Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes

„Bez tej ustawy polski rynek kryptoaktywów przestanie istnieć”. Wiceminister finansów o potencjalnym wecie prezydenta (WYWIAD)

- To ważne, by kompetentny urząd nadzoru miał pieczę nad rynkiem kryptoaktywów. Alternatywna ustawa mogłaby wprowadzać inny, nowy urząd nadzoru. To jednak byłby absurdalny pomysł. Nie potrzebujemy tworzenia nowych instytucji, których powołanie zajmie lata. Do tego czasu branża kryptowalut przestanie istnieć, a wielu obywateli padnie ofiarą oszustw. Równie absurdalnym pomysłem byłoby oddanie władzy nad tym segmentem rynku np. w ręce Sanepidu. Wybór KNF był oczywisty – wyjaśnia wiceminister finansów Jurand Drop.

Wiceminister finansów Jurand Drop
Stworzona przez nas ustawa nie jest niczym innym jak odzwierciedleniem rozporządzenia MiCA - mówi Jurand Drop, wiceminister finansów. Fot. Michał Grubka, Ministerstwo Finansów

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Ustawa o rynku kryptoaktywów lada moment będzie czekać już tylko na podpis prezydenta. Branża naciska jednak, by głowa państwa zawetowała ustawę. Czy resort finansów jest przygotowany na taki scenariusz?
  2. W jaki sposób wiceminister Jurand Drop tłumaczy wybór KNF na organ nadzorujący rynek kryptoaktywów? Jaki będzie zakres działania tej instytucji i czy jej „nadmierna ostrożność” nie będzie hamulcowym dla branży?
  3. Co stanie się z rynkiem kryptoaktywów, jeśli politycy nie dojdą do porozumienia?
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Ustawa o rynku kryptoaktywów jest już na ostatniej prostej. Po planowanym piątkowym posiedzeniu Sejmu, na którym będą rozpatrzone poprawki Senatu, ustawa będzie czekać już tylko na decyzję prezydenta Karola Nawrockiego. Polska jako jeden z ostatnich krajów UE wdraża unijne rozporządzenie MiCA (Markets in Crypto-Assets), która wymaga od państw członkowskich m.in. ustanowienia nadzorcy nad rynkiem kryptoaktywów. To niezbędne, by przedsiębiorcy w tej branży mogli uzyskać wymagane licencje, na co czas mają do końca czerwca 2026 roku. Czy resort finansów obawia się weta prezydenta? Czy wówczas czekałby nas chaos prawny? O niepewnych losach branży mówi dla XYZ wiceminister finansów Jurand Drop.

"Bez naszej ustawy polskie firmy nie będą istnieć"

Katarzyna Witwicka-Jurek: Czy obawia się Pan, że prezydent Karol Nawrocki zawetuje ustawę o rynku kryptoaktywów?

Jurand Drop, wiceminister finansów: Mamy nadzieję, że prezydent nie zawetuje ustawy. Ona daje naszym obywatelom przede wszystkim wiedzę o podmiotach, którym zamierzają powierzyć swoje pieniądze. Obliguje te podmioty do zatrudniania osób posiadających fachową wiedzę i do przekazywania niezbędnych informacji swoim aktualnym i potencjalnym klientom w zakresie charakterystyki danych kryptoaktywów, w tym ryzyka, jakie się z nimi wiąże. MiCA umożliwia naszym obywatelom posiadanie informacji o tych firmach, co jest naszym celem w Ministerstwie Finansów. MiCA, a tym samym nasza ustawa, gwarantuje przede wszystkim posiadaczom kryptoaktywów możliwość wykupienia ich od emitentów takich aktywów w dowolnym momencie w walucie tradycyjnej. Polscy posiadacze kryptoaktywów są w obecnym stanie prawnym niestety daleko od takiej gwarancji.  Ponadto bez naszej ustawy polskie firmy, z polskim kapitałem, nie będą mogły istnieć. Przedsiębiorcy będą się rejestrować w innych krajach, tam też zapłacą podatki i zatrudnią pracowników, a polski konsument będzie miał ograniczoną wiedzę na temat tego przedsiębiorstwa. Wszelkie gwarancje wykupu jego aktywów będą zależne tylko i wyłącznie od dobrej woli danego podmiotu.

Warto wiedzieć

Jurand Drop

Jurand Drop jest podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów odpowiedzialnym za departamenty Długu Publicznego, Efektywności Wydatków Publicznych i Rachunkowości, Gwarancji i Poręczeń, Rozwoju Rynku Finansowego, Wspierania Polityk Gospodarczych oraz Departament Prawny. Nadzoruje Biuro Dyscypliny Finansów Publicznych, Komitet Standardów Rachunkowości oraz Polską Agencję Nadzoru Audytowego. Jest członkiem Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów oraz Zespołu do spraw Programowania Prac Rządu, reprezentuje Ministra Finansów w Stałym Komitecie Rady Ministrów. Pełni również funkcję Głównego Rzecznika Dyscypliny Wydatków Publicznych. Ponadto prowadzi sprawy wynikające z ustawy o Narodowym Banku Polskim.

W przeszłości zajmował wiele stanowisk kierowniczych, m.in. podsekretarza stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, gdzie był odpowiedzialny za politykę cyfryzacji, obszar telekomunikacji i cyberbezpieczeństwa oraz administrację elektroniczną.

Tysiąc stron przepisów? "Im więcej wyjaśnień, tym lepiej"

Przedstawiciele polskich firm z branży skierowali do prezydenta Karola Nawrockiego apel o weto. W piśmie czytamy, że to właśnie przyjęcie ustawy doprowadzi do odpływu polskiego kapitału, na czym zyskają zagraniczne spółki. A to wszystko m.in. za sprawą potencjalnych trudności w uzyskaniu licencji w kraju.  

Kim są przedsiębiorcy, którzy apelują o weto? My rozmawialiśmy z wieloma firmami. Branża, która chce rozwijać realną działalność, nie jedynie zaistnieć medialnie, chce tej ustawy. Pracowaliśmy nad nią dwa lata, mamy za sobą mnóstwo spotkań i konsultacji. Mamy raporty z uwagami do projektu. Do tych wszystkich uwag mamy ponad 700 stron odpowiedzi. Przez ostatnie dwa lata nasza ustawa zmieniała się. Większość legalnie działających firm mówiła, że chce jasności prawa. Na życzenie przedsiębiorców doprecyzowaliśmy przepisy, dlatego też ustawa liczy trochę ponad 100 stron.

Z załącznikami nawet tysiąc stron.

Polska ustawa ma trochę ponad 100 stron, sporo przepisów dodawaliśmy w wyniku konsultacji z praktykami rynkowymi. Ponadto w naszej opinii im dłuższe wyjaśnienia, tym lepiej. To oznacza, że Ministerstwo Finansów poważnie traktuje swoje zadania i podmioty, do których kieruje przepisy i wyjaśnienia sformułowane w uzasadnieniach czy ocenie skutków regulacji do projektów.

Są firmy, które chcą działać poza granicami Polski. To one usiłują podstawić nogę innym w procesie legislacyjnym. Tacy przedsiębiorcy chcą działać bez regulacji

Wśród firm, które oferują usługi w zakresie kryptoaktywów, są podmioty, które chcą być zarejestrowane w Polsce. Są też takie, które chcą działać poza granicami. Te ostatnie usiłują podstawić nogę innym w procesie legislacyjnym. Tacy przedsiębiorcy chcą działać bez regulacji. Stworzona przez nas ustawa nie jest niczym innym jak odzwierciedleniem rozporządzenia MiCA. Aspekty takie jak wybór nadzorcy należały już do odpowiedzialności krajów członkowskich.

Ponadto należy mieć na względzie, że Polska jako jedno z nielicznych państw UE nie miała w zasadzie żadnej regulacji przed MiCA, poza okrojonymi obowiązkami w zakresie AML, w kwestii rynku kryptoaktywów. Inne państwa miały już wcześniej umocowane prawnie w przepisach krajowych pojęcia, mechanizmy, a nawet wyznaczony organ nadzoru nad tym rynkiem. Tym samym takie państwa po wejściu w życie rozporządzenia MiCA miały zdecydowanie mniej pracy niż polski regulator.

"KNF jest dla obywateli, nie dla przedsiębiorców"

I padło na Komisję Nadzoru Finansowego. Przedsiębiorcy nie są zbyt optymistycznie nastawieniu względem KNF. To instytucja, która zdaniem biznesu jest nad wyraz ostrożna, stąd wątpliwości co do procesu przyznawania licencji.

Zastanówmy się, co to znaczy organ nadzorujący. KNF będzie sprawdzała, czy dana firma oferująca kryptoaktywa spełnia wymagania rozporządzenia MiCA, czy też nie. Usługi KNF-u są dla obywateli, nie dla przedsiębiorców.

Z drugiej strony jednak obawy przedsiębiorców są nam znane. Dlatego też dokładnie opisaliśmy uprawnienia KNF-u. Mogliśmy tak jak w innych krajach ograniczyć się do jednego zapisu, ale my stworzyliśmy kilkadziesiąt stron przepisów. Zrobiliśmy to na prośbę przedsiębiorców po to, by KNF nie wykraczała ponad swoje kompetencje. Te kilkadziesiąt stron jest tylko o tym, co może KNF. Ten organ nie zrobi niczego, co nie jest opisane w ustawie. Niektóre kraje dają organom nadzorczym wolną rękę w tym zakresie, ograniczając się do kilkustronicowej ustawy. W takim wydaniu urząd może wszystko. Ale czy tego chciałaby branża?

Ustawa jest obszerna, bo musieliśmy doprecyzować definicje. Musimy zapewnić rynkowi pewność prawa. Nie da się napisać innej ustawy. Nie da się być bardziej czy mniej liberalnym. Bez względu na to, jak zostanie napisana ustawa, MiCA i tak obowiązuje. A w naszej ustawie nie ma niczego poza unijnym rozporządzeniem. To co dzieje się w debacie publicznej, to próby nakłonienia prezydenta do weta przez podmioty, które nie chcą mieć na polskim rynku konkurentów i nie chcą przestrzegać równych zasad gry dla wszystkich. Robią to po to, by nie można było się zarejestrować w Polsce, by dalej funkcjonować w „mętnej wodzie”.

A co z obecnością kantorów internetowych w ustawie?

To zupełnie inna sprawa. Dodaliśmy ten zapis w grudniu jako pokłosie upadku spółki Cinkciarz.pl. To nie ma związku z kryptoaktywami. Dołączyliśmy ten zapis niejako przy okazji, gdyż widzimy podobieństwo tematyczne. Uregulowaliśmy tę przestrzeń finansów cyfrowych. To nie jest goldplating. Mogliśmy włączyć rozwiązania dotyczące kantorów internetowych do innej ustawy.

Wyścig z czasem

Przejdźmy do terminów. Okres przejściowy mija 30 czerwca 2026 roku. Do tego czasu przedsiębiorcy muszą uzyskać licencje, a jak sami mówią – jest to żmudny proces. Nawet jeśli ustawa wejdzie w życie, czasu zostanie niewiele.

W czasie procesu parlamentarnego odbyły się prace zespołów, komisji i podkomisji, które wydłużyły proces legislacyjny. Jestem jednak przekonany, że po wejściu w życie ustawy będzie wystarczający czas, by wszystkie firmy, które chcą działać legalnie, spełniły wymogi rozporządzenia. Jeśli prezydent zawetuje ustawę, nie widzę żadnej przyszłości przed polską branżą kryptowalutową. Rozporządzenie MiCA i tak już obowiązuje. Wymaga ono od firm państw członkowskich licencji, których nie będzie można w Polsce uzyskać. Prawdziwa polska branża kryptoaktywów nie będzie istniała.

Albo będzie istniała nielegalnie

Ze wszystkimi tego konsekwencjami dla naszych obywateli i dla naszych firm. Byłem pewny, że alternatywna ustawa pojawi się już na etapie procedowania projektu w Sejmie, bowiem słyszymy o takim projekcie od marca. Opozycja zgłaszała poprawki, które często były sztucznie mnożone. Te poprawki nie składały się w żadną alternatywną ustawę. Nie wyobrażam sobie, jaki kształt miałaby mieć inna ustawa. My nie zrobiliśmy nic innego, jak przełożenie rozporządzenia MiCA do polskiej ustawy. Zrobiliśmy to jeden do jednego. Można zrobić to krócej, ograniczając przepisy dotyczące kompetencji KNF-u, jednak na niekorzyść przedsiębiorców. To prosta ustawa, to nadanie uprawnień opisanych w rozporządzeniu. Nie da się tego zrobić inaczej, nie wierzę w skuteczną alternatywną ustawę.

"Nie wierzę w alternatywny urząd"

A jeśli ta się pojawi, a wraz z nią propozycja nowego urzędu?

To ważne, by kompetentny urząd nadzoru miał pieczę nad tym segmentem rynku. Alternatywna ustawa mogłaby wprowadzać inny, nowy urząd nadzoru. To jednak byłby absurdalny pomysł. My nie potrzebujemy tworzenia nowych instytucji, których powołanie zajmie lata. Do tego czasu branża kryptowalut przestanie istnieć. Równie absurdalnym pomysłem byłoby oddanie władzy nad tym segmentem rynku np. w ręce Sanepidu. Słyszeliśmy także o pomysłach tworzenia jednostki w ramach KNF-u, jednak to także byłoby karkołomne zadanie. To nie byłby efektywny urząd nadzoru. Skorzystaliby na tym tylko ci, którzy żadnych regulacji nie chcą. KNF był oczywistym wyborem. Należy pamiętać, że KNF jest częścią sieci europejskiego nadzoru, od lat intensywnie współpracuje ze swoimi odpowiednikami z innych państw członkowskich, które już teraz wydają licencję w zakresie kryptoaktywów.

Przedstawiciele branży kryptoaktywów sami apelowali: traktujcie nas jako część rynku finansowego. Skoro tak, to zasady powinny być analogiczne jak w przypadku instytucji finansowych. Tam wiarygodność jest absolutnie kluczowa. Firmy działające w branży krypto chcą na siłę się uwiarygodnić np. poprzez sponsorowanie wydarzeń sportowych, co w ostatnim czasie odbiło się medialnym echem. My chcemy, by państwo mogło poinformować obywateli, czy dana firma faktycznie jest wiarygodna i czy spełnia kryteria rozporządzenia MiCA. Do tego potrzebna jest KNF.

Blokada stron internetowych gwoździem do trumny?

Kontrowersyjną sprawą wydaje się blokowanie domen internetowych na mocy decyzji urzędniczej. To finansowy cios dla branży, a dla konsumentów ograniczenie możliwości kontaktu z firmą w razie chęci odzyskania pieniędzy.

Rozporządzenie daje nadzorcy kilka możliwości, które poprzedzą blokowanie stron. KNF nie wyłączy ich automatycznie, bez uprzedzenia, a jedynie w przypadku braku innych skutecznych środków prowadzących do zaprzestania naruszenia przepisów rozporządzenia. Dodatkowo dajemy przedsiębiorcy możliwość sprzeciwu do KNF, a w przypadku odmowy uwzględnienia sprzeciwu jeszcze możliwość skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, ponieważ odmowa przyjęcia sprzeciwu musi być wydana w formie decyzji administracyjnej. Czy możemy sobie wyobrazić, że państwo nie reaguje na działania oszusta? Czy możemy dopuścić do tego, by oszust poprzez swoją stronę internetową przyciągał do siebie kolejnych klientów?

Jestem sobie jednak w stanie wyobrazić, że dana firma nie planuje przekrętów finansowych, a np. łamie zakaz marketingu. Czy wówczas też jej domena zostanie zablokowana?

Po to są tak szczegółowo rozpisane przepisy, aby za to, że firma wyemitowała nielegalną reklamę, nie można było bezpośrednio zablokować strony. Tak stanie się dopiero w ostateczności. To byłoby strzelanie z armaty do wróbla, a my tego nie chcemy. Przepisy dotyczące reklam są analogiczne do działań KNF w stosunku do innych podmiotów rynku finansowego. Zamknięcie strony internetowej nastąpi po wyczerpaniu długiej procedury. Nie wprowadzamy żadnych ostrzejszych wymogów niż te w rozporządzeniu MiCA. Przygotowana przez nas ustawa nie jest ani liberalna, ani konserwatywna. Jest taka, jaka powinna być. Niektóre firmy chcą zabić konkurencję poprzez pozbycie się ustawy. Wtedy będą mogły działać bez licencji.

Koniec anonimowości

MiCA to niejedyne przepisy, które wdrażane są niemal na ostatnią chwilę. Mamy też dyrektywę DAC8, która znajdzie odzwierciedlenie we wciąż procedowanej noweli ustawy o wymianie informacji podatkowych z innymi krajami. Mowa tu o raportowaniu danych podatkowych klientów firm w branży krypto.

Ustawę wdrażamy w terminie. DAC8 to zmiana, która ma zapewnić dostępność informacji o transakcjach, w ramach których wykorzystano kryptoaktywa do płatności lub inwestycji. DAC8 nie wprowadza żadnych nowych podatków, ani nie modyfikuje dotychczasowych. Wymiana informacji przewidziana przez DAC8 odzwierciedla również opracowany przez OECD standard „Crypto-Asset Reporting Framework” (CARF). DAC8 ma służyć zwalczaniu praktyk polegających na oszustwach podatkowych, uchylaniu się od opodatkowania i unikaniu opodatkowania. Stanowią one wyzwania zarówno na poziomie UE, jak i na poziomie globalnym. Zapewnimy dzięki temu dostępność informacji o transakcjach rezydentów podatkowych poszczególnych państw dla ich administracji skarbowych.

Sama dyrektywa wypełnia pewną lukę w systemie podatkowym. Zaledwie kilkanaście tysięcy podatników wykazało na PIT-38 inwestycje w krypto. Szacunki wskazują, że pieniądze w ten sposób lokuje znacznie więcej obywateli – nawet 4 miliony.

Prawo podatkowe musi nadążać za rozwojem technologii. Zdecentralizowany i z natury transgraniczny charakter kryptoaktywów utrudnia administracjom podatkowym zapewnienie przestrzegania przepisów prawa podatkowego. My w ustawie implementującej DAC8 dostosowujemy nasze prawo. Z naszych obserwacji wynika, że wielu Polaków miało kontakt z kryptowalutami, lecz inwestują oni relatywnie niewielkie kwoty. Dzięki DAC8 system będzie szczelniejszy.

Na MiCA się nie skończy?

Kwestia obowiązków informacyjnych, licencji i kar coraz bardziej przybliża rynek kryptoaktywów do całego sektora finansowego, nad którym obecnie czuwa KNF. Czy Ministerstwo Finansów w takim ujednolicaniu prawa pójdzie o krok dalej? Czy użytkownicy platform kryptowalutowych w przyszłości będą dodatkowo zabezpieczeni np. dodatkową weryfikacją? A może powstanie fundusz na wzór Bankowego Funduszu Gwarancyjnego tak, by klienci „nie popłynęli” wraz z upadkiem danej giełdy?

Obecnie nie idziemy dalej. Trudno mówić o dalszych planach, najpierw musimy wdrożyć rozporządzenie MiCA. System bankowy poprzez system prawny daje klientom gwarancje wypłacalności. Istotnym jest także Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Depozyty do 100 tys. euro są gwarantowane np. na wypadek upadku banku. W przypadku branży kryptoaktywów nie ma takich ustawowych zabezpieczeń. Straty klientów giełd kryptowalutowych są pokłosiem zarówno zmian na rynku, jak i nieetycznego, często bezprawnego działania firm.  Mnóstwo ludzi na tym straciło. Według naszych danych 20 proc. osób spośród użytkowników platform w tej branży zetknęło się z oszustwem. My stoimy na stanowisku, że każdy Polak na własną odpowiedzialność może ponosić ryzyko inwestycyjne. Naszą odpowiedzialnością jest jednak sprawdzanie działalności firm ze standardami MiCA i informowanie o tym społeczeństwa.

Główne wnioski

  1. Bez ustawy wdrażającej rozporządzenie MiCA, branża kryptoaktywów przestanie istnieć – wyjaśnia wiceminister finansów Jurand Drop. Zdaniem naszego rozmówcy weto prezydenta oznaczać będzie chaos prawny. Firmy będą działać bez licencji, czego konsekwencje odczuć będą mogli także ich klienci. Niewykluczone, że przedsiębiorcy wybiorą wówczas zagraniczne rynki.
  2. Nasz rozmówca przekonuje, że procedowana ustawa ma przede wszystkim chronić inwestorów. Potencjalni klienci firm z branży krypto będą na bieżąco informowani o firmach, za pośrednictwem których chcieliby lokować pieniądze. 
  3. Wiceminister Drop odpiera zarzuty o goldplating. Przyznaje, że ustawa o rynku kryptoaktywów jest odzwierciedleniem rozporządzenia MiCA „jeden do jednego”. Jak dodaje, „nie dało się tej ustawy stworzyć w inny sposób”.