Ameryka Donalda Trumpa nie odwróci się od Europy. Potrzebuje tego rynku
To siła militarna zapewnia Stanom Zjednoczonym dominację finansową. Ale bez rozsądnej polityki fiskalnej i pieniężnej łatwo stracić pozycję hegemona. Dlatego niezależnie od fochów prezydenta Trumpa na europejskich liderów, którzy go przez lata nie poważali, USA nie mogą stracić przewagi w tym regionie świata i będą blisko współpracować z UE.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego USA wciąż potrzebują Europy.
- Jak wzajemnie napędzają się dwa mechanizmy: dominacji finansowej i militarnej USA.
- Czy Stanom Zjednoczonym opłacałoby się naruszenie sojuszy z UE? Jak spór z Brukselą mógłby wpłynąć na pozycję geopolityczną USA.
Świat czeka na zaprzysiężenie Donalda Trumpa na 47 prezydenta Stanów Zjednoczonych, zastanawiając się, jakie będą jego pierwsze ruchy. Każdy niemal region globu ma własne oczekiwania i własne obawy: region Pacyfiku, Bliski Wschód, Afryka, nawet Grenlandia, którą Trump postanowił kupić dla USA. No i oczywiście Europa, zwłaszcza Ukraina, która ustami swojego prezydenta już otwarcie mówi, że chce usiąść do negocjacyjnego stołu z Rosją.
Obszar bezpieczeństwa będzie zdecydowanie priorytetowym tematem we współpracy USA i Unii Europejskiej. Eksperci nie mają wątpliwości, że mimo niechęci, jaką darzą się nawzajem przywódcy europejscy i nowy prezydent USA, bliskie relacje obu podmiotów zostaną zachowane. Bo to się po prostu opłaca obu stronom. Być może będą bardziej szorstkie, być może otrą się o jakieś militarno-gospodarcze małe szantaże, ale będą utrwalane. Europa potrzebuje militarnych „pleców” USA, a dla USA to nadal szansa – a wręcz konieczność wzmacniania pozycji gospodarczej.
Jak mówi Grzegorz Cieślak, ekspert Centrum Badań nad Ryzykami Społecznymi i Gospodarczymi Collegium Civitas, Stany Zjednoczone przeżywają dziś takie same problemy gospodarcze, jak wszystkie duże gospodarki i też szukają wyjścia – byłoby to o wiele trudniejsze, gdyby miały się ograniczyć tylko do rynku wewnętrznego.
– Stany Zjednoczone są tak mocne na arenie międzynarodowej, jak rola, którą odgrywają. W związku z tym pytanie, o to, czy my jesteśmy skazani na pomoc USA, można również odwrócić i zapytać, czy Stany Zjednoczone będą globalną potęgą, kiedy zerwą albo w jakiś sposób naruszą te wszystkie sojusze, w których pełnią funkcję hegemona? USA są potęgą, dlatego że my je uznajemy za potęgę – politycznie i gospodarczo jest więc dla nich czymś niezmiernie ważnym, żeby, że tak to ujmę, mieć w nas odbiorcę tej potęgi – mówi Grzegorz Cieślak.
Stany Zjednoczone są tak mocne na arenie międzynarodowej, jak rola, którą odgrywają. W związku z tym pytanie, o to, czy my jesteśmy skazani na pomoc USA, można również odwrócić i zapytać, czy Stany Zjednoczone będą globalną potęgą, kiedy zerwą albo w jakiś sposób naruszą te wszystkie sojusze, w których pełnią funkcję hegemona?
Jednym z sektorów, które w ogromnym stopniu wpływają na gospodarkę USA, jest przemysł zbrojeniowy.
– Stany Zjednoczone potrzebują więc także globalnego przeciwnika, chociażby po to, żeby móc wykazać, jak istotna jest rola armii, jak ważna jest produkcja w zbrojeniówce, żeby DARPA dalej mogła szukać wynalazków na tym poziomie finansowym, na którym czyni to teraz, albo na jeszcze wyższym, bo recesja wymusza konieczność wypracowania kapitału w innych sektorach niż te, które tracą na znaczeniu, jak choćby samochodowy – mówi ekspert Collegium Civitas.
Do rozwoju gospodarki potrzebna jest siła militarna
Zależność między rozwojem gospodarczym a budowaniem pozycji militarnej na świecie pokazuje Pierre Yared, ekonomista i wykładowca biznesu międzynarodowego z Columbia Business School.
„Siła militarna zwiększa zaufanie inwestorów do zdolności narodu dla honorowania swoich długów, zwłaszcza w czasach kryzysu. Z drugiej strony dominacja finansowa pozwala hegemonowi finansować swoje wojsko przy niższych kosztach pożyczkowych, wzmacniając globalną pozycję” – pisze w komentarzu do swoich badań.
Europa jest więc Stanom potrzebna i jako rynek sprzedaży – także dla sektora zbrojeniowego – i jako bezpieczna przystań do udziału amerykańskich firm w przyszłej odbudowie Ukrainy, i partner, z którym można rozbudowywać swoją rolę militarną.
Rola gospodarcza Stanów Zjednoczonych rosła razem z ich dominacją militarną, wynikającą z pokonywania różnych antybohaterów.
„Po I wojnie światowej Stany Zjednoczone zastąpiły Wielką Brytanię jako wiodącą potęgę finansową świata, a rentowność obligacji zmieniła się na korzyść Ameryki. Podobna dynamika nastąpiła wcześniej, gdy Wielka Brytania wyłoniła się jako dominująca potęga po wojnach napoleońskich, zastępując supremację Holandii. Te zmiany podkreślają wyraźny schemat – dominacja finansowa następuje po potędze militarnej, szczególnie w okresach globalnej niestabilności” – dowodzi w badaniach Pierre Yared
Yared przekonuje, że wzajemne oddziaływanie dominacji militarnej i finansowej USA ma znaczenie dla przetrwania obecnego globalnego systemu finansowego, w którego centrum są Stany Zjednoczone. Odwraca jednak klasyczny wektor i każe widzieć wpływ jakości prowadzonej polityki fiskalnej na utrzymywanie dominacji militarnej.
„Rozważne zarządzanie długiem wspiera dominację militarną. Zdolność USA do korzystania z globalnych rynków finansowych przy niskich stopach procentowych zapewnia im ważną przewagę geopolityczną. Jednak utrata zdolności kredytowej – czy to z powodu wysokich odziedziczonych długów, czy powtarzających się impasów w kwestii pułapu zadłużenia – może zagrozić zarówno finansowemu, jak i wojskowemu statusowi USA”, podkreśla Yared w publikacji „US military strength secures financial dominance”.
Yared uważa, że globalna dominacja dolara nie jest tylko korzyścią ekonomiczną – to jednocześnie podstawa globalnego przywództwa Stanów Zjednoczonych, a więc Stany nie powinny dopuścić do umiędzynarodowienia waluty chińskiej.
„W obliczu coraz bardziej wielobiegunowego świata, konieczne jest priorytetowe traktowanie dyscypliny fiskalnej i siły militarnej. Bez zdecydowanych działań samonapędzający się cykl amerykańskiej hegemonii może się rozpaść, co będzie miało tragiczne konsekwencje zarówno dla bezpieczeństwa narodowego, jak i globalnej stabilności” – uważa Yared.
W obliczu coraz bardziej wielobiegunowego świata, konieczne jest priorytetowe traktowanie dyscypliny fiskalnej i siły militarnej
Ten „samonapędzający się cykl hegemonii” mają utrwalać wydatki na wojsko. Yared jest zdecydowanym przeciwnikiem ich cięcia, bo takie wydatki zabezpieczają dominację geopolityczną, a w efekcie mogą zapewnić niższe długoterminowe koszty pożyczek.
„Słabsze wojsko podważyłoby przywilej pożyczkowy USA, spowodowałoby wzrost kosztów wszystkich wydatków publicznych i zapoczątkowałoby błędne koło rosnących stóp procentowych i słabnących globalnych wpływów – argumentuje profesor Columbia Business School.
Wiele znaków zapytania
Chociaż Europa jest wiernym sojusznikiem USA, to oba rynki walczą o zwiększenie swojej konkurencyjności i zwalczenie recesji. Trwa regularna walka o wyciąganie inwestorów z Europy do USA – Ameryka oferuje im niemałe subsydia (w czym upodabnia się mocno do Chin). Jeszcze w kampanii wyborczej Donald Trump straszył Unię „cłami na całego”, jak to ujął w mediach społecznościowych, jeśli Stary Kontynent nie zwiększy zakupów amerykańskiej ropy i gazu. Prezydent-elekt wprost zażądał, że UE musi w ten sposób zredukować deficyt handlowy z USA.
Grzegorz Cieślak z Collegium Civitas uważa, że trudno określić, czego się można po Donaldzie Trumpie spodziewać.
– Jeżeli nowy prezydent stawia sobie dzisiaj za cel zmianę relacji handlowych z Europą przez forsowanie USA w roli rozdającego karty – bo obiecał swoim rodakom, że szybko odbuduje wzrost gospodarczy – to pytanie, czy to będzie oznaczało konflikt o charakterze ekonomicznym. Na logikę – nie ma obszaru, na którym mogłoby się to zdarzyć bez szkody dla obu stron. Jednak Trump nie zawsze bywa logiczny, więc biorę pod uwagę, że drobna animozja może spowodować próbę takiego postępowania – mówi Grzegorz Cieślak.
Czy król jest już nagi?
Cieślak uważa, że Stany Zjednoczone przestają być hegemonem w przemyśle i gospodarce, bo o wpływach na świecie decydują dziś sieci producenckie i sieci handlowe.
– Gospodarka globalna opiera się na utrzymaniu łańcuchów dostaw. To oznacza dokładnie tyle, że hegemon przestaje być potrzebny – mówi Grzegorz Cieślak.
Nie znaczy to, że USA straciły swoją pozycję. Na razie Trump musi się jednak wykazać na własnym podwórku, bo problemy wewnętrzne Stanów Zjednoczonych są tak duże, że mogą doprowadzić nawet do zamieszek społecznych.
– Trump ma dziś niezwykle podzielone społeczeństwo, a recesja jeszcze pogłębia te podziały. Z drugiej strony, nic nie wskazuje na to, żeby jego propozycja zakończenia wojny w 48 godzin, znalazła uznanie po stronie agresora, czyli Rosji. Nawet zgoda administracji prezydenta Zełenskiego na oddanie zajętych terytoriów nie gwarantowałaby wcale pokoju, bo z takim zakończeniem wojny nie wszyscy się pogodzą. Do tego mogą dojść różne wydarzenia o charakterze terrorystycznym w związku z sytuacją w Syrii i w Libii – mamy dwa upadłe państwa, które bez właściwej polityki staną się tworami zombi, gdzie będzie rządzić terror i terroryści. To spadnie na administrację Donalda Trumpa – wylicza Cieślak.
Antagonizowanie się z Europą nie leży w interesie Stanów Zjednoczonych.
Trump ma dziś niezwykle podzielone społeczeństwo, a recesja jeszcze pogłębia te podziały.
Główne wnioski
- Utrata zdolności kredytowej może zagrozić zarówno finansowemu, jak i wojskowemu statusowi USA, uważa Pierre Yared, profesor Columbia Business School, który opublikował nowe badania o wzajemnym napędzaniu się dominacji gospodarczej i militarnej.
- Bliskie relacje USA i Unii Europejskiej zostaną zachowane, bo to korzystne dla obu stron. Nie obejdzie się zapewne bez różnych animozji, ale Europa potrzebuje militarnego zaplecza USA, a USA potrzebują przestrzeni do ugruntowania pozycji militarnej i gospodarczej.
- Prof. Yared przesuwa punkt ciężkości – każe widzieć nie tylko zyski gospodarcze wynikające z siły militarnej, ale również to, jak amerykańska polityka fiskalna wpłynie na utrzymywanie dominacji geopolitycznej.