MidEuropa sprzedała w pół roku firmy warte 4 mld euro. Wkrótce ruszy z inwestycjami za nawet 800 mln euro
Fundusz, który zainwestował w Polsce już miliardy euro m.in. w Allegro, Żabkę, LuxMed i Diagnostykę, niedługo przejmie kolejne firmy. Równolegle pracuje nad wyjściem z Horteksu i kilku innych spółek. Nasz rynek pozostaje dla niego najważniejszy.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jaka jest skala działalności MidEuropy i dlaczego polski rynek jest dla niej tak ważny.
- Na jakie trzy trendy prowadzące do większej liczby transakcji wskazuje.
- Jakie są plany inwestycyjne i dezinwestycyjne funduszu, a także którą ze spółek portfelowych widziałby na GPW.
Do Europy Środkowej (CE), szczególnie do Polski, popłynie pokaźna suma kapitału private equity (PE). Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR) zatwierdził zaangażowanie do 200 mln euro w szósty fundusz MidEuropy.
To skala, którą nie pogardziłby żaden z rodzimych graczy rynku PE w ramach całego wehikułu. Tymczasem dla MidEuropy to zaledwie część funduszu, którego docelowa kapitalizacja może wynieść 800 mln euro (ok. 3,4 mld zł po bieżącym kursie). Lada moment zostanie on uruchomiony. Będzie skupiony na stabilnych, szybko rosnących biznesach w trzech sektorach: konsumenckim, ochronie zdrowia oraz usług dla biznesu.
– Po dobrych exitach, czyli realizacji zysku z inwestycji, pora na nowe akwizycje. Chcielibyśmy zrealizować w tym półroczu co najmniej dwie inwestycje. Już nad nimi pracujemy. O ile przed pandemią COVID-19 negocjacje trwały średnio pięć-sześć miesięcy, to teraz procesy wydłużają się do nawet 12-18 miesięcy. Interesują nas firmy o wartości 100-500 mln euro. Rocznie przyglądamy się w regionie 70-80 takim spółkom. Do fazy due diligence wybieramy kilka projektów. Finalnie angażujemy się w maksymalnie dwie-trzy o największym potencjale – mówi Marek Rodak, partner w funduszu MidEuropa.

Obracanie miliardami euro
Zebrał 6,5 mld euro. Zrealizował 46 inwestycji w 20 krajach i ok. 300 tzw. add-onów, czyli akwizycji w wykonaniu spółek portfelowych pełniących rolę platformy do konsolidacji. Prowadzi działalność z pięciu biur, w tym głównego w Londynie i kluczowego w Warszawie. Oto skala MidEuropy, jednego z największych funduszy PE regularnie inwestujących w Polsce. Ostatnie półrocze było dla niego rekordowe pod względem exitów w jego 26-letniej historii.
– W sumie było ich sześć o łącznej wartości przekraczającej 4 mld euro. Coś takiego zdarza się w naszym regionie bardzo rzadko, szczególnie w ostatnich latach. W całej Europie fundusze mają trudności ze sprzedażą dużych aktywów – komentuje Marek Rodak.
Fundusz rozpoczął rok sfinalizowaniem sprzedaży rumuńskiej sieci spożywczej Profi za ponad 1 mld euro inwestorowi branżowemu. W lutym nadszedł głośny debiut na GPW Diagnostyki z wyceną również ponad 1 mld euro już na starcie. Następnie doszły umowy sprzedaży o podobnej wartości sieci rumuńskich szpitali Regina Maria oraz sieci klinik okulistycznych Optegra. W tym czasie pojawiły się jeszcze exity z biznesu kurierskiego w Rumunii (Cargus) i chorwackiego producenta pieczywa (Mlinar).
Dobry rynek
Warto wiedzieć
W Polsce warto inwestować
Marek Rodak przyznaje, że kiedy zaczynał karierę w branży private equity ponad 15 lat temu, na rynku było więcej funduszy PE z filią w Warszawie. Od tego czasu wiele z nich zakończyło działalność lub wycofało się z Polski.
– Moim zdaniem to błąd. Udział sektora PE w PKB jest w Polsce kilkanaście razy mniejszy niż we Francji czy w Wielkiej Brytanii, więc potencjał dalszego wzrostu w naszej gospodarce jest ogromny. Jednak by to przyspieszyć, potrzeba większej mobilizacji lokalnego instytucjonalnego kapitału – mówi Marek Rodak.
Podkreśla, że brak lokalnego dopływu kapitału dla rodzimych podmiotów PE to poważny, strukturalny problem. Z uwagi na inwestycje tych funduszy głównie w bezpieczne, defensywne, antycykliczne sektory przynosi w perspektywie od pięciu do 10 lat stabilny, dość przewidywalny zysk.
– Niestety w naszym kraju korzystają na tym głównie zagraniczni emeryci z Wielkiej Brytanii, USA czy nawet Azji, a marginalnie z Polski. Wszystko przez regulacje, które uniemożliwiają wykorzystanie w tym celu ogromnego kapitału gromadzonego przez banki czy firmy ubezpieczeniowe. Najważniejszą rolę od lat w naszym ekosystemie odgrywają instytucje typu DFI (Development Finance Institutions) a lokalnie na razie głównie PFR Ventures. Teraz stopniowo otwieramy się też na indywidualnych inwestorów działających przez tzw. family offices, niemniej w Polsce to ciągle bardzo wąskie grono osób. W konsekwencji fundraising w naszym regionie trwa bardzo długo, podczas gdy niemieckie czy szwajcarskie fundusze potrafią zebrać setki milionów euro w kilka miesięcy. Wierzymy, że w najbliższych latach w końcu to się u nas zmieni – podsumowuje partner w MidEuropie.
Hortex jedną z firm szykowanych do sprzedaży
Potencjalnie kolejne miliardy euro MidEuropa może zainkasować z kolejnych dezinwestycji. W czwartym wehikule pozostało jej pięć firm z dziewięciu, a cztery są istotnie związane z Polską. Największa z nich, wyceniana na GPW na ok. 37 mld zł, to Allegro. Dla funduszu to już inwestycja pasywna (ma jeszcze kilka procent akcji), z której wychodzi etapami.
– Dobrze poukładanym biznesem, gotowym do exitu w najbliższym czasie, jest Hortex [media donosiły w 2017 r. o wartości transakcji ok. 200 mln euro – red.]. Początek inwestycji był nieco trudniejszy m.in. ze względu na niekorzystne ceny surowców. W ostatnich latach firma już jednak świetnie sobie radzi. Rośnie co roku o średnio ponad 10 proc. – w 2024 r. przekroczyła 1 mld zł obrotów. Jest lokalnym liderem w mrożonkach oraz mocnym wiceliderem w napojach i sokach. O realizacji zysku myślimy też powoli w kontekście J.S. Hamilton. To sieć laboratoriów certyfikujących żywność, kosmetyki, paliwa i inne produkty. Ona radzi sobie jeszcze lepiej – od czasu naszego zaangażowania średnioroczny wzrost wynosi 14 proc. Rozwojowi spółki ciągle sprzyja podnoszenie norm jakościowych w Unii Europejskiej, w tym w Polsce, gdzie jest liderem – mówi Marek Rodak.
Za ciekawy i perspektywiczny biznes uznaje też niemiecki software house Intive, z szeroką obecnością w Polsce (ok. 600 programistów). Po zadyszce w całej branży w latach 2023-2024 firma odbiła. Napędza ją wdrażanie rozwiązań AI (sztucznej inteligencji) dla globalnych klientów. To kolejny kandydat do exitu w 2026 r.
– W piątym funduszu zgromadziliśmy siedem spółek, a do tej pory wyszliśmy z Optegry, Cargusa, Mlinara i częściowo z Symfonii. Pozostałe inwestycje są relatywnie młode, więc jesteśmy jeszcze skupieni z zarządami na realizacji pierwotnie założonej strategii zwiększania wartości. Pozostały kapitał przeznaczymy na sfinansowanie kolejnych przejęć w wykonaniu spółek portfelowych – informuje Marek Rodak.
Jakie spółki są najlepsze na GPW?
MidEuropa pozostaje otwarta na każdą formę exitu. Niemniej zdecydowanie najatrakcyjniejszą opcją jest dla niej inwestor branżowy. Z reguły wykupuje cały biznes i w dodatku płaci premię za kontrolę i potencjalne synergie. Zdarzają się też transakcje z większymi inwestorami finansowymi – Żabkę kupił CVC Capital Partners, a pakiet większościowy w Symfonii Accel-KKR.
– Wyjście przez IPO [pierwszą ofertę publiczną – red.] również może być atrakcyjnym rozwiązaniem. Żeby się jednak udało, spółka musi spełniać bardzo konkretne kryteria. Nie może być za mała ani za duża. Minimalna wartość oferty musi wynieść ok. 300-400 mln zł, by znaleźć szerokie grono inwestorów instytucjonalnych. W przypadku większych spółek trzeba się liczyć z dłuższą ścieżką exitu w ramach wielu ABB [przyspieszonej budowy księgi popytu, przykład Allegro – red.] – wyjaśnia Marek Rodak.
Wśród kolejnych kryteriów wymienia atrakcyjny sektor, mocny i stabilny zarząd, ciekawy produkt oraz odpowiednią strukturę udziałową zapewniającą ciągłość decyzyjną i płynność akcji. Inwestorzy muszą widzieć potencjał wzrostu wartości w długim terminie, już po debiucie. Diagnostyka wpisywała się w ten scenariusz idealnie. Jej wycena wzrosła od lutego o ponad połowę, a w szczycie była nawet wyższa.
– Inna spółka z naszego portfela, która wydaje się dobrze pasować pod GPW, to Hortex. Bardzo rozpoznawalna marka z bogatą historią sięgającą czasów PRL. Z czasem został sprywatyzowany, później przejęty przez fundusze. Umożliwienie zakupu jego akcji polskim inwestorom byłoby więc ciekawym scenariuszem – mówi partner w MidEuropie.
Będzie więcej exitów
Zdaniem eksperta
Przed nami fala exitów funduszy private equity
Spółek gotowych pod inwestycję rzędu 100-200 mln euro nie ma na każdym rogu, wciąż są u nas w mniejszości, niemniej ich liczba systematycznie rośnie. Co ciekawe, coraz częściej to nie założyciele, a inne fundusze private equity sprzedają swoje spółki większym finansowym graczom – i to właśnie tzw. secondary buyouty stają się motorem napędowym dużych transakcji. To naturalny etap rozwoju rynku: fundusze pomagają firmom urosnąć, a potem przekazują pałeczkę tym, którzy mają kapitał i know-how, by zrobić z nich graczy europejskich.
Świetnym przykładem takiej transakcji w ochronie zdrowia jest Scanmed – po kilku latach dynamicznego rozwoju pod skrzydłami funduszu Abris Capital Partners został przejęty przez firmę American Heart of Poland, wspieraną przez włoską Gruppo San Donato. Abris doinwestował infrastrukturę, poszerzył ofertę i dokonał akwizycji, które pozwoliły Scanmedowi stać się jednym z największych prywatnych operatorów szpitalnych w kraju. Zainteresowanie przejęciem go było bardzo duże zarówno ze strony inwestorów branżowych, jak i finansowych.
Warto wspomnieć też przykład piekarni Nowel. Współpraca z funduszem CVI umożliwiła jej dynamiczną rozbudowę, a po ośmiu latach rodzina właścicieli przeprowadziła rekordowy wykup menedżerski – dzięki wycenie przekraczającej 1 mld zł fundusz uzyskał ośmiokrotny zwrot z kapitału. Transakcję sfinansował bank, niemniej zainteresowanie innych graczy było duże.
Polska to dziś prawdziwy hub dla całego regionu Europy Środkowej i Wschodniej. Dla wielu funduszy jesteśmy nie tylko miejscem do inwestowania, ale też bazą do budowania paneuropejskich czempionów. Widzimy coraz więcej przykładów polskich firm, które dzięki wsparciu dużych funduszy idą na podbój zagranicy – ten trend będzie tylko się nasilał.
Warto też podkreślić, że na polskim rynku private equity spodziewamy się w najbliższych latach wyraźnego wzrostu liczby wyjść z inwestycji. Portfele lokalnych funduszy PE są już bardzo dojrzałe – wiele transakcji z lat 2018-2021 osiągnęło etap, w którym spółki są gotowe do sprzedaży lub debiutu giełdowego. To oznacza, że w 2025 i 2026 roku możemy zobaczyć falę exitów funduszy PE. Taka sytuacja sprzyja tym, które mają świeży kapitał i szukają większych aktywów.
Polska najważniejsza dla MidEuropy
Polska nieprzypadkowo jest dla funduszu najważniejszym rynkiem. Zainwestował na nim mniej więcej połowę zebranego do tej pory kapitału. W gronie jego najlepszych inwestycji są właśnie polskie firmy: Allegro, Żabka, LuxMed, Diagnostyka czy Symfonia.
– Dalej chcemy inwestować w kolejnych lokalnych championów. Polska to największa gospodarka regionu. Odpowiada za ponad jedną trzecią jego PKB – w tym roku możemy już przekroczyć 1 bln dolarów. Ma 37-milionową populację, czyli większą niż razem wzięte kraje nordyckie czy Beneluksu. Nasz rynek osiągnął już masę krytyczną, która pozwala inwestorom realizować odpowiednio wysoki zysk. Jesteśmy szóstą gospodarką w UE i dwudziestą globalnie ze stabilną pozycją bezpieczeństwa dzięki obecności w NATO od 26 lat – mówi Marek Rodak.

To nie wszystko. Zwraca uwagę, że w dwie dekady od momentu dołączenia do UE zanotowaliśmy ogromny postęp. PKB per capita wzrosło z 40-45 proc. do 80-85 proc. średniej unijnej. Dalsze perspektywy są obiecujące – nadal mamy rosnąć w tempie ok. 3 proc. rocznie, czyli nawet dwukrotnie szybciej niż kraje Europy Zachodniej.
– Pod względem PKB na mieszkańca według parytetu siły nabywczej, czyli urealnionej miary jakości życia, możliwe, że prześcigniemy w ciągu kilku lat Hiszpanię i zbliżymy się do Włochów. W następnych latach mamy szansę dojść do poziomu Francji czy Wielkiej Brytanii. Nie zdziwię się, jeśli w ciągu kilkunastu lat dogonimy Niemcy. Polska ma zatem wszystkie atrybuty atrakcyjnego inwestycyjnie rynku, drzemie w niej ogromny potencjał. Gdyby siła gospodarki decydowała o potencjale piłkarskim, to nasza reprezentacja powinna regularnie grać w fazie pucharowej mistrzostw Europy i świata, a nie męczyć się za każdym razem w eliminacjach – mówi Marek Rodak.
Co najmniej ogólnoeuropejskie ambicje
Fundusz preferuje dwa rodzaje inwestycji. Pierwszy dotyczy zaangażowania w firmy wywodzące się z CE – mające tu np. bazę produkcyjną lub pracowniczą – ale z aspiracjami co najmniej ogólnoeuropejskimi. Przykładem tego jest wspomniany Intive. Natomiast drugi typ to przedsiębiorstwa np. zachodnioeuropejskie, które chcą prowadzić ważną działalność w naszym regionie. Tak było z Optegrą, która prowadzi wiele działalności w Wielkiej Brytanii, ale silną pozycję ma w Polsce, Czechach i na Słowacji.
– Inwestujemy mniej więcej w perspektywie pięciu-siedmiu lat, niemniej zdarzają się uzasadnione odstępstwa. Z jednej strony w Diagnostyce zdecydowaliśmy się na exit dopiero po 14 latach. Okazało się to słuszne – firma wciąż zwiększała i nadal zwiększa wartość. Z drugiej strony zdarzają się takie inwestycje jak Optegra czy Symfonia. W obu przypadkach udało nam się z zarządami spółek zrealizować długoterminowy biznesplan de facto w dwa lata. Osiągnęliśmy zakładaną wartość szybciej od założeń i otrzymaliśmy atrakcyjne oferty od zagranicznych inwestorów – informuje Marek Rodak.
Fundusz zachował w Symfonii 30-procentowy pakiet akcji. Widzi jeszcze duży potencjał wzrostu wartości firmy. To efekt zaległości w cyfryzacji MŚP (małych i średnich przedsiębiorstw) w Polsce oraz wejścia KSeF (Krajowego Systemu e-Faktur) w 2026 r. Potencjał organicznego wzrostu firmy w kolejnych latach szacuje na ponad 20 proc.
Między dużymi a mniejszymi funduszami
MidEuropa szuka firm średniej wielkości – w ujęciu europejskim – ze stabilną rentownością, dużymi możliwościami generowania gotówki i dobrymi perspektywami wzrostu. Nie odczuwa, że konkurencja o najlepsze spółki w regionie, w tym w Polsce, ogólnie wzrosła.
– Inwestując w pojedynczy projekt z reguły 50-200 mln euro z kapitału funduszu [niektóre transakcje są współfinansowane długiem – red.], idealnie wpisujemy się między dwie grupy inwestorów, gdzie de facto nie mamy konkurencji. Realizujemy większe transakcje niż nasi koledzy z lokalnych funduszy PE inwestujący do 30-40 mln euro [wśród największych graczy są Enterprise Investors i Innova Capital – red.]. Jednocześnie inwestujemy wyraźnie mniej niż fundusze globalne. One często angażują per projekt minimum 300-400 mln euro [prym wiedzie tu CVC – red.] – tłumaczy Marek Rodak.
Przyznaje, że trzeba jednak mierzyć się coraz częściej z konkurencją ze strony inwestorów branżowych. Są aktywni w kluczowych dla funduszu sektorach – ochronie zdrowia i usługach dla biznesu (w tym IT). Popyt w nich jest ogromny z uwagi na megatrendy. W pierwszym przypadku starzenie się społeczeństwa, wzrost świadomości i trendów prozdrowotnych oraz długowieczności (longevity). Z kolei w drugim –transformacja cyfrowa, rozwój AI i wzrost produktywności oraz znaczenia nearshoringu (zlecania usług i produkcji w sąsiednich krajach).
– W Polsce występuje pewien paradoks. Mamy świetną bazę intelektualną i techniczną w IT. Programiści, software developerzy pracują jednak w dużym stopniu na rzecz zagranicznych firm. Tymczasem cyfrowa transformacja w polskich MŚP ciągle odbiega od np. zachodnioeuropejskich realiów. To powinno się zmienić w kolejnych latach. Dlatego widzimy ogromny potencjał inwestycyjny wraz z dalszym dynamicznym rozwojem i upowszechnieniem dostępu do narzędzi AI – mówi partner w MidEuropie.
Fundusz jest otwarty na każdy rodzaj sprzedającego. Przejmując biznes od innego funduszu, ryzyko jest zazwyczaj mniejsze. Wszystkie procesy oraz struktury powinny już być poukładane i raczej nie zdarzają się nieprzyjemne niespodzianki. Zakup firmy od założyciela daje jednak z reguły większą przestrzeń do wzrostu. Dzieje się tak z uwagi na niewykorzystany jeszcze potencjał w wielu obszarach m.in. rozszerzenia oferty, międzynarodowej ekspansji, cyfryzacji czy dużych inwestycji. W tym wszystkim inwestor finansowy może pomóc.
Konsolidacja, sukcesja i podział korporacji
MidEuropa dostrzega potencjał trzech głównych trendów. Pierwszy z nich to realizacja strategii buy and build, czyli przejmowanie firm konsolidujących następnie rynek w regionie.
– W usługach i produktach IT, gdzie przewagę konkurencyjną zyskuje się dzięki dużej skali zapewniającej wyższą efektywność kosztową, to musi się dziać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę postęp wdrażania AI i presję na wzrost produktywności. Symfonia dokonała już dziewięciu przejęć, rozszerzając ofertę i wchodząc do Rumunii, a będą kolejne. Podobnie Intive. Po trzech akwizycjach skokowo zwiększył skalę i zyskał globalny zasięg, prawie 40 proc. biznesu prowadzi w USA – mówi Marek Rodak.
Drugi trend – coraz więcej globalnych korporacji będzie wydzielać i sprzedawać lokalne biznesy bądź poszczególne segmenty wykraczające poza podstawową działalność (tzw. carve-out).
– Od pięciu lat w zasadzie co roku mierzymy się z kolejnymi czarnymi łabędziami. Korporacje są zmuszane optymalizować struktury, skupiając się na najbardziej dochodowej działalności i kluczowych rynkach. Przy swojej skali nie są w stanie w pełni wykorzystać potencjału poszczególnych spółek zależnych tak jak my. Symfonia od czasu wydzielenia jej przez nas z brytyjskiej grupy Sage zwiększyła skalę ponad trzykrotnie w zaledwie cztery lata – mówi Marek Rodak.
Istotny jest jeszcze trzeci trend, charakterystyczny m.in. dla Polski. Wynika z problemów sukcesyjnych.
– Pokolenie przedsiębiorców, którzy zaczęli w latach 90., lada moment będzie zmuszone przekazać ster. Nawet jeśli są dzieci, czyli następcy, nie jest to oczywisty scenariusz. Fundusze PE są naturalnymi kontynuatorami dziedzictwa założyciela, zwłaszcza że po 30 latach działalności większość firm ma już atrakcyjną inwestycyjnie skalę. Ostatnim, głośnym tego typu przykładem – wymuszonym akurat śmiercią założyciela – jest Comarch [przejęty przez CVC – red.]. W kolejnych latach spodziewamy się więcej tego typu transakcji – wyjaśnia partner w MidEuropie.
Miniwywiad
W Polskich usługach IT trudno dużo wydać
XYZ: Czy mając na pojedynczą inwestycję 50-200 mln euro jest co kupować w polskiej branży IT?
Konrad Weiske, prezes i współzałożyciel Spyrosoftu: Nasz budżet jest mniejszy od powyższych widełek, a i tak nie zawsze mamy go na co wydać. A gdybyśmy mieli wielokrotnie więcej, problem byłby jeszcze większy. W Polce w obszarze software house’ów jest najwyżej pięć-sześć co najmniej średniej wielkości firm – czyli zatrudniających przynajmniej 100-200 osób – które są w dobrej kondycji i mogłyby być atrakcyjne dla inwestora. Na sprzedaż trafił w tym roku np. Software Mind, kontrolowany przez Aillerona. Sprzedać się chce natomiast mnóstwo małych firm i to nieraz bardzo tanio, bo w większości są w trudnej sytuacji.
Dlaczego?
Ponieważ nie stać ich na inwestycje. My przeznaczamy na ten cel kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. Nie widać tego w bilansie, bo uwzględniamy w tym niezbędne wydatki m.in. na zatrudnienie i wdrożenie pracownika, testy usług i produktów itd. Wymagania klientów przez ostatnie lata wyjątkowo wzrosły. Dlatego wiele firm utraciło przewagę konkurencyjną, bo nie są już w stanie konkurować niską ceną. Klient chce dzisiaj mieć wszystko w chmurze na topowych platformach i liczy na technologiczny i branżowy konsulting. Mała firma nie ma pieniędzy, by to wszystko zapewnić. Wie pan, co utrzymuje je nad wodą?
Co?
Realia polskiego rynku pracy. Większość osób w IT prowadzi działalność gospodarczą. Gdy firma traci istotny kontrakt, po prostu kończy współpracę z częścią pracowników, natychmiastowo obniżając koszty. Dla porównania: w Niemczech to niemożliwe. Konieczność zapewnienia np. półrocznych odpraw sprawia, że spółka tracąca duże zamówienie ogłasza upadłość, bo nie ma wystarczającej gotówki. W ten sposób firmy takie jak my pozyskują część pracowników. Przejmujemy to, co ma wartość, czyli ludzi i kontrakty.
Czyli nie mamy w Polsce wielu co najmniej średniej wielkości firm IT, bo teraz trudno dojść do tego poziomu?
To nigdy nie było proste, a w ostatnim czasie stało się jeszcze trudniejsze. Jeszcze kilka lat temu, gdy popyt na usługi IT był wyjątkowo duży, wielu przedsiębiorców zadowalało się przychodami na poziomie np. 100 mln zł, z których można było uzyskiwać dobry zysk. Nie czuli potrzeby, by inwestować i dostosowywać się do zmieniających się realiów rynku, więc nie rośli. Eldorado w branży się skończyło, dlatego, jeśli ktoś utracił przewagę i nie ma pieniędzy na inwestycje, nie ma zbyt wielu opcji wyjścia z tej sytuacji.
Często jedynym rozwiązaniem jest zarobienie na sprzedaży firmy. Po sprzedaży, jeśli kupującym był inny, kompetentny gracz z branży IT, taki podmiot może znów rosnąć. Ale już jako część większej grupy, wsparty finansami i, co często najważniejsze, nowym pomysłem. W swoich dotychczasowych akwizycjach obieraliśmy taką właśnie strategię, która, chociażby w przypadku nabytego w zeszłym roku Codibly, odnosi sukces.
Główne wnioski
- Inwestycje
MidEuropa lada moment zacznie inwestować w ramach funduszu, którego docelowa kapitalizacja to 800 mln euro. Szuka firm o wartości 100-500 mln, w które może zainwestować 50-200 mln euro. Interesują go dojrzałe, szybko rosnące biznesy w perspektywicznych sektorach jak np. ochrona zdrowia i usługi dla biznesu. Rocznie analizuje 70-80 projektów, z których finalnie wybiera zaledwie kilka. W swojej 26-letniej historii zebrał 6,5 mld euro, z czego mniej więcej połowę zainwestował w Polsce. - Sprzedaż
Fundusz ma za sobą najlepsze półrocze pod względem sprzedaży – wyszedł z firm wartości ponad 4 mld euro. Powoli pracuje nad kolejnymi transakcjami. Właściciela może niedługo zmienić m.in. Hortex, dobrze wpisujący się w kryteria udanego debiutu na GPW, oraz J.S. Hamilton: sieć laboratoriów certyfikujących żywność, kosmetyki, paliwa i inne produkty. - Strategia
Polska pozostaje dla MidEuropy najważniejszym rynkiem. To pochodna m.in. wielkości gospodarki i populacji, stabilnej pozycji pod względem bezpieczeństwa, i nieustannego wzrostu gospodarki powyżej unijnej średniej. – Gdyby siła gospodarki decydowała o potencjale piłkarskim, to nasza reprezentacja powinna regularnie grać w fazie pucharowej mistrzostw Europy i Świata, a nie męczyć się w eliminacjach za każdym razem – podkreśla Marek Rodak z MidEuropy.


