Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka

Wadim Tyszkiewicz o nowej partii: Nie chcemy być niczyją flanką (WYWIAD)

– To nie jest partia samorządowców. Tworzą ją także przedsiębiorcy, wojskowi oraz młodzi ludzie, którzy chcą ratować Polskę – mówi senator Wadim Tyszkiewicz. Polityk jest jednym ze współzałożycieli nowej partii politycznej. W rozmowie z XYZ opowiada o powodach powołania nowego ruchu oraz jego priorytetach.

Wadim Tyszkiewicz
Senator Wadim Tyszkiewicz, jako współzałożyciel nowej partii, deklaruje, że jego ruch nie będzie jedynie flanką dla rządu Donalda Tuska. Chce zapobiec przejęciu władzy przez PiS z Konfederacją i Grzegorzem Braunem. Fot. PAP/Marcin Obara

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Z kim senator Wadim Tyszkiewicz buduje nową partię polityczną.
  2. Jakie są główne cele nowego ruchu i na jakich filarach ma być oparty.
  3. Jaki jest stosunek założycieli nowego ugrupowania do rządu Donalda Tuska.

Niezrzeszeni senatorowie zakładają nową partię polityczną. Zanim trafili do Senatu, przez lata byli prezydentami miast: Wadim Tyszkiewicz (Nowa Sól, 2002–2019), Zygmunt Frankiewicz (Gliwice, 1993–2019) oraz Andrzej Dziuba (Tychy, 2000–2023). Chęć utworzenia nowej formacji ogłosili po wyborach prezydenckich, w których Karol Nawrocki pokonał Rafała Trzaskowskiego.

Senatorowie zakładają nową partię

Rafał Mrowicki, XYZ: Krótko po wyborach prezydenckich mówił pan o możliwym odejściu z polityki. Co sprawiło, że dziś chce pan współtworzyć nową partię?

Wadim Tyszkiewicz, senator, współzałożyciel nowej partii: W tym słynnym już wpisie była adnotacja, że zniknę z polityki, „chyba że wydarzy się polityczne trzęsienie ziemi” [Facebook, 18 maja – przyp. red.].

Co więc uznał pan za takie trzęsienie ziemi?

To dla mnie próba ratowania Polski. Brzmi to górnolotnie, ale nie ma w tym przesady. Trzeba zbudować formację, która nie dopuści do większości konstytucyjnej Prawa i Sprawiedliwości, Konfederacji i Grzegorza Brauna. To byłaby katastrofa dla kraju.

Reprezentuję środowisko samorządowców – ludzi, którzy całe życie ciężko pracowali, budując swoje małe ojczyzny. Polska to dziś piękny, nowoczesny, europejski kraj. Nie chcemy tego stracić. Naszą motywacją nie jest władza – mieliśmy ją. W samorządzie daje ona więcej satysfakcji niż w polityce. Sami z niej zrezygnowaliśmy.

Żaden z nas, którzy tworzymy trzon strony samorządowej w tym ugrupowaniu, nigdy nie przegrał wyborów. Polityka nie jest nam potrzebna do niczego innego niż ochrona Polski przed najgorszym możliwym scenariuszem: konstytucyjną większością PiS i Konfederacji z takimi ludźmi jak Braun. Przy wsparciu prezydenta Karola Nawrockiego, sytuacja Węgier może okazać się wersją „light”. Można to nazwać strachem albo świadomością zagrożenia. Dziś wszystkie sondaże pokazują, że taka obawa jest realna.

„Łączymy potencjały”

Kto jeszcze, poza senatorami Frankiewiczem i Dziubą, tworzy tę partię? Czy jest związek z ruchem OK Polska prezydenta Szczecina Piotra Krzystka?

Tak, łączymy potencjały. To różne środowiska. Mam nadzieję, że przynajmniej częściowo dołączy do nas także Ruch Samorządowy TAK! Dla Polski, który współtworzyliśmy…

Na którego czele stoi Jacek Karnowski, były prezydent Sopotu, dziś poseł Koalicji Obywatelskiej i zarazem wiceminister funduszy i polityki regionalnej.

Kiedy zakładaliśmy ruch samorządowy, zakładaliśmy, że z czasem przekształci się on w partię. Tak się jednak nie stało. Jest w nim około 1 tys. samorządowców – w większości bezpartyjnych i niezależnych. Są świadomi zagrożeń i do nich również chcemy kierować nasz przekaz.

Ten ruch nie wchodzi dziś w struktury naszej nowej partii, choć byliśmy jego współzałożycielami i nadal jestem członkiem rady politycznej „Tak dla Polski”.

Świadomość zagrożenia utraty tego, co udało się nam zbudować jako samorządowcom i jako społeczeństwu, skłoniła nas do podjęcia decyzji o nowej inicjatywie. Ma ona być alternatywą dla osób, które nie chodzą na wybory – szczególnie tych rozczarowanych Koalicją 15 Października. Chcemy także przekonać część wyborców Konfederacji, że populizm i puste obietnice nie są rozwiązaniem.

To nie jest partia samorządowców. Tworzą ją również przedsiębiorcy, wojskowi i młodzi ludzie, którzy chcą ratować Polskę. W naszym zarządzie znajdą się też przedstawiciele środowiska rolniczego.

Partia ma być alternatywą dla osób, które nie chodzą na wybory – szczególnie tych rozczarowanych Koalicją 15 Października. Chcemy także przekonać część wyborców Konfederacji.

Co z gospodarką?

Wspomniał pan o odnodze gospodarczej. W Polsat News mówił pan o kontaktach z Arkadiuszem Musiem. On również deklaruje chęć zaangażowania się w politykę.

Osobiście nie prowadziłem tych rozmów, ale kontakt został nawiązany. Tworzenie równoległych bytów politycznych nie ma sensu i nie służy sprawie. Bardzo zależy nam, by w nowej inicjatywie udział wzięli także przedsiębiorcy – w tym ci skupieni wokół Arkadiusza Musia. Próbujemy połączyć ludzi z różnych środowisk. Nie celujemy w przejęcie władzy i 30 proc. poparcia. Mierzymy w 12–15 proc., by móc dalej budować Polskę proeuropejską i prodemokratyczną.

Kiedy 20 lat temu zarządzałem miastem, bezrobocie wynosiło tam 42 proc. Była bieda, płaczące matki z dziećmi, które nie miały co jeść. Dziś jesteśmy w najlepszym momencie w tysiącletniej historii Polski. Przed wojną byliśmy jednym z najbiedniejszych krajów Europy. Dziś Polska nie odstaje od państw rozwiniętych. Nie możemy tego stracić – i ta świadomość nas motywuje.

Nowa partia. Na razie bez lidera

Kto będzie na czele partii?

Na razie nie przewidujemy lidera. Nie budujemy ruchu wokół jednej osoby, jak to często bywało przy tworzeniu nowych partii. U nas ma być odwrotnie – to idea wyłoni lidera. Nikt z naszej trójki nie aspiruje do tej roli, ja sam również nie. Najważniejsza jest idea, a nie koncentracja wokół przywódcy. Spójrzmy na Polskę 2050 Szymona Hołowni czy Nowoczesną Ryszarda Petru – partię, w której także w pewnym momencie uczestniczyłem.

Ja sam również nie chcę być liderem. To idea jest najważniejsza, a nie koncentracja partii wokół przywódcy.

Do tego jeszcze będę chciał wrócić, ale proszę powiedzieć, czy będąc w kontrze do możliwego rządu PiS z Konfederacją i Braunem, chcą być państwo flanką dla koalicji Donalda Tuska?

Nie chcemy być niczyją flanką. Oczywiście, bliżej nam do Koalicji 15 Października. Brałem udział we wszystkich protestach – w obronie demokracji, sądów, praw kobiet. Ale nie chcemy być niczyją przybudówką.

Kampania Trzaskowskiego. „Błędy kardynalne”

Jakie błędy obecnej koalicji widzi pan w kontekście przegranych wyborów prezydenckich?

Wynik wyborów był dla mnie szokiem. Błędów w kampanii Rafała Trzaskowskiego było mnóstwo. Wyeliminowanie choćby jednego mogło pomóc mu wygrać. Jednym z kardynalnych błędów był brak rzecznika prasowego. Rząd chwalił się sukcesami – i słusznie – ale nie potrafił ich sprzedać. PiS miało dwóch rzeczników – jednego od chwalenia się, drugiego od odpierania ataków i dezinformacji.

W dniu, w którym Karol Nawrocki zapowiedział kto będzie jego prezydenckim rzecznikiem, koalicja doszła dopiero do wniosku, by powołać po 1,5 roku rzecznika rządu.

Każdy bezpodstawny atak, każda nieprawda, powinny mieć natychmiastową reakcję ze strony rzecznika. Sztab Trzaskowskiego nie umiał prowadzić kampanii informacyjnej ani przeciwdziałać straszeniu migrantami – to była powtórka z 2015 r. PiS znów grało tymi samymi kartami: pierwotniaki, pasożyty, strach. I znów to zadziałało. Kolejny błąd – Rafał Trzaskowski jako wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej.

„Zastępca Donalda Tuska”. Takim hasłem grała konkurencja.

To było oczywiste i przewidywalne. Intuicja polityczna powinna podpowiedzieć mu rezygnację z tej funkcji przed kampanią. W PO jest wielu wiceprzewodniczących – nic by się nie stało. Wybory dla PiS-u wygrał Paweł Szefernaker. Już te z 2015 r. To człowiek spokojny, cichy, zawsze w tle – ale z wyprzedzającą strategią. W sztabie Trzaskowskiego nie było nikogo takiego. Nie było pomysłu na kampanię. Błędy były karygodne. Jako środowisko demokratyczne przegraliśmy wybory. Odpowiedzialność za perspektywę brunatnej przyszłości Polski spada również na panią marszałek Biejat, pana Zandberga oraz marszałka Hołownię. By poprawić notowania swoich partii o 1 proc., zaryzykowali przyszłością całego kraju.

Intuicja polityczna powinna podpowiedzieć mu rezygnację z tej funkcji przed kampanią. W PO jest wielu wiceprzewodniczących – nic by się nie stało. Wybory dla PiS-u wygrał Paweł Szefernaker. Już te w 2015 r. Odpowiedzialność za perspektywę brunatnej przyszłości Polski spada również na panią marszałek Biejat, pana Zandberga oraz marszałka Hołownię.

„PiS zaciera ręce”

W czym rząd Donalda Tuska was zawiódł?

Zacznę od środowiska samorządowego. W 2019 r. w Gdańsku podpisano 21 postulatów samorządowych – realizacji doczekały się może cztery z nich. Można oczywiście szukać wytłumaczenia w tempie pracy obecnej koalicji. Wiadomo, że trudno się rządzi, gdy koalicję tworzy wiele partii – w ramach Koalicji Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego są jeszcze mniejsze ugrupowania. Ale to nie może być usprawiedliwienie. Jeśli ktoś bierze odpowiedzialność za Polskę i chce rządzić, musi umieć zarządzać złożoną koalicją.

PiS to widzi i zaciera ręce. Są bardziej skonsolidowani. Ale jeśli stworzą rząd z Konfederacją i Braunem – tam też będzie iskrzyć. Tyle że wtedy dla Polski może być już za późno.

O co chcecie państwo walczyć?

Po pierwsze: deregulacja. To konieczne, ale proces idzie zbyt wolno. Trzeba działać szybciej i skuteczniej. Po drugie: odbudowa Korpusu Służby Cywilnej. PiS go zniszczył. A to byli fachowcy, którzy dobrze wykonywali swoją pracę – niezależnie od barw politycznych. Po trzecie: realizacja postulatów samorządowych. Zostały zignorowane – chcemy je ponownie postawić na agendzie.

I wreszcie – rozliczenie osób, które łamały prawo za rządów PiS. Ułaskawienie Bąkiewicza przez prezydenta Dudę to tylko preludium do tego, co może robić prezydent Nawrocki. Nie może być tak, że żyjemy w państwie prawa, mówimy o rozliczeniu przestępstw, a przez 1,5 roku nikt – ani Mejza, ani Matecki – nie ponosi żadnych konsekwencji. Rozumiem, że obecny rząd chce działać zgodnie z prawem w 100 proc., ale społeczne oczekiwanie jest jedno: przyspieszenie. Ludzie są na granicy wytrzymałości.

W sprawie afery GetBack zapytałem ministra Bodnara o postępy. Wiele osób wciąż pyta mnie o tę sprawę, bo zajmowałem się nią w poprzedniej kadencji Senatu. Przed rozmową minister przekazał mi informacje o stanie działań. Ale 1,5 roku to wystarczająco dużo czasu, by pokazać więcej konkretów. Działania powinny być zdecydowanie szybsze.

Nie może być tak, że żyjemy w państwie prawa, mówimy o rozliczeniu przestępstw, a przez 1,5 roku nikt – ani Mejza, ani Matecki – nie ponosi żadnych konsekwencji.

Rozliczenia PiS. Rząd Tuska zawodzi?

Jest pan niezadowolony z tempa rozliczeń?

Rozumiem, że prokuratura i sądy wciąż w dużej mierze funkcjonują według mechanizmów stworzonych przez Zbigniewa Ziobrę, ale społeczeństwo oczekuje zdecydowanie szybszych działań. Skoro Ziobro „szedł po bandzie”, to i Bodnar powinien działać równie zdecydowanie – choć oczywiście w granicach prawa.

Dla mnie osobiście symboliczną sprawą jest przypadek Łukasza Mejzy. Złożyłem zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przez niego przestępstwa oraz skargę do Państwowej Komisji Wyborczej w sprawie nadużyć w kampanii. Jedno moje zawiadomienie do PKW powinno być wystarczającym argumentem do odebrania PiS-owi subwencji. Są dowody na złamanie prawa. Zamiast reakcji – dostałem jedynie wymijającą odpowiedź.

Wymiar sprawiedliwości trzeba jak najszybciej i bezwzględnie zreformować. Nie może być tak, że w sądzie czeka się dwa–trzy lata na wyrok w prostej sprawie. Wielu obiecanych przed wyborami reform nie zrealizowano. Nie twierdzę, że my rozwiążemy wszystko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ale pochodzę ze środowiska ludzi, którzy podejmowali dziesiątki tysięcy decyzji – realnych, konsekwentnych i obciążonych odpowiedzialnością.

W przeciwieństwie do wielu polityków, którzy rzucają chwytliwe hasła, ale nigdy nie prowadzili żadnej działalności gospodarczej, nie zatrudniali ludzi i nie ponosili odpowiedzialności za decyzje, my wiemy, co znaczy zarządzanie. Dlatego jesteśmy wiarygodni.

Historyczne odniesienia

Chcą walczyć o elektorat zawiedziony obecnym rządem, ale też o część wyborców Konfederacji?

Tak, chcemy przedstawić realną alternatywę – szczególnie młodym Polkom i Polakom. Wiele osób rozważa dziś głosowanie na Konfederację z powodu zawodu Koalicją Obywatelską i Polską 2050. Tymczasem Konfederacja, poza efektownymi hasłami, nie ma konkretnego, realistycznego programu. Mówienie o całkowitym zniesieniu podatków to nierealne brednie – ale niestety, wielu ludzi daje się na to nabrać.

Pierwsza Rzeczpospolita upadła, bo sąsiedzi – Austro-Węgry, Prusy i Rosja – budowali silne państwa: z armią, administracją i finansami. A Polska była słaba, bo szlachta nie godziła się na podatki. Nie było więc wojska, nie było sądów, nie było państwa.

Zygmunt Frankiewicz, Wadim Tyszkiewicz
Senatorowie Zygmunt Frankiewicz (L) i Wadim Tyszkiewicz (P) budują nową partię polityczną. Fot. PAP/Rafał Guz

Zniesienie dwukadencyjności w samorządzie

Wśród postulatów dotyczących samorządności wyróżniają się dążenie do zniesienia dwukadencyjności – co popiera także PSL – oraz odwrócenie zmian budżetowych, wprowadzonych za rządów PiS, które pogorszyły sytuację samorządów.

W zniesieniu dwukadencyjności nie ma ideologii. To przepis niekonstytucyjny. Jeśli ktoś chce go utrzymać, to opowiada się za łamaniem Konstytucji. Trzeba się zdecydować. Narracja o „złodziejstwie” samorządowców to czysty populizm, podsycany przez ludzi, którzy nie mają pojęcia o samorządzie i nie życzą Polsce dobrze.

W ostatnich wyborach aż 42 proc. samorządowców przegrało. To pokazuje, że obywatele potrafią sami dokonać zmiany – bez ingerencji polityków. To Polacy powinni decydować, kto zarządza ich małą ojczyzną.

Jeśli politycy chcą wprowadzać dwukadencyjność, niech zaczną od Sejmu, Senatu, starostów i marszałków województw. Dlaczego tylko samorządowcy – wybierani w bezpośrednich, wolnych wyborach – mają być ograniczani tym przepisem? I to pod pretekstem, że „nachapali się władzy”. To nieprawda.

Jaka ma być motywacja dla wójta, burmistrza czy prezydenta, który świetnie zarządza gminą przez pierwszą kadencję, a w drugiej zdobywa 85 proc. głosów? Co dalej – po pięciu latach ma wylądować na bruku, bez prawa do zatrudnienia w miejscu, które sam rozwijał? Bo jeśli wydawał decyzje administracyjne – np. dowody rejestracyjne dla firm transportowych – to nie może ubiegać się o pracę w tych firmach.

Wypycha się ludzi, którzy poświęcili 10 lat życia dla społeczności lokalnej. To szczucie, oparte na fałszywym założeniu, że „nachapali się władzy”. Może warto w takim razie ograniczyć kadencyjność posłów i senatorów?

To nie jest obrona własnych interesów. Sam zrezygnowałem z funkcji prezydenta i nie zamierzam wracać do samorządu – choć nigdy nie przegrałem wyborów.

Wypycha się ludzi, którzy poświęcili 10 lat życia dla społeczności lokalnej. Może warto w takim razie ograniczyć kadencyjność posłów i senatorów?

Zwolennicy dwukadencyjności przypominają, że prezydent RP może sprawować urząd tylko przez dwie kadencje. Traktują to jako mechanizm chroniący demokrację.

To błędne myślenie. Dwukadencyjność prezydenta jest zapisana w Konstytucji. W przypadku samorządowców – nie. W przeciwieństwie do głowy państwa, wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast podejmują decyzje operacyjne – dotyczące pomocy społecznej, zieleni w mieście czy nawet koloru kostki brukowej. Odebranie prawa wyboru mieszkańcom miast i gmin to czysty populizm – odbierający decyzyjność obywatelom.

Zbieramy propozycje programowe, nad którymi pracujemy. Pełny program powinniśmy przedstawić w ciągu 2–3 tygodni.

Błędy Petru i Hołowni

Wspomniał pan o Polsce 2050 i Nowoczesnej, blisko której był pan na samym początku. Jak zamierza pan uniknąć ich losu – albo losu ruchu Pawła Kukiza?

Do Kukiza proszę nas nie porównywać. Bliżej nam do Nowoczesnej i Polski 2050. Uważam, że Nowoczesna była najlepiej zorganizowaną partią budowaną od zera w historii III RP – nie licząc PO i PiS, które powstawały w innych realiach.

Co ma pan na myśli?

W Nowoczesnej imponował mi system budowania struktur. Byłem w tej partii przez rok. Odszedłem jeszcze przed kryzysem – jako prezydent miasta nie chciałem pełnić w niej fikcyjnej roli. Żeby robić politykę, trzeba być w Warszawie i się temu poświęcić. Umownie powiem: do „Madery” Nowoczesna była najlepiej zorganizowaną partią w Polsce. Na kongres założycielski na Torwarze przyjechało 7,5 tys. osób. Zarzucano nam, że byli to młodzi, ambitni i wykształceni ludzie sukcesu – a to przecież powinna być zaleta. Polska 2050 nie może się z tym równać.

Proszę spojrzeć, co się stało z ludźmi Nowoczesnej – wielu pełni dziś ważne funkcje w rządzie, mimo że partia ostatecznie została wchłonięta przez PO.

Jej założyciel sam jest teraz w partii Szymona Hołowni.

Wszystko posypało się przez drobnostki – porównując je do ciężkich grzechów PiS-u – choćby przez „Maderę” i teksty o „sześciu królach”. PiS-owski aparat jest mistrzem w niszczeniu konkurencji, nawet z błahych powodów. W porównaniu z tym, co robią dziś inne partie, problemy Nowoczesnej wyglądają wręcz śmiesznie. Szkoda, że kończy jako przystawka PO.

Na początku Nowoczesną budował Ryszard Petru, ale od razu tworzono silne struktury w całym kraju. W Polsce 2050 mamy lidera – Szymona Hołownię – a potem przepaść. To partia wodzowska. My nie chcemy budować ruchu opartego na jednym liderze. To zbyt ryzykowne. Lidera powinna wskazać idea i ludzie, nie kalkulacja.

Czy się uda? Nie wiem. Ale całe życie – jako przedsiębiorca i prezydent miasta – robiłem wszystko, by osiągnąć cel. Jeśli tym razem się nie uda, będę miał czyste sumienie – zrobiłem wszystko, co mogłem dla Polski.

Nowoczesna była najlepiej zorganizowaną strukturalnie partią. Szkoda, że kończy jako przystawka PO. W Polsce 2050 mamy lidera – Szymona Hołownię – a potem przepaść. To partia wodzowska.

Na jaki etapie jest budowa partii?

Zbieramy podpisy. Mamy świetną nazwę, ale jeszcze jej nie podamy. Wiele dobrych nazw jest już zarejestrowanych, więc znalezienie odpowiedniej nie jest proste. W ciągu 2-3 tygodni złożymy wszystkie dokumenty. Nazwę ogłosimy wcześniej. Musi się udać – dla Polski.

Główne wnioski

  1. Senatorowie Wadim Tyszkiewicz, Zygmunt Frankiewicz i Andrzej Dziuba budują nową partię polityczną. Współpracują z ruchem "OK Polska" prezydenta Szczecina Piotra Krzystka. Prowadzą również rozmowy ze środowiskiem przedsiębiorców skupionych wokół Arkadiusza Musia. We władzach partii mają być osoby związane z wojskiem i rolnictwem.
  2. Głównymi filarami nowej partii mają być gospodarka i samorządność. Jej założyciele liczą, że w najbliższych wyborach parlamentarnych osiągnie ona dwucyfrowy wynik. Senator Tyszkiewicz mówi, że chce powstrzymać PiS, Konfederację i partię Grzegorza Brauna przed przejęciem władzy w Polsce. Założyciele nie chcą powtórzyć błędów Ryszarda Petru i Szymona Hołowni.
  3. Senatorowie zakładający nową partię są zawiedzeni rządami Donalda Tuska. Koalicja nie wywiązuje się z wielu obietnic wyborczych. Wadim Tyszkiewicz wylicza błędy kampanijne popełnione przez sztab Rafała Trzaskowskiego. Zwraca również uwagę na niezadowolenie społeczeństwa z niskiego tempa rozliczeń rządów PiS.