Powodzie kosztują Europę 26 mld euro rocznie. Niszczycielskie żywioły przybierają na sile. Straty też
Musimy się nauczyć koegzystować z wysoką wodą, bo zjawisko powodzi narasta i będzie przybierać coraz groźniejsze postaci. Co ósmy Europejczyk i co dziesiąty Polak mieszka na terenie zagrożonym zalaniem. Eksperci oceniają, że 1 euro wydane na inwestycje w retencję rzek zapewniłoby zwrot 4 euro w uratowanych dzięki temu dobrach.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jakie są i jak szybko rosną koszty powodzi pustoszących Unię Europejską.
- Które metody zapobiegające zalewaniu miast są najbardziej wydajne i opłacalne w naszym regionie.
- Dlaczego kraje Zachodu nie mogą ignorować powodzi i suszy w Afryce.
Ryzyko kolejnej powodzi w Polsce powoli mija. Na dziś. Klimat nie pyta, czy wierzysz w jego zmianę, narastanie katastrof klimatycznych jest faktem – więcej pożarów, więcej powodzi, większa ich siła i więcej zniszczeń. Eksperci podkreślają, że to ostatni moment, aby przejść od walki ze skutkami żywiołów do inwestycji, które mogą zmniejszyć skalę ich zniszczeń.
Powodzie nawiedzają regiony UE średnio co trzy lata. Przez dekady powodzie rzeczne były główną przyczyną szkód w Europie – zmieniła to dopiero wojna w Ukrainie. Jak podaje w raporcie Komisja Europejska, w ciągu dziesięciu lat do 2018 roku zalanych zostało prawie 80 proc. regionów Unii. Dwie trzecie – wielokrotnie.
Co ósmy Europejczyk i co dziesiąty Polak mieszka na terenie zagrożonym zalaniem, wylicza Europejska Agencja ds. Środowiska w raporcie Responding to climate change impacts on human health in Europe: focus on floods, droughts and water quality (Reagowanie na wpływ zmian klimatu na zdrowie ludzi w Europie: powodzie, susze i jakość wody). To łącznie ponad 52 mln osób.
Koszt ignorancji i zaniechań
W ciągu minionej dekady średnio każdego roku kraje Unii Europejskiej traciły 26 mld euro wskutek ekstremalnych zjawisk klimatycznych – podał Europejski Trybunał Obrachunkowy w najnowszym raporcie Przystosowanie do zmiany klimatu w UE. Działania nie nadążają za ambicjami pod koniec 2024 roku. Te wartości błyskawicznie rosną – koszty powodzi zwiększyły się o 14 mld w zaledwie sześć lat (jeszcze w 2019 roku Europejska Agencja Środowiska podawała sumy rzędu 12 mld euro).
Trybunał nie uwzględnił jeszcze w swoim raporcie strat po wrześniowej powodzi w Polsce, która zniszczyła południowe regiony kraju. Wylicza jednak Polsce koszty braku działań, które mogłyby zapobiegać stratom.
Eksperci oceniają w analizie wartość szkód powstających w przypadku braku lub ograniczonego wdrożenia polityk przystosowujących do zmian klimatu. Przez to Polska traci – i ma tracić – średnio ponad 2,7 mld euro każdego roku (w latach 2021-2030). Może się zdawać, że to wcale nie jest dużo, dopóki nie przełożymy tego na utratę konkretnych domów, gospodarstw rolnych, aut, mebli, sprzętów, a wreszcie infrastruktury publicznej.
Warto wiedzieć
Trzeba zacząć zapobiegać, żeby nie leczyć
Szacuje się, że wrześniowa powódź spowodowała straty rzędu 13 mld zł w województwach dolnośląskim, opolskim, śląskim i lubuskim. Unia Europejska zareagowała błyskawicznie, przyspieszając pomoc finansową i upraszczając procedury. Do Polski trafi w sumie połowa z 10 mld euro przelewanych z Funduszu Solidarności do krajów Unii dotkniętych powodzią. Gdyby takie środki przeznaczono wcześniej na zapobieganie, nie trzeba by było ratować ani w tym, ani w kolejnych latach.
Jak się zabezpieczyć przed powodziami?
Czy wielkiej wody da się uniknąć? Nie. A skoro nie, to trzeba się na nią dobrze przygotować. Strategii jest kilka. Wymagają mniej lub bardziej inwazyjnych zmian i różnych nakładów finansowych. Dlatego podmioty zarządzające gospodarką wodną i leśną, naukowcy klimatyczni oraz obrońcy przyrody dyskutują, na co postawić.
Chodzi o to, by inwestycje były jak najbardziej efektywne i jednocześnie ekonomiczne. Bardzo ciekawą analizę tego tematu, z konkretnymi rekomendacjami, opublikowali w artykule Cost-effective adaptation strategies to rising river flood risk in Europe (Opłacalne strategie adaptacji do rosnącego zagrożenia powodziowego w Europie) w magazynie „Nature” badacze z Włoch.
Wzięli na warsztat cztery różne najbardziej popularne i znane w Europie rozwiązania zabezpieczające przed powodziami. Sprawdzają zarówno ich skuteczność, jak i opłacalność od strony finansowej.
Cztery badane metody ograniczania skutków powodzi:
- podnoszenie wałów przeciwpowodziowych,
- tworzenie obszarów retencyjnych,
- zabezpieczanie budynków,
- relokacja mieszkańców.
Trzeba podkreślić założenia, jakie przyjęli badacze. Ich zdaniem, na podstawie dotychczasowego mizernego postępu wdrażania zmian na świecie, klimat wciąż będzie się ocieplał. Przyjmują zatem dla swoich badań scenariusz globalnego ocieplenia o 3 st. C, do 2100 roku. Ten wariant naukowcy rozpatrują bowiem jako coraz bardziej prawdopodobny, przy uwzględnieniu braku postępów w ograniczeniu wzrostu temperatury i utrzymaniu jej poniżej 2 st. C.
Przyjmują również nasilanie się zmian klimatycznych, które intensyfikują cykl hydrologiczny i będą zwiększać zasięgi powodzi i wartość strat.
Trzecia rzecz to oczywiście różnice między poszczególnymi krajami Europy. Różne metody mogą być w różnych miejscach mniej lub bardziej skuteczne, w zależności od geografii, zaludnienia, a także stosowanych dotąd rozwiązań. Trzeba rozważać łączenie różnych metod, ale nie każda będzie tak samo efektywna.
Natura umie najlepiej
Co zatem najbardziej się opłaca i może być skuteczne w Europie? Po podsumowaniu całości najwyższą ocenę ekspertów uzyskały rozwiązania oparte na naturze. Wyniki wskazują, że najbardziej efektywną i ekonomiczną strategią jest tworzenie obszarów retencyjnych rzek.
Warto wiedzieć
Jak kontrolować wodę
Obszary retencyjne to tereny zalewowe wzdłuż rzek, które tymczasowo magazynują nadmiar wody podczas ekstremalnych opadów, zmniejszając szczytowe przepływy powodziowe i opóźniając ich kulminację. Dodatkowe korzyści ekologiczne to: poprawa jakości ekosystemów wodnych, regulacja przepływu osadów, zmniejszanie poziomu zanieczyszczeń, zwiększenie obszarów turystycznych.
Dlaczego retencja zadziała najlepiej?
Według włoskich ekonomistów, inwestycje w obszary retencyjne dają największy zwrot z inwestycji i szansę na największe ograniczenie potencjalnych zniszczeń.
"Obszary retencyjne wykazują wyższy współczynnik korzyści do kosztów w porównaniu z wałami [przeciwpowodziowymi – red.]. Większa skuteczność w redukcji zagrożenia powodziowego na poziomie regionalnym wynika z tego, że obszary retencyjne zmniejszają szczyty powodziowe dla wszystkich dolnych odcinków rzek, zamiast lokalnie powstrzymywać je z pomocą wałów" – piszą badacze w "Nature".
W scenariuszu globalnego ocieplenia o 3 st. C inwestycje w takie obszary mogą zredukować prognozowane straty powodziowe z 44 mld euro rocznie do zaledwie 8,1 mld euro do 2100 roku. To ograniczenie skutków o 83 proc. Aż o 84 proc. może dzięki retencji spaść liczba osób narażonych na wielką wodę. Żeby osiągnąć takie efekty, Europa musiałaby łącznie wydawać na tworzenie obszarów retencyjnych 2,6 mld euro rocznie. Przypomnijmy – to tyle, ile dziś traci w powodziach.
Jak piszą analitycy w "Nature", 1 euro zainwestowane w tę metodę przyniesie zwrot w wysokości 4 euro, co czyni ją najbardziej opłacalną.
Łyżka dziegciu
Żadne z badanych rozwiązań nie jest idealne. Żadne nie daje 100 proc. zabezpieczenia ani pewności, że występujące żywioły nie przerosną stawianych mu na drodze barier. Mają też swoje wady. Największym problemem wynikającym z tworzenia obszarów retencyjnych jest zajmowanie ogromnych połaci gruntów, nawet powyżej 100 km kw.
"Te tereny nie byłyby już dostępne na przykład dla rolnictwa i urbanizacji. Szacujemy jednak, że nawet w najbardziej wymagającym scenariuszu całkowita wymagana powierzchnia terenów zalewowych stanowiłaby mniej niż 2 proc. całkowitej powierzchni gruntów ornych w Europie" – piszą ekonomiści.
Pamiętajmy jednak, że naturalna pojemność retencyjna w środowisku zmniejszyła się dlatego, że zabetonowaliśmy miliony hektarów gruntów wokół rzek.
Alternatywne metody – plusy i minusy
Pozostałe analizowane strategie, choć skuteczne w określonych warunkach, są, ich zdaniem, mniej opłacalne. Budowa i wzmacnianie wałów przeciwpowodziowych wymaga rocznych nakładów przekraczających 3 mld euro, a pozwala zredukować straty o 70 proc., do około 30 mld euro rocznie.
Metoda ta daje też nieco pozorne poczucie bezpieczeństwa. Paradoksalnie może zwiększać się ryzyko w dłuższej perspektywie.
"Wały mogą zapobiegać rozlewaniu się rzeki, ale ich budowa w jednym miejscu może przenosić ryzyko powodzi w dół rzeki" – podkreślają analitycy.
Zabezpieczanie budynków – trzecia badana metoda powstrzymywania skutków wielkiej wody, jest rozwiązaniem lokalnym. Choć warto uwzględnić wymogi zabezpieczające przed wodą w budownictwie mieszkaniowym, to ekonomiści podkreślają, że publiczne inwestycje w tym obszarze nie przenoszą się na korzyści regionu i większych grup zagrożonych.
Jednak najmniej rekomendowaną metodą jest relokacja mieszkańców. To sposób najdroższy i wzbudzający największe emocje społeczne. Relokacja może być opłacalna w przypadku miejsc często narażonych na powodzie. Jednak powodzianie doświadczeni przez żywioł więcej niż raz, nie chcą zostawiać swoich domów. Żeby propozycja przesiedlenia została przynajmniej rozważona, musiałaby zawierać nie tylko przejściowe lokum, ale nowe mieszkanie czy dom.
To podnosi koszty takich rozwiązań, a, jak wyliczają autorzy badania, każdego roku średnio tylko 600 osób mniej dzięki temu byłoby narażonych na powodzie.
Oczy szeroko zamknięte na świat
Musimy się przygotować na zwiększoną częstotliwość powodzi. Problem dotyczy każdego kontynentu i niemal każdego kraju. Nie uwalnia od niego ani życie w rozwiniętej, zamożnej gospodarce, ani w gospodarce nieuprzemysłowionej. Według ONZ powodzie są powodem prawie dwóch trzecich wszystkich szkód i strat w uprawach. Najmocniej odczuwają to gospodarki krajów rozwijających się, bazujących na rolnictwie. Ale żywioł nie oszczędza także rolnictwa państw rozwiniętych – w 2019 roku przez powodzie rolnicy nie obsadzili 20 mln akrów gruntów rolnych w USA.
Świat Zachodu nie może jednak zapominać, że skutkami zmian klimatycznych, które wywołał (choćby przez emisje gazów cieplarnianych) obarcza także znacznie biedniejsze kraje.
Zmiany klimatyczne leżą u podstaw wojen w wielu krajach Afryki, np. w Nigerii. W Libii walczy się o kontrolę nad ogromnymi podziemnymi zasobami wody. Zdaniem ekspertów zajmujących się terroryzmem można się spodziewać tylko więcej terroru i kolejnych fal migracyjnych z globalnego południa, gdzie wielka woda stale walczy z wielką suszą.
Nie przegap
Powodzie w Afryce
- W latach 2000-2023 w Afryce odnotowano ponad 1 tys. powodzi – to drugie po suszach naturalne zagrożenie.
- Powodzie dotknęły w tym czasie ponad 50 mln osób, zmarło 13 tys. osób.
- Najczęściej dotykane kraje: Nigeria, Sudan, Mozambik, Kenia, RPA.
- Średnia roczna wartość strat gospodarczych związanych z powodziami w Afryce sięga 4-5 mld dolarów.
- Jeden cyklon Idai w Mozambiku w 2019 roku spowodował straty ponad 2 mld dolarów.
- Somalia: poważne powodzie występują średnio co dwa lata. W 2023 roku powodzie po rekordowych opadach pory deszczowej (październik-grudzień) dotknęły ponad 2 mln ludzi, z czego 730 tys. zostało przesiedlonych.
- Kenia: w 2024 roku w kwietniu-maju silne opady spowodowały powodzie w Nairobi, Kisumu, Garissie. Zginęło ponad 290 osób. Ponad 280 tys. osób zostało relokowanych.
- Sudan Południowy: Sezonowe powodzie trwają od czerwca do grudnia. W 2023 roku ONZ oceniło, że powodzie dotknęły ponad 1,5 mln osób, zwłaszcza w stanach Jonglei, Unity, Upper Nile. W 2020 oku. powodzie w rejonie Jonglei zniszczyły 85 proc. upraw i spowodowały epidemię cholery.
Główne wnioski
- Rosnące ryzyko powodzi w Europie: Powodzie kosztują UE 26 mld euro rocznie, a straty rosną – o 14 mld w sześć lat. Co ósmy Europejczyk i co dziesiąty Polak mieszka na terenach zagrożonych zalaniem. W Polsce wrześniowa powódź 2024 roku spowodowała straty rzędu 13 mld zł. Zmiany klimatyczne nasilają częstotliwość i siłę powodzi, wymagając skutecznych strategii adaptacyjnych.
- Najefektywniejsza strategia – retencja rzek: Badania opublikowane w „Nature” wskazują, że tworzenie obszarów retencyjnych jest najbardziej opłacalne, dając zwrot 4 euro za 1 euro inwestycji. Redukują straty o 83 proc. i liczbę zagrożonych osób o 84 proc.
- Alternatywy i wyzwania: Wały przeciwpowodziowe są droższe i mniej skuteczne, zabezpieczanie budynków działa lokalnie, a relokacja mieszkańców jest kosztowna i nieakceptowana społecznie. Retencja wymaga dużych terenów, co ogranicza rolnictwo, ale zajmuje mniej niż 2 proc. gruntów ornych w Europie. Najkorzystniej jest rozważyć łączenie różnych metod w zależności od regionu.