Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Technologia

Akt o usługach cyfrowych wciąż poza zasięgiem. Polska opóźnia wdrożenie, internauci płacą cenę

Przedłużający się proces legislacyjny doprowadził do pozwu Komisji Europejskiej przeciw Polsce do TSUE. Przepisy Aktu o usługach cyfrowych wciąż nie są w Polsce egzekwowane, choć mają kluczowe znaczenie dla walki z nielegalnymi treściami i przeciwdziałania zagrożeniom społecznym w internecie.

Ilustracja: flaga Unii Europejskiej w miejscu klawisza na klawiaturze komputerowej. Akt o usługach cyfrowych (Digital Services Act, DSA).
Digital Services Act (DSA) nie zadziała w Polsce bez powołania koordynatora ds. usług cyfrowych. W praktyce oznacza to, że unijne prawo nie może być w pełni egzekwowane, a stratni są przede wszystkim obywatele. Fot. Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak opóźnienia we wdrażaniu DSA – z powodu których Komisja Europejska skierowała sprawę przeciw Polsce do TSUE – wpływają na rynek i użytkowników platform cyfrowych.
  2. Dlaczego brak lokalnego koordynatora sprawia, że unijne przepisy stają się nieskuteczne.
  3. Z jakich powodów polski legislator nie nadąża za nowymi regulacjami w zakresie przestrzeni cyfrowej – także Dyrektywą NIS2 – i kto na tym traci.

Komisja Europejska (KE) w ostatnich dniach pozwała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), podobnie jak Czechy, Cypr, Hiszpanię i Portugalię, za niewdrożenie Aktu o usługach cyfrowych (Digital Services Act, DSA). Uściślając, w naszym kraju nie został wyznaczony koordynator ds. usług cyfrowych, odpowiedzialny za wdrażanie i egzekwowanie przepisów zawartych w rozporządzeniu. Pozostałe cztery państwa, jak podała PAP za komunikatem KE, koordynatorów wyznaczyły, ale „nie powierzyły im uprawnień niezbędnych do wykonywania zadań wynikających z DSA”.

Akt został przyjęty 4 października 2022 r., a jego przepisy obowiązują od 17 lutego 2024 r. Ich celem jest zwiększenie odpowiedzialności firm internetowych działających na terenie Unii Europejskiej (UE), m.in. za treści zamieszczane na ich platformach. Dotyczą one zarówno tech-gigantów, jak i mniejszych firm – z uwzględnieniem proporcji między skalą działalności a wpływem społecznym.

Celem rozporządzenia jest stworzenie bezpieczniejszego środowiska internetowego dla użytkowników. To właśnie oni najwięcej tracą na braku egzekwowania przepisów.

Akt o usługach cyfrowych a bepieczeństwo w sieci

DSA wraz Aktem o rynkach cyfrowych (Digital Markets Act, DMA) stanowi tzw. Digital Services Act Package i odpowiada na wyzwania związane z platformami oraz usługami cyfrowymi.

Warto wiedzieć

Przepisy zawarte w Akcie o usługach cyfrowych pozwalają:

  • „walczyć z nielegalnymi treściami w internecie, w tym nielegalnymi towarami, usługami i informacjami, z pełnym poszanowaniem Karty praw podstawowych
  • przeciwdziałać zagrożeniom społecznym w internecie
  • identyfikować przedsiębiorców na internetowych platformach handlowych
  • zapewniać przejrzystość w odniesieniu do platform internetowych
  • zwiększyć nadzór”.
Rada UE i Rada Europejska

- DSA ma na celu zwiększenie ochrony konsumentów korzystających z usług cyfrowych, m.in. poprzez eliminację nielegalnych treści i fałszywych informacji. Zwiększa rónież konkurencję na rynku i odpowiedzialność platform cyfrowych, zwłaszcza tych, które mają ponad 45 mln użytkowników miesięcznie w UE – podkreśla Ireneusz Piecuch, radca prawny i współzałożyciel kancelarii DGTL Kibil Piecuch i Wspólnicy.

Do grona dużych platform Unia zalicza zarówno podmioty z sektora e-handlu, media społecznościowe, jak i dostawców informacji. Są to np. AliExpress, Amazon Store, AppStore, Booking.com, Facebook, platformy Google’a, LinkedIn, Shein, TikTok, Wikipedia, X (dawniej Twitter).

Nie mamy koordynatora ds. usług cyfrowych

Ewa Kurowska-Tober, prawniczka, partner i szefowa działu własności intelektualnej i technologii w DLA Piper Giziński Kycia, wyjaśnia, że Akt o usługach cyfrowych to rozporządzenie unijne. W przeciwieństwie do dyrektyw, które wymagają implementacji do lokalnego porządku prawnego, rozporządzenia obowiązują bezpośrednio, od momentu wejścia w życie zapisanych w nich przepisów. W przypadku DSA dotyczy to dosłownie wszystkich platform cyfrowych od 17 lutego 2024 r. Jednak, jak zaznacza ekspertka, rozporządzenie wymaga też uchwalenia przepisów krajowych, które je wspierają i uzupełniają – przede wszystkim przez wyznaczenie koordynatora ds. usług cyfrowych i nadanie mu odpowiednich uprawnień. Bez takiego organu egzekwowanie przepisów oraz nakładanie kar za ich naruszenia jest niemożliwe.

– W przypadku RODO Polska powołała Urząd Ochrony Danych Osobowych, określiła kompetencje jego Prezesa, tryb prowadzenia kontroli i zasady nakładania kar. W odniesieniu do DSA takiego organu wciąż nie mamy. Brakuje mechanizmów egzekwowania regulacji, przeprowadzania kontroli, rozpatrywania skarg czy nakładania kar – a to właśnie one działają najskuteczniej. Prawo dotyczące ochrony w internecie jest więc dziś niepełne – zaznacza Ewa Kurowska-Tober

Paulina Komorowska-Mrozik, radca prawna w PwC Polska, dodaje, że zgodnie z przygotowywanym projektem ustawy funkcję koordynatora ma pełnić Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE). W sprawach dotyczących konsumentów ma on współpracować z Prezesem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Powstać ma również Krajowa Rada ds. Usług Cyfrowych – organ opiniująco-doradczy prezesa UKE.

Najwięcej tracą krajowi użytkownicy internetu

Konsekwencje naruszeń ze strony firm i platform internetowych bezpośrednio dotykają użytkowników.

– DSA reguluje odpowiedzialność za treści publikowane na platformach internetowych, określa mechanizmy usuwania nielegalnych wpisów i przeciwdziałanie stosowaniu zwodniczych interfejsów – wymienia Paulina Komorowska-Mrozik.

– Akt ma poprawić bezpieczeństwo korzystania z usług cyfrowych. W czasach, gdy zalewają nas fake newsy, trolle i fala hejtu, skuteczny nadzór prawny staje się szczególnie istotny – podkreśla Ewa Kurowska-Tober.

Jej zdaniem najważniejsze są przepisy dotyczące obowiązku usuwania nielegalnych treści, ale także ograniczania dostępu do podróbek i towarów niebezpiecznych. Kluczowe znaczenie mają również regulacje dotyczące targetowania treści oraz profilowania reklam. Dodatkowo, DSA nakłada na firmy i platformy obowiązek raportowania oraz ujawniania skali nielegalnych treści.

– Niektórzy, odnosząc się do nowych unijnych regulacji – takich jak Akt o sztucznej inteligencji – podnoszą zarzut nadmiernego przeregulowania, które może hamować rozwój technologii.
Rzeczywiście, część zapisów może być dla firm wyzwaniem. Z drugiej strony, musimy chronić podstawowe wartości, obywateli Europy, użytkowników internetu – zwłaszcza dzieci – i zapewnić im bezpieczne środowisko cyfrowe – zaznacza Ewa Kurowska-Tober.

Za opóźnienie z DSA nad Polską zawisło widmo kary

Pierwsze ostrzeżenie Polska otrzymała 16 grudnia 2024 r. Pozew do TSUE to kolejny krok Komisji Europejskiej. Projekt ustawy wdrażającej DSA wciąż znajduje się w procesie legislacyjnym.

– Ministerstwo Cyfryzacji rozpoczęło prace nad ustawą ponad rok temu i projekt został już opracowany. To jednak zbyt mało, by uchronić Polskę przed potencjalnymi karami. A te mogą być dotkliwe. Dla przypomnienia – w 2024 r. TSUE nałożył na Polskę karę w wysokości 4 mln euro oraz dodatkowo 50 tys. euro za każdy dzień opóźnienia we wdrożeniu Europejskiego Kodeksu Łączności, który powinien być zaimplementowany do 21 grudnia 2020 r. – przypomina Ireneusz Piecuch.

– W przypadku DSA ostatnia aktualizacja projektu ustawy miała miejsce 17 marca 2025 r. Nie został on jeszcze skierowany pod obrady Sejmu. Brak uchwalenia to nie tylko ryzyko kar finansowych. Chodzi o funkcjonowanie równolegle przepisów DSA i krajowych ustaw niedostosowanych do unijnego prawa. Przykłądem jest ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną – dodaje Paulina Komorowska-Mrozik.

Skansen legislacyjny blokuje wiele nowych przepisów

Polska nie wdrożyła również Dyrektywy NIS2 dotyczącej cyberbezpieczeństwa.

– 17 października 2024 r. Polska oraz 23 inne państwa członkowskie otrzymały notyfikację o wszczęciu procedury ze względu na brak implementacji. To kolejna historia z „długą legislacyjną brodą”, choć w tym przypadku widać już światełko w tunelu – mówi Ireneusz Piecuch.

Jego zdaniem problem jest szerszy i wynika z paraliżu legislacyjnego, zwłaszcza w odniesieniu do regulacji rynku cyfrowego.

– To bardzo kosztowny paraliż. Oprócz kar nakładanych przez TSUE, mamy do czynienia z sytuacją, w której przedsiębiorcy funkcjonują w stanie ciągłej niepewności. Nie wiedzą, jakie przepisy będą obowiązywać i od kiedy. Nadmiernie przeciągane procesy legislacyjne rzadko idą w parze z jakością i efektem końcowym – podkreśla Ireneusz Piecuch.

– W Polsce sam proces legislacyjny jest powolny. Tymczasem Unia Europejska przyjęła ostatnio szereg złożonych rozporządzeń i dyrektyw dotyczących rynku cyfrowego. Nasz ustawodawca zwyczajnie nie nadąża – potwierdza Ewa Kurowska-Tober.

Dlaczego Polska się spóźnia?

– Nie brakuje nam wykwalifikowanych legislatorów. Implementacja unijnych aktów nie jest szczególnie skomplikowana. Problem leży w organizacji procesu legislacyjnego. Utrzymywanie w tym zakresie skansenu może być bardzo kosztowne – ocenia Ireneusz Piecuch.

Główne wnioski

  1. Komisja Europejska (KE) pozwała Polskę oraz cztery inne kraje do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) za niewdrożenie Aktu o usługach cyfrowych (Digital Services Act, DSA). Polski rząd nie powołał koordynatora ds. usług cyfrowych, przez co nie da się w pełni egzekwować przepisów DSA – zwłaszcza w zakresie nakładania kar za nadużycia.
  2. – Akt ma na celu poprawę bezpieczeństwa korzystania z usług cyfrowych. W czasach, gdy jesteśmy zalewani fake newsami, atakowani przez trolle i narażeni na hejt online, skuteczny nadzór prawny staje się kluczowy – wskazuje Ewa Kurowska-Tober, partner w DLA Piper Giziński Kycia.
  3. Eksperci podkreślają, że wolne tempo oraz obecna formuła procesu legislacyjnego sprawiają, iż nowe przepisy wchodzą w życie z opóźnieniem. W przypadku unijnych regulacji może to oznaczać realne koszty dla Polski.