Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Sport
Sport to pieniądz Sezon 1 Odc. 34

Wisła Płock znów gra w Ekstraklasie. "Budżet na płace wzrósł o 40-50 proc."

Po dwuletniej przerwie piłkarze Wisły Płock wrócili do Ekstraklasy. W trwającym okienku transferowym do klubu dołączył nowy dyrektor sportowy, który dopiął już pozyskanie pierwszych zawodników. Wisła pracuje też nad zwiększeniem budżetu, opierającego się na środkach z miasta. W nowym odcinku podcastu "Sport to pieniądz" o finansach i planach zespołu z Płocka opowiada prezes klubu Piotr Sadczuk.

Z tego odcinka dowiesz się…

  1. Jaki budżet na ten sezon zakłada Wisła Płock i jak duża część tej kwoty będzie pochodzić z miejskich środków.
  2. W jaki sposób Wisła Płock stara się przyciągać prywatnych sponsorów.
  3. Co byłemu sędziemu międzynarodowego nie podoba się we współczesnym sędziowaniu i technologii VAR.
Obejrzyj lub posłuchaj
Wideocast
Powiększ video
Wideocast
Powiększ audio
00:00

Ledwie kilkadziesiąt godzin po wygraniu baraży i wywalczeniu awansu do Ekstraklasy, Wisła Płock straciła dyrektora sportowego. Dariusz Sztylka odszedł do Śląska Wrocław. Okienko transferowe płocki klub rozpoczął więc od poszukiwania nowej osoby na to stanowisko. Ostatecznie do Wisły trafił Radosław Kucharski, który w ostatnim czasie pracował w AEK-u Ateny.

– To jest jeden z ważniejszych transferów w tym okienku. Myślę, że Radek Kucharski, jego dotychczasowe doświadczenie i nasza rozmowa wspólna wizja na to, jak Wisła Płock ma wyglądać w następnym sezonie i kolejnych, na tyle nam się zbliżyła, że zdecydowaliśmy podpisać umowę. Ostatnie transfery piłkarzy mają już pieczątkę nowego dyrektora sportowego – mówi prezes Wisły Piotr Sadczuk.

Rosną przychody, rosną koszty

Gra w Ekstraklasie otwiera przed klubami nowe możliwości finansowe. Większe zainteresowanie sponsorów, potencjalnie większe wpływy z dnia meczowego i wreszcie pieniądze z tytułu praw telewizyjnych. Ale jak tłumaczy prezes Wisły, występy w Ekstraklasie wiążą się też z wyższymi kosztami.

Jeżeli chcemy dobrych, jakościowych zawodników, to równa się to z większymi wynagrodzeniami dla tych piłkarzy. Myślę, że wzrost budżetu płacowego wynosi ok. 40-50 proc., bo te koszty naprawdę rosną – mówi Piotr Sadczuk.

Klub podpisał już umowy z kilkoma nowymi sponsorami. Renegocjuje też ważną dla budżetu umowę z Orlenem.

– Dzisiaj w Płocku piłka nożna Wisła Płock jest najbardziej medialna. Jeżeli ktoś tutaj wchodzi z biznesem czy chce swój biznes jakoś pokazać i trafić do ludzi, to Wisła jest oknem na świat. Wiele firm to rozumie – ocenia Piotr Sadczuk.

– Bardzo bym chciał by te 40 mln zł budżetu przekroczyć. Zobaczymy. Jeszcze kilka rozmów przed nami. Być może jeszcze jedna dosyć duża firma do nas dołączy. Ale to jest sam początek rozmów, więc nie chcę tutaj jeszcze zdradzać szczegółów –podkreśla.

Klubowe finanse wciąż będą opierać się na dotacjach z miasta, które jest właścicielem klubu. W tegorocznym budżecie miejskim na piłkarską Wisłę przeznaczono 18,5 mln zł.

Wisła stawia na młodzież

Od sierpnia Wisła będzie współpracować z firmą Double Pass, zajmującą się audytami akademii i szkolenia młodzieży. Zespół liczy, że dzięki rekomendacjom ekspertów uda się lepiej zarządzać młodymi zawodnikami. Choć prezes Wisły już teraz jest zadowolony z pracy z wychowankami.

– Przez ostatnie dwa lata, kiedy jestem w Płocku, w pierwszej drużynie zadebiutowało wielu młodych zawodników. Bartek Borowski zagrał w pierwszym składzie w meczu o awans do Ekstraklasy i miał swój udział przy bramce – mówi Piotr Sadczuk.

Atutem klubu z Płocka jest brak dużych konkurencyjnych akademii w okolicy. Dzięki temu Wisła może pozyskiwać młodych zawodników z mniejszych klubów regionu.

– W promieniu tych 50-60 kilometrów my nie mamy rywala tak naprawdę z tej samej ligi. Najbliżej są Widzew, Legia. Ale to już jest w jakiejś tam odległości i mamy naprawdę dużo takiego terytorium, skąd możemy tą młodzież do nas przyciągnąć i zaoferować im lepsze szkolenie niż w mniejszych ośrodkach – przekonuje prezes Wisły.

"Sędziowie powinni być odważniejsi"

W przeszłości Piotr Sadczuk był sędzią piłkarskim. Kilkanaście lat sędziował mecze w polskiej lidze, ale też w europejskich pucharach. Krytycznie podchodzi do sędziów, którzy jego zdaniem zbyt długo zwlekają z podjęciem decyzji uważając, że na ratunek przyjdzie im technologia VAR.

– Bardzo sobie cenię sędziów, którzy podejmują te decyzje nie czekając na VAR. Wiedzą, że ten VAR jest gdzieś tam z tyłu głowy. Natomiast wychodzą i sędziują, a nie czekają, że ktoś im pomoże. Bo tak to moja teściowa mogłaby czekać i posędziować – wskazuje.

Według Piotra Sadczuka, sędziowie VAR zbyt często wracają do sytuacji boiskowych, które wydarzyły się kilka(naście) podań przed bramką. Przez to kibice mogą być skonfundowani, dlaczego gol został anulowany.

Jego zdaniem przepisy powinny za to uwzględniać możliwość zweryfikowania fauli, w których sędziowie mogliby pokazać piłkarzowi drugą żółtą kartę. Obecnie arbitrzy nie mają takiej możliwości.