Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Społeczeństwo Technologia

Nowy pomysł na finansowanie nauki i badań. „Powinniśmy przestać się rozdrabniać. Wyznaczmy pola, na których możemy być liderami” (WYWIAD)  

Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej (NAWA) pisze nową strategię dla polskiej nauki, ale przeznaczoną dla polityków. Chce kusić do pracy w Polsce zagranicznych naukowców tak, jak dotychczas namawiała do powrotu do kraju polskich: oferując im 2,5 mln zł na pobyt i pensję dla własnego zespołu przez kilka lat. Do tego dochodzi dofinansowanie badań. – Jeżeli gospodarka na coś stawia, to i nauka powinna na to postawić. Zarekomendujemy określone obszary o największym potencjale – mówi Wojciech Karczewski, dyrektor NAWA.

Wojciech Karczewski NAWA
– Powstał nowy program pozyskiwania naukowców z zagranicy do Polski. Chcielibyśmy go przedstawić już jesienią. Będzie skierowany do badaczy z kilku wskazanych krajów o wysokiej doskonałości naukowej, czyli nie tylko ze Stanów Zjednoczonych, ale m.in. także z Japonii czy Australii – zapowiada dr Wojciech Karczewski, dyrektor Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej. Fot. NAWA

Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Gdy przyszłam na nasze spotkanie, w recepcji stanęłam w kolejce młodych osób starających się rozwiązać jakieś problemy związane z poświadczeniem zagranicznych świadectw szkolnych. To niezbędne, by móc się starać o studiowanie w Polsce. To też nowe zadanie NAWA, które ustawa narzuciła na was z początkiem lipca. Formalność czy realnie weryfikujecie te dokumenty w krajach ich wystawienia?

Dr Wojciech Karczewski, dyrektor Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej: Od miesiąca tylko Narodowa Agencja Wymiany Akademickiej wystawia pisemną informację, czy dana osoba może, czy nie może studiować w Polsce. Dotyczy to studiów I i II stopnia oraz studiów jednolitych magisterskich. Nie dotyczy zaś studiów podyplomowych czy doktoranckich.

Weryfikacja kandydata na studenta z zagranicy

Realnie weryfikujemy autentyczność tych dokumentów, potwierdzamy z placówką w danym kraju, czy faktycznie taki dokument istnieje, czy jest oryginalny, a także czy dana szkoła ma uprawnienia do wystawiania tego dokumentu. Dopiero to pozwala kandydatowi do studiów w Polsce złożyć wniosek o wizę.

Wcześniej obcokrajowiec, który chciał studiować w Polsce, taką informację poświadczającą jego wcześniejszą edukację musiał uzyskać w polskich kuratoriach oświaty w województwie, w którym chciał podjąć studia. Odbywało się to zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego. Procedura na papierze, obecność kandydata obowiązkowa lub działanie przez wynajętego pełnomocnika, co podnosiło koszty. Było drożej i o wiele dłużej, czasami ciągnęło się przez wiele miesięcy. Od 1 lipca kandydat na studenta w Polsce może to zrobić elektronicznie sam z każdego miejsca na świecie. Osoby, które spotkała pani w recepcji, to zapewne ci, którzy już w Polsce mieszkają albo kontynuują studia na kolejnym etapie.

Na razie przyjmujemy, że po naszej stronie procedura może zająć do 60 dni, ale razem ze zwiększaniem grupy pracowników odpowiedzialnych za ten proces chcemy zejść do zaledwie 21 dni.

Ta zmiana to konsekwencja pomysłu rządu, by uporządkować kwestię wiz studenckich, po zarzutach, że niektóre uczelnie rozdają je w nadmiarze bez weryfikacji? Konsul z Indii narzekał w Sejmie, że uczelnie „nie sprawdzają kwalifikacji obcokrajowców, np. nie są w stanie zweryfikować, czy kandydat naprawdę ukończył szkołę średnią”.

Tak, ale i dla studentów, i dla uczelni w Polsce nowy proces weryfikacji zagranicznych świadectw jest dużo bardziej korzystny. Po pierwsze jest szybciej i wygodniej. Po drugie konsul wystawiający wizę studencką ma stuprocentową pewność, czy dana osoba jest uprawniona.

Jak wiele osób macie sprawdzić przed najbliższym rokiem akademickim?

Informacja poświadczająca świadectwa jest obowiązkowa dla studentów spoza Unii Europejskiej, OECD, z krajów, które nie są członkiem Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu (EFTA) i których nie dotyczą bilateralne umowy międzynarodowe. A zatem nie dotyczy to także osób z Ukrainy czy z Chin – ich nie weryfikujemy.

Po pierwszym miesiącu zbliżamy się do liczby 9 tysięcy złożonych wniosków. Spodziewamy się 20-30 tys. zgłoszeń w tym roku, a jesteśmy przygotowani nawet na 40 tysięcy.

Jak często zdarzają się oszuści?

Zdarzają się. Zdarzali się i wcześniej.

"Ustawa, która reguluje zasady studiowania obcokrajowców, jest potrzebna"

Panie dyrektorze, niech pan, proszę, spróbuje uściślić to zjawisko. W nagonce na nielegalnych imigrantów w Polsce zaczyna brakować zdrowego rozsądku. Potrzebujemy legalnych imigrantów, o czym się w ogóle nie mówi. Chciałabym więc, żeby wyraźnie wybrzmiało, jak często w grupie studentów „przemycają się” do Polski ci, którzy wcale studiowaniem nie są zainteresowani. Czy to są takie dzikie hordy?

O hordach bym na pewno nie powiedział. Natomiast uważam, że ustawa, która reguluje zasady studiowania obcokrajowców w Polsce, jest potrzebna. Na wielu uczelniach zdarzali się studenci, którzy szybko po przyjęciu studia rzucali je i zaczynali pracować. Wybierali studia w Polsce tylko po to, aby uzyskać wizę studencką, by móc się zatrudnić.

Jak przejąć naukowców wyrzucanych z USA

Dwa miesiące temu, gdy prezydent Donald Trump rozpoczął proces eksmisji nie-Amerykanów z USA, wiele krajów Europy, także Polska, zadeklarowało chęć przyjęcia naukowców ze Stanów. Kiedy zatem będzie w Polsce konkretny program skierowany dla naukowców, którzy nie mogą lub już nie chcą pracować gdzieś w ośrodkach amerykańskich?

Powstał nowy program, jesteśmy na ostatnim etapie dopinania kwestii operacyjnych. Chcielibyśmy go przedstawić już jesienią. Inspiracją rzeczywiście były wydarzenia z USA, ale nasz program będzie skierowany nie tylko do jednego kraju, lecz do kilku wskazanych krajów o wysokiej doskonałości naukowej, czyli nie tylko ze Stanów Zjednoczonych, ale m.in. także Japonii czy Australii. Generalnie – krajów już mocno rozwiniętych, jeżeli chodzi o szkolnictwo wyższe.

Określimy także, z których konkretnie uczelni naukowcy będą mogli wziąć udział w nowym programie, kierując się międzynarodowymi rankingami szkół wyższych. Chodzi nam o to, by pozyskać najlepszych badaczy.

Wzorujemy ten projekt na programie "Polskie powroty". Naukowiec z zagranicy dostanie finansowanie swojego pobytu na okres do trzech-czterech lat. Oprócz tego, że sfinansujemy jego pensję, to zapewnimy też finansowanie dla jego zespołu badawczego, który sam będzie mógł stworzyć. Dodatkowo współpracujemy z Narodowym Centrum Nauki (NCN), które przekaże takiemu naukowcowi czy grupie badawczej fundusze na badania. W sprawie udziału w finansowaniu badań w tym programie rozmawiamy też jeszcze z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (NCBR).

Na fali zmian w USA w maju Unia Europejska uruchomiła program „Choose Europe for Science”, przeznaczając na przyciąganie naukowców z USA 500 mln euro. Czy nowy program NAWA ma być finansowany właśnie z tych środków, czy będzie to dofinansowanie krajowe?

W pierwszej edycji to będą pieniądze z polskiego budżetu. Natomiast jeżeli się okaże, że zainteresowanie tym programem jest duże, bo okażemy się atrakcyjnym miejscem do pracy dla badaczy z krajów wysoko rozwiniętych, to z dużym prawdopodobieństwem mogę powiedzieć, że pieniędzy będzie więcej i będziemy je pozyskiwać z różnych dostępnych źródeł.

Pensja naukowa polska, ale nie biedna

Czy obcokrajowiec, który rozważa prowadzenie swoich badań w Polsce, może liczyć na takie same, czy większe pieniądze niż polscy naukowcy wracający do kraju w ramach programów "Polskie powroty"? Nie obawia się pan, że dla Japończyka albo Szwajcara te wynagrodzenia mogą być za mało kuszące?  Zwłaszcza, że próbują ich „werbować” także Francja, Niemcy czy Wielka Brytania.

Nie można powiedzieć, że Polak wracający do kraju zgodzi się pracować za jakieś minimum. Dlatego oferujemy mu znacznie więcej niż minimum. Bo my nie kierujemy oferty „Polskie powroty” do każdego Polaka pracującego za granicą. To jest propozycja dla najlepszych, najwybitniejszych. Dla tych, którzy już są wyróżniającymi się postaciami, naukowcami w swojej dziedzinie. Jak na polskie standardy jest to bardzo wysokie wynagrodzenie.

Doświadczony polski naukowiec na okres kilku lat prowadzenia badań w Polsce wraz zespołem dostaje około 2,5 mln zł. Plus komponent badawczy z NCN lub NCBR. Kolejna nowość, którą wkrótce zamierzamy wprowadzić to nowy partner w finansowaniu badań dla powracających naukowców – zaczniemy współpracę z Agencją Badań Medycznych (ABM). Chcemy znacząco rozszerzyć badania o badania medyczne, nad nowymi lekami i terapiami.

Doświadczony polski naukowiec na okres kilku lat prowadzenia badań w Polsce wraz zespołem dostaje około 2,5 mln zł. Plus komponent badawczy z NCN lub NCBR. Kolejna nowość, którą wkrótce zamierzamy wprowadzić to nowy partner w finansowaniu badań dla powracających naukowców – zaczniemy współpracę z Agencją Badań Medycznych (ABM). Chcemy znacząco rozszerzyć badania o badania medyczne, nad nowymi lekami i terapiami.

W pana opinii takie środki usatysfakcjonują badacza z zagranicy?

Tak uważam, zwłaszcza gdy weźmie pod uwagę niższe koszty życia w Polsce niż w Japonii, USA czy Szwajcarii.

Wzorujecie się na programie „Polskie powroty”, w ramach którego namawiacie do powrotu do pracy w kraju naukowców emigrantów. Jaka jest jego skuteczność? Jaki przyniósł efekt? Ilu naukowców odzyskaliśmy tą drogą? Czy po wygaśnięciu grantu zostają, czy znów wyjeżdżają?

W sumie wróciła prawie setka dobrych badaczy. Bardzo wielu z nich pozostaje już w Polsce. Bo jeżeli ktoś osiągnął sukces w takim kraju, jak Wielka Brytania, Stany Zjednoczone czy Niemcy, gdzie naprawdę jest bardzo wysoki poziom nauki, to wracając do Polski może liczyć na dobre stanowisko na uczelni czy w instytucji badawczej.

Strategia większego otwarcia nauki na wymianę akademicką

Oceniacie możliwe długotrwałe korzyści, choćby co wynika z badań, na które naukowiec dostał grant, czy jego wynalazek nadaje się do skomercjalizowania albo czy ten człowiek kształci następców?

Zdecydowanie tak, to jest bardzo ważne, bo Europa musi się mocniej postarać, żeby doganiać USA i Chiny w technologicznym wyścigu.

Do końca roku mamy przedstawić strategię umiędzynarodowienia polskiej nauki i szkolnictwa wyższego. Będzie to plan skierowany nie do uczelni i naukowców, ale do polityków. Decydenci muszą zrozumieć, że bez przygotowania lepszego gruntu do przenoszenia badań w obszar gospodarki nie będzie oczekiwanego pożytku z nauki

W obu tych krajach sukces jest napędzany bardzo silną i bliską współpracą nauki z biznesem. Korporacje mają ściśle wyznaczone kierunki tej współpracy, zależne oczywiście od kierunku rozwoju ich biznesu, czyli nowych technologii. I taki scenariusz chciałbym też widzieć w naszym kraju.

Do końca roku mamy przedstawić strategię umiędzynarodowienia polskiej nauki i szkolnictwa wyższego. Co ważne, będzie to plan skierowany nie do uczelni i naukowców, ale do polityków. Decydenci muszą zrozumieć, że bez przygotowania lepszego gruntu do przenoszenia badań w obszar gospodarki nie będzie oczekiwanego pożytku z nauki. Nie ma sensu mówienie rektorom: musicie się otworzyć na współpracę z zagranicą, bo inni już to robią, niektórzy z dużymi sukcesami. Trzeba natomiast, by decydenci zobaczyli, jak konkretnie proponowane zmiany przełożą się na rozwój gospodarki i państwa. To ma być strategia o nauce dla polityków, a nie dla naukowców.

Co to więc znaczy „umiędzynarodowienie nauki”?  Na czym to ma polegać?

Chciałbym, żeby efektem zmian było z jednej strony to, że nasi naukowcy zostają w Polsce, bo widzą tu dla siebie największe możliwości rozwoju, z drugiej zaś, że przyciągamy ludzi z zagranicy, bo także oni będą widzieć te możliwości rozwoju.

Największym sukcesem byłoby to, gdyby badacze, naukowcy, studenci to tutaj mieli takie programy badawcze, takie dofinansowanie, takie możliwości nauki i prowadzenia badań w kooperacji z wybitnymi kolegami z innych krajów, że świadomie chcieliby być właśnie w Polsce.

Ja rozumiem, że pan by tego chciał. Ja także. Ale jak do tego doprowadzić? Jak namówić młodzież z Holandii, Niemiec, USA, żeby wybierała studia w Polsce, a nie u siebie albo na innym zachodnim uniwersytecie? Jak przekonać Polaków, żeby jednak nie wybierali Amsterdamu, Londynu, Helsinek, Berlina? Co pan im zaproponuje w strategii?

Chcemy stworzyć ku temu warunki. Poziom nauczania już teraz mamy bardzo wysoki, ale obiektywnie trzeba przyznać, że wiele uczelni w krajach czy miastach, które pani wymieniła, ma jeszcze lepsze warunki. Bo na przykład mają w kadrze międzynarodowych naukowców, noblistów, innowatorów, lepsze zaplecze badawcze albo program lepiej przygotowujący do pracy w danej dziedzinie.

Dlatego teraz jesteśmy krajem docelowym głownie dla studentów z krajów, w których poziom nauczania jest dziś niższy. Grupa studentów z zagranicy nie przekracza 9 proc. wszystkich studiujących, co daje trochę ponad 100 tysięcy osób. Zdecydowana większość z nich pochodzi z krajów mniej rozwiniętych niż Polska, blisko ponad połowa z Ukrainy i z Białorusi.

Nauka musi się wyspecjalizować i zgrać z gospodarką

Czego nam konkretnie brakuje, żeby świat zachodni też chciał nas docenić jako opcję do wyboru?

Strategia nadal jest opracowywana, więc dziś nie wymienię listy rozwiązań. Nad planem umiędzynarodowienia nauki siedzą najtęższe głowy.

Poziom nauczania mamy bardzo wysoki, ale obiektywnie trzeba przyznać, że wiele uczelni innych w krajach ma jeszcze lepsze warunki.

Co jest ważne dla mnie? Specjalizacje. Dziś bardzo często wszyscy skupiają się na wszystkim. Inwestujemy w wiele dziedzin, wspieramy najróżniejsze kierunki, wszędzie dajemy po trochu pieniędzy. A tymczasem bardzo ważne jest skupienie się na konkretnych obszarach.

Taka decyzja powinna zostać podjęta na poziomie rządowym, a ja liczę, że nasza strategia wskaże taką konieczność i kierunki. Jeśli nauka dostanie sygnał, co się liczy dla wzrostu gospodarki, gdzie pójdą pieniądze, także będzie mogła się wyspecjalizować – wyznaczyć ścieżki badawcze, ukierunkować dydaktykę, promować się z tymi specjalizacjami za granicą. Tak robią najszybciej rozwijające się państwa.

Jak się promuje polską naukę za granicą? Nie mamy przecież zbyt wielu wynalazków o zasięgu światowym, które by w tym pomogły. Nawet jeśli mamy Polaków robiących kariery w startupach, to czy umiemy się nimi chwalić?

To jest wieloaspektowy proces. Polska w wielu krajach nie kojarzy się z nauką. Dlatego niesiemy ofertę do kolejnych odbiorców krok po kroku. Kolejna konferencja, kolejny naukowiec, kolejny student, kolejne wydarzenie, kolejne spotkanie, kolejna uczelnia w kolejnych krajach.

Rzeczywiście, spektakularne wydarzenia, jak lot Polaka w Kosmos, pomagają. Ale takich wydarzeń nie ma zbyt wiele.

Jeśli nauka dostanie sygnał, co się liczy dla wzrostu gospodarki, gdzie pójdą pieniądze, także będzie mogła się wyspecjalizować – wyznaczyć ścieżki badawcze, ukierunkować dydaktykę, promować się z tymi specjalizacjami za granicą.

Czy poza przygotowaniem strategii NAWA dostanie też narzędzia do jej wdrażania? Będzie pan na przykład miał większe fundusze na konkretne programy pozyskiwania naukowców?

Tak, bo gdy strategia zostanie przyjęta, NAWA będzie dostosowywać programy do nowych kierunków działań, do tego, na czym nauka i gospodarka będzie się skupiać.

Ile programów dla naukowców obecnie prowadzi NAWA?

Mamy programy dla studentów, naukowców i instytucji, w sumie 30 różnych. W tym roku uruchomiliśmy programy na łączna sumę około 300 milionów złotych.

Jednym z najważniejszych są „Polskie powroty”, czyli zachęty dla polskich naukowców, by z zagranicy wrócili do pracy w Polsce. Od początku edycji tego programu udało się ściągnąć do Polski blisko stu naukowców. NAWA wydała na ten cel ponad 160 mln zł.

Ale mamy też np. program "Bekker" przeznaczony dla Polaków którzy chcą prowadzić badania właśnie za granicą. Zależy nam na tym, żeby zdobywali doświadczenia w najlepszych ośrodkach.

Jak duże jest ryzyko, że gdy wyjadą, nie będą chcieli wrócić?

Zawsze jest taka opcja, ale im lepsze warunki zaproponuje im Polska, tym mniej będą mieli powodów, aby wybierać obce kraje. Zachęcamy ich na przykład tym, że po powrocie dostają dodatkowy komponent na sfinansowanie czy kontynuację badań w kraju.

Warto wiedzieć

Inne popularne programy NAWA:

Program Spinaker – dofinansowanie intensywnych programów nauczania, które trwają kilka miesięcy. Dana instytucja za pieniądze z NAWA może zorganizować nowe przedmioty, zakontraktować zagranicznych ekspertów do wykładania danej dziedziny lub uruchomić specjalistyczne szkolenia.

Program im. Andersa – kierowany do Polonii za granicą. Osoby polskiego pochodzenia, które poza granicami Polski ukończyły szkołę średnią, mogą otrzymać dofinansowanie na studia w Polsce.

Program Ulam NAWA – dofinansowanie dla zagranicznych naukowców na polskich uczelniach. Program pozwala na przyjazdy do Polski zarówno uznanych, jak i obiecujących naukowców, posiadających co najmniej stopień doktora, którzy wzmocnią potencjał naukowy polskich jednostek.

Lektorzy NAWA – jednym z zadań NAWA jest popularyzacja języka polskiego za granicą. Dzięki dofinansowaniu pobytu i wynagrodzenia lektorów języka polskiego uczelnie na świecie uruchamiają studia polonistyczne. W minionym roku akademickim lektorzy z Polski pracowali w 84 ośrodkach akademickich. 

Program Partnerstwo strategiczne – polskie uniwersytety i instytuty badawcze mogą otrzymać dofinansowanie na współpracę międzyuczelnianą z partnerem z zagranicy. Chodzi o budowanie trwałych wieloletnich relacji. Może to być partnerstwo w zakresie badań naukowych w określonej dziedzinie, w której się specjalizuje uczelnia, albo wspólne programy nauczania.

NAWA

Nauka i biznes – związek dla korzyści

Wszystko, o czym pan mówi, już jest umiędzynaradawianiem polskiej nauki. Po co więc kolejna strategia?

Po to, żeby wiedzieć, na czym się skupić. Na jakich kierunkach w nauce, na których dziedzinach. I to, powtórzę, musi być połączone z polską gospodarką. Jeżeli gospodarka na coś stawia, to nauka powinna na to postawić i proces umiędzynarodowienia naszej nauki też powinien się wówczas skoncentrować na tych właśnie obszarach. Teraz wszyscy zajmują się wszystkim, wszędzie, naraz. To trzeba zmienić.

Być może dla niektórych to, co mówię, będzie kontrowersyjne. Będą się obawiać, że niektórzy badacze czy jakieś obszary nauki stracą dofinansowanie. Jestem jednak przekonany, że bez specjalizacji Polska nie jest w stanie wybić się ani w obszarze nauki, ani gospodarki. Nie mamy zamiarów, by jednych odciąć zupełnie, a oddać innym, ale zarekomendujemy określone obszary o największym potencjale. W finansowaniu nauki powinniśmy przestać się rozdrabniać.

Być może dla niektórych to, co mówię, będzie kontrowersyjne. Będą się obawiać, że niektórzy badacze czy jakieś obszary nauki stracą dofinansowanie. Jestem jednak przekonany, że bez specjalizacji Polska nie jest w stanie wybić się ani w obszarze nauki, ani gospodarki.

Widzi pan tutaj również pole do zacieśniania współpracy między nauką a biznesem? Wspomniał pan o tym, że to jest ważne i w Chinach, i w Stanach.

To jest bardzo ważne. Jestem zagorzałym zwolennikiem współpracy biznesu z nauką. Biznes i nauka często się w Polsce rozmijają, bo w tym samym przedsięwzięciu patrzą na inne aspekty. Biznes uważa, że naukowcy nie liczą się ze strona ekonomiczną. Badacze z kolei mają żal, że w biznesie chodzi tylko o pieniądze.

Są jednak uczelnie, gdzie kooperacja z przemysłem, z biznesem już teraz wygląda rewelacyjnie, jak chociażby AGH w Krakowie. Jest wiele takich pozytywnych przykładów. A skoro jedni mogą, to znaczy, że wszyscy mogą.

To powinien być zamknięty obieg: umiędzynarodowienie wzmacnia polską naukę, a nauka zasilana talentami z zagranicy powinna wzmacniać polską gospodarkę.

Nauka może wykreować lidera gospodarki

I tu pojawia się pytanie, do jakiej gospodarki dopasować naukę? Czy powinniśmy dostosowywać badania do dzisiejszego modelu gospodarki – produkcja, często zlecona, usługi dla biznesu itp.? A może powinniśmy inwestować w gałęzie najbardziej innowacyjne, nowe, mało u nas znane, kapitałochłonne, ale z dużym potencjałem? Jeszcze mało albo w cale u nas nie rozwinięte, o których jednak wiadomo, że są w fazie skokowego rozwoju, jak choćby sektor kosmiczny albo AI?

Powinniśmy iść w tę stronę, gdzie istnieje potencjał. W strategii postaramy się wskazać takie obszary. Jeśli tego nie zrobimy, będziemy wciąż bazować na technologiach, które zrobili inni. Kupować je za duże pieniądze, grać na cudzych warunkach.

Teraz wchodzi nowe. To kolejna rewolucja przemysłowa. Żeby za chwilę znów nie doganiać Zachodu – stańmy w nauce na czele grupy, która kreuje trendy, a nie kupuje produkty. Nie inwestujmy tylko tam, gdzie już jesteśmy skazani na doganianie liderów. Lepiej wyznaczmy także te pola, na których sami jeszcze możemy być liderami.

Nie obawia się pan protestów uczelni? Zwłaszcza uniwersytetów o profilach humanistycznych, bo im najtrudniej jest przedstawiać uzasadnienie, że ich badania będą miały wartość użytkową dla gospodarki. Będą się więc pewnie sprzeciwiać przesuwaniu wydatków tylko do szkół o potencjale badań aplikacyjnych.

Strategię pisze polskie środowisko naukowe. Poprosiłem najbardziej wpływowe organizacje o wyznaczenie reprezentantów, którzy fizycznie razem z NAWA opracują rozwiązania. Takie podmioty jak KRASP (Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich – red.), Rada Główna Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Polska Akademia Nauk, konferencje uczelni niepublicznych i zawodowych wskazały sześć osób. To są osoby, którym zależy na zmianie. Łączy nas przekonanie, że polskie szkolnictwo wyższe może być silniejsze dzięki większemu otwarciu go na świat i współpracy z rynkiem. A to z kolei przełoży się na zwiększenie potencjału całego kraju.

Wszystko zostanie zatem wypracowane przez środowisko nauki.

Czy w pisaniu strategii umiędzynarodowienia polskiej nauki uczestniczą także ludzie ze świata biznesu? Mówił pan, jak ważna jest współpraca obu sektorów.

Nie, ale liczymy na opinię i komentarze środowiska biznesu na etapie konsultacji strategii. Na ten moment stronę biznesową w grupie piszących strategię reprezentuję ja sam, bo mam wieloletnie doświadczenia pracy z biznesem. Powołany też został zespół ponad 30 doradców z różnych organizacji, które na co dzień współpracują na styku świata nauki i biznesu, jak NCBR czy ABM.

W zeszłym roku przez kraj przetoczyło się kilka głośnych i burzliwych afer, w których walczono o naukę, jej finansowanie, kadry, przepisy, które ją regulują. Sprawa budżetu NCN, kwestia konkursu w IDEAS NCBR, ustawa o PAN, budżet na naukę to tylko niektóre z nich. Rząd kilka razy obiecywał, że nauka staje się priorytetem. Czy pan dostrzega progres w podejściu do roli nauki u tych, którzy dzielą pieniędzmi?

Widzę zmiany na lepsze. Bardzo dużym progresem w polityce rządu, jest to, że w ogóle jest z kim teraz rozmawiać. Wydzielenie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wykreowało konkretnych partnerów do dialogu. Mamy ludzi, do których możemy adresować nasze sprawy. Oczywiście, że pojawiają się najróżniejsze problemy, ale proszę zwrócić uwagę, że w końcu są kolejno rozwiązywane. I sprawa ustawy o Polskiej Akademii Nauk, i finansowanie badań podstawowych przez NCN, i każdy inny temat jest omawiany, a nie zamiatany pod dywan. To trzeba docenić.

Główne wnioski

  1. Nowy program dla naukowców z zagranicy: NAWA przygotowuje program dla badaczy z krajów o wysokim poziomie naukowym (np. USA, Japonia, Australia). Jest wzorowany na „Polskich Powrotach”. Oferuje finansowanie pensji, zespołu i badań do pięciu lat. Celem jest przyciąganie wybitnych naukowców.
  2. Strategia umiędzynarodowienia nauki: NAWA opracowuje strategię dla polityków. Ma wskazać najlepiej rokujące specjalizacje naukowe wspierające gospodarkę. Polska ma przyciągać zagranicznych studentów i naukowców, zwiększając konkurencyjność przez współpracę nauki z biznesem i inwestycje w innowacyjne dziedziny, w których Polska może stać się światowym liderem.
  3. Weryfikacja zagranicznych świadectw szkolnych: Od lipca 2025 r. NAWA odpowiada za potwierdzanie autentyczności zagranicznych dokumentów, umożliwiając cudzoziemcom studia w Polsce. NAWA oczekuje 20-30 tys. wniosków rocznie,