Ani prestiżu, ani pieniędzy. „Nauczycielom wmawia się etos, żebyśmy przypadkiem nie mieli roszczeń”
Kim chcesz zostać w przyszłości? Jeszcze dwie dekady temu profesja nauczyciela byłaby dominującą odpowiedzią na tak zadane pytanie. Obecnie uczenie dzieci na liście aspiracji zawodowych nastolatków ustępuje miejsca nagrywaniu rolek na Tik-Toka. Jak zmieniło się postrzeganie zawodu nauczyciela i dlaczego na gorsze?
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak nauczyciele oceniają swoje warunki pracy? Jak oceniliby je, gdyby nie uwzględniać pensji.
- Ile zarabiają nauczyciele według rozporządzenia? Ile wynoszą ich pensje według ministerstwa, a jakie ostatecznie kwoty pojawiają się na tzw. paskach do wypłaty.
- Jakich reform wymaga system oświaty i co zrobić, by w kolejnych dekadach powszechne prawo do nauki wiązało się także z jakością kształcenia.
14 października nauczyciele zamiast adekwatnych do kompetencji wynagrodzeń i uznania społecznego otrzymają kwiaty i bombonierki. W Dniu Edukacji Narodowej wraz z ekspertami zastanawiamy się nad przyszłością zawodu, który na liście profesji użytecznych społecznie powinien obok służb ratowniczych zajmować pierwsze miejsca. W końcu zgodnie z paremią Akademii Zamoyskiej „takie będą Rzeczpospolite, jak ich młodzieży chowanie”. Zacznijmy zatem od tego, jakie są motywacje nauczyciela do podjęcia się tak odpowiedzialnego zadania.
Praca w szkołach zadowala, gdyby nie pensje
Na tydzień przed świętowaniem w szkołach światło dzienne ujrzał raport, który opisuje rzeczywistość w polskich placówkach. „Nauczycielki i nauczyciele o pracy w zawodzie. Wyniki Międzynarodowego Badania Nauczania i Uczenia się TALIS 2024” – brzmi tytuł raportu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), którego wnioski przedstawił Instytut Badań Edukacyjnych. Autorzy opracowania podają, że 80 proc. przedstawicieli tego zawodu jest zadowolonych z warunków pracy w swojej szkole. Co istotne, w tym badaniu nie wzięto pod uwagę wynagrodzeń, o których piszemy w dalszej części artykułu. Jeśli więc pominąć płace, poziom zadowolenia z miejsca pracy przewyższa nawet średnią unijną, która wynosi 70 proc. Na tym kończą się jednak optymistyczne dane.
Autorzy raportu zapytali nauczycieli o ocenę samego zawodu. Mimo ogólnego zadowolenia z pracy aż 45 proc. respondentów zastanawia się, czy lepiej byłoby, gdyby wybrali inny zawód. Niemal co trzeci pracownik szkoły deklaruje, że dziś wybrałby inny zawód. Przejdźmy zatem do pensji, które – jak można domniemywać – są jednym z głównych powodów zmiany pracy wśród nauczycieli. Z badania wynika, że jedynie 20 proc. ankietowanych jest zadowolonych z płac.
Nauczycielom wmawia się etos i misję, żeby przypadkiem nie traktowali szkoły jak każdej innej pracy i nie upominali się o godziwe warunki zatrudnienia.
– Każda instytucja chciałaby mieć profesjonalne kadry najtańszym kosztem, nawet wbrew prawom rynku. Z biznesowego punktu widzenia inwestowanie w kadrę opłaca się obu stronom – firma ma najlepszych pracowników, którzy są odpowiednio wynagradzani. Tymczasem nauczycielom wmawia się etos i misję, żeby przypadkiem nie traktowali szkoły jak każdej innej pracy i nie upominali się o godziwe warunki zatrudnienia. Co zrobić, żeby stawka była wyższa? Przede wszystkim myśleć strategicznie, dalej niż kolejne wybory. Należy planować na dziesięciolecia, a nie na kadencję jednego ministra – mówi Dagmara Rucińska, prezeska Niezależnego Związku Zawodowego Oświata Polska.
Ile zarabia nauczyciel?
Tu rozporządzenie ministra edukacji w sprawie wysokości minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczyciel da jedynie częściową odpowiedź na pytanie o zarobki. Podstawowe stawki dla nauczycieli (w zależności od poziomu wykształcenia) zaczynają się do 5027 zł brutto i kończą na 6211 zł brutto. Dla porównania, minimalne wynagrodzenie w gospodarce w przyszłym roku wyniesie 4806 zł brutto. Pełniejszy obraz wynagrodzeń nauczycielskich wymaga jednak uwzględnienia dodatków do pensji, a tych jest co najmniej kilka. Mowa m.in. o dodatku motywacyjnym, stażowym, funkcyjnym, a także dodatku za trudne warunki pracy. Do ostatecznego rachunku doliczyć należy trzynastki, nagrody i wynagrodzenia za nadgodziny.
Średnia pensja w myśl art. 30 Karty Nauczyciela wyliczana jest na podstawie kwoty bazowej, która w tegorocznej ustawie budżetowej została ustalona na poziomie 5 434,82 zł brutto. Średnia pensja początkującego nauczyciela to 120 proc. tej kwoty, czyli 6 521 zł brutto. W przypadku nauczyciela mianowanego to odpowiednio 7 826,14 zł i 10 tys. zł brutto (144 i 184 proc. kwoty bazowej).
Związek Nauczycielstwa Polskiego przestrzega jednak, by nie brać powyższych kwot za „pewnik”. Jak dodaje, „średnie wynagrodzenie nauczycieli to teoretyczna konstrukcja prawna składająca się z wielu elementów, których część nawet nie jest wynagrodzeniem, jak odprawy emerytalne i rentowe”. Zdaniem związku średnia pensja jest zatem sztucznie zawyżona. „Średnie wynagrodzenie nauczycieli to nie średnia, którą znamy z lekcji matematyki” – podsumowuje ZNP.
Sławomir Wittkowicz, Przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego „Forum-Oświata” i członek Prezydium Forum Związków Zawodowych mówi jasno, że tak wyliczona średnia to pensja, „której nauczyciel nie widział na oczy”.
– Jest do niej wliczana odprawa emerytalna koleżanki, która wpłynie na średnią pensję aktywnego zawodowo nauczyciela. Na jego statystyczne zarobki wpłyną też nagrody jubileuszowe kolegów, choć sam – z racji stażu – mógł ich jeszcze nie otrzymać. Ten wskaźnik ma pokazywać, jak „fantastycznie” jest w tym zawodzie – wyjaśnia nasz rozmówca.
Zarobki nauczycieli. Jak to widzi rząd?
Projekt ustawy budżetowej na 2026 rok zakłada wzrost powyższej kwoty bazowej o 3 proc. To przełoży się na podwyżki rzędu 100-200 zł miesięcznie. Podwyżki dla całej budżetówki także sięgną 3 proc., co odpowiada prognozowanej w ustawie budżetowej średniorocznej inflacji w 2026 roku.
– To nawet nie jest waloryzacja. Jeśli doliczymy skumulowaną inflację, to jest de facto obniżka pensji. Nie chodzi tylko o nauczycieli, lecz o całą budżetówkę. To nieracjonalna decyzja rządu, która już wywołała frustrację. Od lat przypominamy, że bez rozwiązania problemu godziwych wynagrodzeń, żadna inna reforma nie będzie miała sensu – mówi przedstawiciel związkowców.
Nasz rozmówca dodaje, że pensje nauczycieli powinny być powiązane „z obiektywnym wskaźnikiem ekonomicznym, jakim jest przeciętne wynagrodzenie”. Taki postulat znalazł się w uwagach FZZ do projektu ustawy budżetowej.
– Podwyżka na poziomie 3 proc. w jednym roku jest sygnałem minimalnego wsparcia, lecz nie stanowi strategii odpowiadającej na strukturalne wyzwania sektora edukacji. Konieczna jest spójna polityka łącząca natychmiastową korektę płac z długofalowym, finansowanym planem reform strukturalnych: nowym systemem wynagradzania, ograniczeniem biurokracji, inwestycjami w rozwój zawodowy i instrumentami przyciągającymi młode talenty. Tylko w takim ujęciu możliwe jest odwrócenie trendów demograficznych i poprawa jakości nauczania – dodaje Dagmara Rucińska.
Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego, w podobnym tonie odpowiada, że 3 proc. wzrost pensji „trudno nazwać podwyżką”. ZNP także uważa, że wynagrodzenia nauczycieli powinny być powiązane z przeciętną pensją w gospodarstwie.
– Chcemy zmienić system wynagradzania nauczycieli, nasz obywatelski projekt jest w sejmie i czeka na procedowanie. Polega on na powiązaniu pensji nauczycieli ze wzrostem średniego wynagrodzenia w gospodarce – mówi rzeczniczka.
„Pokaż pasek”, czyli ile naprawdę zarabia nauczyciel?
– Czy da się oszacować realną płacę? Akcja "Pokaż pasek" zamyka dyskusję. Robiliśmy to jeszcze przed rządami Prawa i Sprawiedliwości, robimy to także teraz. Nauczyciele pokazują „paski” z wynagrodzeniami. Pamiętajmy, że te często pokazują także nadgodziny – mówi Sławomir Wittkowicz.
Przykładowy „pasek” z 2023 roku pokazuje wynagrodzenie zasadnicze rzędu 4169 zł brutto. Rachunek uwzględnia dodatek za wysługę lat w kwocie 258 zł i dodatek za wychowawstwo – 221 zł. „Przekazano na konto: 3081 zł” – czytamy. Inny „pasek” pokazuje wynagrodzenie zasadnicze rzędu 3900 zł, dodatek za wysługę lat w kwocie 583 zł, a całkowite wynagrodzenie po potrąceniach wynosi 3263 zł.

„Akcja” polegająca na udostępnianiu potwierdzenia wypłaty, czyli tzw. pasków, wielokrotnie wpisywała się w internetowy „trend”. Jednym z bodźców była wypowiedź byłego ministra edukacji Przemysława Czarnka, który sugerował, iż nauczyciele cieszą się pięciocyfrowymi kwotami na kontach.
W dobie wojny za wschodnią granicą edukacja, wraz z kwestią nakładów na oświatę, zeszła na drugi plan. Tu zamyka się błędne koło. Bez dofinansowania tego sektora gospodarki z czasem rąk do pracy zacznie brakować.
„Bo mamy wydatki na obronność”
Taki argument słyszy obecnie wielu przedstawicieli oświaty, systemu ochrony zdrowia, czy całej budżetówki, którzy pytają o podwyżki. Te utrzymują się na minimalnym poziomie, a rząd zaciskanie pasa uzasadnia napiętą sytuacją za wschodnią granicą.
– Edukacja jest podstawą funkcjonowania wszystkich gałęzi gospodarki. Oczywiście rozumiemy aktualną sytuację i konieczność inwestowania w obronność. Jeśli jednak chcemy, by nasz kraj się rozwijał, to musimy również postawić na edukację – mówi Magdalena Kaszulanis ze ZNP.
Dagmara Rucińska dodaje, że „edukacja i obrona nie są rywalami w budżecie – są komplementarnymi filarami długoterminowego bezpieczeństwa państwa”.
– Państwo nie może traktować wydatków na obronność i inwestycji w kapitał ludzki jako wzajemnie wykluczające się wybory budżetowe. Długofalowe bezpieczeństwo narodowe opiera się zarówno na zdolnościach militarnych, jak i na jakości edukacji. Ta ostatnia buduje kompetencje technologiczne, odporność społeczną, zdolności innowacyjne i rezerwy kadrowe potrzebne w kryzysie. Skuteczna polityka bezpieczeństwa powinna więc łączyć wzrost zdolności obronnych z trwałym wzmocnieniem systemu edukacji. Umiejętności techniczne, krytyczne myślenie oraz zdolności menedżerskie decydują o tym, jak efektywnie państwo wykorzysta sprzęt, systemy informacyjne i infrastrukturę wojskową. Wykształcona kadra skraca dystans od zakupu technologii do ich efektywnego użycia i rozwoju własnych rozwiązań – dodaje Dagmara Rucińska.
Warto wiedzieć
Nakłady na edukację nadal poza priorytetami
Raport OECD Education at a Glance 2025 wskazuje na grzechy główne polskiej edukacji, w szczególności w zestawieniu z innymi krajami. Grzech nr 1: nakłady. Z danych wynika, że wydatki budżetu państwa na jednego ucznia od podstawówki do szkoły średniej to w przeliczeniu niecałe 9 tys. dolarów. Dla porównania Luksemburg wydaje ponad 27 tys. dolarów na jednego ucznia. Nie sposób jednak oceniać skali dystrybucji publicznych pieniędzy bez uwzględnienia stanu zamożności danego państwa. Weźmy zatem pod uwagę nakłady na edukację w zestawieniu z PKB. Tu różnice są mniejsze. Zestawienie tych dwóch wartości waha się od 2,5 proc. do 6,9 proc. Polska plasuje się poniżej średniej wynoszącej 4,7 proc. z wynikiem 4,1 proc.
Brak kasy, brak nauczycieli?
Statystyczny Polak podobno nie istnieje, jednak z raportu TALIS wyłania się obraz statystycznego nauczyciela. Mowa w zasadzie o nauczycielce, gdyż aż 78 proc. kadry nauczycielskiej to kobiety. To plasuje polski system edukacji wśród najbardziej sfeminizowanych w Europie. W szkołach dominują zatem nauczycielki, które – co warto uwzględnić – należą do doświadczonej kadry. Średni wiek nauczyciela wynosi w Polsce 48 lat, podczas gdy średnia dla wszystkich 49 badanych krajów wynosi 44 lata.
Kluczową informacją z demograficznego punktu widzenia jest odsetek nauczycieli o stażu pracy nieprzekraczającym pięć lat. Ten w Polsce wynosi 8 proc., podczas gdy średnia to 18 proc. Ponadto odsetek nauczycieli przed trzydziestką to zaledwie 4 proc., a średnia wynosi 11 proc. Jak wskazują autorzy raportu, struktura wieku kadry nauczycielskiej w Polsce wskazuje, że „jej zasoby nie odnawiają się wystarczająco, co rodzi ryzyko luki pokoleniowej w zawodzie”.
Oliwy do ognia dolewa fakt, że co piąty respondent nie chce pracować w zawodzie dłużej niż pięć lat. „Choć deklarowane w badaniu plany rezygnacji z pracy w szkole nie są tożsame z faktyczną skalą odejść z zawodu, bez wątpienia pokazują nastroje polskich nauczycieli i wskazują na kluczowe wyzwanie dla systemu” – czytamy w raporcie TALIS. Czy za 10 lub 15 lat, kiedy to dominujący w oświacie 50-latkowie odejdą na emeryturę, w szkołach będzie miał kto uczyć?
Statystyczny nauczyciel ma prawie 50 lat
– Mamy taką sytuację jak w przypadku pielęgniarek. To konkretny problem, który czeka także edukację. Do władz ten scenariusz nie dociera. Jeśli ktoś patrzy z perspektywy kilku lat rządów, to co go obchodzi to, co będzie się działo w przyszłości – mówi przedstawiciel związkowców.
– To nie może trwać wiecznie. Większość obecnych nauczycieli wkrótce odejdzie na emeryturę, a w kolejce na ich miejsce nie stoi nikt. Młodzi ludzie nie wybierają tego zawodu, bo widzą, jak wygląda codzienność w szkole i jak niewiele można w niej zmienić. Wiedzą też, że pensja nauczyciela nie pozwala żyć spokojnie ani planować przyszłości – dodaje Dagmara Rucińska.
Skuteczny nauczyciel na wagę złota
R. Chetty, J. Friedmanem i J. Rockoff to autorzy pracy "Measuring the impacts of teachers II: Teacher value-added and student outcomes in adulthood", która ukazała się na łamach "American Economic Review" ponad 10 lat temu. Z badań, które dotyczyły pomiaru wpływu nauczycieli na przyszłość uczniów i ich „wartości dodanej”, wynika, że ich zaangażowanie przekłada się na dalsze losy uczniów. W dużym uproszczeniu – udowodniono wówczas, że pokłosiem wpływu nauczyciela na uczniów są ich wyniki w testach, co z kolei w przyszłości przekłada się na zarobki i poziom życia. Ekonomiści wyliczyli, jak zastąpienie niezaangażowanego nauczyciela doświadczonym, skutecznym i zmotywowanym przekłada się na dochody wypracowane po latach przez klasę.
Słowo klucz w tym miejscu to motywacja.
Co poza pieniędzmi może zwiększyć motywację, by decydować się na zawód nauczyciela, skoro sektor ten niemal co roku słyszy o mrożeniu środków.
– Z danych OECD wynika, że inne osoby z wyższym wykształceniem zarabiają średnio o 15 proc. więcej niż nauczyciele. Co poza pieniędzmi może zwiększyć motywację, by decydować się na zawód nauczyciela, skoro sektor ten niemal co roku słyszy o mrożeniu środków? Nauczyciele potrzebują systemowego wsparcia i podniesienia prestiżu zawodu, co robi się głównie przez zwiększenie jego atrakcyjności finansowej. Dzisiaj zarobki w edukacji sprawiają, że nie ma młodych chętnych do pracy w tym zawodzie – mówi Magdalena Kaszulanis.
Kto będzie pracował w szkole za pensję bliską minimalnej?
Sławomir Wittkowicz potwierdza, że bez podwyżek nie tyle trudno o zmotywowanych nauczycieli. Trudno o nauczycieli w ogóle.
To piękny zawód, być może i jeden z najważniejszych, ale fakt ten nie sprawia, że poczuciem misji będziemy opłacać rachunki. Bez pieniędzy nie ma możliwości rozwoju.
– Co motywuje do pracy? W 99 proc. pieniądze. Jeżeli mamy absolwenta uniwersytetu, który chce uczyć nowe pokolenia, to płaca nie może być niewiele wyższa od płacy minimalnej. Ta przyznawana jest osobom wykonującym proste czynności, które nie wymagają kwalifikacji i kompetencji takich, jak w przypadku pracy nauczyciela. Jeśli proponujemy ją absolwentom, to nic dziwnego, że nie ma chętnych do pracy. System bazuje na nauczycielach z 20-letnim stażem. Demografia jest jednak nieubłagana. Ci nauczyciele przejdą na emeryturę i co wtedy zrobimy? Zastąpimy ich sztuczną inteligencją? Będziemy na wzór pomysłu dotyczącego przedszkoli przyjmować każdego z ulicy? To skandaliczny projekt. Czarno widzę naszą przyszłość. 14 października będzie uśmiechnięta pani minister, ale uśmiech i rolki na Facebooku nie przykryją szarej rzeczywistości. To piękny zawód, być może i jeden z najważniejszych, ale fakt ten nie sprawia, że poczuciem misji będziemy opłacać rachunki. Bez pieniędzy nie ma możliwości rozwoju – podsumowuje nasz rozmówca.
Po 14 października magia znika…
… a nauczyciel znów stanie się niedostrzegany. Na koniec warto przywołać dane, do których nawiązuje wstęp tego artykułu. Z raportu fundacji Inspiring Girls Polska na temat „aspiracji dziewczynek w Polsce” wynika, że niemal co druga z nich rozważa „karierę” influencerki. Na topie wciąż pozostają jeszcze profesje związane z technologią, a zawód nauczyciela w ostatnich latach stracił na popularności. Świadczyć o tym może, chociażby, wspomniany wyżej odsetek młodych nauczycieli w branży. To samo badanie wskazuje, że nauczyciel przestał być także autorytetem dla dzieci w każdej grupie wiekowej, co zresztą dostrzegają przedstawiciele tego zawodu.
Jedynie co dziesiąty nauczyciel uważa, że jego praca jest ceniona przez społeczeństwo. Jak wynika z raportu TALIS, brak uznania odczuwany jest także w codziennej pracy – niemal co drugi nauczyciel spotyka się z brakiem docenienia ze strony rodziców, a co trzeci – ze strony uczniów. Jednocześnie nauczyciele deklarują, iż czują presję ze strony rodziców, uczniów i społeczeństwa, by sprostać im oczekiwaniom. Te, w zestawieniu z poczuciem niedocenienia pracy nauczyciela to często powody stresu. Zmaga się z nim na co dzień 38 proc. przedstawicieli tej profesji.
Nie można wymagać od ludzi bycia superbohaterami, jednocześnie odbierając im sprawczość i autonomię. Dodajmy do tego powszechny mobbing, dyskryminację, lokalne układy, brak obiektywnych kryteriów oceny pracy nauczyciela, systemowy brak zaufania i mamy wyjaśnienie, dlaczego nauczyciele są wypaleni.
– Wypalenie zawodowe nauczycieli ma bezpośredni związek z jakością kształcenia. Oczywiście można pracować w stanie wypalenia, ale z czasem koszty zdrowotne będą dla takiego nauczyciela nie do udźwignięcia. Nie można wymagać od ludzi bycia superbohaterami, jednocześnie odbierając im sprawczość i autonomię. Dodajmy do tego powszechny mobbing, dyskryminację, lokalne układy, brak obiektywnych kryteriów oceny pracy nauczyciela, systemowy brak zaufania i mamy wyjaśnienie, dlaczego nauczyciele są wypaleni. Nauczyciele są najmniej szanowaną grupą społeczną. Nie zmieni tego kampania marketingowa ani szumne zapewnienia rządzących, którzy w tym samym czasie w majestacie prawa pozbawiają nauczycieli części wynagrodzenia – wyjaśnia Dagmara Rucińska.
Z naszych rozmów z przedstawicielami oświaty nasuwa się jeden wniosek: bez dofinansowania tego segmentu, trudno mówić o innych zmianach. Zdaniem Dagmary Rucińskiej niezbędne są wieloletnie plany finansowe, które horyzontem czasowym sięgają dalej niż kadencja rządu. „W kolejce” za kwestią wynagrodzeń są też inne problemy.
Eksperci jasno mówią o wysokim poziomie biurokracji w szkołach, braku szacunku względem nauczycieli, braku porozumienia zarówno z samorządowcami, jak i rodzicami. Inne problemy na liście to m.in. brak materiałów niezbędnych do prowadzenia lekcji, dokształcanie się na własną kieszeń czy finansowanie z prywatnych środków materiałów, które urozmaiciłyby zajęcia. „Wisienką” na tym mało słodkim torcie jest stałe poddawane szkół reformom kolejnych ministrów i brak stabilności przepisów.
– Najnowszy raport TALIS 2024 potwierdza to, co każdy nauczyciel w Polsce wie od dawna. Jesteśmy przemęczeni, sfrustrowani i coraz częściej pozbawieni poczucia sensu. Pracujemy dłużej niż nasi koledzy w większości krajów OECD. Mimo to nasz głos w szkole, samorządzie czy ministerstwie nie ma realnego znaczenia. Codziennie mierzymy się z rosnącą liczbą obowiązków, biurokracją i absurdalnymi wymaganiami, które nie mają nic wspólnego z nauczaniem. Nie trzeba raportu, żeby to zobaczyć. Wystarczy wejść do pokoju nauczycielskiego i posłuchać rozmów ludzi, którzy każdego dnia zderzają się z systemowym absurdem – wyjaśnia Dagmara Rucińska.
Zdaniem naszej rozmówczyni, „polska szkoła nie potrzebuje już więcej raportów”. Potrzebuje za to nakładów finansowych.
– Wszystkim nauczycielom – w ich dniu – warto życzyć nie prezentów, lecz siły, spokoju i wiary w sens tego, co robią. Uczniów, którzy potrafią docenić, rodziców, którzy rozumieją. Życzmy sobie systemu, który wreszcie przestanie udawać, że można budować przyszłość, nie dbając o tych, którzy ją kształtują. Bo choć często wydaje się, że nikt nas nie widzi, to właśnie nauczyciele od lat trzymają w pionie cały ten system – podsumowuje Dagmara Rucińska.
Główne wnioski
- Zawód nauczyciela nie wiąże się dziś ani z prestiżem, ani z godnymi pensjami – zauważają przedstawiciele tego sektora. Każdego innego dnia niż 14 października nauczyciele borykają się z problemem braku uznania zarówno w oczach uczniów, jak i rodziców, rządzących i całego społeczeństwa.
- Nauczyciele przyznają, że płace są głównym problemem systemu. Ten jednak wymaga rozwiązania także innych kwestii: biurokracji w szkołach, nadmiernych regulacji prawnych i nieustannych reform, naprawy relacji z uczniami i rodzicami.
- Przedstawiciele oświaty wskazują, że niedofinansowanie tego sektora prowadzić będzie do dotkliwych społecznie konsekwencji. Średnia wieku nauczyciela powoli dobija do pięćdziesiątki, a chętnych, by uczyć, jest coraz mniej. Brak planu długofalowego finansowania oświaty, a na pewno dłuższego niż polityczna kadencja, przełoży się na problemy kadrowe i pogorszenie jakości kształcenia w całym kraju.



