Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

To przez nią kupujesz ferrari. Teraz Karolina Szulęcka-Streer walczy o Rajdowe Mistrzostwa Europy

Gdy mąż powiedział: „Nigdy nie wsiądę z nią do rajdówki”, Karolina Szulęcka-Streer otworzyła przeglądarkę i zaczęła szukać miejsca, gdzie mogłaby zdobyć licencję pilotki. Kilka tygodni później wspólnie wygrali Memoriał Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza w swojej klasie. Teraz marzą o starcie w Rajdowych Mistrzostwach Europy.

Na zdjęciu samochód rajdowy, który pilotuje Karolina Szulęcka-Streer. Kierowcą jest jej mąż Michał Streer
Niedawno Karolina Szulęcka-Streer wraz z mężem wzięła udział w rajdzie Citta di Modena. Startowali spod fabryki Ferrari. We Włoszech rocznie odbywa się ponad 250 rajdów. Fot. Karolina Szulęcka-Streer

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jaki błąd – zupełnie zaskakujący dla ludzi spoza świata rajdów – popełniła na początku swojej kariery Karolina Szulęcka-Streer.
  2. Dlaczego, mimo pracy w polskim oddziale Ferrari i kontaktów z wielkim biznesem, trudno jej pozyskać sponsorów na starty w Rajdowych Mistrzostwach Europy.
  3. Jak Karolina Szulęcka-Streer odpowiada na pytanie, czy jej mąż jeździłby szybciej, gdyby na prawym fotelu nie siedziała jego żona.

Salon Ferrari w Katowicach uznano kilka lat temu za najlepszy showroom tej marki na świecie, więc rozmowę z Karoliną Szulęcką-Streer można było zacząć tylko w jeden sposób – od pytania: „Czy władze Ferrari godzą się na to, by dyrektorka marketingu w ich polskim oddziale zajmowała się czymś tak ryzykownym jak rajdy?” Teoretycznie wszyscy w Ferrari powinni uderzać pięścią w stół po usłyszeniu zbitki: „Ktoś z Polski zajmujący się rajdami”.

Na początku ubiegłej dekady mieli przecież Roberta Kubicę na wyciągnięcie ręki. Polak miał stworzyć w Ferrari elektryzujący duet z Fernando Alonso, a marka miała wrócić na szczyt Formuły 1. Ale Kubica wolny czas spędzał za kierownicą rajdówki – może chciał być dzięki temu jeszcze lepszy na torze F1? – i skończyło się to złamaniem jego kariery.

Karolina Szulęcka-Streer, uśmiechając się po usłyszeniu tego pytania („Wszyscy kibicują!”), przypomina, że na początku ubiegłej dekady pracowała jeszcze w krakowskiej kancelarii prawnej. Zajmowała się wprowadzaniem na giełdę wielkich polskich spółek – jedną z nich był np. InPost. Do Katowic, do Grupy Pietrzak – wyłącznego importera Ferrari w Polsce – przeszła w 2013 r. Zajmuje się też promowaniem marek takich jak Pagani, Bugatti i Koenigsegg.

– Wywołałam niemałe zdumienie. Ludzie pytali: „Kto w Polsce będzie kupował Ferrari…?” Ale ja wcześniej, z racji swojej pracy, miałam kontakt z wielkim polskim biznesem i mogłam ocenić, jak zmienia się nasz kraj. Zaryzykowałam – i chociaż początki były bardzo trudne, to wszystko się udało. Dziś jeszcze wyraźniej widzę, jak potężnieje Polska. Sprzedajemy naprawdę sporo aut – także tych, które nazywane są „hipersamochodami”. One kosztują już naprawdę ciężkie miliony. Wiadomo, że bywają również inwestycją, ale to też świadczy o sile naszych przedsiębiorców – mówi Karolina Szulęcka-Streer.

Na zdjęciu pilotka rajdowa Karolina Szulęcka-Streer
W przeszłości Karolina Szulęcka-Streer pracowała w kancelarii prawnej, która wprowadzała na giełdę wielkie polskie społki. Fot. Karolina Szulęcka-Streer

Ile sekund zabiera żona?

Gdy katowicki salon Ferrari zaczął już dobrze prosperować, Karolina Szulęcka-Streer poznała Michała Streera – kierowcę rajdowego i nauczyciela sportowej jazdy. Na początku uważała, że rajdy to nuda. Ale gdy Michał zabrał ją na przejażdżkę po szutrowej trasie, jak mówi, „wpadła jak śliwka w kompot”. Oczywiście dopiero po tym, jak uporała się ze szczękościskiem i stanem przedzawałowym.

Dziś Karolina Szulęcka-Streer nie tylko startuje w rajdach, ale również o nich pisze – jej teksty można znaleźć w EVO Magazine Polska. Przekonuje, że rajdy są fascynujące – wystarczy je tylko dobrze poznać i zrozumieć.

– Zdaję sobie sprawę, że w ostatnich latach zainteresowanie rajdami nieco spadło – że straciły względem wyścigów bolidów więcej niż dawniej. Ale moim zdaniem wszystko da się naprawić. Widzę w tym sporcie ogromny potencjał – a trochę się znam na marketingu… Pytał pan o reakcję Włochów z Ferrari? Kibicują mi, bo kochają rajdy. We Włoszech są one niezwykle popularne – rocznie odbywa się tam ponad 250 takich imprez! – mówi Karolina Szulęcka-Streer.

Gdy zarysowuje się delikatna opozycja: rajdy kontra wyścigi, nieco niezręcznie znów nawiązywać do Formuły 1 – ale pokusa jest duża. Przypominam słowa Fernando Alonso sprzed wielu lat. Po ryzykownym pojedynku z Michaelem Schumacherem powiedział: „Wiedziałem, że odpuści. On ma żonę i dwójkę dzieci w domu”.

– Wiem, do czego pan zmierza. O ile wolniejszy jest mój mąż, gdy jedzie ze mną? To ciekawa kwestia. Mnie trudno to ocenić. Michał powtarza, że zostawia zawsze dodatkowy margines, jadąc ze mną… Tylko czy ja mu wierzę? – uśmiecha się Karolina Szulęcka-Streer.

Warto wiedzieć

Rajdy a wyścigi

Istotą rajdów samochodowych są odcinki specjalne (OS) – odbywają się one na wyłączonych z ruchu drogach publicznych (na różnych nawierzchniach). Załogi startują pojedynczo i walczą o jak najlepszy czas na każdym z „oesów”.

Wyścigi samochodowe rozgrywane są na specjalnych torach. Kierowcy startują w tym samym czasie, wygrywa ten, kto pierwszy znajdzie się na mecie.

Kobieta na szkoleniu

Przez pierwsze lata Karolina i Michał Streerowie jeździli razem w rajdach tzw. samochodami funkcyjnymi, czyli – mówiąc językiem skoków narciarskich – występowali w roli „przedskoczków”. Sportowym tempem pokonywali trasę odcinka specjalnego, sprawdzając, czy wszystko jest gotowe do startu.

W tym czasie Michał Streer miał przerwę w karierze – nie dysponował pieniędzmi, które pozwoliłyby mu na udział w regularnych rajdach. Jego żona pełniła wtedy również rolę menadżerki, próbując znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Na początku 2023 r. jeden ze znajomych zaproponował, aby może to Karolina została jego pilotką podczas prawdziwych startów. Michał Streer kategorycznie zaprotestował – „w takich okolicznościach nigdy nie wsiądę z Karoliną do rajdówki”. Ona równie kategorycznie odpowiedziała czymś w rodzaju: „No to potrzymaj mi piwo”.

– Szybko znalazłam ośrodek w Tychach, gdzie można było uzyskać licencję pilota rajdowego. Byłam jedyną kobietą w gronie ponad 30 osób. I jeszcze zapytano nas, gdzie chcemy debiutować… Wszyscy wymieniali nazwy niewielkich rajdów, a ja powiedziałam, że zamierzam wystartować w Memoriale Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza w Wieliczce… Może pan sobie wyobrazić miny pozostałych. Tym bardziej, że sam kurs jest bardzo krótki, a licencja to właściwie tylko papier… Starty to już nasza własna odpowiedzialność. Do dziś mam kontakt z tamtymi ludźmi – mocno zapadłam im w pamięć – śmieje się Karolina Szulęcka-Streer.

Wystartowała z mężem w memoriale – i w swojej klasie, aut z napędem na jedną oś, zajęli pierwsze miejsce. Pomogło im wcześniejsze doświadczenie z jazdy w Wieliczce samochodami funkcyjnymi.

Jak ważny jest dobry zeszyt pilota

– Początek był wystrzałowy, ale oczywiście szybko pojawiły się też błędy debiutantki. Dziwiłam się, dlaczego tak wiele osób powtarza mi, żebym kupiła profesjonalny zeszyt pilota. Nie rozumiałam, dlaczego mam wydać 150 zł na jakiś zeszyt, skoro mam swój – normalny i, co więcej, ładniejszy. Do jednego z kolejnych rajdów oczywiście przystąpiłam z tym „ładnym” zeszytem. I przez następne tygodnie nie czułam się najlepiej. Do wypadku nie doszło, ale zawiodłam – źle podyktowałam trasę. Wszystko przez to, że kartki mi się skleiły. Gdy pada deszcz, w rajdówce robi się bardzo wilgotno. Dlatego profesjonaliści używają specjalnych zeszytów – z kartkami zawierającymi węgiel. Taki papier nie nasiąka, nie skleja się – węgiel pochłania wilgoć – opowiada Karolina Szulęcka-Streer.

Na zdjęciu pilotka rajdowa Karolina Szulęcka-Streer wraz z mężem (kierowcą) analizuje trasę rajdu.
W przeszłości Karolina Szulęcka-Streer uważała, że rajdy są nudne. Teraz nawet o nich pisuje w wolnym czasie - jej teksty można czytać w EVO Magazine Polska. Fot. Karolina Szulęcka-Streer

Obecnie wraz z mężem wynajmują samochód rajdowy od zespołu we Włoszech. Ostatnio wzięli udział w rajdzie Città di Modena, którego start odbył się spod fabryki Ferrari. Zdarza się jednak, że Michał Streer startuje z innym pilotem.

Marzeniem Karoliny Szulęckiej-Streer jest występ z mężem w Rajdowych Mistrzostwach Europy (ERC). To prestiżowy cykl, ale też bardzo kosztowny – wymaga budżetu wynoszącego kilkaset tysięcy euro. Dla Grupy Pietrzak teoretycznie to niewielki wydatek – mogliby opowiedzieć piękną historię, wystawiając „swojego człowieka” w międzynarodowych zawodach. Problem w tym, że Karolina Szulęcka-Streer jest dyrektorką marketingu firmy, co rodzi konflikt interesów.

– Jako dyrektorka marketingu mam kontakt z wieloma potencjalnymi sponsorami, ale nie mogę poruszać tematu naszych prywatnych startów. To dla wszystkich oczywiste. Co nie znaczy, że się poddajemy – kończy Karolina Szulęcka-Streer.

Na zdjęciu pilotka rajdowa Karolina Szulęcka-Streer wraz z mężem Michałem Streerem
Karolina Szulęcka-Streer wielkich potencjalnych sponsorów rajdowych ma na wyciągnięcie ręki - ale jej kontakt z nimi jest wyłącznie służbowy, nie może wplatać w takie rozmowy swoich osobistych ambicji. Fot. Karolina Szulęcka-Streer

Główne wnioski

  1. Karolina Szulęcka-Streer od ponad dwóch lat jest pilotką rajdową w samochodzie prowadzonym przez jej męża. Marzy o starcie w Rajdowych Mistrzostwach Europy, ale udział w tym prestiżowym cyklu wymaga budżetu przekraczającego 100 tys. euro. Mimo że jako dyrektorka marketingu promująca takie marki jak Ferrari ma codzienny kontakt z wielkim polskim biznesem, pozyskanie sponsorów nie jest łatwe – nie może bowiem wplatać w rozmowy zawodowe własnych prywatnych ambicji.
  2. W rajdach samochodowych nawet zeszyt pilota ma znaczenie. Karolina Szulęcka-Streer początkowo lekceważyła ten aspekt – zabierała na rajdy własny, „ładniejszy” zeszyt i szybko przekonała się, że to błąd. Gdy pada deszcz, w rajdówce panuje duża wilgotność, przez co kartki zwykłego zeszytu mogą się sklejać. Profesjonalne zeszyty pilota zawierają papier z domieszką węgla, który wchłania wilgoć i zapobiega sklejaniu się stron.
  3. Jako dyrektorka marketingu w firmie będącej jedynym polskim importerem marki Ferrari, Karolina Szulęcka-Streer z bliska obserwuje, jak zmienia się Polska. Gdy w 2013 r. przechodziła do Grupy Pietrzak, wielu pytało sarkastycznie: „Kto w Polsce będzie kupował Ferrari?”. Dziś mówi, że takich aut sprzedaje się u nas naprawdę sporo.