Atlético Madryt czeka rewolucja? Na horyzoncie potężne inwestycje
Przejęcie większości akcji Atlético Madryt przez amerykański fundusz Apollo Global Management może całkowicie odmienić przyszłość klubu. Transakcja szacowana na 2,2 mld euro może oznaczać zmianę władzy, nową strategię finansową, a nawet koniec ery Diego Simeone. Na horyzoncie wciąż jednak czai się konkurencja z Bliskiego Wschodu — saudyjski fundusz PIF, który już wcześniej wkroczył do europejskiego futbolu.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego przejęcie władzy w Atlético Madryt przez Amerykanów może oznaczać rewolucję.
- W jaki sposób i za jaką kwotę inwestorzy z USA chcą objąć stery w klubie ze stolicy Hiszpanii.
- Jaki podmiot z Bliskiego Wschodu wysyłał sygnały, że również może być zainteresowany kupnem klubu z Madrytu.
Atlético Madryt, które latem imponowało aktywnością na rynku transferowym, rozpoczęło sezon od falstartu – zdobyło zaledwie dwa punkty w trzech pierwszych kolejkach LaLiga. Sytuacja zmieniła się jednak pod koniec września, gdy drużyna zdeklasowała Real Madryt i Eintracht Frankfurt, strzelając obu rywalom po pięć goli. Teraz klub ze stolicy Hiszpanii może czekać rewolucja – tym razem nie na boisku, lecz w gabinetach.
– Apollo Global Management jest bardzo blisko sfinalizowania umowy na zakup większości udziałów w Atlético Madryt. Nie wiadomo jednak, czy do przejęcia władzy przez Amerykanów dojdzie latem 2026 czy w 2027 r. Na razie nie jest też pewne, co stanie się z tak kluczowymi postaciami, jak prezes Enrique Cerezo, CEO Miguel Ángel Gil Marín czy trener Diego Simeone. Część informatorów mówi o ich potencjalnym odejściu, inni o pozostaniu. Od tego zależy, jak bardzo wejście Amerykanów wpłynie na funkcjonowanie całego projektu – mówi w rozmowie z XYZ Kacper Wielgomas, dziennikarz igol.pl i kibic „Rojiblancos”.
Obecnie około 70 proc. akcji Atlético Madryt należy do holdingu Atlético HoldCo. W jego strukturze 47 proc. udziałów ma Gil Marín, 15 proc. Cerezo, a 34 proc. Ares Management. Amerykański fundusz Apollo Global Management planuje wykupić udziały Ares Management i porozumieć się w sprawie nabycia kolejnych pakietów od pozostałych właścicieli. Według medialnych szacunków wartość transakcji może sięgnąć 2,2 mld euro, co uczyniłoby ją jedną z największych w historii hiszpańskiego futbolu.
Polski akcent
Co ciekawe, w kontekście możliwego przejęcia Atlético Madryt pojawił się również wątek z polskim akcentem – choć najpewniej wszystko zakończyło się na etapie spekulacji.
– Prawdopodobieństwo powodzenia inwestycji Apollo jest bardzo wysokie. Już od kilku lat z klubu docierają sygnały, że Miguel Ángel Gil Marín oraz Enrique Cerezo rozważają sprzedaż swoich udziałów lub ich części. Trzy lata temu głośno było o tym, że pochodzący z Polski Maciej Kamiński miał być zainteresowany kupnem klubu. Ta historia była jednak mocno wyolbrzymiona i prawdopodobnie skończyła się jedynie na wstępnych rozmowach. Nie doszło najpewniej do żadnych konkretnych negocjacji. Aktualna sprawa z Apollo wydaje się znacznie bardziej zaawansowana – mówi w rozmowie z XYZ Jacek Kierski, kibic Atlético.
Istotna koncepcja
Atlético Madryt planuje realizację ambitnego projektu, który ma unowocześnić klub i jego otoczenie – do tego jednak potrzebne są poważne środki finansowe.
– Klub potrzebuje pieniędzy na tzw. Miasto Sportu, które ma powstać wokół stadionu. Kibice na pewno oczekują inwestowania również w drużynę. Ich ocena amerykańskiego inwestora będzie w dużej mierze zależeć od tego, jak bardzo zaangażuje się on w działalność sportową klubu. Na razie nastroje wśród fanów nie są zbyt optymistyczne – podkreśla Kacper Wielgomas.
W planowanym kompleksie Ciudad del Deporte mają znaleźć się m.in. bieżnia lekkoatletyczna, boiska do gry w piłkę nożną jedenasto- i siedmioosobową, wielofunkcyjne areny sportowe oraz korty do padla. Projekt ten ma uczynić z terenów wokół Wanda Metropolitano nowoczesne centrum sportowo-rekreacyjne.
– Istnieje obawa, że Apollo Global Management będzie zbyt ostrożne i nie zdecyduje się na odważne inwestycje pozwalające klubowi realnie walczyć o trofea. Na ten moment jest zbyt wiele znaków zapytania, by przewidzieć, jak będzie wyglądać Atlético po zmianie większościowego właściciela. Jedno jednak jest pewne – jeśli klub ma się rozwijać zarówno sportowo, jak i infrastrukturalnie, potrzebuje dużych pieniędzy i determinacji. Jeśli Apollo Global Management zapewni oba te elementy, ich wejście do klubu można będzie ocenić pozytywnie – uważa dziennikarz igol.pl.
Zainteresowanie na Bliskim Wschodzie
Nie tylko amerykańscy inwestorzy spoglądają w stronę stołecznego klubu. Atlético Madryt od dłuższego czasu znajduje się także w orbicie zainteresowań podmiotów z Bliskiego Wschodu.
– Aktualnie wśród dziennikarzy zajmujących się Atlético najbardziej wiarygodny wydaje się Ruben Uría. Nie był on pierwszym, który poinformował o zaangażowaniu Apollo Global Management, ale potwierdził, że rozmowy są na bardzo zaawansowanym etapie. Już rok temu spekulowałem na temat potencjalnego zainteresowania Arabii Saudyjskiej – zaznacza Jacek Kierski.
Strategicznym sponsorem Atlético Madryt są saudyjskie linie lotnicze Riyadh Air, które zostały także partnerem tytularnym stadionu madrytczyków. Jak donosi El Independiente, właściciel przewoźnika – Public Investment Fund (PIF), czyli państwowy fundusz inwestycyjny Arabii Saudyjskiej – może być zainteresowany nabyciem większości udziałów klubu. Przypomnijmy, że cztery lata temu PIF przejął władzę w Newcastle United, które od tego czasu znacząco wzmocniło swoją pozycję w angielskiej Premier League, awansując również do Ligi Mistrzów.
– W 2016 r. pierwsza drużyna Atlético poleciała do Dżuddy. Tam rozegrała mecz z Al-Ittihad z okazji 90. rocznicy powstania saudyjskiego klubu. Kilka lat po tym spotkaniu państwowe linie lotnicze zostały głównym sponsorem „Los Colchoneros”, co jest niezwykle wymowne – mówi Jacek Kierski.
Nietykalny szkoleniowiec
W przeszłości Atlético Madryt słynęło z chaosu organizacyjnego. Ekscentryczny prezes Jesús Gil, który przez 16 lat kierował klubem, zwolnił aż 26 trenerów, ustanawiając niechlubny rekord. Z tamtym okresem burzliwych rządów silnie kontrastuje obecna era stabilizacji pod wodzą Diego Simeone. Argentyński szkoleniowiec prowadzi drużynę nieprzerwanie od grudnia 2011 r., co czyni go jednym z najdłużej pracujących trenerów w europejskim futbolu.
– W Atlético od początku ery Cholo panuje stabilizacja finansowa i sportowa. Można żartować, że klub notorycznie zajmuje trzecie miejsce, ale to pozycja, która w hiszpańskich realiach gwarantuje spokój i regularny rozwój. Ostatnie lata pokazują, że ta strategia przynosi wymierne efekty – ocenia Jacek Kierski.
Podczas minionego letniego okna transferowego Atlético Madryt zaskoczyło kibiców LaLiga rozrzutnością, wydając na wzmocnienia aż 176 mln euro. To najwięcej spośród wszystkich klubów ligi hiszpańskiej. Najdroższym zakupem okazał się Álex Baena, kreatywny pomocnik Villarrealu, sprowadzony za 42 mln euro.
Do zespołu „Los Colchoneros” dołączyli także David Hancko, Johnny Cardoso, Giacomo Raspadori, Thiago Almada, Matteo Ruggeri, Nico González oraz Marc Pubill. Tak szeroka kadra pozwoliła Diego Simeone zyskać znacznie większą głębię składu i elastyczność przy wyborze wyjściowej jedenastki.
Już latem ubiegłego roku madryccy kibice zyskali nowego idola – Juliána Álvareza, błyskotliwego i altruistycznego napastnika. Wcześniej występował on w barwach Manchesteru City. Argentyński mistrz świata podpisał ze stołecznym klubem sześcioletni kontrakt. Kosztował 75 mln euro, ale – jak się okazało – była to inwestycja w pełni opłacalna.
Atlético na sprzedaż?
– Inwestycje w transfery z dwóch ostatnich letnich okienek to element strategii mającej na celu sprzedaż klubu i maksymalne podbicie jego wartości. Brakuje już w zasadzie tylko sukcesów sportowych – trofeów, które przekonałyby inwestorów ze Stanów Zjednoczonych, że Atlético to klub, który najbardziej zbliżył się do Barcelony i Realu Madryt w XXI wieku, choć wciąż nie dorównuje im skalą – ocenia nasz rozmówca.
Jak zwraca uwagę znany z analiz na portalu X użytkownik Spidy Atlético, klub w ostatnim czasie podpisał szereg prestiżowych umów sponsorskich z markami takimi jak Visit Rwanda, Red Bull, Iryo, Google Cloud, InPost, Alpha Tauri czy Moneta Markets. Saudyjczycy z Riyadh Air płacą ponad 70 mln euro rocznie za prawa do nazwy stadionu i miejsca na koszulkach.
Według raportów Deloitte i Football Benchmark, Atlético Madryt jest obecnie 12. najcenniejszym klubem piłkarskim świata. Co więcej – najszybciej się rozwija. Renegocjacja kontraktu z Nike przyniesie klubowi ok. 30 mln euro za sezon. Dodatkowym źródłem przychodów są koncerty organizowane na Metropolitano. W 2025 r. odbyło się ich kilkanaście, a harmonogram na 2026 r. jest już gotowy.
Warto też zwrócić uwagę na rekordowe wsparcie kibiców – liczba socios przekroczyła 150 tys., a klub sprzedał ok. 60 tys. karnetów sezonowych, co czyni go jednym z najbardziej stabilnych finansowo zespołów w Europie.
Stabilność i europejska elita
Atlético Madryt gra w Lidze Mistrzów nieprzerwanie od ponad dekady – osiągnięcie, którym może pochwalić się jedynie pięć innych klubów z czołowych europejskich lig: Real Madryt, Barcelona, Manchester City, Bayern Monachium i Paris Saint-Germain. To powód do dumy, ale też dowód na długofalową stabilność projektu.
Latem klub pożegnał się z dziewięcioma zawodnikami, a trzech kolejnych wypożyczył, co pozwoliło odciążyć budżet i zoptymalizować strukturę płacową. Wciąż jednak utrzymuje stałe i przewidywalne źródła dochodów – ze sprzedaży koszulek, gadżetów, biletów i praw komercyjnych.
Dzięki temu Atlético funkcjonuje w sposób zrównoważony i efektywny, a wejście nowego inwestora może wynieść klub na zupełnie inny poziom rozwoju – sportowego i finansowego.
Główne wnioski
- Nie wiadomo, jaka przyszłość czeka najważniejsze postaci w kierownictwie i sztabie szkoleniowym Atlético Madryt — mowa o tak wpływowych osobach, jak Enrique Cerezo, Miguel Ángel Gil Marín czy Diego Simeone. Przekaz medialny nie jest jednoznaczny: część informatorów wskazuje na możliwość ich odejścia, inni natomiast twierdzą, że pozostaną na stanowiskach.
- Amerykański fundusz Apollo Global Management, zainteresowany przejęciem większości akcji w Atlético, rozważa osiągnięcie porozumienia z holdingiem Atlético HoldCo, który posiada około 70 proc. akcji klubu. Struktura własności wygląda obecnie następująco: 47 proc. udziałów ma Gil Marín, 15 proc. Enrique Cerezo, a 34 proc. Ares Management. Amerykanie planują wykupić udziały tego ostatniego podmiotu i negocjować z pozostałymi właścicielami nabycie kolejnych akcji. Według medialnych szacunków wartość transakcji może sięgnąć 2,2 mld euro.