Ukraiński IMC myśli o wyjściu za granicę. Kusi go uprawa polskiej ziemi
Notowany na warszawskiej giełdzie ukraiński koncern agrarny IMC przymierza się do wyjścia za granicę. Pod uwagę bierze inwestycje w Polsce, Rumunii oraz na Słowacji i Węgrzech. Rozważy uprawę roli, ale i przetwórstwo spożywcze.
Z tego artykułu dowiesz się…
- W jaki sposób IMC chce możliwie najlepiej wykorzystać zyski, które wypracowuje i kiedy można się spodziewać kluczowych decyzji w tej sprawie.
- Z jakimi problemami, poza samą wojną, boryka się teraz koncern.
- Jak w warunkach wojny można automatyzować produkcję rolną i zwiększać jej efektywność.
Notowany na GPW ukraiński koncern rolniczy IMC – na przekór temu, że na co dzień działa w trudnych, wojennych warunkach – stara się zwiększyć atrakcyjność przed akcjonariuszami. Mają temu służyć m.in. zmiany w statucie spółki. Planowane jest zwiększenie stopnia ochrony inwestorów mniejszościowych. Chodzi o to, że prawo luksemburskie, a to na nim jest zarejestrowany IMC, bardziej liberalnie traktuje ochronę inwestorów mniejszościowych niż polskie przepisy.
– Musimy też pomyśleć, w jaki sposób najbardziej efektywnie wykorzystać wypracowywane przez spółkę zyski. Zależy nam, aby jak najbardziej zwiększyć jej wartość. Chcemy, aby IMC był jeszcze bardziej atrakcyjny dla inwestorów i akcjonariuszy, w tym funduszy emerytalnych – mówi Oleksandr Wierżichowskij, który od 1 lipca jest prezesem IMC.
Przypomina, że notowana na warszawskiej giełdzie od 2011 r. grupa rolnicza, od siedmiu lat starała się regularnie wypłacać atrakcyjną dywidendę. Kiedy jednak w lutym 2022 r. wybuchła pełnoskalowa wojna, tę politykę dywidendową trzeba było zmienić, bo w życie weszły przepisy, które ograniczały wypływ gotówki za granicę.
Wydajność i koszty
– Musieliśmy się przystosować do nowej sytuacji i dlatego postanowiliśmy skoncentrować się na podniesieniu efektywności produkcji– wyjaśnia Oleksandr Wierżichowskij.
Praca nad efektywnością pozwoliła na konkretne wyniki: w ubiegłym roku spółka osiągnęła rekordową wydajność kukurydzy– 12,4 ton na hektar. Jednym z czynników pozwalających na osiąganie tych wyników to stosowanie nowych technologii rolniczych. Część z nich pozwala również nie tylko na zwiększenie wydajności, ale również zmniejszenie kosztów.
Wiele lat temu ówczesny prezes IMC, Alex Lissitsa (obecnie szefuje radzie dyrektorów firmy) zapowiadał inwestycje m.in. w autonomiczne traktory. Obecnie z powodu wojny jest to utrudnione (producenci i dystrybutorzy takiego sprzętu nie chcą go wypożyczać do testów, bo obawiają się zniszczenia). Firma jednak stosuje rozwiązania autonomiczne. Wykorzystywany jest system autopilota w pracach polowych. Pozwala on zwiększyć precyzję pracy maszyn do kilku centymetrów.
– Pojawił się jeszcze jeden nowy problem, brak rąk do pracy. Wcześniej ukraińskie firmy konkurowały m.in. niskimi kosztami pracy, teraz jest to już niemożliwe. Mamy bardzo poważny deficyt siły roboczej – mówi Oleksandr Wierżichowskij.
Mobilizacja i emigracja
Wyjaśnia, że powodem tego deficytu jest mobilizacja mężczyzn do służby wojskowej i bardzo liczna emigracja osób w wieku produkcyjnym.
– Obie kwestie dotyczą również IMC. W całej grupie zatrudniamy teraz 1,7 tys. osób, ale 112 z nich, to mężczyźni, którzy zostali zmobilizowani i służą teraz w wojsku. Emigracja jest szczególnie intensywna m.in. w tych częściach Ukrainy, w których działa IMC. Chodzi o obwody czernihowski, sumski i połtawski, które znajdują się na północnym wschodzie kraju, blisko granicy z Rosją i z Białorusią. Z tego powodu są bardziej narażone na niebezpieczeństwo niż wiele innych regionów. Dlatego ludzie masowo stąd wyjeżdżają, nawet jeśli nie za granicę, to do innych bardziej bezpiecznych części Ukrainy. W tej chwili mamy ponad 100 wakatów – mówi szef IMC.
Problem braku rąk do pracy dotyczy zresztą większości ukraińskich firm rolniczych. Dlatego zdaniem Oleksandra Wierżichowskiego w przyszłości, już po wojnie, konieczne może być ściągnięcie ludzi do pracy spoza Ukrainy.
– Szczególnie, że przecież część ludzi, którzy na początku wojny wyjechali z kraju, zdążyła się już zadomowić zagranicą i już do ojczyzny nie wróci. Nadzieją mogą być pracownicy np. z państw Kaukazu i Azji Centralnej – uważa menedżer.
Uprawa i przetwórstwo
Trudności na rynku pracy są jednym z powodów, dla których IMC zaczyna się zastanawiać nad możliwościami rozszerzenia działalności operacyjnej poza Ukrainę. To także sposób na, wspomniane już, efektywne wykorzystanie zysków firmy.
– Takie analizy podejmiemy wtedy, gdy będziemy dokładnie wiedzieć, jakie wyniki w 2024 r. osiągnie IMC. Na to przyjdzie więc czas w II kwartale przyszłego roku – mówi prezes firmy.
Choć zastrzega, że na razie nie ma żadnych konkretnych ustaleń wyjaśnia, że szefostwo IMC będzie rozpatrywać rozwój w jednym z dwóch kierunków.
– Pierwszy to inwestycje w przetwórstwo rolno-spożywcze. Drugi to rozszerzenie działalności w tych obszarach, w których działamy obecnie, czyli w obrębie gospodarki rolnej. W tym drugim przypadku chodzić jednak będzie o zróżnicowanie geograficzne, poza Ukrainą. Chociaż na razie o żadnych konkretnych państwach nie mówimy, co do zasady będzie to rejon Europy Środkowo-Wschodniej. Mam na myśli przede wszystkim te unijne kraje, z którymi graniczy Ukraina. Chodzi więc o Rumunię, Węgry, Słowację i oczywiście Polskę – mówi Oleksandr Wierżichowskij.
Dodaje, że na konkrety przyjdzie czas, gdy zapadną decyzje na szczeblu rady dyrektorów. Teraz może jednak powiedzieć, że firma skłania się ku inwestycjom w rolnictwo.
– Na razie nie zagłębiliśmy się w ten temat nawet na tyle, by rozpatrywać i porównywać prawne warunki funkcjonowania w którymkolwiek z tych państw. Zresztą doświadczenie innych ukraińskich firm, które podjęły podobne kroki wskazuje na to, że nie powinny się pojawić jakieś zasadnicze problemy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że każde z państw regionu ma swoją specyfikę i w niuansach może się różnić od pozostałych.
Zanim zaczniemy to analizować musimy podjąć kierunkową decyzję o ewentualnej zagranicznej ekspansji – zastrzega prezes IMC.
Trudno teraz nawet określić, jakiej wielkości miałyby to być inwestycje. Choć wiadomo przecież, że tak duża firma jak IMC poniżej pewnego poziomu wielkości i wartości inwestycji zejść nie może. Z drugiej strony ma również jakieś limity finansowe.
Strategia i taktyka
– Ponadto, by podjąć decyzję o ewentualnej ekspansji musimy zaktualizować długoterminową strategię firmy. Na razie podjęliśmy decyzję m.in., że nie powiększamy areału, ani nie rozszerzamy rodzaju upraw poza te, które prowadzimy. Obecnie nie planujemy zwiększania areału, na którym gospodarujemy w Ukrainie. Będziemy natomiast podnosić poziom automatyzacji produkcji. To przygotowania do sprostania wyższym, unijnym wymaganiom natury ekologicznej. To samo dotyczy odpowiedzialnego podejścia do wykorzystania surowców oraz wody – mówi Oleksandr Wierżichowskij.
Grupa przyjęła w ubiegłym roku kompleksową zieloną strategię Smart Green Strategy, której horyzont sięga do 2033 r.
Prezes IMC jest przekonany, że jego kraj wcześniej czy późnej dołączy do europejskiej rodziny. A tam tego typu wymagania są na wyższym poziomie, niż teraz w Ukrainie.
– Dlatego chcemy być w pełni przygotowani do tych wymagań, co oznacza, że zaczynać trzeba już dziś – dodaje Oleksandr Wierżichowskij.
We wdrażaniu zmian technologicznych pomocna może być również współpraca z zagranicznymi firmami technologicznymi, w tym polskimi. Spółka pracuje nad wzmacnieniem tych kontaktów. W przyszłym roku planuje zaś specjalne wydarzenia dla przedsiębiorstw działających w obszarze agri tech i smart farmingu.
Główne wnioski
- Szefostwo IMC zdecyduje wiosną przyszłego roku o ewentualnych zagranicznych inwestycjach koncernu. W grę wchodzi wejście w przetwórstwo rolno-spożywcze i uprawy.
- Koncern rozważy inwestycje w sąsiadujących z Ukrainą unijnych krajach, czyli w Polsce i Rumunii oraz na Węgrzech i Słowacji. Na razie jednak nie rozpoczął szczegółowych analiz, ani tym bardziej podjął żadnych działań w tym kierunku.
- Dużym problemem IMC jest teraz brak rąk do pracy. Firma stara sobie z tym radzić m.in. inwestując w automatyzację produkcji. W przyszłości jednak konieczne może okazać się sprowadzanie pracowników poza Ukrainy.