Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

Bramkarz, który chce „poszerzać piramidę”. Poznaj Jakuba Rutnickiego, nowego ministra sportu i turystyki

Kilka dni po objęciu stanowiska po Sławomirze Nitrasie Jakub Rutnicki spotkał się z dziennikarzami i przedstawił swoją wizję funkcjonowania Ministerstwa Sportu i Turystyki. Zapowiedział, że chce postawić na „Polskę lokalną” – i przedstawił wiele przekonujących dowodów na to, że wie, jak ją sportowo pobudzić.

Na zdjęciu Jakub Rutnicki, nowy minister sportu i turystyki w rządzie Donalda Tuska
Jakub Rutnicki ma 46 lat, posłem został już w 2005 r. Fot. Ministerstwo Sportu i Turystyki

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie związki ze sportem miał i ma Jakub Rutnicki.
  2. Jak nowy minister sportu i turystyki wyobraża sobie współpracę z Radosławem Piesiewiczem, szefem PKOl-u skonfliktowanym ze Sławomirem Nitrasem.
  3. Dlaczego minister sportu sceptycznie odnosi się do pomysłu budowy wielkiej hali sportowej w Warszawie przy wsparciu Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Mając w pamięci różne migawki z pikantnych scen sejmowych, można błędnie zinterpretować słowo „bramkarz” użyte w kontekście Jakuba Rutnickiego. Nowy minister, człowiek imponującej postury, rzeczywiście często w Sejmie swoją sylwetką „straszył” posłów innych partii, gdy ci wdawali się w gorętsze dyskusje z przedstawicielami Koalicji Obywatelskiej. Ale Jakub Rutnicki to bramkarz w bardziej dosłownym i pozytywnym znaczeniu – grał na tej pozycji w piłkę nożną, a nawet był na testach w Groclinie, popularnym niegdyś klubie z Grodziska Wielkopolskiego.

Jako piłkarski bramkarz pojawił się też w legendarnym tekście Michała Majewskiego i Pawła Reszki, w którym dziennikarze z ukrycia obserwowali mecz działaczy Platformy Obywatelskiej rozegrany w 2008 r. Artykuł odbił się szerokim echem, ponieważ ukazywał niemal sterroryzowanych posłów PO, którzy robili wszystko, by Donald Tusk na boisku mógł być prawdziwym królem. Jakub Rutnicki stał w bramce drużyny premiera. Majewski i Reszka pisali:

„Rutnicki wie, że jest na cenzurowanym. Chce odrobić i zagrywa wysoką piłkę do jedynego napastnika. Już w locie widać, że podanie nie dojdzie do Tuska. «Przepraszam!» – krzyczy Rutnicki, uprzedzając burę. Donald Tusk ciągle nie może strzelić gola. Atmosfera robi się więc gęsta.”

Jakub Rutnicki – minister na trudne czasy

W tamtym czasie Rutnicki nie miał jeszcze 30 lat, a posłem z Wielkopolski był od trzech. Nie zagrał w Groclinie, ale ukończył studia na Wydziale Nauk Społecznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Po 20 latach pracy parlamentarnej został ministrem sportu i turystyki. Kilka dni po objęciu urzędu zaprosił dziennikarzy na śniadanie prasowe.

Klasyczne w polskiej polityce zdanie „Budżet nie jest z gumy” padło dopiero po około godzinie rozmowy – późno, biorąc pod uwagę, że w obecnej sytuacji to właśnie ono silniej niż zwykle kształtuje dyskusję o polskim sporcie. Przy olbrzymim deficycie budżetowym i gigantycznych wydatkach na zbrojenia, resort sportu nie może liczyć na miodowe lata. Minister Rutnicki nie zaprzeczył też jednoznacznie pogłoskom, jakoby na szczytach rządowych rozważano włączenie sportu w strukturę innego resortu.

Wizja polskiego sportu według Jakuba Rutnickiego

W tej niełatwej sytuacji budżetowej zobaczyliśmy w środę w Ministerstwie Sportu i Turystyki człowieka, który z pasją chce się zabrać do pracy – być może dlatego zdanie o budżecie padło dopiero na końcu spotkania. Jakub Rutnicki określił swoje pierwsze dni w roli ministra jako „najintensywniejsze w karierze”.

– Praca w terenie. Taka będzie moja misja jako ministra. W moim przekonaniu wielki sport zaczyna się w małych miejscowościach i lokalnych klubach. Rolą państwa jest dopilnowanie, by żaden talent się nie zmarnował. A wiemy, że z tym bywa różnie. Chcę skończyć z sytuacją, w której utalentowany młody sportowiec z małego miasta przestaje się rozwijać, bo w jego powiecie brakuje infrastruktury sportowej albo jego trener rezygnuje z pracy, bo nie może utrzymać rodziny – powiedział Jakub Rutnicki.

W moim przekonaniu wielki sport zaczyna się w małych miejscowościach i lokalnych klubach.

W tym kontekście padły takie słowa, jak „pozytywizm” czy „poszerzanie piramidy”. W pewnym momencie minister stwierdził wręcz, niczym rasowy marksista: „Jeśli nie będzie ilości, nie będzie jakości”.

– Wiem, że często padają pytania o to, kiedy Warszawa będzie miała dużą, nowoczesną halę sportową. Chcę jasno powiedzieć, że ja zamierzam skupić się przede wszystkim na tym, by najpierw porządnie wyszkolić młodych sportowców z całej Polski – tych, którzy później mogliby w takiej hali zagrać. Koszt budowy nowoczesnego obiektu to ponad miliard złotych – to zadanie bardziej dla miasta stołecznego niż dla naszego ministerstwa. Nasz budżet to 3,5 mld złotych i uważam, że ważniejsze jest to, by w każdym polskim powiecie powstało porządne boisko ze sztuczną murawą. W tym roku na budowę i modernizację takich obiektów przeznaczamy 160 mln złotych, co pozwoli zrealizować kilkadziesiąt inwestycji. Utrzymanie tego programu przez kilka lat oznaczać będzie prawdziwy skok jakościowy – przekonywał Jakub Rutnicki.

Turystyka na razie czeka

Głównym obszarem działalności nowego ministra pozostaje program Klub Pro, wdrożony jeszcze przez Sławomira Nitrasa (z którym Jakub Rutnicki blisko współpracował – nie tylko ze względu na wspólną aktywność w sejmowych komisjach sportu). Klub Pro to inicjatywa, dzięki której w 2025 r. przeznaczono ponad 100 mln złotych na wsparcie 850 klubów szkolących dzieci i młodzież.

W trakcie spotkania coraz częściej do głosu dochodzili dziennikarze zajmujący się turystyką – i, delikatnie mówiąc, nie otrzymywali zbyt szczegółowych odpowiedzi. Minister zapewniał, że ta gałąź jest niezwykle istotna dla całego kraju, ale przyznał też otwarcie, że nie jest jeszcze gotów, by mówić o konkretnych projektach. Można więc było odnieść wrażenie, że priorytetem dla niego będzie rozwój sportu lokalnego – czemu zresztą poświęcił rozbudowaną listę własnych osiągnięć.

Jakub Rutnicki i praca w Wielkopolsce

– Wszyscy znamy Łukasza Kaczmarka, prawda? Wspaniały siatkarz, ale u mnie nie wygrał – uśmiechnął się Jakub Rutnicki.

Już w 2005 r. nowy minister zainicjował w Wielkopolsce turniej siatkówki plażowej Rutnicki Cup – dziś największą amatorską imprezę tego typu w Polsce. Młody Łukasz Kaczmarek, późniejszy reprezentant Polski i triumfator Ligi Mistrzów, zajął tam kiedyś drugie miejsce. Siatkówka to – obok piłki nożnej – druga pasja Rutnickiego. W tym roku wziął udział w zawodach, grając w „plażówkę” ze swoim 11-letnim synem. Aktywnie wspierał też Poznań w staraniach o utworzenie Ogólnopolskiego Centrum Sportów Plażowych – dzięki niemu możliwe będzie granie w siatkówkę plażową przez cały rok. Polska jest dramatycznie zapóźniona w tym obszarze. Mamy zaledwie kilkanaście takich obiektów, podczas gdy w samej Pradze funkcjonuje ich około 60.

– Jestem chłopakiem z Pniew, mój pierwszy klub to Sokół Pniewy. Miałem przyjemność obserwować ten fenomen – miasteczko liczące mniej niż 10 tys. mieszkańców miało drużynę na najwyższym szczeblu ligi. Nie grałem wtedy, ale przeżywałem to niesamowicie. Takie historie kształtują ludzi. Rozwój klubów z małych miejscowości zawsze był dla mnie kluczowy. Jako poseł z Wielkopolski stworzyłem program „Szatnia na medal” – w ciągu siedmiu lat powstało pół tysiąca porządnych obiektów dla sportowców. Współtworzyłem też Siatkarskie Ośrodki Szkolne, a w Szamotułach, gdzie mam biuro poselskie, zabiegałem o udział miasta w tym projekcie. Ludzie pytali: „Szamotuły? No gdzie…”. A jednak – stamtąd wyszło wielu młodzieżowych reprezentantów i reprezentantek kraju, którzy dziś zaczynają profesjonalne kariery – mówił Jakub Rutnicki.

Pomagał również klubowi z Nowego Tomyśla, specjalizującemu się w szkoleniu ciężarowców, oraz wspierał – jako poseł – Klub Orlęta Trzciel, w barwach którego występuje m.in. zapaśnik Tadeusz Michalik, medalista olimpijski. Jakub Rutnicki podkreślał, że jako parlamentarzysta wraz ze swoimi asystentami opracował skuteczny system wspierania klubów sportowych. Jak? Chociażby pomagając im w poprawnym wypełnianiu wniosków o dofinansowanie.

Pozostaje pytanie, czy jako minister Jakub Rutnicki zdoła działać na skalę ogólnopolską tak skutecznie, jak wcześniej w Wielkopolsce. Tam – jak sam mówi – polityka schodziła na dalszy plan. Liczyła się współpraca, by zdobyć środki na rozwój sportu.

Precyzyjne ciosy

Teraz jednak polityka na dalszy plan nie zejdzie – z wielu powodów, również tych fundamentalnych. To właśnie polityka zdecyduje o przyszłości rządu, w którym zasiada Rutnicki. W środę jednak odnalazł się w niej zręcznie – tym razem nie musiał przepraszać premiera Tuska, jak w 2008 r. Wszystkie jego zagrania były precyzyjne.

Prawo i Sprawiedliwość usłyszało zarzut o „dramatyczną degradację Orlików – największego takiego projektu w Europie”.

– Dołożymy wszelkich starań, by je odnowić i przekształcić w rodzinne strefy aktywności. Nasze dzieci są niestety na czołowych miejscach w Europie, jeśli chodzi o otyłość… 40 proc. polskich dzieci ma nadwagę – mówił minister Rutnicki.

Następnie zaznaczył, że nie może się powtórzyć sytuacja, w której podział środków budżetowych między województwa zależy od politycznych interesów partii rządzącej. Nie musiał dopowiadać, którą partię ma na myśli.

Rutnicki kontra Piesiewicz. Nadchodzące starcie

W końcu musiał pojawić się temat współpracy ministra z szefem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Radosławem Piesiewiczem. Sławomir Nitras toczył z nim głośny, ale mało skuteczny spór. Piesiewicz wciąż kieruje PKOl-em, Nitrasa w rządzie już nie ma.

Jakub Rutnicki zapowiedział, że będzie współpracował z PKOl-em tylko tam, gdzie to konieczne.

– To będzie współpraca instytucjonalna – bo taka, siłą rzeczy, musi mieć miejsce. Ale ja chcę przede wszystkim współpracować bezpośrednio ze związkami sportowymi. Uważam, że pieniądze ze spółek Skarbu Państwa powinny trafiać do związków bez pośrednictwa PKOl-u. Jak duża część tych środków zostawała w PKOl-u w poprzednich latach, ustali już prokuratura. Wszyscy słyszeliśmy o gigantycznych wydatkach i o tym, że nasi medaliści olimpijscy czekali na wypłaty ponad pół roku. Na czele PKOl-u powinien stać człowiek, który ma autorytet w świecie sportu. Nominat partyjny, uzależniony od polityków, to najgorsze możliwe rozwiązanie – powiedział Jakub Rutnicki.

Zapytany, czy otrzymał gratulacje od Radosława Piesiewicza, odpowiedział, że pod oficjalnymi gratulacjami od PKOl-u widniał podpis prezesa.

Główne wnioski

  1. Jakub Rutnicki deklaruje, że jako minister sportu i turystyki skupi się na rozwoju „Polski lokalnej”. Jego zdaniem to właśnie tam rodzą się przyszli mistrzowie sportu. Chce, aby w każdym polskim powiecie powstało boisko ze sztuczną nawierzchnią.
  2. Jako poseł z Wielkopolski od wielu lat działał na rzecz lokalnego sportu. Ostatnio wsparł Poznań w staraniach o budowę Ogólnopolskiego Centrum Sportów Plażowych, dzięki czemu będzie tam można grać na piasku przez cały rok.
  3. Na pytanie o współpracę z Radosławem Piesiewiczem odpowiada krótko: „Będzie to współpraca wyłącznie instytucjonalna”. Rutnicki podkreśla, że Piesiewicz – jako osoba związana z Prawem i Sprawiedliwością, a nie ze środowiskiem sportowym – nigdy nie powinien zostać szefem Polskiego Komitetu Olimpijskiego.