Premier Tusk już tam jest. Oto, co się kryje za aplikacją Bluesky
Bluesky to aplikacja, która lawinowo zaczęła zyskiwać popularność po wygranej Donalda Trumpa w wyborach w USA. Odpływają tam użytkownicy X (dawniej Twitter) zrażeni zaangażowaniem jego właściciela Elona Muska w kampanię Trumpa. Za tym sukcesem kryje się postać obecnej głównej właścicielki i CEO Bluesky, którą jest 33-letnia Jay Graber a za nią – niekoniecznie zupełnie „bezpieczni” – inwestorzy.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego z X masowo odchodzą użytkownicy i reklamodawcy.
- Dlaczego zyskuje na tym przede wszystkim Bluesky.
- Kim jest 33-letnia Jay Graber, która zarządza gwałtownie zyskującym na popularności serwisem i kto obecnie finansuje Bluesky.
Serwis Bluesky jest obecnie m.in. najpopularniejszą darmową aplikacją w Apple Store i ma obecnie już ok. 19 mln użytkowników, w tym m.in. premiera Donalda Tuska, który dołączył do niej w ten weekend:
To znacznie mniej niż ok. 350 mln aktywnych co miesiąc użytkowników, którymi może chwalić się na X Elon Musk.
Bluesky sam jest „dzieckiem” Twittera. Tworzył go sam Jack Dorsey
Gdy jednak X zdaje się iść w dół (według Fidelity platforma jest warta ok. 80 proc. mniej, niż gdy dwa lata temu kupował ją Musk), to Bluesky zdecydowanie jest na trendzie wznoszącym.
Nie wiadomo, jak długo ten trend potrwa. Kandydatów na „spadek” po Twitterze było wcześniej co najmniej kilku. Na korzyść Bluesky przemawiają jednak co najmniej dwa czynniki.
Po pierwsze, przypominający (szczególnie dawnego) Twittera wygląd, który nie jest raczej przypadkowy. Bluesky zaczął życie w 2019 r. jako projekt samego Jacka Dorseya, czyli twórcy i ówczesnego CEO Twittera jako narzędzie to prac nad zdecentralizowaną, podobną do Twittera platformą.
Po przejęciu Twittera przez Muska wszelkie więzy Bluesky z Twitterem zostały przerwane. Sam Dorsey nie jest już też członkiem zarządu Bluesky co najmniej od maja 2024 r., czyli dwóch miesięcy po tym, jak serwis został otwarty dla wszystkich chętnych, by założyć tam konto.
Wcześniej, bo w sierpniu 2021 r. do Bluesky dołączyła z kolei 30-letnia wówczas Jay Graber i to ona przeprowadziła firmą przez proces odłączenia od struktur Twittera. To ona jest też obecnie zarówno CEO, jak i głównym właścicielem Bluesky.
Tak jak na Twitterze, w Bluesky użytkownicy mogą wymieniać się krótkimi wiadomościami, które można też polubić czy udostępnić. Serwis wyróżnia natomiast jego „zdecentralizowana” formuła. Dzieki technologii AT Protocol BlueSky m.in. może działać na nienależących do firmy serwerach.
Bluesky zyskuje, gdy traci X. Uciekinierzy winią samego Elona Muska
Po drugie, serwisowi przede wszystkim zdają się napędzać działania samego Elona Muska, który po jego przejęciu m.in. umożliwił powrót na X wcześniej permanentnie zbanowanym kontom skrajnej prawicy, w tym także usuniętemu z platformy w styczniu 2021 r. za nawoływanie do obalenia siłą demokratycznie wybranej władzy w USA Donaldowi Trumpowi.
Musk na swoim własnym koncie w X powielał też m.in. stanowisko rosyjskiej propagandy w sprawie Ukrainy czy wymieniał uprzejmości z nawołującym do wojny nuklearnej z Zachodem byłym prezydentem Rosji Dimitrijem Miedwiediewem.
Gdy w sierpniu 2024 r. X zostało na moment zablokowane w Brazylii po odmowie zbanowania przez niego kont rozprzestrzeniających nieprawdziwe informacje o wyborach w tym kraju, Bluesky tylko przez tydzień zyskał 4 mln użytkowników.
Największa fala użytkowników trafiła na Bluesky już jednak po wyborach w USA, gdy media zaczęły oskarżać Muska o manipulację wynikiem wyborów.
Poza publikowaniem fałszywych informacji na swoim własnym koncie w serwisie Musk m.in. – jak napisał „The Times” – finansował podmiot, który tworzył ukierunkowane na konkretne osoby reklamy. Te reklamy przekonywały m.in. Amerykanów żydowskiego pochodzenia, że kandydatka Demokratów Kamala Harris jest propalestyńska, a Amerykanów amerykańskiego pochodzenia, że jest proizraelska.
W jakim stopniu Musk pomógł Trumpowi, który wygrał listopadowe wybory dosyć znacząco, ciężko ustalić. Faktem jest, że w ostatnich dniach kampanii, a także w pierwszych dniach po zwycięstwie, ten uważany za najbogatszego człowieka na Ziemi miliarder południowoafrykańskiego pochodzenia nie odstępuje Trumpa właściwie ani na krok i ma być jednym z szefów nowo utworzonego departamentu „ds. wydajności państwa”.
Oburzeni użytkownicy X głosują nogami. Wśród nich jest m.in. brytyjski dziennik „The Guardian”., który ogłosił, że nie będzie dalej prowadził konta na X ze względu na „skrajnie prawicowe teorie spiskowe i rasizm” obecne na platformie.
Zwycięzcą jest Bluesky, którego główną właścicielką jest Jay Graber, 33-letnia obecnie Amerykanka pochodzenia chińsko-szwajcarskiego. Choć obecnie używa imienia Jay, to matka nazwała ją Lantien, co po mandaryńsku znaczy to samo, co Bluesky, czyli „błękitne niebo”.
„Przekroczyliśmy barierę 17 mln użytkowników, a ja nawet tego nie zauważyłam” – skomentowała swoje ostatnie sukcesy w piątek na Bluesky.
Graber to absolwentka informatycznych kierunków na Uniwersytecie Pensylwanii, która przed BlueSky pracowała w branży krypto, gdzie zdobywała doświadczenie jako programistka. To doświadczenie – jak zauważa Bloomberg – miało najpierw przekonać do niej Jacka Dorseya, a później „uczynić liderkę projektu, którego wizja jest zbieżna z jej osobistym celem, jakim jest stworzenie otwartego i przyjaznego dla użytkowników medium społecznościowego”.
Bluesky to też niekoniecznie tak bardzo „bezpieczne miejsce”, jak je teraz malują
Na razie jednak spółka raczej na siebie nie zarabia i musi dopiero znaleźć na sposób, by to robić. To samo można powiedzieć o wielu innych startupach z Doliny Krzemowej, czy – według niezależnych szacunków – także o samym X, z którego „za Muska” już wcześniej zaczęli uciekać reklamodawcy, przestraszeni, że ich reklamy wyświetlają się w towarzystwie m.in. negujących Holokaust neonazistów.
Na razie takich reklam (ani żadnych innych) na Bluesky nie ma. Czy jednak na pewno Bluesky to zupełnie „bezpieczne miejsce” w odróżnieniu od „toksycznego” X?
Wątpliwości ma Dave Troy z TEDxMidAtlantic, który wskazuje, że osoby, które wsparły Dorseya w realizacji jego wizji to podobni do niego ideowo „libertarianie/postracjonaliści”, dużo mówiący o tzw. efektywnym altruizmie i związani z innymi internetowymi ruchami anarchistycznymi, jednak niekoniecznie – jak choćby skazany za gigantyczne malwersacje Sam Bankman-Fried – podążający w życiu za szczytnymi ideami, która mają na ustach.
Jak zauważa Troy, gdy Dorsey odszedł, twórcy Bluesky zostali sami, jednak bez źródeł finansowania.
„Kto będzie zwycięzcą realizującego się scenariusza? Nie wiem, ale nie obstawiałbym, że sami użytkownicy” – zauważa Troy i wskazuje, że ostatnio finansowanie zapewniał Bluesky fundusz Blockchain Capital LLC, któremu – w jego ocenie – „nie są obce różne podejrzane powiązania z ruchem MAGA (radykalni zwolennicy Trumpa – przyp. red.) czy Rosją”.
„Fajnie jest nazywać Bluesky 'dobrym miejscem’, ale jego użytkownicy prawdopodobnie wcześniej czy później doświadczą brutalnego przebudzenia, gdy spółka zbankrutuje, albo zostanie przechwycona przez Muska, albo coś jeszcze gorszego. Korzystasz z bezpłatnej usługi na cudzy koszt, powinieneś zapytać, czego od ciebie chcą” – twierdzi w wątku opublikowanym (wtedy jeszcze?) na platformie X Dave Troy, który też już zdążył od tego czasu założyć konto na BlueSky.
Główne wnioski
- Serwis Bluesky jest obecnie m.in. najpopularniejszą darmową aplikacją w Apple Store i ma obecnie już ok. 19 mln użytkowników, w tym – od niedawna – premiera RP Donalda Tuska.
- Serwis zyskuje przede wszystkim na tym, jak traci X (dawniej Twitter), na którym Musk m.in. przywrócił zbanowane konta skrajnej prawicy czy prowadził własnę kampanię dezinformacji przed wyborami prezydenckimi w USA.
- Bluesky sam jest „dzieckiem” Twittera. Zakładał je w jego struktuach założyciel Twittera Jack Dorsey. Obecnie już go w Bluesky jednak nie ma, a biznesem zarządza 33-letnia CEO Jay Graber, którą w ostatniej rundzie finansowania wsparł – niekoniecznie „bezpieczny” – fundusz wywodzący się z branży kryptowalut.