Sprawdź relację:
Dzieje się!
Biznes Polityka

Co kupujemy, czego potrzebujemy? Wojsko myśli, MON planuje, a żołnierze czekają

Wojsko Polskie kupuje na potęgę. Wydajemy miliardy na nowe czołgi, samoloty i wyrzutnie rakiet, ale wciąż są obszary wymagające doinwestowania. W armii nadal można zaobserwować poważne braki w niektórych dziedzinach, a podpisywanie umów wykonawczych trwa i trwa.

Jakie zakupy powinno zrobić Wojsko Polskie?
Co kupujemy, czego potrzebujemy? Wojsko myśli, MON planuje, żołnierze czekają. Jakie zakupy czekają armię? (Photo by Omar Marques/Getty Images)

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jakie są najmocniejsze strony Sił Zbrojnych RP pod kątem sprzętu.
  2. Które obszary wymagają najpilniejszej poprawy.
  3. Dlaczego niektóre programy modernizacyjne armii tak się przeciągają.

Siły Zbrojne RP mają być – w zamyśle polityków – jedną z najsilniejszych armii Europy. Dążył do tego poprzedni szef MON, Mariusz Błaszczak, a kontynuuje Władysław Kosiniak-Kamysz. Polska chce mieć silną armię i wzmacnia ją na dwóch poziomach: ilościowym (zwiększanie liczebności) oraz jakościowym (modernizacja technologiczna).

Obecnie Wojsko Polskie liczy ok. 216 tys. żołnierzy. Zarówno poprzedni, jak i obecny minister planuje dalsze zwiększanie tego stanu, docelowo nawet do 300 tys. A to mowa jedynie o żołnierzach „w linii”, nie o siłach rezerwowych. W minionym tygodniu kandydat PiS na prezydenta, Karol Nawrocki, przekonywał o konieczności budowy „milionowych” sił rezerwy.

Obok zmian ilościowych postępują też jakościowe. Toczą się głównie na płaszczyźnie modernizacji technologicznej. Sprzętu wojskowego (SpW) kupujemy dużo: głównie dla Wojsk Lądowych – czołgi Abrams i K2, wyrzutnie pocisków HIMARS i K239 Chunmoo, armatohaubice K9 i śmigłowce Apache, ale także dla Sił Powietrznych (samoloty wielozadaniowe F-35 i lekkie myśliwce FA-50) i w końcu Marynarki Wojennej (fregaty programu Miecznik, okręty przeciwminowe Kormoran II czy wciąż przesuwany program Orka).

Warto wiedzieć

Lista zakupowa się wydłuża

Koszty idą w dziesiątki, a nawet setki miliardów złotych. Przykładowo:

  • F-35 – 4,6 mld dolarów,
  • Abramsy – 4,75 mld dolarów,
  • 96 śmigłowców Apache – 10 mld dolarów,
  • 212 armatohaubic K9 – 2,4 mld dolarów.

To tylko część wydatków. Dochodzi jeszcze „drobny” sprzęt, jak:

  • aerostaty rozpoznawcze programu Barbara – ok. 1 mld dolarów,
  • pociski do F-16 (JASSM-ER, AIM-120 AMRAAM, AIM-9 Sidewinder) – łącznie ponad 1 mld dolarów,
  • leasing bezzałogowców MQ-9B SkyGuardian – 300 mln dolarów.
XYZ

MON, mamy problem. Dlaczego to tak długo trwa?

Niektóre programy modernizacyjne Sił Zbrojnych RP znacząco się opóźniają. Przykładem jest umowa na czołgi K2. Umowy na zakup sprzętu wojskowego, zwłaszcza z zagranicy, to skomplikowane i wielowarstwowe procesy. Są obwarowane licznymi regulacjami oraz wymagają uzgodnień między resortem obrony, Sztabem Generalnym Wojska Polskiego, Agencją Uzbrojenia, armią i Ministerstwem Finansów, które musi znaleźć na to wszystko fundusze.

Kluczowe kwestie to oczekiwania stron, ceny, czas dostaw sprzętu. Dochodzi do tego nieoficjalnie sygnalizowane niezdecydowanie strony polskiej, problemy z uzyskaniem zgody USA na zakup i integrację pocisków z południowokoreańskimi samolotami FA-50, a także spory o to, które polskie zakłady zbrojeniowe otrzymają uprawnienia do produkcji „polskich” K2.

Wspomniane około tysiąca czołgów K2 według deklaracji Mariusza Błaszczaka miało obejmować niecałe 200 sztuk w wersji K2GF („Gap Filler”), wyprodukowanej w Korei i znacząco różniącej się od docelowego modelu K2PL, który miał stanowić główną część kontraktu.

Problem w tym, że minister Błaszczak, o czym nie wspomina w swoich tweetach i wystąpieniach, podpisał jedynie umowy ramowe, które nie mają mocy formalno-prawnej. Umowy wykonawcze, określające szczegółowe warunki zakupu i dostaw, muszą zostać podpisane osobno.

Tomasz Leśnik, niezależny publicysta zajmujący się tematyką bezpieczeństwa, wskazuje na jeszcze jedno zagrożenie dla realizacji obecnych planów – rosnące wydatki. Zwiększanie liczebności Sił Zbrojnych, zwłaszcza żołnierzy zawodowych, prowadzi do wzrostu wydatków osobowych, a w dłuższej perspektywie oznacza również coraz większe obciążenie budżetu emerytalnego.

– Kupowany z zagranicznych kontraktów sprzęt jest znacząco droższy w obsłudze w porównaniu do tego, do czego Siły Zbrojne były przyzwyczajone przez dekady. Co więcej, do dziś nie ma kompleksowych umów na zabezpieczenie eksploatacji, co tworzy istny miecz Damoklesa wiszący nad Inspektoratem Wsparcia, który jednocześnie zmaga się z coraz bardziej ograniczanym budżetem – podkreśla Tomasz Leśnik.

Opóźnienia w zakupie i wdrażaniu nowego sprzętu wynikają też z nadmiernego przeregulowania armii przepisami i procedurami.

– Przepisy paraliżują cały system. Niektórym z naszych przydałoby się pojechać na Ukrainę i zobaczyć, jak tam wygląda wdrażanie nowego sprzętu – od fazy pomysłu do wprowadzenia systemu na wyposażenie armii – mówi gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister obrony i Dowódca Wojsk Lądowych.

Ataki z powietrza – trzeba się bronić i atakować

Skrzypczak podkreśla, że w kontekście zagrożenia ze strony Rosji Polska musi przygotować się na zmasowane uderzenia rakiet dalekiego zasięgu, które znajdują się w arsenale rosyjskich sił zbrojnych. Dlatego pilnie potrzebna jest gęsta, wielowarstwowa obrona powietrzna, zdolna do zwalczania zarówno rakiet, jak i dronów.

– Oni będą w nas walić rakietami, więc musimy mieć co najmniej dwa razy więcej wyrzutni krótkiego i średniego zasięgu, które będą w stanie je neutralizować. Musimy też mieć naprawdę duże możliwości w zwalczaniu i przeciwdziałaniu dronom. Ale nie możemy ograniczać się tylko do obrony – musimy także sami rozwijać własne zdolności. Produkcja dronów powinna stać się priorytetem, a ich liczba w wojsku musi znacząco wzrosnąć, może nawet już od szczebla drużyny – mówi generał.

Zwraca również uwagę na silną rosyjską obronę przeciwlotniczą, która stanowi poważne wyzwanie dla lotnictwa NATO.

– Jeśli lotnicy i planiści NATO sądzą, że ich samoloty będą mogły swobodnie operować nad linią frontu, to powinni się dwa razy zastanowić – ostrzega były Dowódca Wojsk Lądowych.

Oni będą w nas walić rakietami, więc musimy mieć co najmniej dwa razy więcej wyrzutni krótkiego i średniego zasięgu, które będą w stanie je neutralizować. Ale nie możemy ograniczać się tylko do obrony – musimy także sami rozwijać własne zdolności. Produkcja dronów powinna stać się priorytetem, a ich liczba w wojsku musi znacząco wzrosnąć.

Generał Skrzypczak wskazuje także na amunicję precyzyjną jako piętę Achillesa polskiej armii. Amunicji brakuje, a jest tańsza od klasycznej artylerii, przy czym uderza punktowo i precyzyjnie, zamiast razić obszarowo, jak tradycyjne systemy artyleryjskie.

Każdy rodzaj sił zbrojnych potrzebuje sprzętu

Wojska Lądowe, lotnictwo, Marynarka Wojenna – każdy rodzaj sił zbrojnych potrzebuje nowych zdolności. To jeden z kluczowych problemów modernizacyjnych.

Dr Michał Piekarski z Uniwersytetu Wrocławskiego wskazuje na trzy kluczowe obszary, wymagające dalszych inwestycji:

  1. Wojska Lądowe – konieczność zwiększenia liczby nowoczesnej artylerii rakietowej, broni przeciwpancernej i bezzałogowców bojowych i rozpoznawczych.
  2. Siły Powietrzne – pilna potrzeba rozbudowy systemów obrony powietrznej krótkiego i średniego zasięgu oraz dalszej modernizacji floty samolotów bojowych.
  3. Marynarka Wojenna – brak nowych okrętów podwodnych i fregat, co znacząco ogranicza zdolności operacyjne na Morzu Bałtyckim.

Choć modernizacja postępuje, te luki mogą osłabić realny potencjał obronny kraju.

Czego najbardziej brakuje na lądzie

Główne obszary zaniedbań, zdaniem Piekarskiego, dotyczą wojsk zmechanizowanych, zwłaszcza bojowych wozów piechoty.

– Memy z BWP-1 były śmieszne kilka lat temu, ale w tym temacie niemal nic nie zrobiliśmy. Dlatego Borsuki to absolutna konieczność – dodaje naukowiec.

Wojsko Polskie zamawia Borsuki z wieżami wyposażonymi w kierowane pociski przeciwpancerne, a także nowe Rosomaki z takim uzbrojeniem. Jednak to nadal zbyt mało, zwłaszcza że program Ottokar-Brzoza, dotyczący niszczycieli czołgów, ciągnie się w nieskończoność.

– Sytuacja w zakresie modernizacji wojsk pancernych i zmechanizowanych (WPiZ) jest bardzo skomplikowana. Borsuk? Wciąż czekamy na umowy wykonawcze. Co gorsza, brakuje nawet oficjalnych informacji o zatwierdzeniu przez wojsko wymagań taktyczno-technicznych dla wersji specjalistycznych – ocenia Tomasz Leśnik.

Przypomina, że w przypadku Rosomaka wciąż nie wdrożono wszystkich przewidzianych wariantów, co budzi obawy, że historia może się powtórzyć. Podobnie jest z Kołowym Transporterem Opancerzonym Serwal i Ciężkim Bojowym Wozem Piechoty (jego przyszłość wciąż budzi wątpliwości).

– Walka radioelektroniczna leży. Podobnie jak wojska inżynieryjne – ocenia dr Michał Piekarski.

Jak podkreśla, wciąż nie wiadomo, w jakim kształcie będą funkcjonować, ale nie zmienia to faktu, że Polska musi posiadać zdolności inżynieryjne w zakresie sił lądowych.

– Będziemy musieli budować schrony, ukrycia, ale także przeprawy wodne i lądowe – tłumaczy ekspert.

Dziury na polskim niebie

Jako kolejny kluczowy obszar dr Michał Piekarski wskazuje rozpoznanie. Mamy wprawdzie zakontraktowany dostęp do zdjęć satelitarnych, posiadamy bezzałogowce FlyEye i zasobniki rozpoznawcze do F-16, ale to wciąż za mało. Na wyposażeniu znajduje się także bezzałogowiec MQ-9 Reaper oraz wchodzące do użytku tureckie Bayraktary, jednak nadal brakuje własnego satelitarnego systemu rozpoznania na szczeblu strategicznym. Następny krytyczny obszar to lotnictwo śmigłowcowe, gdzie – jak zaznacza Piekarski – potrzeby są największe.

– Zakontraktowaliśmy Apache i kupiliśmy maszyny dla kawalerii powietrznej, ale co z ciężkimi śmigłowcami transportowymi? Coś – nie wiem co, może Chinooki, może Caracale, może cokolwiek innego – musi zastąpić Mi-8/17. Potrzebujemy również śmigłowców dla Powietrznej Jednostki Operacji Specjalnych, VIP-ów oraz maszyn ewakuacji medycznej – mówi dr Michał Piekarski.

Ale to nie wszystko. W związku z budową trzech fregat Miecznik Polska będzie potrzebować co najmniej sześciu śmigłowców pokładowych.

– I rodzi się pytanie: co ze śmigłowcami bazowania lądowego? Mamy cztery AW-101, ale to zdecydowanie za mało – podkreśla ekspert.

Lotnictwo bojowe nie znajduje się w najgorszej sytuacji. Polska posiada 48 myśliwców F-16, które przechodzą modernizację. Poza tym do służby trafi 32 maszyn typu F-35, a jednocześnie trwają dostawy FA-50, co łącznie da około 80 samolotów bojowych. To już pewien potencjał obrony powietrznej, choć potrzeby są większe.

Warto wiedzieć

Kluczowe braki w lotnictwie

  • Brak zdolności do tankowania samolotów w powietrzu – Polska nie posiada własnych tankowców, co ogranicza zasięg operacyjny lotnictwa.
  • Docelowe samoloty wczesnego ostrzegania – obecne SAAB są rozwiązaniem pomostowym.
  • Niedobór maszyn powietrznego rozpoznania i radioelektronicznego.
  • Braki w lotnictwie morskim – potrzebne nowe samoloty patrolowe.
  • Walka radioelektroniczna – słaby punkt sił lądowych.

Marynarka Wojenna – potrzeba więcej niż Orka i Mieczniki

W Marynarce Wojennej kluczowym wyzwaniem pozostaje pozyskanie nowych okrętów podwodnych w ramach programu Orka oraz zwiększenie nawodnych sił okrętowych. Zdaniem Michała Piekarskiego trzy fregaty Miecznik to za mało. Polska powinna wzmocnić ochronę przeciwminową, aby zapewnić bezpieczeństwo portów, podejść do nich i infrastruktury krytycznej.

– Nie muszą to być jednostki załogowe, ale ochrona przeciwminowa musi zostać wzmocniona – podkreśla dr Michał Piekarski.

Według MON przetarg na Orkę ma się rozstrzygnąć jeszcze w tym roku. Polska posiada obecnie jeden okręt podwodny, a o dostawy nowych jednostek rywalizują Niemcy, Francuzi, Koreańczycy i – być może – Włosi. Wiceminister obrony Cezary Tomczyk potwierdził, że wybór dostawcy może nastąpić jeszcze w 2025 r., a okręty podwodne to jeden z priorytetów modernizacyjnych.

30 lat zaniedbań

Tomasz Leśnik uważa, że problemem jest nawis remontowy i modernizacyjny z ostatnich 30 lat, który był jedynie „przypudrowany” zakupami wyspowymi, czyli pojedynczymi kontraktami na nowoczesny sprzęt, bez spójnej strategii długofalowej.

– Wszystkie szumne zapowiedzi polityków o wysokich procentach PKB na obronność powodują tylko grymas na twarzy. Nawet przeznaczanie przez dekadę 4 proc. PKB nie wystarczy, by załatać dziurę po latach zaniedbań. A rozbudowa liczebna armii to już w ogóle osobna kwestia – podsumowuje publicysta.

Główne wnioski

  1. Pomimo dużych i kosztownych zakupów uzbrojenia, Wojsko Polskie wciąż boryka się z problemami w zakresie sprzętu.
  2. Brakuje nam przede wszystkim systemów rozpoznawczych, zdolności przeciwpancernych, walki radioelektronicznej, czy nowoczesnych bojowych wozów piechoty.
  3. Były wiceminister obrony, gen. Waldemar Skrzypczak wskazuje na niedostateczne zdolności przeciwlotnicze i przeregulowanie armii przepisami.