Hubert Hurkacz nie zagra w US Open. Dwie decyzje, które zwichnęły mu karierę
Hubert Hurkacz opuści drugi z rzędu turniej wielkoszlemowy. Od lipca ubiegłego roku nie może wrócić do pełni sił. Wszystko przez jedną instynktowną decyzję na korcie oraz drugą – już podjętą zupełnie świadomie poza kortem. Ta historia to też lekcja, by nie zazdrościć przesadnie tenisistom ich ogromnych zarobków.
Fot. PAP/EPA
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Hubertowi Hurkaczowi dawano większe szanse na triumf w Wimbledonie niż Idze Świątek.
- Jak nabawił się kontuzji, która okazała się wyjątkowo groźna dla jego kariery.
- Przed jakim wyborem stanął, gdy poznał pełny obraz urazu.
Zdanie: „Jeśli ktoś z Polski wygra Wimbledon, to będzie to Hurkacz” jeszcze rok temu nie brzmiało kontrowersyjnie. Iga Świątek – zanim w finale tegorocznej edycji rozbiła rywalkę 6:0, 6:0 – co roku po londyńskich porażkach powtarzała, że nie czuje się na trawie zbyt pewnie.
Hubert Hurkacz tę nawierzchnię bardzo lubi. Piłka odbija się na trawie niżej niż na mączce i kortach twardych, a po odbiciu zachowuje więcej prędkości. Prawie dwumetrowy Hurkacz odnajduje się w takiej grze znakomicie – i nie chodzi tylko o to, że jego serwis, osiągający ponad 200 km/h, jest tam jeszcze groźniejszy niż gdzie indziej.
Hurkacz kontra Federer, Hurkacz kontra Djoković
W 2021 r. Polak doszedł w Londynie aż do półfinału, po drodze pokonując w ćwierćfinale samego Rogera Federera. 40-letni wówczas Szwajcar nie był w najwyższej formie, więc może jeszcze bardziej imponującym występem Hurkacza na Wimbledonie było jego starcie z Novakiem Djokoviciem w IV rundzie turnieju w 2023 r.
W poprzednich trzech meczach Polak nie stracił ani jednego seta, a w pierwszym secie spotkania z najlepszym tenisistą w historii miał potrójną piłkę setową w tie-breaku. Serb jednak się obronił. Mecz był niezwykle zacięty, a Hurkacz przegrał 6:7, 6:7, 7:5, 4:6. Polskim kibicom pozostało gorzkie pytanie: „Co by było, gdyby Hurkacz jednak wygrał pierwszego seta?”
Dramatyczna decyzja Huberta Hurkacza
Dziś kibice Huberta Hurkacza zadają sobie inne pytania – tamto o mecz z Djokoviciem wydaje się już błahostką.
W lipcu ubiegłego roku, podczas meczu II rundy Wimbledonu, Hurkacz rzucił się na kort, próbując odegrać trudną piłkę. Takie zagrania są charakterystyczne dla trawiastej nawierzchni – słynął z nich choćby Boris Becker. Polak także nie raz zachwycał w ten sposób londyńską publiczność. Tym razem jednak upadł tak niefortunnie, że doznał kontuzji kolana.
Ale decyzja o ratowaniu akcji w widowiskowy sposób nie budzi kontrowersji. Hurkacz był o krok od porażki, a w takich momentach sportowy instynkt zwykle bierze górę.
Prawdziwy dylemat przyszedł później – i to on dziś budzi największe emocje. W rozmowie z Gazetą Wyborczą Hurkacz przyznał, że „ośmiu spośród dziesięciu lekarzy” doradzało kilkumiesięczną przerwę, a on posłuchał tych dwóch pozostałych.
Problem dotyczył sposobu leczenia rozerwanej łąkotki: czy zszyć uszkodzony fragment, czy go usunąć. Większość lekarzy opowiadała się za szyciem, dwóch twierdziło, że usunięcie fragmentu pozwoli szybciej wrócić na kort. A Hurkacz marzył o igrzyskach w Paryżu, gdzie miał stworzyć spektakularny deblowy duet z Igą Świątek.
Zdecydował: usuwać.

Dlaczego Hurkacz nie zszywał łąkotki?
Nie zagrał na igrzyskach, a po 12 miesiącach wciąż nie odzyskał pełni formy. Wracał na kort i rozegrał nawet kilka bardzo dobrych meczów, ale nie zdołał ustabilizować tenisowej dyspozycji. Nie wystąpił w tym roku na kortach Wimbledonu, a teraz ogłosił, że zrezygnuje również z udziału w US Open na przełomie sierpnia i września.
Jego decyzja o posłuchaniu dwóch lekarzy zamiast ośmiu jest dziś często przypominana. Hurkacz przekonywał, że nie podjął jej pochopnie – obie opcje były ryzykowne, i to nie podlega dyskusji. Niemniej z jego słów można wyczytać, że jednak się spieszył.
„Zszywanie łąkotki opóźniłoby powrót do pełnej sprawności. Na kort wróciłbym może w lutym [za ok. sześć miesięcy – red]. Szew nie daje gwarancji. Gdyby został przeciążony, mógłby puścić. Wtedy wróciłbym do punktu wyjścia, czyli potrzebna byłaby kolejna operacja – już usunięcia łąkotki” – mówił Gazecie Wyborczej Hurkacz.

Ryzyko, z jakim żyją tenisiści
Po usunięciu fragmentu łąkotki Hurkacz wrócił na kort po kilku tygodniach. Wygrał pierwsze dwa mecze, trzeci przegrał nieznacznie. Schemat zaczął się powtarzać – nie był w stanie odzyskać dawnej formy. Przed tegorocznym Wimbledonem przeszedł kolejną operację kolana. Napisał:
„Podczas zabiegu usunięto przerośniętą błonę maziową, odpowiedzialną za stan zapalny, ból i wszystkie związane z tym problemy.”
W kontekście powrotu na kort podkreślił, że wróci dopiero wtedy, gdy będzie gotowy „na 110 procent”.
Tuż po feralnej kontuzji z Wimbledonu 2024 r., widząc wyniki rezonansu, Hurkacz pytał sam siebie: „Kurczę, co ja jeszcze umiem robić poza tenisem?”
W ciągu kolejnych 12 miesięcy to pytanie zapewne wracało.
Kurczę, co ja jeszcze umiem robić poza tenisem?
W jego przypadku nie brzmiało ono jednak aż tak dramatycznie – 28-latek z Wrocławia zarobił na korcie 18 mln dolarów. Choć część tej kwoty pochłonęły podatki oraz inne opłaty, znaczna suma na pewno mu pozostała. Gorzej, gdy podobna kontuzja spotyka tenisistę dopiero wchodzącego na poziom gwarantujący wielkie pieniądze. Wtedy zamiast niepokoju czy frustracji pojawia się czysta rozpacz.
A wszystko może zacząć się od jednej, bardziej ryzykownej akcji na korcie.
Główne wnioski
- Hubert Hurkacz od roku nie może odzyskać pełni sprawności po kontuzji kolana, jakiej doznał latem 2024 r. Ostatnio przeszedł kolejną operację, przez którą opuścił Wimbledon i nie wystąpi także w US Open. Zapewnia, że wróci na kort dopiero wtedy, gdy będzie gotowy „na 110 procent”.
- Słowa o „110 procentach” mają szczególny kontekst. Niewykluczone, że obecne problemy Polaka wynikają z faktu, że po kontuzji z 2024 r. chciał wrócić do gry zbyt szybko. Zdecydował się na usunięcie fragmentu rozerwanej łąkotki, choć większość lekarzy zalecała jej zszycie. Obie opcje niosły ryzyko – ale dziś oceniamy tylko tę decyzję, którą ostatecznie podjął.
- W ostatnich 12 miesiącach Hurkacz nie zarobił na korcie wiele, ale wcześniej zgromadził blisko 20 mln dolarów. Dla niego to duży kapitał bezpieczeństwa. Dla zawodników na dorobku taka kontuzja może być końcem marzeń o zawodowej karierze.
