Cyfrowe euro. Przyszłość waluty czy walka o władzę?
Unia Europejska stoi u progu jednej z najważniejszych reform finansowych ostatnich lat. Cyfrowe euro – elektroniczna wersja pieniądza emitowanego przez Europejski Bank Centralny – nie jest już tylko koncepcją czy akademicką debatą. Stało się strategicznym projektem, który może istotnie zmienić sposób, w jaki Europa płaci, handluje i chroni swoją suwerenność gospodarczą. Jak każde wielkie przedsięwzięcie, oferuje jednak zarówno szanse, jak i ryzyka.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Na jakim etapie znajdują się prace nad cyfrowym euro.
- Jakie korzyści i zagrożenia wiążą się z jego wprowadzeniem.
- W jaki sposób cyfrowe euro może wzmocnić EBC i Unię Europejską.
Europejski Bank Centralny (EBC) intensywnie lobbuje za wprowadzeniem cyfrowego euro – elektronicznej wersji wspólnej waluty, która miałaby funkcjonować obok gotówki i kart płatniczych. Projekt wzbudza kontrowersje wśród banków i polityków, zwłaszcza po prawej stronie sceny politycznej.
Cyfrowe euro miałoby pełną wartość prawną jak fizyczne pieniądze, przechowywane w aplikacji-portfelu na smartfonie i umożliwiające bezpośrednie transakcje pomiędzy użytkownikami – bez pośrednictwa banków czy firm płatniczych takich jak Visa czy Mastercard.
EBC argumentuje, że nowa forma pieniądza jest konieczna, aby Europa nie była uzależniona od amerykańskich gigantów finansowych i technologicznych oraz mogła skuteczniej chronić swoją suwerenność w erze cyfrowej.
Projekt napotyka jednak istotny opór. Banki obawiają się utraty wpływów i wysokich kosztów wdrożenia, a politycy podnoszą kwestie prywatności i ryzyka nadmiernej kontroli państwa. Kluczową rolę w negocjacjach w Parlamencie Europejskim odgrywa Fernando Navarrete, sceptycznie nastawiony wobec cyfrowego euro. Rządy państw UE domagają się także ograniczeń – np. maksymalnej kwoty cyfrowych euro, jaką obywatele mogliby posiadać.
Debata ma silny wymiar geopolityczny, zwłaszcza w kontekście konkurencji ze strony amerykańskich stablecoinów (cyfrowych aktywów powiązanych z dolarem) oraz polityki USA. EBC aktywnie zabiega więc o poparcie parlamentarzystów i ministrów finansów.
Ostateczne decyzje w sprawie ram prawnych mają zapaść w UE w 2025 r. Głosowanie w Parlamencie Europejskim planowane jest na 2026 r. Faktyczne wprowadzenie cyfrowego euro do obiegu przewidywane jest natomiast około 2028 r.
Warto wiedzieć
Co już wiemy o cyfrowym euro?
Cyfrowe euro ma być prawnym środkiem płatniczym emitowanym przez Europejski Bank Centralny. Jego celem nie jest zastąpienie gotówki, lecz funkcjonowanie obok niej.
Użytkownicy przechowywaliby cyfrowe euro w portfelach cyfrowych – aplikacjach na smartfony – z możliwością dokonywania transakcji zarówno online, jak i offline.
Projekt zakłada, że cyfrowe euro będzie działać zawsze – również w przypadku awarii infrastruktury, ataków cybernetycznych czy przerw w dostępie do internetu.
Jednym z priorytetów ma być inkluzywność: dostęp dla osób niezamożnych, seniorów, osób bez smartfona, z ograniczonymi kompetencjami cyfrowymi czy niepełnosprawnościami. Interfejsy mają być projektowane tak, by były maksymalnie proste i dostępne – m.in. z dużymi czcionkami czy obsługą głosową.
Infrastruktura cyfrowego euro ma być rozproszona, obejmując co najmniej trzy różne regiony z wieloma serwerami, aby zapewnić redundancję i odporność na kryzysy regionalne lub cyberzagrożenia.
Po co w ogóle cyfrowe euro? Europejski Bank Centralny tłumaczy, że skoro społeczeństwo coraz rzadziej korzysta z gotówki, potrzebny jest jej cyfrowy odpowiednik. Argumentacja jest prosta: zbyt duża zależność od amerykańskich gigantów płatniczych (Visa, Mastercard), zagrożenie ze strony technologicznych hegemonów (Apple, Meta) oraz geopolityczne napięcia, które mogą uczynić infrastrukturę finansową zakładnikiem globalnej rywalizacji.
Zagrożenia dla banków i systemu finansowego
Największe ryzyko dotyczy banków komercyjnych. Jeśli obywatele masowo przeniosą środki do cyfrowych portfeli EBC, depozyty w bankach spadną. To one finansują kredyty dla gospodarstw domowych i firm.
W rezultacie może nastąpić ograniczenie akcji kredytowej, czyli mniej pieniędzy dla gospodarki realnej. Banki stałyby się bardziej zależne od rynku hurtowego i zewnętrznego finansowania, co zwiększyłoby podatność systemu na kryzysy.
W sytuacji paniki finansowej transfer środków do cyfrowego euro mógłby nastąpić w kilka minut, potęgując destabilizację sektora bankowego.
Prywatność pod lupą
Cyfrowe euro ma być „bezpieczne i prywatne”, jednak w praktyce budzi obawy o nadzór. Każda transakcja może być rejestrowana przez EBC, co oznacza bezprecedensowy wgląd w nasze wydatki.
Pełna anonimowość nie jest możliwa ze względu na regulacje dotyczące przeciwdziałania praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. Obywatele mogą więc postrzegać cyfrowe euro jako krok w stronę „finansowego Wielkiego Brata” – szczególnie w kontekście przykładów z innych państw, jak Chiny, gdzie cyfrowa waluta idzie w parze z rozszerzoną kontrolą społeczną.
Koszty i rozmyta odpowiedzialność
Projekt wymaga ogromnych nakładów – od stworzenia infrastruktury IT, po systemy bezpieczeństwa i dystrybucji. Nie wiadomo jednak, kto za to zapłaci: banki, obywatele czy państwa członkowskie. Niewyjaśniona pozostaje także kwestia odpowiedzialności za ewentualne awarie – EBC, banków krajowych czy rządów.
Na razie debata przypomina polityczne przeciąganie liny: Parlament Europejski koncentruje się na prywatności, ministrowie finansów postulują limity środków w cyfrowych portfelach, a banki ostrzegają przed destabilizacją.
Parlament nie zakończy negocjacji wcześniej niż w 2026 r. Pierwsze realne wdrożenie – jeśli do niego dojdzie – nastąpi najwcześniej w 2028 r. Istnieje ryzyko, że cyfrowe euro będzie technologicznie spóźnione już w momencie startu, podczas gdy sektor prywatny dynamicznie rozwija blockchain, stablecoiny i inne innowacje.
Dolar wciąż na szczycie
Pomimo rosnącego zadłużenia USA i napięć geopolitycznych, dolar pozostaje globalną walutą dominującą. Prezes EBC Christine Lagarde podkreśla, że światowy porządek się zmienia, co stwarza szansę na wzmocnienie roli euro. Obecnie odpowiada ono za ok. 20 proc. rezerw walutowych i 40 proc. światowego handlu, ale nie nastąpił gwałtowny „odpływ” kapitału w stronę euro.
Waluta europejska ma potencjał, by wzmocnić swoją globalną pozycję – dzięki stabilności EBC, szerokiemu zastosowaniu w handlu i inicjatywom integracyjnym. Jej droga do dominacji nad dolarem jest jednak blokowana przez brak wspólnego rynku kapitałowego, ograniczoną podaż bezpiecznych aktywów, wewnętrzne podziały polityczne oraz presję zewnętrzną, szczególnie ze strony Chin.
Cyfrowe euro może pomóc, ale nie rozwiąże najważniejszych barier strukturalnych.
Miniwywiad
ECB nie powinien zarządzać cyfrowym euro
Jakie jest pana zdanie na temat projektu cyfrowego euro, promowanego przez Europejski Bank Centralny (EBC)?
Karel Lannoo, dyrektor generalny Europejskiego Instytutu Rynków Kapitałowych (ECMI) i Europejskiego Instytutu Badań Kredytowych (ECRI): Uważam, że tworzenie czy zarządzanie systemem płatności nie należy do zadań banku centralnego. To rola sektora prywatnego, a nie publicznego. EBC pełni funkcję nadzorczą, ponieważ odpowiada za politykę monetarną, ale nie powinien być menedżerem systemów płatniczych.
Ale przecież to właśnie EBC opracowuje raporty i analizy, a ministrowie finansów krajów UE spotykają się w tej sprawie. Ostatni szczyt odbył się niedawno w Kopenhadze. Czy to znaczy, że nie powinni się tym zajmować? Prace trwają już od kilku lat.
Tak, to prawda. Jednak w mojej ocenie nadal nie jest to zadanie EBC. Jego rolą jest nadzorowanie systemów płatniczych, a nie ich prowadzenie. To sektor prywatny powinien je tworzyć i rozwijać.
A czym właściwie różni się cyfrowe euro od kryptowalut tworzonych przez sektor prywatny?
To zupełnie różne rzeczy. Cyfrowe euro byłoby pełnoprawną walutą, gwarantowaną przez EBC, a więc zawsze zachowywałoby swoją wartość nominalną. Kryptowaluty przypominają raczej akcje czy papiery wartościowe – ich wartość może rosnąć albo spadać. Dlatego nie są prawdziwym pieniądzem. Można nimi zapłacić, ale następnego dnia ich wartość może być już inna. Waluta emitowana przez EBC ma niezmienną wartość nominalną.
Skoro jednak cyfrowe euro miałoby być pieniądzem publicznym, emitowanym przez instytucję państwową, pojawia się pytanie o odpowiedzialność polityczną. Jak można to sobie wyobrazić?
Warto zauważyć, że już dziś mamy płatności cyfrowe – realizowane przez Visę, Mastercard, PayPal czy Klarnę. Wszystkie te instytucje korzystają z publicznego pieniądza w ramach licencji udzielonych przez bank centralny. Cyfrowe euro różniłoby się tym, że byłoby bezpośrednio emitowane przez EBC. Jednak system płatności i tak tworzyłyby i obsługiwały prywatne podmioty.
Czy prywatne instytucje mogłyby zatem emitować cyfrowe euro – pod warunkiem, że byłyby to podmioty europejskie, a nie amerykańskie?
Oczywiście. Jeśli posiadają odpowiednią licencję, mogą to robić. Zasadniczej różnicy nie ma – w USA obowiązują bardzo podobne regulacje jak w Europie.
Zwolennicy cyfrowego euro argumentują, że projekt ten zwiększyłby niezależność Europy od systemów płatniczych zdominowanych przez USA.
Ten cel można osiągnąć w inny sposób – na przykład wspierając rozwój i interoperacyjność europejskich systemów płatniczych. Obecnie mamy wiele narodowych rozwiązań, które działają lokalnie, ale słabo współpracują na poziomie europejskim. Konsolidacja i większa kompatybilność byłyby realnym krokiem w stronę niezależności.
Krytycy cyfrowych walut wskazują na przykład Chin, gdzie cyfrowy pieniądz daje państwu ogromną kontrolę nad obywatelami. Czy taki scenariusz jest możliwy w Europie?
W Chinach państwo może śledzić każdą transakcję i ograniczać, na co obywatele wydają pieniądze. W Europie byłoby to znacznie trudniejsze, ponieważ obowiązują surowe przepisy dotyczące prywatności, a obywatele bardzo cenią sobie ochronę danych. Oczywiście nigdy nie ma stuprocentowej pewności, ale europejski system nie funkcjonowałby w taki sposób jak chiński.
A jakie byłyby praktyczne problemy z używaniem cyfrowego euro?
Dziś korzystamy z cyfrowych pieniędzy za pośrednictwem prywatnych aplikacji, np. płacąc telefonem. W przyszłości należałoby mieć również konto w EBC i przelewać na nie środki, aby móc nimi płacić. To dodatkowy krok, który wiele osób uzna za zbędny. Poza tym EBC nie chce konkurować z bankami komercyjnymi o depozyty, dlatego ograniczyłby wysokość środków na takim koncie – mówi się o kwocie do 3 tys. euro. To pokazuje, że cyfrowe euro miałoby pełnić rolę środka płatniczego, a nie oszczędnościowego.
Na jakim etapie są obecnie prace?
Ministrowie finansów uzgodnili, że w systemie muszą istnieć limity – taką informację przekazano mediom po ostatnim szczycie w Kopenhadze. Dyskusja toczy się od 2023 r., ale postęp jest powolny.
Czy uważa pan, że cyfrowe euro to dobry pomysł, krok naprzód?
Jestem raczej sceptyczny. Moim zdaniem EBC nie powinien się tym zajmować. To trochę „mission creep” – próba pokazania, że robi się coś nowego i ambitnego. Argument o uniezależnieniu się od USA jest ważny, ale można go zrealizować inaczej. Sama dyskusja o cyfrowym euro jest ciekawa i potrzebna, jednak nie jestem przekonany, czy projekt ten ma sens.
Główne wnioski
- Ostateczne decyzje w sprawie ram prawnych cyfrowego euro mają zapaść w 2025 r., głosowanie w Parlamencie Europejskim planowane jest na 2026 r., a faktyczne wprowadzenie waluty do obiegu przewidywane jest dopiero około 2028 r.
- EBC uzasadnia potrzebę cyfrowego euro malejącą rolą gotówki oraz rosnącą zależnością od amerykańskich gigantów płatniczych (Visa, Mastercard), technologicznych hegemonów (Apple, Meta) i geopolitycznych napięć. Największe ryzyko dotyczy banków komercyjnych – masowe przeniesienie środków do portfeli EBC mogłoby ograniczyć depozyty, a tym samym akcję kredytową dla gospodarstw domowych i firm. Kluczowym wyzwaniem pozostaje także ochrona prywatności obywateli.
- Euro ma potencjał, by wzmocnić swoją globalną rolę dzięki stabilności EBC, szerokiemu zastosowaniu w handlu i integracji europejskiej. Jego droga do dominacji nad dolarem jest jednak blokowana przez brak wspólnego rynku kapitałowego, ograniczoną podaż bezpiecznych aktywów, wewnętrzne podziały polityczne i presję zewnętrzną (szczególnie ze strony Chin). Cyfrowe euro może pomóc wzmocnić pozycję wspólnej waluty, ale nie rozwiąże zasadniczych barier strukturalnych.