Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Polityka Świat Technologia

Chiny przykręcają śrubę w sprawie metali ziem rzadkich. Co to oznacza dla wojska?

Jak Unia Europejska – Chinom, tak Chiny – Unii. Po tym, jak USA wprowadziły cła na chińskie wyroby, a Unia zaczęła prowadzić bardziej asertywną politykę wobec Państwa Środka, Pekin postanowił odpowiedzieć. Wprowadził ograniczenia w handlu tzw. metalami ziem rzadkich. Dla unijnej gospodarki – i jej bezpieczeństwa – może to być poważny problem.

Chiny przykręcają śrubę w sprawie metali ziem rzadkich. Co to oznacza dla wojska?
Bez chińskich metali ziem rzadkich nie ma nowoczesnych systemów obrony, radarów ani komunikacji wojskowej. Fot. CFOTO/Future Publishing via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Czym są metale ziem rzadkich i do czego są wykorzystywane.
  2. Jakie obostrzenia w eksporcie tych surowców nałożyły Chiny.
  3. Co to oznacza dla bezpieczeństwa Unii Europejskiej i Polski.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Zacznijmy od podstaw. Metale ziem rzadkich (znane też jako REE od rare-earth elements) to grupa kilkunastu pierwiastków chemicznych – takich jak itr, cer, neodym czy lutet – szeroko stosowanych w przemyśle. Ich największe na świecie złoża znajdują się właśnie w Chinach.

Bez tych pierwiastków nie funkcjonowałby współczesny przemysł zaawansowanych technologii. Wykorzystuje się je do produkcji mikroprocesorów, laserów czy wyświetlaczy w smartfonach i komputerach. Co istotne – są też kluczowe dla przemysłu obronnego, który coraz mocniej opiera się na rozwiązaniach technologicznych.

Teraz Chiny planują wprowadzenie ograniczeń w eksporcie metali ziem rzadkich. To bardzo zła wiadomość dla wielu sektorów unijnej gospodarki, w tym również dla Polski – zwłaszcza dla krajowego sektora zbrojeniowego, który w coraz większym stopniu bazuje na komponentach elektronicznych i technologicznych.

„Brukselo, mamy problem”. Chiny zaostrzają kurs

Chińczycy już uderzyli – choć na razie głównie w Amerykanów. W kwietniu podnieśli cła na produkty z USA do 84 proc. Ale na tym nie poprzestali. Od pewnego czasu pierwiastków ziem rzadkich pochodzenia chińskiego nie można – zgodnie z zarządzeniem Pekinu – sprzedawać koncernom zbrojeniowym. Teraz handel tego rodzaju produktami będzie jeszcze trudniejszy.

W praktyce oznacza to, że jeśli europejska firma chce wykorzystywać chińskie pierwiastki do produkcji jakiegoś komponentu, będzie musiała zapytać, na jakich rynkach i komu może ten produkt sprzedać.

Ograniczenia mają objąć również produkty zagraniczne – wytwarzane z użyciem chińskich maszyn, np. do rafinacji metali ziem rzadkich. W ten sposób Pekin zyskuje ogromną kontrolę nad globalnym łańcuchem dostaw. A dla przemysłu zbrojeniowego to zła wiadomość. Bardzo zła. Bo pierwiastki te są kluczowe przy produkcji nowoczesnych systemów uzbrojenia.

Problem dotyczy zarówno Polski, jak i państw sojuszniczych. W efekcie cała europejska zbrojeniówka może odczuć skutki decyzji Chin – a pośrednio także sektor obronny na całym świecie.

Dostępność surowców ograniczona. Możliwości ich rafinacji? Jeszcze mniejsze

Weźmy przykład systemu obrony powietrznej Patriot, który Polska kupuje z USA. Chcemy, by wyrzutnie i inne elementy obrony powietrznej kraju były zintegrowane w ramach systemu IBCS (Integrated Air and Missile Defense Battle Command System) – zaawansowanego układu dowodzenia, przetwarzającego ogromne ilości danych.

Jego „sercem” są mikroprocesory i półprzewodniki oparte na azotku galu. Gal (a właściwie jego rudy, np. germanit) występuje m.in. w Afryce Południowo-Zachodniej. Nie należy do pierwiastków ziem rzadkich, ale dobrze pokazuje, jak bardzo nowoczesny przemysł zbrojeniowy zależy od trudno dostępnych surowców.

Jak zatem ocenić możliwy wpływ chińskich restrykcji na ten sektor?

– Wszystko zależy od tego, jak bardzo zdywersyfikowane łańcuchy dostaw posiadają europejskie i polskie firmy. Polski przemysł, nawet jeśli znajdzie się pod wpływem ograniczeń eksportowych, będzie raczej ich wtórnym „odbiorcą”. Nie mamy własnej, rozbudowanej branży półprzewodnikowej, więc będziemy zależni od tego, czy o dywersyfikację zadbali nasi poddostawcy – tłumaczy Eugeniusz Chimiczuk, analityk Klubu Jagiellońskiego.

Oczywiście metale ziem rzadkich występują nie tylko w Chinach. Pewne ich złoża znajdują się m.in. na Ukrainie. Problem w tym, że ich rzeczywista wielkość jest nieznana – szacunki pochodzą jeszcze z czasów ZSRR. A to dopiero początek trudności.

– W Ukrainie trwa wojna, a część złóż znajduje się w strefie kontrolowanej przez Rosjan. Poza tym jest jeszcze kwestia przerobu rud metali na konkretne pierwiastki, z czym Europa ma ogromny problem. Pytanie, czy zadbano o to w Unii? Nie wiem, ale wątpię. Proces rafinacji metali ziem rzadkich jest bardzo uciążliwy środowiskowo, a nie słyszałem, by takie fabryki istniały w UE – dodaje Eugeniusz Chimiczuk.

Podobnie ocenia sytuację Karol Parkita, geolog ze starostwa powiatowego w Jędrzejowie. Zwraca uwagę, że Chiny dominują zarówno w wydobyciu, jak i w – niezwykle toksycznej – przeróbce rud.

– Niektóre kraje, mimo że same wydobywają surowiec, wolą wysyłać go do rafinacji właśnie do Chin. W państwach o bardziej rygorystycznych normach środowiskowych taka produkcja byłaby po prostu niemożliwa – podkreśla Karol Parkita.

Efekt? Chiny kontrolują ponad 70 proc. światowej produkcji REE. A około 15 proc. z tej produkcji trafia bezpośrednio do przemysłu zbrojeniowego.

Co z naszą zależnością?

My zaś – jak zauważa Parkita – jesteśmy całkowicie zależni od dostaw zewnętrznych. W Polsce złóż takich pierwiastków po prostu nie ma. A nawet gdyby były, to – zdaniem geologa – protesty społeczności lokalnych skutecznie zablokowałyby rozwój tak toksycznego przemysłu.

Co ciekawe, pytania o dostępność chińskich komponentów i surowców w polskim sektorze obronnym nie są niczym nowym. Jak mówi osoba zbliżona do krajowej zbrojeniówki, kwestie tzw. „wkładu chińskiego” były analizowane przez kilka ministerstw już od 2022 r.

– I raczej próbuje się od tego odchodzić. Na podstawie działań kilku resortów można przypuszczać, że udział chińskich elementów będzie stopniowo ograniczany – mówi nasz rozmówca.

Pewne sukcesy na tym polu już są, pojawiają się też alternatywy w dostawach. Problem w tym, że są znacznie droższe. Przewagą chińskich rozwiązań była dotąd przede wszystkim cena – teraz jednak może się to zmienić. Zwłaszcza po zaostrzeniu przez Pekin restrykcji.

Sytuacja jest więc trudna: z jednej strony rosnące potrzeby obronne Europy, z drugiej – toksyczny, dosłownie i w przenośni „partner”, który nie zamierza niczego Unii Europejskiej ułatwiać.

Zdaniem eksperta

Alternatywa jest, ale oznacza cofnięcie się o trzy lub cztery dekady

Zbrojeniówka jest zależna od metali ziem rzadkich w komponentach elektronicznych. Pierwiastki te wykorzystywane są przy produkcji półprzewodników. Wszystko, co ma w sobie chipy, ma w sobie te metale. Bez nich — i to w dużych ilościach — nie ma nowoczesnej elektroniki. Istnieją rozwiązania alternatywne, ale oznaczałoby to cofnięcie się technologiczne o 30-40 lat.

Systemy dowodzenia i łączności na współczesnym polu walki wymagają nowoczesnej elektroniki opartej na tych pierwiastkach — koniec kropka. Weźmy przykład systemów SPL — nowoczesnych radarów, zakupionych ostatnio przez Wojsko Polskie. Są oparte na nowoczesnych kartach graficznych dysponujących olbrzymią mocą obliczeniową. Tego nie da się zastąpić urządzeniami o jedną czy dwie generacje starszymi. Problem ma więc trzy wymiary: sprzętowy, eksploatacyjny i — przede wszystkim — polityczny. Bo to będzie narzędzie wywierania presji i przedmiotu politycznych targów.

Od samych dostaw rud nie jesteśmy wyjątkowo zależni. Gorzej jest z chipami. Od dostaw półprzewodników jesteśmy całkowicie zależni, a realnych alternatyw brak. Chińczycy w każdej chwili mogą — mówiąc kolokwialnie — zabrać „zabawki” i powiedzieć: radźcie sobie sami. Z drugiej strony oni też nie produkują wszystkiego samodzielnie. Wyprodukują podstawę, a rdzeń może osadzić Tajwan — zaprojektowany zresztą w Europie lub USA. I trwa impas.

Pierwszą ofiarą utrzymywania się tego impasu będą prawdopodobnie Rosjanie. Dlaczego? Bo oni — podobnie jak Europa — praktycznie zlikwidowali swój przemysł półprzewodnikowy. Weźmy choćby ich międzykontynentalne pociski: opierają się na technologii z lat 80., ale nie są w stanie stworzyć systemów podobnych do naszego Topaza.

Na dziś sytuacja wygląda tak: kupujemy dużo sprzętu — systemy Wisła i Narew, HIMARS-y, Apache, czołgi. W każdym z tych systemów jest zaawansowana elektronika. Nawet pozornie prosty system Pilica+, wyposażony w armatę 35 mm, ma zaawansowany system kierowania ogniem. I co z tym fantem zrobić?

Główne wnioski

  1. Polska jako kraj nie ma złóż metali ziem rzadkich. W przypadku dalszego ograniczania eksportu przez Chiny nasza gospodarka i przemysł zbrojeniowy będą mieć poważne kłopoty.
  2. Rozwiązania technologiczne niezbędne w nowoczesnych systemach wojskowych — naprowadzania, łączności i dowodzenia — opierają się na metalach ziem rzadkich.
  3. Alternatywy istnieją, podobnie jak próby ograniczenia dostaw komponentów z Chin, ale będą one oznaczać wyższe koszty zakupu technologii.