Strażacki poker tragiczny. Jest sprzęt, ale ludzi brakuje
W marcu opisywaliśmy na łamach XYZ.pl historię mobilnych laboratoriów Straży Pożarnej. Ich zakup okazał się być objęty prokuratorskim śledztwem. Okazuje się, że problem jest także w obsadzie laboratoriów.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Do czego służą mobilne laboratoria CBRNE kupione dwa lata temu przez Państwową Straż Pożarną.
- Ilu ludzi stanowi ich załogę i obsługę i do jakich zadań były dysponowane.
- Jakie są koszty ich użytkowania i co budzi wątpliwości strażaków.
Jak opisywaliśmy w marcu, Państwowa Straż Pożarna (PSP) dysponuje dwoma dużymi, mobilnymi laboratoriami CBRNE. Ich zadaniem jest wykrywanie i neutralizacja zagrożeń chemicznych, biologicznych, radiologicznych, nuklearnych i radiacyjnych.
Laboratoria zostały zakupione w 2023 r. Kosztowały łącznie niemal 24 mln zł. Są mobilne, osadzone na podwoziach ciągników siodłowych. Stacjonują w dwóch komendach miejskich PSP: w Warszawie i Poznaniu. Zostały też objęte postępowaniem przygotowawczym Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Dlaczego? Ze względu na – jak odpisała na nasze pytania prokuratura – ewentualne nieprawidłowości w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego w trybie przetargu nieograniczonego.
Rzecznik komendanta głównego, starszy brygadier Karol Kierzkowski, przekonywał wtedy w rozmowie z XYZ, że „pojazdy uczestniczą w działaniach”. Jednocześnie dodał, że jeśli straż chce „coś dookoła nich zrobić” – np. wykonać działania serwisowe, przegląd okresowy czy dokonać prac naprawczych – musi o tym poinformować prokuraturę.
Co dalej ze strażackimi laboratoriami? W Warszawie jest nieźle, w Poznaniu – niekoniecznie
Wysłaliśmy zapytania do Prokuratury Okręgowej w Krakowie, która prowadziła działania. Rzecznik Komendanta Głównego, starszy brygadier Karol Kierzkowski odpowiedział, że laboratoria wciąż pozostają w orbicie działań prokuratury, jednak PSP może ich używać w razie sytuacji kryzysowych. Czekamy zatem na odpowiedzi prokuratury.
W odpowiedzi na złożoną w marcu br. interpelację grupy posłów MSWiA ujawniło jednak kilka interesujących danych liczbowych. Od pojawienia się w szeregach PSP w 2023 roku laboratoria zostały użyte kilka razy, wynika z odpowiedzi sygnowanej przez podsekretarza stanu Wiesława Leśniakiewicza.
Dwa wyjazdy w Warszawie
Warszawskie laboratorium wykorzystano dwukrotnie: 26 sierpnia 2023 r. i 4 stycznia 2024 r. Poznańskie – cztery razy, od listopada 2023 do stycznia 2024. Zwróciliśmy się do obu komend miejskich PSP z prośbą o informację dotyczą lokalizacji i celu wykorzystania laboratoriów.
Zdarzenie z 4 stycznia, jak wyjaśniła Komenda Miejska PSP w Warszawie, „dotyczyło powstania filmu wodnego na terenie jednego ze zbiorników znajdującego się w Porcie Czerniakowskim przy ulicy Zaruskiego. Kierujący Działaniem Ratowniczym obecny na miejscu określił jako przypuszczalną przyczynę zdarzenia wylanie niezidentyfikowanej substancji do cieku wodnego. Przeprowadzone przez Straż Pożarną pomiary wody z tego zbiornika nie wykazały zagrożenia dla środowiska naturalnego”.
Czym jest tajemniczo brzmiący „film wodny”? Zapewne każdy z nas widział kałużę, na której mieni się tęczowa poświata, np. kiedy do wody kapnie kropla detergentu lub benzyny. Jest to właśnie film wodny.
Ciekawsze jest zdarzenie z 28 sierpnia 2023 r. Były to bowiem pokazy lotnicze Radom Air Show. Informację tę przekazała Komenda Miejska PSP w Radomiu. Nie chciała odpowiedzieć na to pytanie ani Komenda Miejska z Warszawy, ani mazowiecka Komenda Wojewódzka. Dyspozycja, jak usłyszeliśmy, wpłynęła w nocy i dotyczyła zabezpieczenia pokazów lotniczych oraz terenu lotniska Warszawa-Radom.
Sytuacja jest o tyle ciekawa, że Air Show w Radomiu są pokazami prywatnymi. Dlaczego wysłano potężne laboratorium służące do rozpoznawania zagrożeń biologicznych, chemicznych i nuklearnych do obsługi akurat tego zdarzenia?
Czekamy na odpowiedź od Straży Pożarnej. Doświadczony funkcjonariusz tej formacji mówi jednak, że wysłanie takich sił i środków do ochrony tej imprezy mija się – łagodnie mówiąc – z celem.
Koszty użytkowania? Niemałe…
Z interpelacji możemy także wyciągnąć wnioski co do kosztów użytkowania pojazdów. I nie były one małe. Minister Leśniakiewicz przekazał, że całkowity koszt eksploatacji mobilnych laboratoriów wyniósł 315 tys. zł, w tym z tytułu zużycia prądu z sieci 225 tys. zł, zużycia paliwa 33 tys. zł, przeglądów technicznych wyposażenia 32,5 tys. zł oraz w związku z koniecznością uzupełnienia wyeksploatowanego sprzętu 24,5 tys. zł.
Skąd „zużycie prądu”? Na wyposażeniu laboratoriów znajdują się niemałe ilości nowoczesnego sprzętu badawczego i analitycznego. Jego ciągłe utrzymywanie w gotowości pochłania duże ilości energii elektrycznej. Koszty zużycia niemal siedmiokrotnie przewyższyły w tym przypadku koszty paliwa potrzebnego do wyjazdowego użycia laboratoriów.
Ciekawe jest jednak co innego – obsada obu laboratoriów.
Warszawa i Poznań – rażąca dysproporcja
Samo laboratorium to jedno. Aby ono funkcjonowało, niezbędni są przede wszystkim ludzie. I tu pojawia się zadziwiająca rozbieżność. Posłowie zwrócili się do PSP z zapytaniem o zestawienie osób przeszkolonych do obsługi przedmiotowego laboratorium ze wskazaniem wyższego wykształcenia kierunkowego w zakresie chemii, biologii i fizyki.
W Warszawie na 18 funkcjonariuszy PSP, którzy zajmują się obsługą laboratorium, aż17 strażaków ma wykształcenie wyższe. Większość z nich – z chemii, jeden jest fizykiem, a jeden biologiem. Tylu samo funkcjonariuszy zajmuje się obsługą laboratorium w Poznaniu. Tam wykształcenie kierunkowe ma zaledwie dwóch z nich. Prof. Michał Bijak, ekspert w zakresie zagrożeń biologicznych i ich przeciwdziałania z Uniwersytetu Łódzkiego, twierdzi, że to wystarczająca liczba.
– Należy podkreślić, że niektóre sprzęty, z jakich korzystamy w szeroko pojętej diagnostyce laboratoryjnej, są na tyle zautomatyzowane i intuicyjne, że czasem wystarczy nawet 15 minut szkolenia i już można je poprawnie obsługiwać. Jeżeli funkcjonariusze PSP są przeszkoleni, to nie widzę problemu. Oczywiście każde dodatkowe wykształcenie jest zawsze atutem, ale nie kruszyłbym o to kopii – mówi prof. Michał Bijak.
Brak wykształcenia kierunkowego nie jest więc problemem, pod warunkiem, że producent zapewnił system szkoleń. Jak mówi ekspert, laboratoria te nie mają wykonywać bardzo pogłębionych analiz. Są kierowane na miejsce zdarzenia w celu szybkiego dokonania wstępnych analiz. Pobrane próbki tak czy inaczej trafią później do akredytowanych laboratoriów.
Potrzebny czy niepotrzebny na pokazach lotniczych?
Prof. Michał Bijak dodaje jednocześnie, że tego rodzaju laboratorium może być wysłane także do zdarzeń o charakterze prewencyjnym. Przykładem mogą być właśnie pokazy lotnicze, gdzie dzięki urządzeniom będącym na wyposażeniu laboratorium będzie można wykryć np. wyciek paliwa lotniczego.
– Wyciek można wykryć bez laboratorium. Wystarczy powąchać – krzywi się ze złością anonimowy dowódca PSP z centralnej Polski.
– Atmosferę wybuchową można wykryć przy pomocy ręcznego urządzenia pomiarowego, wartego kilka tysięcy złotych, które jest zresztą na wyposażeniu straży – twierdzi inny doświadczony strażak.
Także on wątpi, że była uzasadniona konieczność wysyłania mobilnego laboratorium na pokazy lotnicze.
– Nie pokusiłbym się też o ocenę, że po wstępnym przeszkoleniu obsługa będzie już w pełni gotowa. Sprzęt kupiony za takie kwoty powinien dawać konkretne pomiary. Mamy kierunkowane dozymetry, pozycjonowane i to się sprawdza. To po co kupiono te laboratoria? Wyobraźmy sobie, że mamy zdarzenie w Krakowie – dojazd z Warszawy czy Poznania będzie trwał minimum 4-5 godzin. W taki przypadku obraz zdarzenia zrobią strażacy na miejscu – mówi anonimowy strażak.
Dwóch funkcjonariuszy z wykształceniem kierunkowym w Poznaniu to jego zdaniem „oczywiście, że za mało”. Porusza istotną w tym przypadku kwestię zarobków: mało kto po studiach ścisłych chce iść do PSP. Jeśli już takie osoby się znajdą, to nie przejdą testów sprawnościowych.
PSP ma ludzi. Ale nie tak wielu, jak można się spodziewać
Warto w tym miejscu wtrącić, ilu strażaków zajmuje się w Polsce tymi zagadnieniami. W PSP funkcjonują specjalistyczne grupy ratownictwa chemiczno-ekologicznego. Służą w nich funkcjonariusze z wykształceniem z zakresu chemii, biologii, radiologii i fizyki.
„Liczba funkcjonariuszy z takim wykształceniem będących jednocześnie członkami Specjalistycznych Grup Ratownictwa Chemicznego (SGRChem) oscyluje w granicach 100. Okresowe zmiany tej wartości związane są z przyjęciami nowych funkcjonariuszy, awansami na inne stanowiska służbowe lub odejściami ze służby” – informowała Komenda Główna PSP w odpowiedzi na nasze pytania.
Takich grup mamy w Polsce 49, co daje dwóch członków na grupę. Ich utrzymanie generuje duże koszty dla funkcjonowania komendy. W latach 2020-2025 zlikwidowane zostały dwie takie grupy: w Kwidzynie i Nowym Targu. Jak słyszymy w Komendzie Głównej, było to podyktowane koniecznością restrukturyzacji i zmniejszenia kosztów funkcjonowania ratownictwa chemicznego.
Jeden ze strażaków pyta, czy za sumę potrzebną do zakupu obu laboratoriów nie można było kupić mniejszych, podobnie wyposażonych wozów, takich jak MobiLab, znajdujący się na wyposażeniu Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 6 w Warszawie.
– Ktoś wpadł na pomysł uszczęśliwienia innych służb odpowiedzialnych za chemię – twierdzi nasz rozmówca.
Otwarta pozostaje zaś sprawa szkoleń z zakresu CBRNE. Odbywają się np. w Częstochowie, ale strażacy kwestionują ich jakość. Szkolenia nie są refundowane z budżetu centralnego. Innymi słowy, płaci za nie jednostka, która chce mieć specjalistę. Wysłanie jednego lub dwóch funkcjonariuszy na kilkudniowe nawet szkolenie spowoduje zatem lukę, ponieważ strażacy służą w innym niż np. policjanci czy żołnierze reżimie czasowym. A przy zaledwie ok. 100 funkcjonariuszach służących w SGRChem problem może tylko narastać.
PSP ma być kluczowym elementem obrony cywilnej. Czy formacja licząca około 100 chemików i nieznaną liczbę biologów będzie w stanie zbudować korpus obrony cywilnej na miarę liczącego niemal 40 mln ludzi państwa?
Główne wnioski
- Mobilne laboratoria PSP stosunkowo rzadko ruszają do wyznaczonych im działań.
- Wątpliwości może budzić sposób ich używania. Laboratorium z Warszawy zostało wykorzystane zaledwie kilka razy, w tym przynajmniej raz w celu budzącym wątpliwości.
- Obawy budzi także niewielka liczba wykształconych kierunkowo w zakresie chemii, biologii i fizyki członków obsługi tych pojazdów.