Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Sport Świat

Legendarny test kondycyjny Miami Heat. Nawet gwiazdy NBA mają z nim problem

Miami Heat słynie z jednego z najtrudniejszych obozów treningowych w całej NBA. Zanim zawodnik założy koszulkę klubu z Florydy, musi przejść ekstremalny test kondycyjny stworzony przez Pata Rileya. Dla przeciętnego człowieka to bariera nie do przekroczenia. Niektóre gwiazdy NBA potrzebują kilku dni, by ją pokonać. 

Bam Adebayo, Miami Heat
Każdego roku bez problemu „The Riley Test” zdaje Bam Adebayo, kapitan Miami Heat. Fot. Mikołaj Śmiłowski

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jaka jest geneza ekstremalnego testu kondycyjnego w Miami Heat.
  2. Dlaczego sprawia trudności zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
  3. Co trzeba zrobić, by go przejść i jaka jest za to nagroda.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Jako akredytowany dziennikarz NBA i FIBA co tydzień dostarczam wam najświeższe wiadomości zza kulis najlepszych koszykarskich lig świata. Polecam pozostałe teksty z serii „Rzut za ocean”.

W końcu mam wymówkę, dlaczego nie gram dla Miami Heat. Po prostu nie byłbym w stanie przejść ekstremalnego testu kondycyjnego, zwanego „The Riley Test”.

Jak Pat Riley stworzył kult ciężkiej pracy

Jeszcze jako zawodnik, Pat Riley duży nacisk kładł na przygotowanie fizyczne. Poważne podejście do tego tematu wpojono mu w bardzo młodym wieku. Adolph Rupp, jego trener na University of Kentucky miał motto, że „mistrzostwa wygrywają bardziej wytrzymali”. Natomiast wytrzymali są ci, którzy ciężko trenują i dobrze się prowadzą.

Dziś wydaje się to oczywiste, ale w koszykówce lat 60. mogło być wręcz kontrowersyjne. Zawodnicy lubili zapalić i się napić, a za wzór do naśladowania uznawano raczej futbolistów z NFL. To tam inspiracji szukał Pat Riley jako zawodnik i młody trener, obserwując Dona Shulę czy Vince’a Lombardiego. Pierwsze autorskie ćwiczenia kondycyjne stworzył już w latach 80., jako szkoleniowiec Los Angeles Lakers.

Gdy na początku lat 90. prowadził New York Knicks, to miał już renomę jako specjalista od ekstremalnie trudnych treningów. Właśnie ten wizerunek skłonił włodarzy Miami Heat do zatrudnienia go jako trenera w 1995 r. Dano mu wolną rękę, by uczynił z klubu na Florydzie postrach ligi. Z chłopców miał uczynić mężczyzn.

Narodziny „The Riley Test” w Miami Heat

To właśnie dokładnie 30 lat temu, w gorącej hali w Miami, po raz pierwszy wykonano „The Riley Test”. Zawodnicy zostali uprzedzeni, co ich czeka, i dano im dwa tygodnie na przygotowanie. Dla wielu z nich – szczególnie tych najwyższych i najcięższych – było to jak 14 dni oczekiwania na skazanie. Nie chodziło bowiem o sam test, ale też konsekwencje wiążące się z jego niezdaniem.

Założenia testu są bardzo proste. Cała drużyna staje na linii bocznej. Przygotowuje się do startu i po gwizdku musi pokonać 17 szerokości boiska – od linii do linii – w wyznaczonym czasie. By zdać, trzeba we wskazanym czasie wykonać pięć tych „siedemnastek”, z dwuminutowym odstępem między każdą z nich.

Niscy zawodnicy, z pozycji 1 i 2, dostają na zadanie w sumie pięć minut i pięć sekund. Skrzydłowi i centrzy mają 30 sekund więcej. W sumie, w tę i z powrotem, grupa musi pokonać około 259 metrów.

Kto nie mieści się w czasie, ten kolejnego dnia ma szansę ponownie podejść do testu. Tak do znudzenia. Nie można brać udziału w treningach zespołowych, dopóki się nie uda.

Siła psychiki ważniejsza niż mięśnie

Dochodzi tu niesamowicie trudny aspekt psychiczny. Zacznijmy od długości ćwiczenia. Sportowcy są przyzwyczajeni do parzystej liczby powtórzeń. Dlatego u Rileya muszą przebiec pięć razy 17 szerokości, by być pozbawionymi tego komfortu psychicznego.

Ponadto, pierwszego dnia wszyscy biegną w grupie. Wtedy, paradoksalnie, zdać jest najłatwiej, bo w grę wchodzi efekt Köhlera. Głosi on, że człowiek nie chce być najsłabszym ogniwem, więc przy innych jest w stanie wykrzesać ze swojego organizmu więcej sił.

Drugiego lub trzeciego dnia testu Rileya wielu zawodników już zdało, więc w zmaganiach biorą udział tylko nieliczni, najsłabsi fizycznie. Samo to jest demotywujące, a do tego test odbywa się przed widownią trenerów i zawodników, którzy już zdali. Ponadto test jest wykonywany rano, przed treningiem. Kto nie zda, ten potem cały dzień musi obserwować swoich kolegów grających pięć na pięć i ćwiczących np. nową taktykę.

Narodziny „Heat Culture”

Brzmi okrutnie i... tak ma być. Inauguracyjną edycję testu w 1995 r. pierwszego dnia zdało tylko siedmiu zawodników. Niektórzy potrzebowali do tego kilku tygodni. W kolejnych latach było lepiej, bo wszyscy wiedzieli, czego mniej więcej się spodziewać. Po lidze rozeszła się fama, że jak chcesz grać dla Miami Heat, to musisz być niesamowicie przygotowany fizycznie. Efekt wizerunkowy był piorunujący.

Dziś już wszyscy wiedzą, że koszykarze z południowej Florydy zawsze są w doskonałej formie. Krążą legendy o tym, jak to przy boiskach treningowych Heat są kosze na śmieci, by można było zwymiotować. Mówi się też, że jeśli chcesz wyzwać zawodnika Miami na pojedynek jeden na jeden, zrób to w wakacje – bo na pewno ma nogi jak z waty po treningach kondycyjnych. Oczywiście nie każdy. Podobno Lebron James zdawał test na luzie nawet z kontuzją nogi.

Ćwiczenia kondycyjne nie są niczym nowym. W polskich klubach biega się tzw. linie, a na amerykańskich uniwersytetach „samobójki”. Miami Heat udało się jednak wyrobić markę, która jest fundamentem nie tylko kultury organizacyjnej, ale nawet wizerunku marketingowego, znanego pod hasłem „Heat Culture”. A nie zapominajmy przecież, że Pat Riley nie jest trenerem, ale generalnym menedżerem Miami Heat od 2008 r., czyli prawie dwóch dekad.

Moja próba pokonania „The Riley Test”

Oczywiście nie udało mi się zdać ekstremalnego „The Riley Test”, nawet przy założeniu, że mimo 190 cm jestem graczem skrzydłowym. By zmieścić się w czasie 5:35 min, musiałbym każdą „siedemnastkę” przebiec w co najmniej 1:07 min, a nawet to było problemem. W grupie byłoby mi łatwiej, ale zakładam, że trudno mi będzie namówić członków redakcji do tej wspólnej zabawy. Dobrą motywacją byłaby rywalizacja z inną firmą. Może trzeba zrobić jakieś ogólnopolskie korporacyjne mistrzostwa? Zanim powiesz, że to dobry pomysł – zrób sobie pięć „siedemnastek".

Główne wnioski

  1. Pat Riley stworzył test kondycyjny, który stał się symbolem wytrzymałości i dyscypliny. Jego rygorystyczne wymagania wpływają zarówno na kulturę sportową Miami Heat, jak i na ich marketingowy wizerunek. Postrzegani są jako jedna z najlepiej przygotowanych fizycznie drużyn w NBA.
  2. Test nie tylko mierzy wytrzymałość fizyczną, ale również ma silny wymiar psychologiczny. Zawodnicy, którzy nie zdają, muszą powtarzać ćwiczenie wielokrotnie i czują presję obserwujących ich kolegów. To dodatkowo sprawia, że tylko najlepsi mentalnie i fizycznie mogą grać w Miami.
  3. Nawet doświadczeni i wysoko oceniani zawodnicy NBA mają trudności z przejściem tego testu. Może to świadczyć o jego wyjątkowej trudności i pokazuje, jak bardzo Miami Heat stawia na absolutną sprawność fizyczną jako element budowania mistrzowskiego zespołu.