach zachodnich, a także już w Polsce, działają firmy świadczące takie usługi, które dostosowują opiekę do indywidualnych potrzeb każdej osoby.
Czy pana plan zakłada, że wszystkie zmiany, o których rozmawiamy, da się zrobić w jedną kadencję, czy jednak potrzeba dłuższej perspektywy?
Budowa metra to oczywiście projekt długoterminowy, niemożliwy do realizacji w jednej kadencji. W kontekście zmiany kierunków działania władz miasta, otwarcia na inwestycje, przygotowania planu ogólnego, rozwoju projektu Nowa Huta Przyszłości oraz stworzenia centrum UrbanLab dla innowacji społecznych i technologicznych, jedna kadencja pozwoli jednak nadać tym działaniom impuls i przynieść pierwsze efekty.
Najważniejsze, że liczę na to, iż działania podjęte w ciągu najbliższych trzech-czterech lat będą miały trwały efekt i będą rezonować w kolejnych latach. Zmiana Krakowa jest nieuchronna.
Rozmawiała Katarzyna Mokrzycka
Główne wnioski
- Aleksander Miszalski, prezydent Krakowa, uważa, że to jest właściwy czas, by Kraków stał się bardziej nowoczesnym miastem. To dobry kierunek, który daje szansę na nowe działalności w mieście i nowe dochody dla lokalnego budżetu.
- Nowe władze miasta chcą otworzyć Kraków na inwestorów i na nowoczesne projekty – zarówno w przestrzeni gospodarczej, jak i społecznej. Władze miasta deklarują, że będą dawać nowe impulsy, by ten proces zintensyfikować.
- Kraków nadal przygotowuje budżet na 2025 r. – przed samorządem trudne decyzje o cięciu wydatków i podwyższeniu podatków, żeby go zbilansować. Pojawia się ryzyko niewykonania w pełni planowanych zmian czy inwestycji.