ABM finansuje naukę po nowemu. Dane zamiast wynalazków, system zamiast eksperymentu (WYWIAD)
Agencja Badań Medycznych nie koncentruje się już na opracowaniu własnego, innowacyjnego leku. – Interesuje nas prowadzenie systemowych analiz danych z rynku terapii, które pozwalają na rzetelną ocenę i weryfikację efektywności programów lekowych ministerstwa – mówi prof. Wojciech Fendler, prezes ABM. Podkreśla jednak, że wiele projektów już dofinansowanych przez Agencję może zakończyć się sukcesem komercyjnym.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego ABM zmieniła strategię i rezygnuje z prac nad pierwszym polskim innowacyjnym lekiem, stawiając na leki generyczne,
- Nad jakimi terapiami i lekami pracują obecnie zespoły badawcze wspierane przez Agencję,
- Kiedy rozpocznie się komercjalizacja projektów badawczych współfinansowanych przez ABM.
Katarzyna Mokrzycka, XYZ: Gdy kilka miesięcy temu premier ogłaszał nową strategię gospodarczą kraju, polska nauka i badania rozwojowe zostały wskazane jako priorytet. Czy widzi pan realną szansę, że sektor biomedyczny stanie się strategiczną gałęzią naszej gospodarki? W jakim horyzoncie czasowym mogłoby to nastąpić?
Prof. Wojciech Fendler, prezes Agencji Badań Medycznych: Oczywiście chcielibyśmy, żeby tak się stało, ale na razie to raczej zaklinanie rzeczywistości. Mamy za sobą lata zaniedbań w obszarze nauki i badań – wciąż brakuje rozwiązań systemowych. Pracujemy nad uporządkowaniem finansowania, ale bez dużych pieniędzy nie będzie wynalazków. Pomoże stworzenie przewidywalnego ekosystemu. To obszar, w którym wciąż możemy dogonić Europę – nie dzieli nas aż tak wiele. Natomiast czy nasza biotechnologia może stać się globalnie konkurencyjna wobec Chin czy USA? To byłoby życzeniowe myślenie.
Dodatkowo sytuację komplikuje niestabilność handlowa – cła mogą ograniczyć dostęp do zasobów wynikających ze współpracy z amerykańskimi czy chińskimi dostawcami. Jeśli te kanały znikną, nasze szanse mogą przepaść.
Bardzo wiele elementów pozostaje niepewnych. Nie wiadomo, jakie efekty przyniosą projekty realizowane w ramach KPO. Program STEP w NCBR, który niebawem rusza, również jest obarczony ryzykiem – pieniędzy będzie dużo, ale jednorazowo. Nie wiemy, czy wsparcie dla programów biomedycznych zostanie utrzymane w kolejnych latach. Nie wiadomo też, czy Narodowe Centrum Nauki (NCN) otrzyma więcej środków, by generować wystarczającą ilość dobrej wiedzy podstawowej – tej, którą można później przekształcać w komercyjne rozwiązania.
Dobrze działający system innowacji musi być spójny na wszystkich etapach. W założeniu NCN finansuje badania podstawowe, potem NCBR rozwija je z myślą o komercjalizacji, a gdy pojawia się prototyp wymagający badań klinicznych – wkracza ABM. Problem w tym, że jeśli brakuje funduszy na początku procesu, nie możemy oczekiwać przełomowych wynalazków na kolejnych etapach. Dodatkową barierą są też nadmiarowe procedury administracyjne.
Naukowcy w ekosystemie innowacji
Gdy obejmował pan stanowisko, zapowiedział pan kontrolę po poprzedniku. Czy wykryto jakieś nieprawidłowości w organizacji konkursów lub przyznawaniu grantów?
Na szczęście nie znaleźliśmy wielu poważnych problemów. Kontrole nadal trwają, ale trzeba przyznać, że część doniesień o nieprawidłowościach była wyolbrzymiona. Zaobserwowaliśmy pewne trudności w realizacji niektórych konkursów i projektów, głównie w związku z pandemią. Jednak biorąc pod uwagę ówczesne okoliczności, były to raczej drobne uchybienia proceduralne – m.in. wynikające z faktu, że nabór wniosków odbywał się przy użyciu systemu, który nie był jeszcze w pełni gotowy.
Nie znam przypadku, w którym publiczne środki z ABM trafiłyby w niepowołane ręce. Mimo obaw o naciski polityczne, procedury Agencji były na tyle solidne, że zapewniły ocenę opartą na jakości i wartościach merytorycznych.
Czy po licznych aferach związanych z nauką – sporach o finansowanie NCN, problemach z publikacjami naukowymi (paper mills, punktoza), kontrowersjach wokół IDEAS NCBR czy ustawie o PAN – ma pan wrażenie, że rząd zaczął słuchać ekspertów i naukowców, którzy mogą wnieść coś więcej niż tylko polityczny punkt widzenia?
Politycy i urzędnicy rzeczywiście zaczęli dostrzegać, że głos naukowców jest ważny. Na ile jednak przełoży się to na realne decyzje polityczne i ułatwienia dla środowiska naukowego – trudno dziś ocenić.
Wiele z tych „afer”, jak pani je nazwała, wynika niestety z działań urzędników. Nie zawsze z ich złej woli – raczej z potrzeby regulowania wszystkiego. Urzędnik zakłada, że każde, nawet najdrobniejsze działanie musi być opisane przepisem. Tymczasem nauka potrzebuje swobody, by możliwy był postęp. Słynne amerykańskie „disruptive technologies” nie powstały w systemach, gdzie trzeba się tłumaczyć z zakupu kabla czy zatrudnienia specjalisty bez otwartego konkursu.
Jeśli w Polsce naukowca oceniamy przez pryzmat liczby publikacji, liczby godzin wykładów, a jednocześnie oczekujemy, że będzie innowatorem, to nie dziwmy się, że wybiera drogę na skróty – publikuje szybko, tanio i „na punkty”, zamiast starać się o granty i prowadzić rzeczywiste badania.
Kierowanie nauką za pomocą nadmiarowych przepisów zawsze kończy się źle. Dlatego mamy tak niewiele przełomowych odkryć.

Amerykańskie fundusze inwestycyjne venture capital, które są oczywiście znacznie bardziej zasobne w kapitał na ten cel niż europejskie, wychodzą z założenia, że opłaca im się dosypywać finansowanie nawet przez 8 czy 10 lat, zanim się okaże, czy dany projekt zamienia się w dochodową technologię. Wolą stracić inwestując, niż stracić przez ewentualne zaniechanie.
I mają rację.
Nas w Polsce chyba na to nie stać?
Projekty badawcze trwają średnio od 6 do 10 lat. Gdyby z góry zakładać, że nie podejmuje się ryzyka ze względu na długą perspektywę zwrotu, większość pomysłów badawczych nigdy nie otrzymałaby finansowania. A brak ryzyka to de facto brak innowacji. Polska ma duży potencjał w rozwijaniu innowacyjnych technologii – jeśli nie będziemy finansować obiecujących projektów, nie mamy co marzyć o nowoczesnych terapiach. Myślę, że dysponując choćby budżetem NCBR, możemy w tej dziedzinie osiągnąć naprawdę wiele.
To dlaczego pojawia się tak wiele oskarżeń, że NCBR „przepalił” kapitał na słabe projekty?
Problemy NCBR wynikały przede wszystkim z niedofinansowania NCN – i od początku było to sygnalizowane. Jeśli nie ma wystarczających środków na badania podstawowe, nie powstaje odpowiednia liczba wartościowych innowacji, które można rozwijać na dalszych etapach. Tymczasem NCBR dysponował znacznie większym budżetem, niż rynek mógł wypełnić dobrymi projektami. W efekcie środki trafiały do przedsięwzięć słabych lub pozornych, a zaczęły powstawać firmy, które utrzymywały się z grantów, zamiast generować realne innowacje. Ale i to było efektem błędów administracyjnych, a nie złej woli.
Reformy, które wspomogą innowacje lekowe
A co by pan zmienił?
Trzy rzeczy – i to szybko. Po pierwsze: więcej pieniędzy na badania podstawowe. Po drugie: prostsze prawo zamówień publicznych, tak by można było szybko i sprawnie kupować to, co jest niezbędne do prowadzenia badań. No i po trzecie: większe zaufanie do naukowców – że środki, które otrzymują, będą wykorzystywane odpowiedzialnie i efektywnie. Naukowców naprawdę stać na dużo, a dodatkowo sami się kontrolują, bo wiedzą, że tylko wtedy mogą liczyć na kolejne granty.
Ewaluacja uczelni powinna się opierać głównie na efektach społecznych – czyli na tym, co dziś zbierane jest w ramach tzw. kryterium trzeciego. Nie chodzi o liczbę publikacji czy wysokość pozyskanych środków, tylko o to, jak te publikacje i pieniądze przekładają się na realne zmiany. Tymczasem wiele uczelni boi się, że zostanie zmuszonych do pokazania konkretnych rezultatów. Bo kiedy padnie pytanie: która z publikacji wpłynęła na politykę lekową, przyniosła oszczędności dla państwa, poprawiła dostępność terapii, zmieniła jakość życia pacjentów, stworzyła nową technologię transportu albo rozwiązanie dla ochrony środowiska? – wtedy zaczyna się problem. Bo takich przykładów wciąż jest na uczelniach zbyt mało.

W którym momencie wiadomo, że coś ma szansę być innowacją, a kiedy tej szansy już nie ma? Czy „złe” wyniki badań też coś wnoszą?
„Zły wynik” to nieprecyzyjne określenie – ale tak, również negatywne wyniki badań są istotne. Jeśli jakieś badanie, przeprowadzone z należytą starannością i zgodnie z rygorami naukowymi, wykazało, że dana koncepcja była błędna lub niemożliwa do wdrożenia, to również jest wartość naukowa. Tego rodzaju dane powinny być publikowane. Niestety, rynek czasopism naukowych niechętnie przyjmuje takie publikacje. Dobrze przeprowadzone, ale negatywne badania trudno opublikować – co powoduje, że inni badacze trafiają w te same ślepe uliczki. Powielane są eksperymenty, o których już wiadomo, że nie przynoszą efektu.
Z drugiej strony – przy finansowaniu badań naukowych na poziomie 1,5 proc. PKB – trzeba pytać, co z tej nauki faktycznie wynika. A często wynika niewiele. Jestem przekonany, że wynikałoby więcej, gdyby polscy naukowcy nie musieli wyjeżdżać za granicę, by realizować badania, których u nas – z powodów proceduralnych i finansowych – zwyczajnie nie da się przeprowadzić.
Wielokrotnie więcej polskich naukowców, którzy są laureatami grantów ERC [ERC to najbardziej prestiżowy grant badawczy w Europie, wspierający wybitnych naukowców w realizacji przełomowych, ambitnych i pionierskich projektów badawczych – red.] pracuje w jednostkach zagranicznych niż w polskich. To są osoby, które u nas się kształciły, wyjechały na etapie doktoratu czy po doktoracie i już nie wróciły.
Ponad 1,2 tys. naukowców, którzy wzięli udział w ankiecie „Nature”, rozważa opuszczenie USA po decyzjach administracji Donalda Trumpa. Wśród najczęściej wskazywanych kierunków relokacji znalazły się Europa i Kanada. Czy Polska – bez zachodnioeuropejskich budżetów – ma szansę przyciągnąć część z nich?
Jako ABM staramy się brać udział w różnych inicjatywach mających na celu pozyskanie naukowców z zagranicy. Rywalizacja z krajami Europy Zachodniej na masową skalę jest trudna, ale przekonywanie polskich naukowców do powrotu – już znacznie bardziej realne.
Problemem jest to, że ktoś, kto wraca do kraju po pracy w zagranicznym ośrodku, zamiast jasnego komunikatu: „rób dobrą naukę, twórz innowacje”, dostaje listę obowiązków administracyjnych: publikuj, wykładaj, zatrudnij zespół w ramach otwartego naboru, wypełnij dokumentację. To skuteczny sposób na zniechęcenie do pracy naukowej. Musimy wreszcie ograniczyć ten nadmiar przepisów, które tworzy się głównie na wypadek możliwych kontroli.
Prowadzimy już dwa mechanizmy wspierające tymczasowe wyjazdy polskich badaczy do wiodących zagranicznych ośrodków akademickich. Ich celem jest rozwój kompetencji w zakresie badań klinicznych – głównie wśród lekarzy – oraz nawiązywanie międzynarodowej współpracy. Uczą się tam prowadzenia badań na wysokim poziomie, oceny ryzyka, jakości danych i analiz naukowych. Programy te realizujemy wspólnie z Ministerstwem Zdrowia i Narodową Agencją Wymiany Akademickiej (NAWA).
Obecnie pracujemy także nad trzecim programem – rozwinięciem projektu „Polskie Powroty” prowadzonego przez NAWA. Chcemy pozyskać specjalistów w dziedzinie badań biomedycznych i ułatwić im dostęp do funduszy na prowadzenie badań w Polsce. Plan zakłada, że ABM proponuje temat projektu badawczego, NAWA finansuje przyjazd naukowca do Polski, zapewnia mu etat i zespół badawczy, a my umożliwiamy umocowanie takiego zespołu przy jednym z Centrów Wsparcia Badań Klinicznych. Dzięki temu badacz mógłby natychmiast rozpocząć prace, bez konieczności przedzierania się przez gąszcz procedur administracyjnych.
Mam nadzieję, że ten program uda się uruchomić już w 2026 r.
Leki generyczne, bo przynoszą oszczędności
Prawie pięć lat temu pański poprzednik powiedział mi w wywiadzie, że ABM ma ambicje i pieniądze, by stworzyć w Polsce pierwszą Dolinę Medyczną oraz pierwszy polski lek innowacyjny. Na razie nic o nim nie słychać. Czy utrzymał pan ten priorytet, czy jednak wyznaczył inne cele?
Projekty komercyjne cały czas trwają – nasi beneficjenci w kilku obszarach nadal dążą do opracowania innowacyjnych leków. Jednak większość projektów w naszym portfolio dotyczy leków generycznych, co – w obecnych realiach – wydaje się szczególnie istotne.
Traktuje pan na równi ba dania nad nowymi zastosowaniami istniejących leków i prace nad zupełnie nowymi terapiami?
Tak, uważam, że leki generyczne, czyli te, które już znamy, są równie ważne jak zupełnie nowe wynalazki. Koszty opracowania jednego nowego leku przekraczają dziś możliwości finansowe naszej agencji. Do tej pory podpisaliśmy umowy na realizację około 350 projektów badawczych nad różnymi lekami. Z tego 324 wciąż są w toku. Wkrótce dojdzie do tego jeszcze około 100 projektów w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Od czerwca ABM będzie miała pod nadzorem około 430 projektów.
Leki generyczne, czyli te, które już znamy, są równie ważne jak zupełnie nowe wynalazki. Koszty opracowania jednego nowego leku przekraczają dziś możliwości finansowe naszej agencji.
Czy wśród realizowanych projektów jest coś przełomowego – coś, co mogłoby stać się dla Polski strategicznym sukcesem, komercyjnym albo medycznym? Czy ABM nie zamienia się po prostu w jedną z wielu instytucji grantowych?
Jak wspomniałem, innowacje i badania nad nowymi lekami są realizowane przez naszych największych partnerów komercyjnych. Obecnie prowadzonych jest 49 takich projektów, a kolejne 29 wkrótce ruszy w ramach Krajowego Planu Odbudowy.
Jeśli chodzi o projekty z potencjałem globalnej innowacji, mieliśmy dwa konkursy poświęcone takim celom. Część z tych projektów dotyczy leków drobnocząsteczkowych, część opiera się na technologii RNA. Liczymy, że przyniosą dobre rezultaty. Czy przełomowe? Nie wiem – mam nadzieję, że tak.
Pozostałe projekty, skupione na lekach generycznych, nie miały przynieść przełomu naukowego. Ich celem było opracowanie lepszych i tańszych leków, które można będzie szybko wprowadzić na rynek. Dzięki temu polscy producenci będą gotowi do uruchomienia produkcji na dużą skalę. Intencją jest tańszy lek – tańszy dla systemu refundacji i dla pacjenta. Zamiast płacić 60 zł, pacjent kupi lek za 15 zł. W skali kraju to oznacza znaczne oszczędności. Jeśli badania zakończą się sukcesem, poniesione nakłady grantowe powinny się zwrócić – i to kilkukrotnie.
Intencją jest tańszy lek. To jest istotne, bo w skali kraju to oznacza znaczne oszczędności. Jeśli badania zakończą się sukcesem, poniesione nakłady grantowe powinny się zwrócić – i to kilkukrotnie.
Głównym nurtem działalności Agencji są badania niekomercyjne, w których przełom może polegać na zdobyciu przełomowej wiedzy. Mamy projekty dotyczące m.in. innowacyjnych kombinacji terapeutycznych – nowych zestawień leków czy mechanizmów monitorowania choroby, np. białaczki. Ich założeniem jest wykazanie, że dany zabieg, program leczenia czy schemat terapeutyczny może być skuteczniejszy niż obecny standard. Jeśli tak się stanie, badacze proponują realną zmianę podejścia do leczenia, co może mieć przełomowe znaczenie. Tego typu efektów spodziewamy się w projektach dotyczących hematologii dziecięcej, niektórych chorób neurologicznych, układu krążenia i cukrzycy.
Mamy już pierwsze namacalne wyniki – np. w leczeniu chorób zakaźnych u dzieci. Dzięki badaniu finansowanemu przez ABM udało się zmienić program lekowy refundujący terapię WZW typu C. Badanie wykazało, że można bezpiecznie stosować terapię nieinterferonową, co umożliwiło włączenie dzieci do leczenia, które wcześniej nie było dla nich dostępne. To konkretna zmiana systemowa, realny wpływ na zdrowie pacjentów. Tego właśnie oczekujemy od badań współfinansowanych przez ABM – że przełożą się na optymalizację systemu ochrony zdrowia.
Takich badań stosowanych nie wspiera żadna inna agencja finansująca naukę w Polsce.
Innowacje na progu komercjalizacji, ale bez ABM
Kiedy należy spodziewać się szerokiej komercjalizacji efektów badań finansowanych przez ABM? Który rok będzie przełomowy pod tym względem?
Czas trwania badań to zwykle 5-7 lat. Wiele z nich rozpoczęło się w 2020 r., więc wchodzimy właśnie w etap ich finalizacji i przygotowań do wdrożenia. Pierwszy namacalny efekt to badanie WZW typu C rozpoczęte w 2019 r. – jego wyniki doprowadziły do włączenia skutecznych, wcześniej nierefundowanych leków do programu terapeutycznego.
Z tamtego naboru mamy jeszcze kilka bardzo obiecujących projektów niekomercyjnych, m.in. w kardiologii i onkologii dziecięcej. Czekamy na końcowe wyniki.
Większość projektów komercyjnych zaczęła się później, dlatego wciąż trwają. Nie da się ich przyspieszyć – jeśli projekt zakłada pięcioletnią obserwację, to wyniki pojawią się po pięciu latach. Mamy już jednak wstępną ewaluację dla leków generycznych przeciwcukrzycowych – symulacje wskazują, że oszczędności dla systemu mogą być wielokrotnie wyższe niż poniesione nakłady.
Czy istnieje jakikolwiek lek, metoda badawcza, produkt, coś, co było robione przy udziale ABM, co zostało już skomercjalizowane - na przykład nowy produkt trafił do sprzedaży albo został opatentowany a może licencję kupiła duża korporacja lekowa?
Jeszcze nie, ale zbliżamy się do tego momentu. Komercyjne projekty są na etapie dwóch trzecich, trzech czwartych realizacji. Badacze mają jeszcze czas, by uzyskać atrakcyjne wyniki. Już teraz widać przymiarki do pozyskiwania kapitału i rozmowy z rynkiem. Trzeba uczciwie przyznać, że niewielka część projektów nie przyniosła oczekiwanych rezultatów i została zamknięta. To wpisane w ryzyko badań naukowych.
A sama Agencja będzie też uczestniczyła w pozyskiwaniu partnerów komercyjnych dla projektów, które dofinansowuje? A może zamierzacie też coś wykupić?
Pozyskanie partnera rynkowego to zadanie podmiotu prowadzącego badania. ABM może ten proces wspierać określonymi mechanizmami, ale dotąd nie było potrzeby ich użycia.
Zgodnie z przepisami, Agencja ma prawo pierwokupu lub nabywania licencji niewyłącznych na wyniki badań, ale obecnie nie planujemy z tego korzystać. Możliwość prawna istnieje, ale technicznie i finansowo wdrożenie takiego mechanizmu jest trudne w obecnych realiach.
Pojawiające się w przestrzeni publicznej obawy, że ABM będzie wykupywać wyniki i tym zniechęca inwestorów – są nieprawdziwe. Kibicujemy naszym grantobiorcom i mamy nadzieję, że znajdą komercyjnych partnerów. Gdyby pojawiła się oferta wykupu, ABM – w niektórych konkursach – rzeczywiście ma prawo pierwokupu. Ale taka decyzja wymagałaby dodatkowych środków z Ministerstwa Zdrowia oraz gotowego planu wdrożenia, którego dziś nie mamy.
Zbliżamy się do momentu [komercjalizacji]. Komercyjne projekty są na etapie dwóch trzecich, trzech czwartych realizacji. Badacze mają jeszcze czas, by uzyskać atrakcyjne wyniki. Już teraz widać przymiarki do pozyskiwania kapitału i rozmowy z rynkiem.
To, co nas jako ABM najbardziej interesuje, to prowadzenie szeroko zakrojonych analiz danych dotyczących rynku terapii. Pracujemy nad tym, choć na razie ograniczają nas braki technologiczne i kadrowe. Dla mnie to kluczowy projekt na najbliższe kilka lat. Chodzi o wdrożenie mechanizmu systemowych analiz, które pozwolą na rzetelną ocenę działań podejmowanych przez Ministerstwo Zdrowia – przede wszystkim efektywności programów lekowych. Ocena ta mogłaby być oparta na danych NFZ, który jednak nie zarządza nimi w sposób zintegrowany. Wiemy, ilu pacjentów uczestniczy w programach, ale nie znamy ich dalszych losów.
Załóżmy, że program lekowy obejmuje tysiąc pacjentów z rakiem pęcherza. Potrzebujemy informacji: jak wypada ta terapia na tle leczenia historycznego lub alternatywnych metod? Jaki jest odsetek przeżyć, remisji, zgonów? Jaką jakość życia mają pacjenci objęci programem? Dane są zbierane, ale nie są spójnie integrowane ani poddawane analizie. Chcemy to zmienić, bo to wiedza o ogromnym znaczeniu – zarówno dla naukowców pracujących nad kolejnymi terapiami, jak i dla systemu ochrony zdrowia. Wdrożenie takiego systemu analizy danych klinicznych to także wymóg wynikający z rozporządzenia European Health Data Space (EHDS). Jego celem jest udostępnianie danych naukowcom w całej Europie, by przyspieszyć proces badań, testowania hipotez i tworzenia wiedzy użytecznej społecznie.
Będą nowe konkursy i nowe badania
Jakimi środkami dysponuje ABM w tym roku na nowe badania i konkursy?
W tym roku planujemy trzy nowe konkursy, na które mamy prawie 600 mln złotych: jeden na niekomercyjne badania kliniczne – jest na to 200 mln zł, drugi na eksperymenty badawcze – 75 mln zł i konkurs na badania translacyjne [etap badań przedklinicznych – red.], który ogłosiliśmy w grudniu 2024, ale jeszcze trwa do niego nabór – 300 mln zł. Pieniądze są wypłacane sukcesywnie, na przestrzeni całego okresu trwania takich badań.
W 2025 r. rozstrzygniemy również onkologiczny konkurs ogłoszony w 2024 r. – jego budżet to 600 mln zł na 20 projektów, które będą realizowane nawet przez siedem lat.
Na koniec tzw. pytanie od czytelnika. Pan Jakub Jasiczak, szef Porozumienia Spółek Celowych, które pracują nad wdrażaniem uniwersyteckich innowacji pyta: „Czy ABM zbuduje z nami most między badaczami podstawowymi a klinicystami dla rozwoju innowacji medycznych?”
Bardzo tego chcemy – i to już się dzieje. Platformą współpracy z biznesem jest Warsaw Health Innovation Hub, w którego działania jesteśmy zaangażowani. Rzeczywiście, przez ostatnie pół roku wiele inicjatyw było zamrożonych z powodu priorytetu, jaki miał Krajowy Plan Odbudowy. Ale teraz wracamy do działania i jesteśmy otwarci na współpracę.
Główne wnioski
- Potencjał sektora biomedycznego w Polsce: Prof. Wojciech Fendler, prezes ABM, wskazuje, że rozwój polskiego sektora biomedycznego jako strategicznej gałęzi gospodarki jest ambitnym celem, ale trudnym do osiągnięcia w krótkim czasie z powodu wieloletnich zaniedbań w finansowaniu nauki. Kluczowe jest zwiększenie funduszy na badania podstawowe (NCN), stworzenie przewidywalnego ekosystemu innowacji oraz efektywne współdziałanie NCN, NCBR i ABM na kolejnych etapach rozwoju projektów i regularny dostęp do innych źródeł finansowania.
- Problemy systemowe i biurokracja w nauce: Prof. Fendler krytykuje nadmiar regulacji i biurokracji, które hamują innowacyjność polskich naukowców. Zwraca uwagę, że obecny system ewaluacji uczelni, oparty na liczbie publikacji, nie sprzyja tworzeniu przełomowych technologii. Proponuje reformy: większe finansowanie badań podstawowych, uproszczenie prawa zamówień publicznych oraz większe zaufanie do naukowców. Podkreśla, że brak swobody badawczej i skupienie na procedurach zniechęca do powrotów polskich naukowców z zagranicy.
- Działalność ABM i perspektywy komercjalizacji: ABM finansuje ok. 430 projektów badawczych, głównie nad lekami generycznymi, ale także innowacyjnymi terapiami. Pierwsze nowe zastosowania leków, jak w terapii WZW C u dzieci, już otrzymały refundację państwa. Komercjalizacja większości projektów dopiero nadchodzi, ABM nie planuje wykupywania licencji czy patentów. W nowych konkursach w 2025 r. do rozdysponowania będzie łącznie na badania i innowacje 600 mln zł. ABM chce też rozwijać analizy systemowe danych zdrowotnych, by optymalizować wydatki w ramach polityki zdrowotnej.


