Co dalej z Gdynią? Wiceminister Marchewka: Trzymamy rękę na pulsie
Port Gdynia budzi emocje i zainteresowanie wielkich mocarstw. W wielkiej transakcji teren wpisany na państwową listę infrastruktury krytycznej może przejść z rąk chińskich w amerykańskie. Arkadiusz Marchewka, wiceminister infrastruktury, zapewnia jednak, że resort pilnuje sprawy.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Gdynia stała się nagle obiektem gry wielkich mocarstw i co robią w niej Chińczycy.
- Jakie możliwości ma w tej rozgrywce polskie państwo.
- Co musimy zrobić, aby ważny dla nas teren, będący infrastrukturą krytyczną, nie został sprzedany Amerykanom lub na dłużej utkwił w chińskich rękach.
Od 20 lat w Gdyni, jednym z największych i najważniejszych bałtyckich portów, działają Chińczycy. Mają w użytkowaniu wieczystym do 2089 r. 20 hektarów terenu i 550 metrów nabrzeża, nazywanego Nabrzeżem Bułgarskim. Teren może jednak przejść w ręce Amerykanów.
Chodzi o transakcję, w której ścierają się giganci światowego transportu morskiego, logistyki i spedycji: amerykański fundusz BlackRock wraz z włoskim MSC oraz chińska spółka Hutchinson. Zaczęło się od przejęcia udziałów w dwóch z pięciu terminali kontenerowych w Kanale Panamskim (kontrolujących ponad 40 proc. przewożonych towarów), należących do chińskiego operatora Hutchison Ports. Kontrola nad tą kluczową dla światowego transportu i handlu przeprawą była jednym z celów Donalda Trumpa (chociaż temat obecności Chińczyków w Panamie podnosiła już administracja Joego Bidena).
Amerykanie mają jednak większe ambicje. Chcą przejąć od Hutchinsona udziały we wszystkich poza Chinami należących do firmy portach. Na tej liście znajduje się także pokaźny teren w Gdyni, którego operatorem jest Gdynia Container Terminal (GCT). Teren jest użytkowany przez Chińczyków na bazie kontrowersyjnej transakcji sprzed 20 lat. Resort infrastruktury może spowodować, by kontrola nad nabrzeżem trafiła w całości w polskie ręce i zaczęły obowiązywać takie zasady, jak w innych terminalach w porcie Gdynia. W czasie zwiększonego napięcia międzynarodowego, niestabilności i sporów o kontrolę nad szlakami handlowymi czy dużych dostaw, np. uzbrojenia, tego rodzaju tereny powinny być kontrolowane w całości przez władze państwa, na którego obszarze się znajdują.
Wiceminister infrastruktury Arkadiusz Marchewka: trzymamy rękę na pulsie
XYZ.pl zwróciło się z pytaniami do nadzorującego porty wiceministra Arkadiusza Marchewki. Polityk przekonuje, że sytuacja Gdyni jest pod czujnym okiem resortu, którym współzarządza.
– Sytuację Gdyni analizujemy na bieżąco i trzymamy rękę na pulsie. Wiemy z mediów, ponieważ żadne oficjalne pismo nie wpłynęło do Ministerstwa Infrastruktury (MI), że transakcja odbędzie się pomiędzy chińską firmą Hutchison Ports a funduszem BlackRock w USA. Z naszego punktu widzenia sprawa wygląda tak: jeśli na terenie portu dochodzi do sprzedaży nieruchomości, to port ma zawsze prawo pierwokupu. Dotyczy to także zakupu sprzedawanych akcji – mówi Arkadiusz Marchewka.
Sytuację Gdyni analizujemy na bieżąco i trzymamy rękę na pulsie. Wiemy z mediów, ponieważ żadne oficjalne pismo nie wpłynęło do Ministerstwa Infrastruktury (MI), że transakcja odbędzie się pomiędzy chińską firmą Hutchison Ports a funduszem BlackRock w USA. Z naszego punktu widzenia sprawa wygląda tak: jeśli na terenie portu dochodzi do sprzedaży nieruchomości, to port ma zawsze prawo pierwokupu. Dotyczy to także zakupu sprzedawanych akcji.
Równie stanowczo artykułuje jednak: resort nie otrzymał żadnych oficjalnych informacji na temat szczegółów tej transakcji. Przekonuje, że administracja rządowa traktuje tę sprawę bardzo poważnie. Decyzje będą zapadać, kiedy pojawią się oficjalne informacje i MI otrzyma pierwsze dokumenty.
Należy zaznaczyć, że MI ma prawo pierwokupu terenu. Jak dodaje wiceminister, istnieje jeszcze jeden instrument prawny, który daje pewne możliwości na uzyskanie pozycji dominującej wobec jakiegoś podmiotu.
– Mówię tu o zgodzie, którą musi wyrazić ministerstwo – wskazuje Arkadiusz Marchewka.
Mówię tu o zgodzie, którą musi wyrazić ministerstwo.
„Chińczyki trzymają się mocno”. Transport, logistyka dostaw, zaniżone opłaty, szpiegostwo
Niedaleko od chińskiego terminala i terenów przeładunkowych znajdują się tereny ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa militarnego RP: Stocznia Wojenna (która uczestniczy w programie budowy fregat rakietowych programu „Miecznik”), Port Wojenny Gdynia czy wreszcie jednostka specjalna płetwonurków bojowych „Formoza” należąca do Wojsk Specjalnych. Właściciel nabrzeża ma możliwość wpływania na przeładunki i transporty, a także ich monitorowania.
W sierpniu 2023 r. Chińczycy z GCT odmówili dostępu do nabrzeża okrętowi US Navy „MV Cape Ducato”. W ten sposób został zagrożony termin przeładunku sprzętu wojskowego. Dziś nie da się rozstrzygnąć, czy był to tylko zbieg okoliczności, ale tego samego dnia w sąsiednim, filipińskim terminalu BCT gościło troje kongresmenów USA, znanych z działań na rzecz sankcji wobec Rosji i dostarczania broni na Ukrainę.
Należy tu także zaznaczyć, że przez długie lata chiński właściciel uiszczał zaledwie ułamek opłat, które powinny wpływać do Skarbu Państwa czy budżetu samorządu terytorialnego. Niemal równy rok temu, autor niniejszego tekstu otrzymał od władz miasta odpowiedź na pytania, z której wynikało niezbicie, iż chińska spółka prowadząca terminal GCT płaciła z tytułu użytkowania wieczystego 294 tys. zł rocznie. W sumie, od czasu przejęcia terenu 20 lat temu, Chińczycy zapłacili niecałe 6 mln zł. Jest to suma rażąco niska. Według wiedzy portalu XYZ.pl inni operatorzy działający na terenie Portu Gdynia, przekazywali do budżetu państwa kwoty oscylujące bliżej sumy 30 mln zł rocznie.
– Państwo mogłoby na dzierżawie tego terenu zarabiać więcej – przyznaje Arkadiusz Marchewka.
Państwo mogłoby na dzierżawie tego terenu zarabiać więcej.
Aktywność Chińczyków budziła zresztą niepokój Sojuszu Północnoatlantyckiego, a także Unii Europejskiej. Przede wszystkim z uwagi na instalowaną w portach chińską platformę logistyczną Logink, która pozwalała na uzyskiwanie informacji nie tylko o ruchach jednostek, ale również wiedzę, co dany statek przewozi. To wiedza bezcenna w trakcie konfliktów czy zwiększonych napięć na świecie. Nie można przy tym zapomnieć, że wszystkie chińskie firmy, w tym prywatne, są zobowiązane do dostarczania informacji wywiadowczych władzom, a jak podkreślają analitycy, porty są dla Chińczyków strategiczne.
Wróćmy jednak do tematu pierwokupu terenu, tudzież zgody (albo niezgody) Ministerstwa Infrastruktury na transakcję sprzedaży. Wiceminister Marchewka, w rozmowie z XYZ.pl przekonuje, iż sprawa ta ma dla niego i reprezentowanego przez niego ministerstwa „kluczowe znaczenie, ponieważ daje możliwość uporządkowania sytuacji w porcie”.
Polityk tłumaczy, że to, z czym mamy dzisiaj do czynienia, jest pokłosiem zaniedbań sprzed 20 lat. Marchewka mówi, że w 2005 r. spółka Hutchison kupił prawo do użytkowania wieczystego upadającej spółki Stocznia Gdynia. Nie zachowano właściwego nadzoru nad własnością tego terenu. Dlatego dziś na 20 hektarach terenu w Porcie Gdynia funkcjonuje spółka, która prowadzi działalność na zupełnie innych zasadach, niż zdecydowana większość podmiotów w porcie.
– Na pewno jest to teren obłożony innymi restrykcjami niż pozostałe tereny w porcie – mówi wiceminister.
Warto uściślić przepisy
Być może warto byłoby zatem pomyśleć o zmianie przepisów np. w ustawie o portach i przystaniach. Są tam zapisane reguły dotyczące prawa zakupu, które można obejść. Należałoby uściślić zapisy i wprowadzić do ustawy i rozporządzeń do niej bardziej precyzyjne zapisy dotyczące konkretnych elementów infrastruktury. Brak jednoznaczności wykorzystali Chińczycy. W jednym z pism przesłanych do władz portu przekonywali, że wskazany element (znajdujący się na dzierżawionym przez nich nabrzeżu poler, czyli element spełniający rolę uchwytu) nie należy do infrastruktury krytycznej.
Wiceminister Marchewka pytany o plany zmian w aktach prawnych unika jednoznacznych deklaracji.
– Oczywiście wszystko zależy od tego, na jakim poziomie i pomiędzy jakimi podmiotami
będzie zawiązywana ta transakcja. Wchodzimy tu w prawo handlowe dotyczące
funkcjonowania spółek i ich sprzedaży. Tak, jak wspomniałem, nie mamy na razie żadnej
oficjalnej informacji, na jakim poziomie to będzie podejmowane. Będziemy mogli to
ocenić, gdy wpłyną do nas odpowiednie dokumenty – mówi polityk.
Inne rozwiązania? MON też proceduje zmiany prawne
Istnieje jednak jeszcze jedna opcja, po którą może sięgnąć państwo. To przygotowywana i pilotowana przez resort obrony narodowej Ustawa o szczególnych zasadach przygotowania i realizacji inwestycji w zakresie potrzeb obronności państwa i bezpieczeństwa publicznego oraz ustanawiania stref obronnych dla niektórych terenów zamkniętych. Daje ona możliwość wciągnięcia na wykaz infrastruktury krytycznej (lub jej elementów) w zamkniętych, konkretnych przestrzeniach. Jeżeli ustawę udałoby się możliwie szybko wprowadzić w życie, to można by ją wykorzystać w Porcie Gdynia. Wprowadzenie strategicznych nieruchomości do przepisów ustawy zabezpieczyłoby interes państwa. Projekt z października ub. roku jest obecnie na etapie opiniowania i konsultacji międzyresortowych. Ostatnio prace przyspieszyły.
Pekin próbuje kontratakować. Delegacja chińska odwiedziła niedawno Panamę, namawiając władze kraju, by nie wychodziły z kooperacji z Chinami. Według doniesień medialnych Chińczycy sprawdzają opcje, po które mogą sięgnąć, by zachować przynajmniej część swojego „portowego władztwa”. Jedną z takich opcji jest możliwość oskarżenia obywateli Chińskiej Republiki Ludowej. Hong Kong, gdzie ma siedzibę Hutchinson, jest „specjalnym regionem autonomicznym” Chin, co miałoby zablokować transakcję. Jest to jednak „opcja atomowa” i sięgnięcie po nią oznaczałoby bardzo dużą eskalację na linii Waszyngton-Pekin. A na tę Chińczycy nie są jeszcze gotowi.
– Porządkowanie tej sytuacji z naszego punktu widzenia może polegać między innymi na
tym, aby był to fragment portu, nad którym „władzę” ma spółka skarbu państwa. Jest to
jeden z wariantów, który powinien zostać rozpatrzony. Jednak teraz nie mogę niczego
zadeklarować, bo nie wiem, kiedy i na jakim poziomie ta transakcja zostanie
przeprowadzona – wskazuje wiceminister Marchewka.
Przyznaje, że nie zna okoliczności zawarcia umowy sprzed 20 lat.
– Mogę jednak powiedzieć, że z perspektywy dwóch dekad decyzja, w wyniku której Skarb Państwa nie wykorzystał sytuacji i nie przejął tego terenu, była błędna. Dzisiaj taka
sytuacja byłaby niedopuszczalna. W interesie portu, w interesie naszego państwa jest to,
aby przy każdej tego rodzaju sytuacji porządkować te kwestie. Podkreślam: dzisiaj taka
sytuacja na pewno by się nie wydarzyła – podsumowuje Arkadiusz Marchewka.
Z perspektywy dwóch dekad decyzja, w wyniku której Skarb Państwa nie wykorzystał sytuacji i nie przejął tego terenu, była błędna. Dzisiaj taka
sytuacja byłaby niedopuszczalna. W interesie portu, w interesie naszego państwa jest to, aby przy każdej tego rodzaju sytuacji porządkować te kwestie. Podkreślam: dzisiaj taka sytuacja na pewno by się nie wydarzyła.
Może to dawać nadzieję, że państwo jednak uczy się na błędach. W Gdyni nie wolno dopuścić do sytuacji, w której udaje się wyrugować Chińczyków, ale w ich miejsce błyskawicznie wchodzą Amerykanie. Polska pozostaje suwerennym państwem i w pełni suwerenna powinna być jego kontrola nad terenami o znaczeniu strategicznym.

Główne wnioski
- Gdynia, jeden z najważniejszych polskich (i europejskich) portów, nie jest dziś w pełni zależny od Polski. 20 hektarów terenu i 550 m nabrzeża znajduje się pod kontrolą Chińczyków. Może się to zmienić, jeśli amerykański fundusz BlackRock zdecyduje się odkupić od Hutchinsona udziały w jego portach.
- Polska powinna zabezpieczyć swoje interesy i zachować pełną kontrolę nad portową infrastrukturą krytyczną. Ma na to kilka sposobów.
- Wiceszef resortu infrastruktury Arkadiusz Marchewka mówi XYZ.pl, że ministerstwo pilnie przygląda się rozwojowi sytuacji między Chinami a USA.