Amerykańscy inwestorzy są skrajnie pesymistyczni i… optymistyczni. O co chodzi?
Wyniki renomowanych badań nastrojów rynkowych wydają się całkowicie sprzeczne. Jeden sondaż wskazuje na gwałtowny wzrost obaw inwestorów o przyszłość rynku, podczas gdy drugi pokazuje, że nigdy nie inwestowali tak chętnie. Jak to możliwe? Pomagamy zrozumieć ten paradoks.


Z tego artykułu dowiesz się…
- O jakich sondażach giełdowych ostatnio było głośno.
- Dlaczego ich wyniki tylko pozornie się wykluczają.
- Jaki jest ich prawdziwy sens i dlaczego są ważne.
Nagłówki newsowe na niektórych portalach mogły ostatnio mocno zdezorientować czytelników – jednocześnie informowały o hurraoptymizmie i skrajnym pesymizmie amerykańskich inwestorów. Może to wyglądać na pomyłkę redakcyjną, jednak w rzeczywistości te sprzeczne wnioski wynikają z fundamentalnych różnic między grupami ankietowanych.
Czy możliwe jest, by inwestorzy byli tak wewnętrznie skonfliktowani? Wyniki sondaży sugerują, że tak. Może problemem jest ich metodologia? Raczej nie – od lat stanowią cenne źródło wiedzy dla ekspertów analizujących nastroje rynkowe.
Na czym więc polega paradoks? Wyjaśniamy to na podstawie własnej analizy i komentarzy ekspertów.
Na dwoje babka wróżyła?
Pierwszy sondaż, przeprowadzony przez AAII (amerykański odpowiednik polskiego Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych), pokazuje rosnący pesymizm wśród inwestorów indywidualnych. Aż 47,3 proc. z nich spodziewa się spadku indeksu S&P 500 w ciągu najbliższych sześciu miesięcy – to najwyższy poziom pesymizmu od listopada 2023 r.
Zmiana nastrojów jest wyraźna. Jeszcze rok temu, gdy S&P 500 wzrósł o około 23 proc., dominował optymizm. Teraz jednak obawy o wojnę celną, regulacje prawne, powrót inflacji i bardziej restrykcyjną politykę Fedu sprawiły, że drobni inwestorzy patrzą w przyszłość z niepokojem.
Drugi sondaż, przeprowadzony przez Bank of America, pokazuje zupełnie inny obraz – skrajny optymizm inwestorów instytucjonalnych. Wskazuje na najniższy od 15 lat poziom gotówki w portfelach funduszy, co oznacza, że zarządzający niemal cały kapitał mają ulokowany w akcjach. Takie zachowanie zwykle interpretuje się jako brak strachu przed ryzykiem i wiarę w dalsze wzrosty na giełdzie.
Inwestorzy instytucjonalni nie podzielają obaw drobnych graczy – przewidują silny wzrost gospodarczy i spadek stóp procentowych, co w ich oczach przełoży się na dalszą hossę. Jak zauważył strateg Bank of America w komentarzu do wyników, fundusze obecnie kupują akcje i wyprzedają inne aktywa, co potwierdza ich przekonanie o stabilnej przyszłości rynku.
Dwa światy, dwa podejścia?
W mediach informacje o wynikach obu sondaży przedstawiano na zasadzie: „inwestorzy są skrajnie pesymistyczni” oraz „inwestorzy są skrajnie optymistyczni”. Kto uważnie śledził temat, ten zauważył kluczowy szczegół – chodzi o dwie różne grupy inwestorów: indywidualnych i instytucjonalnych.
To jednak nie wyjaśnia całkowicie rozbieżności. W końcu inwestorzy instytucjonalni zarządzają kapitałem inwestorów indywidualnych – odpowiadają przed klientami, więc w teorii nie powinni działać wbrew ich interesom. Skąd więc taka różnica w nastrojach?
– Różnice w nastrojach profesjonalnych zarządzających funduszami i inwestorów indywidualnych wynikają głównie z odmiennych motywacji. Zawodowi inwestorzy są rozliczani z krótkoterminowych wyników i dążą do maksymalizacji zwrotów w krótkim okresie, podczas gdy inwestorzy indywidualni myślą długoterminowo o swoich oszczędnościach – wyjaśnia Maksymilian Kuch, analityk XTB.
Inwestorzy instytucjonalni nie kierują się obawami dotyczącymi sześciu miesięcy – ich horyzont myślenia jest jeszcze krótszy. Dla nich liczy się najbliższy miesiąc, a nawet tygodnie. Jeśli w tak krótkim okresie widzą szansę na zyski, ich postawa jest optymistyczna, nawet jeśli w dłuższej perspektywie zagrożenia są realne. Jednak kluczową różnicą między obiema grupami nie jest tylko horyzont czasowy, ale przede wszystkim strategia inwestycyjna.

Kluczowa sprawa
Amerykańscy inwestorzy indywidualni koncentrują się głównie na rodzimych akcjach, co sprawia, że bardziej odczuwają lokalne ryzyka. Podobnie jak inwestorzy w innych krajach, popełniają jeden z pięciu tradycyjnych błędów giełdowych zwany „home bias” – mają tendencję do inwestowania w spółki, które znają i uważają za bezpieczne. Stąd ich pesymizm: właśnie dlatego bardziej boją się ceł, inflacji czy zmian w polityce Fed – wszystkie te czynniki mogą negatywnie wpłynąć na wyceny amerykańskich spółek, które już teraz są relatywnie drogie. Z kolei zarządzający funduszami mają szerszą perspektywę – ich portfele obejmują akcje z całego świata, więc kondycja wyłącznie amerykańskiej gospodarki nie determinuje ich wyników inwestycyjnych.
– Zarządzający funduszami dostrzegają potencjalne zagrożenia dla rynku w USA. Z ankiety Bank of America wynika, że ich największe obawy to wojna handlowa, powrót inflacji, podwyżki stóp procentowych przez Fed oraz bańka spekulacyjna w sektorze sztucznej inteligencji – zauważa Maksymilian Kuch.
Inwestorzy instytucjonalni boją się więc tego samego, co indywidualni. Co prawda są bardziej optymistyczni względem amerykańskiej gospodarki, ale to może dlatego, że mniej ich ona zajmuje.
– Ich zdaniem to nie giełda w USA będzie radzić sobie najlepiej, ale indeksy w Europie czy w Chinach. Wojna celna jako zapalnik globalnej recesji jest według nich mało prawdopodobnym scenariuszem, dlatego uważają, że najlepszym zabezpieczeniem przed inflacją w warunkach wzrostu gospodarczego są globalne akcje i złoto – mówi Daniel Kostecki, główny analityk CMC Markets.
Szybka analiza preferencji inwestorów instytucjonalnych, przedstawiona w ankiecie Bank of America, potwierdza ten trend: 34 proc. zarządzających preferuje akcje globalne, podczas gdy zaledwie 18 proc. koncentruje się na rynku amerykańskim. Co więcej, większość z nich uważa, że indeks Euro Stoxx 50 będzie osiągał lepsze wyniki niż Nasdaq 100.
– Możemy być świadkami zmierzchu „amerykańskiej wyjątkowości” i rosnącej atrakcyjności innych rynków w oczach zarządzających funduszami – zauważa Maksymilian Kuch.
Ekspert zwraca również uwagę na trwającą rotację kapitału w stronę aktywów bardziej odpornych na zmiany stóp procentowych. Wśród nich prym wiodą akcje spółek farmaceutycznych, biotechnologicznych oraz REIT-y (fundusze inwestujące w nieruchomości).
Warto wiedzieć
Obiecujące otwarcie
Indeks Euro Stoxx 50 podskoczył w tym roku o około 11 proc.
W tym samym czasie indeks Nasdaq 100 podniósł się o około 3 proc.

Główne wnioski
- Sprzeczne wyniki badań nastrojów.Analizy sentymentu rynkowego dają skrajnie różne rezultaty. Ankieta AAII wskazuje na wysoki poziom pesymizmu wśród inwestorów indywidualnych, podczas gdy sondaż Bank of America pokazuje optymizm wśród inwestorów instytucjonalnych.
- Indywidualni kontra instytucjonalni – skąd ta rozbieżność? Główna różnica wynika z odmiennych motywacji i horyzontów czasowych. Inwestorzy indywidualni patrzą długoterminowo, obawiając się ryzyk związanych z wojną handlową, inflacją czy polityką Fed. Zarządzający funduszami koncentrują się na krótkoterminowych wynikach, co sprawia, że mimo potencjalnych zagrożeń, są nastawieni bardziej optymistycznie.
- Odmienne strategie inwestycyjne
Inwestorzy indywidualni skupiają się głównie na amerykańskich akcjach, co czyni ich bardziej wrażliwymi na lokalne zagrożenia. Z kolei inwestorzy instytucjonalni preferują globalną dywersyfikację, widząc potencjał w rynkach europejskich i chińskich, co przekłada się na ich większy optymizm.