Angielscy giganci zapłacili fortunę za szwedzkich napastników, a tamtejsza kadra jest na dnie
Blamaż w meczu z Kosowem sprawił, że w Szwecji czara goryczy się przelała. Po zwolnieniu Jona Dahla Tomassona drużynę Blågult przejął dobrze znany z pracy w Premier League Graham Potter. Trener ten stoi przed ogromnym wyzwaniem – musi odbudować zespół, który stał się największym rozczarowaniem eliminacji do mistrzostw świata.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Szwecja, mimo fatalnej gry w eliminacjach do mistrzostw świata, wciąż ma szanse na awans.
- Co sprawiło, że Szwedzi – tradycyjnie niechętni zagranicznym selekcjonerom – postawili na trenera z Anglii.
- Dlaczego napastnicy reprezentacji Szwecji są obarczani znaczną częścią winy za ostatnie niepowodzenia.
Jeden punkt w czterech meczach to wynik, który dla szwedzkich kibiców jest powodem do wstydu. Mimo to drużyna nie jest jeszcze bez szans. Szwecja może wciąż zagrać w barażach o mundial jako zwycięzca grupy C1 Ligi Narodów, który nie uzyskał awansu poprzez eliminacje. Paradoksalnie, to właśnie w Lidze Narodów Skandynawom wiedzie się znacznie lepiej. Zespół zdołał tam wysunąć się na prowadzenie w grupie, dając kibicom cień nadziei na odwrócenie fatalnego kursu.
– Wśród winnych obecnego stanu rzeczy w pierwszej kolejności należy wymienić Jona Dahla Tomassona, byłego już selekcjonera reprezentacji Szwecji. Dostał on bardzo dużo czasu, by poukładać drużynę i przygotować ją do eliminacji. Były momenty, gdy gra wyglądała nieźle – chociażby w Lidze Narodów. Dzięki temu Szwecja wciąż ma szansę na awans na mundial poprzez baraże – mówi w rozmowie z XYZ Marek Wadas. To ekspert prowadzący profile Futbol Po Skandynawsku i Szwedzka Piłka w mediach społecznościowych.
A co jest piętą achillesową Blågult [„niebiesko-żółci” – od kolorów szwedzkiej flagi – przyp. red.] ?
– W eliminacjach głównym mankamentem była faza defensywna i przejściowa. Zabrakło balansu między dążeniem do widowiskowej gry ofensywnej a solidnością w obronie. Szwecja zawsze słynęła z żelaznej defensywy, a w ostatnich latach zatraciła ten atut. Przed startem eliminacji drużyna co prawda strzelała sporo goli i problem nie był tak widoczny, jednak w obliczu kryzysu napastników oraz kontuzji kolejnego kluczowego gracza ofensywnego – Dejana Kulusevskiego – trudności zaczęły się nawarstwiać – dodaje nasz rozmówca.
Trener z naukowym zacięciem
Graham Potter już 20 lat temu uzyskał dyplom z nauk społecznych na Open University. Następnie przez pewien czas działał w środowisku akademickim, współpracując z drużynami piłkarskimi. Choć nie był wybitnym piłkarzem, nadrabiał pracowitością i dyscypliną, dzięki czemu zagrał w kilku znanych angielskich klubach – m.in. Birmingham City, Stoke City, Southampton i West Bromwich Albion.
Karierę zawodnika zakończył jednak wcześnie, w wieku zaledwie 30 lat. Później zasłynął jako menedżer w Premier League – przede wszystkim w Brighton. Tam przez trzy lata dał się poznać jako zwolennik ofensywnego futbolu, opartego na utrzymywaniu się przy piłce i narzucaniu inicjatywy rywalom, bez względu na ich klasę. Wtedy brytyjscy komentatorzy okrzyknęli go trenerskim odkryciem, ale jego przenosiny do Chelsea zakończyły się fiaskiem. Kolejna próba – West Ham – również nie przyniosła sukcesów. Po 25 meczach Potter pożegnał się z London Stadium z powodu słabych wyników.
Mimo to pozostał wierny futbolowi. Nie bał się wyzwań ani egzotyki – pracował m.in. jako dyrektor techniczny kobiecej reprezentacji Ghany.
– Szwedzi z reguły stawiają na rodzimych trenerów. Przed kadencją Tomassona tylko raz, w latach 50., obcokrajowiec prowadził tamtejszą kadrę. Trzeba pamiętać, że Szwecja ma dziś prawdopodobnie najlepsze pokolenie piłkarzy od lat 90. Dlatego federacja musiała zmierzyć się z krytyką opinii publicznej. Zarzucano jej marnowanie potencjału drużyny poprzez błędne decyzje personalne – tłumaczy Marek Wadas.
Skoro tak, dlaczego tym razem postawiono na Anglika? Ta historia jest rzeczywiście wyjątkowa.
Podróż w nieznane
Zanim Graham Potter dotarł do piłkarskiej elity, jaką niewątpliwie jest Premier League, mozolnie przebijał się w Skandynawii. Początek tej niezwykłej historii datuje się na styczeń 2011 r., kiedy objął szwedzki klub Östersund. Miał w sobie ogromną determinację – zdecydował się na pracę w przenikliwym mrozie i na czwartym szczeblu rozgrywek. Zawsze jednak potrafił dostrzec pozytywy. Porównując Anglię do Szwecji, żartował, że choć na północy jest zimniej, to przynajmniej widać niebieskie niebo. Tymczasem w ojczyźnie panuje niekończąca się szaruga.
– Chociaż Graham Potter jest Anglikiem, Szwedzi postrzegają go jak swojego trenera. To właśnie w Szwecji – gdzie spędził siedem lat – zaczynał swoją karierę trenerską. Osiągnął w Östersund znakomite wyniki: awansował z zespołem z czwartej ligi do ekstraklasy, zdobył Puchar Szwecji i grał z powodzeniem w Lidze Europy, rozsławiając klub na arenie międzynarodowej – zwraca uwagę Marek Wadas.
Psychologia i teatr
Gdy pracował z sukcesami w Szwecji, miejscowi szybko docenili jego wyjątkową umiejętność docierania do zawodników. Potter zdobył tę wiedzę na Uniwersytecie w Leeds, gdzie ukończył studia magisterskie z przywództwa i inteligencji emocjonalnej. Już wtedy uchodził za świetnego motywatora i psychologa, co w nowoczesnym futbolu – coraz mocniej akcentującym znaczenie kompetencji miękkich – ma ogromne znaczenie.
W drodze do tych sukcesów stosował nieszablonowe metody budowania więzi – m.in. zachęcał piłkarzy do udziału w… spektaklu teatralnym, by rozwijać ich współpracę i pewność siebie.
W Östersund czuł się jak ryba w wodzie i dokonywał rzeczy wielkich. Wisienką na torcie był awans do fazy pucharowej Ligi Europy. W drodze do tych sukcesów stosował nieszablonowe metody budowania więzi – m.in. zachęcał piłkarzy do udziału w… spektaklu teatralnym, by rozwijać ich współpracę i pewność siebie.
– Szwedzi docenili też jego gest podczas pierwszej konferencji prasowej po objęciu stanowiska selekcjonera, gdy przedstawił się w ich języku. Choć później odpowiadał na pytania po angielsku, ten symboliczny gest został bardzo pozytywnie odebrany. Szwecja poniekąd wyciąga pomocną dłoń do Anglika, który znalazł się na zakręcie po niepowodzeniach w Premier League. Tamtejsza federacja podpisała z Potterem krótkoterminową umowę – jeśli wywalczy awans na mundial, kontrakt prawdopodobnie zostanie przedłużony – zauważa Marek Wadas.
Rozchwytywani snajperzy i horrendalne kwoty
Latem władze Liverpoolu przeszły do ofensywy na rynku transferowym. Nowym zawodnikiem „The Reds” został Alexander Isak, który zapisał się w historii Premier League. Mistrzowie Anglii rzutem na taśmę wydali 125 mln funtów, by zakontraktować Szweda – dotychczasowego snajpera Newcastle United. To transferowy rekord na Wyspach. Zawodnik podpisał kontrakt z LFC do czerwca 2031 r.
26-letni Isak, mający za sobą występy w Hiszpanii i Niemczech, w barwach Newcastle – gdzie grał od sierpnia 2022 r. – zyskał status niekwestionowanej gwiazdy. W 109 meczach zdobył 62 gole i 11 asyst.
Jednak 19 września Liverpool przegrał trzeci mecz z rzędu w Premier League (była to prestiżowa Bitwa o Anglię z Manchesterem United) oraz czwarty, licząc wszystkie rozgrywki – w tym Ligę Mistrzów. W ogniu krytyki znalazł się właśnie Isak, od którego oczekiwano, że stanie się nowym liderem ofensywy zespołu.
„Nie wystawiłbym Isaka do gry, gdyż Szwed nie wygląda na piłkarza dobrze dysponowanego od czasu przyjścia z Newcastle. Nie trenował, nie przepracował z zespołem okresu przygotowawczego (strajkował, chcąc wymusić transfer do Liverpoolu – przyp. red.). To bardzo ważne. Podczas treningów Newcastle prawdopodobnie siedział w domu i rozmawiał przez telefon ze swoim agentem przez sześć godzin dziennie, szukając sposobu na odejście” – komentował z przekąsem Wayne Rooney, były napastnik Manchesteru United.
Transferowa wpadka?
Isak ma za sobą osiem meczów w barwach Liverpoolu, zaledwie jedną bramkę i jedną asystę (stan na 24 października). Do tej pory nie trafił do siatki w żadnym spotkaniu Premier League ani Ligi Mistrzów – jedyne trafienie zanotował w Pucharze Ligi Angielskiej.
Znamienne, że magazyn „Sports Illustrated” umieścił jego transfer na piątym miejscu w rankingu dziesięciu najgorszych transferów lata w Premier League. Według Transfermarkt, wartość reprezentacji Szwecji wynosi 459,9 mln euro, co czyni jej jednopunktowy dorobek po czterech meczach eliminacji MŚ 2026 wynikiem wręcz kompromitującym. Bilans bramkowy 2:7 tylko pogłębia wstyd. 2:2 ze Słowenią, 0:2 i 0:1 z Kosowem oraz 0:2 ze Szwajcarią – tak wygląda aktualny dorobek Blågult.
A przecież Skandynawowie mają w składzie nie jednego, lecz dwóch napastników kupionych za fortunę przez kluby Premier League.
Drugim z nich jest Viktor Gyökeres – potężnie zbudowany snajper (189 cm, 94 kg – przyp. red.) sprowadzony przez Arsenal latem ze Sportingu Lizbona za około 75 mln euro. W Portugalii był nie do zatrzymania: od lipca 2023 r. rozegrał 102 mecze, w których zdobył 97 goli i 28 asyst. W Lidze Mistrzów skompletował hat-tricka przeciwko Manchesterowi City, a w lidze potrafił wbić cztery gole w jednym spotkaniu.
– Szwecja miała wielu wybitnych piłkarzy na przestrzeni lat. Nazwisko Zlatana Ibrahimovicia nasuwa się samo, ale swego czasu na europejskich boiskach brylowali również Henrik Larsson czy Tomas Brolin. Tak czy inaczej to duża radość dla kraju, że Isak i Gyökeres trafili do topowych klubów. Oczywiście ich pierwsze miesiące nie są udane, do czego obaj poniekąd się przyczynili, nie uczestnicząc w okresie przygotowawczym. Dużym wydarzeniem jest to, że Isak został najdroższym piłkarzem w dziejach Premier League, a Gyökeres odebrał nagrodę Gerda Müllera dla najskuteczniejszego napastnika ubiegłego sezonu – podkreśla Marek Wadas.
Wsparcie trenera
Przed niedawnym meczem ligowym z Fulham na Craven Cottage menedżer Arsenalu, Mikel Arteta, postanowił dodać otuchy Viktorowi Gyökeresowi, któremu brytyjskie media zaczęły skrupulatnie wyliczać minuty bez zdobytej bramki.
„Powiedziałem mu już na pierwszym spotkaniu: chcę widzieć napastnika, który potrafi sobie poradzić, gdy nie trafia do siatki przez sześć czy osiem meczów. Oczekiwania zawsze będą wysokie. Jeśli grasz na pozycji numer dziewięć w Arsenalu, musisz być gotowy na presję – brak goli przez kilka spotkań nie może zmienić twojego podejścia. Chcę widzieć więcej tego samego, co dotychczas. Viktor ma wiele cech, które mogą umknąć uwadze. Tworzy przestrzeń i szanse dla partnerów. Ma nietuzinkowy talent, dlatego jestem pewien, że skorzystają na tym wszyscy – również on sam” – stwierdził hiszpański szkoleniowiec.
O ile we wspomnianych derbach Londynu skuteczność Szweda jeszcze zawiodła i nie zdołał wpisać się na listę strzelców, o tyle w kolejnym meczu – z Atlético Madryt w Lidze Mistrzów – dwa razy pokonał Jana Oblaka. W końcu przełamał się w klubie, jednak w reprezentacji ma wciąż wiele do udowodnienia.
Szwedzcy kibice wypominają mu, że w dotychczasowych czterech meczach eliminacji do MŚ, mimo rozegranych 360 minut, nie zdobył ani jednej bramki.
– Mimo że Liverpool i Arsenal zapłacili za nich fortunę, nie sądzę, by te transfery można było porównywać do przenosin Zlatana Ibrahimovicia do Barcelony sprzed lat. Tamten ruch był bowiem najbardziej medialny. Oczywiście Isak to również znaczące nazwisko i ogromne pieniądze, dlatego obserwowaliśmy wokół tej transakcji spory zgiełk. Obecnie często to nie mecze są najważniejsze, lecz wszystko, co dzieje się wokół futbolu. Z perspektywy medialności, zainteresowania i liczby materiałów powstałych o jednym czy drugim zawodniku, byliśmy świadkami historii, które ogniskowały uwagę całego piłkarskiego świata – podsumowuje ekspert.
Główne wnioski
- Szwecja zdobyła zaledwie jeden punkt w czterech meczach eliminacji do mistrzostw świata, ale mimo to może jeszcze zagrać w barażach o przyszłoroczny mundial. Stanie się tak, jeśli awans uzyska jako zwycięzca swojej grupy w Lidze Narodów, który nie dostał się na turniej poprzez eliminacje. Właśnie w tych rozgrywkach Skandynawowie są obecnie liderem.
- Nowy selekcjoner, Anglik Graham Potter, cieszy się w Szwecji dużą sympatią, ponieważ to właśnie tam rozpoczynał swoją karierę trenerską. Pracował w kraju przez siedem lat, prowadząc Östersunds FK, z którym odniósł historyczne sukcesy – awansował z czwartej ligi do ekstraklasy, zdobył Puchar Szwecji i grał w Lidze Europy. Po objęciu reprezentacji przemówił po szwedzku, czym od razu zyskał uznanie kibiców.
- Jednocześnie ogromne oczekiwania kibiców dotyczą napastników. Alexander Isak, który latem trafił do Liverpoolu za 125 mln funtów (transferowy rekord Premier League), ma być symbolem nowej jakości w ataku. Viktor Gyökeres, sprzedany do Arsenalu za ok. 75 mln euro, również budzi wielkie nadzieje. Szwedzka opinia publiczna liczy, że to właśnie oni odmienią losy kadry i przywrócą jej skuteczność.