Czarny dzień na węgierskim rynku energii elektrycznej
Ceny prądu na Węgrzech zbliżają się do rekordów: w szczycie za 1 MWh sięgają już prawie 900 euro. Perspektywa czasowego wyłączania przemysłowych odbiorców wydaje się coraz bardziej realna.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego hurtowe ceny prądu na Węgrzech tak radyklanie wzrosły.
- Ile w tym czasie kosztowała energia elektryczna w innych europejskich państwach.
- Czy OZE mogłyby obniżyć ceny prądu na Węgrzech i dlaczego tak się nie stało.
Im bardziej spada temperatura na Węgrzech, tym bardziej rośnie cena energii elektrycznej. 12 listopada w godzinach szczytu, czyli między 17 a18, za 1 MWh w hurcie trzeba było zapłacić aż 895 euro.
Ceny prawie jak latem
To oznacza, że cena zbliża się do rekordu z okresu letnich upałów, gdy sięgała 995 euro/MWh. Wtedy szczyt przypadał na godziny wieczorne, gdy klimatyzatory były wciąż włączone, a instalacje solarne już nie dostarczały energii.
Łączna krajowa produkcja – ze źródeł opartych na paliwach kopalnych, atomowych i odnawialnych – oraz import z trudem pokrywają obecne zapotrzebowanie. Jest większe niż wcześniej przez warunki atmosferyczne.
„Aby sprostać temu zapotrzebowaniu, jesteśmy zmuszeni wykorzystywać w godzinach szczytowych nawet stare, zazwyczaj wyłączone elektrownie. Niektóre siłownie, np. Gönyű i Mátra, ze względu na przestoje związane z prowadzonymi tam pracami konserwacyjne działają na poziomie znacznie poniżej nominalnych mocy – pisze w komentarzu Tamás Pletser, analityk Erste Banku.
Zsynchronizowane przestoje
Internauci na forach zaczęli się dopytywać, dlaczego remonty we wspomnianych elektrowniach zaplanowano w tym samym czasie. I to w listopadzie. Czy nie dało się przewidzieć, że naturalny w tym okresie spadek temperatury spowoduje wzrost zapotrzebowania na energię elektryczną?
Analityk Erste Banku zauważa też, że jednocześnie występują problemy z przesyłem transgranicznym z Serbii i z Austrii. W jego opinii jasno wskazują na to wielkie różnice w cenach prądu w okresie popytowego szczytu na poszczególnych europejskich rynkach. 12 listopada zbliżona do węgierskiej, choć istotnie niższa, była tylko cena w Rumunii. W godzinach 17-18 sięgała 739 euro/MWh. Natomiast w sąsiednich Słowacji i Austrii za 1 MWh płacono odpowiednio 381 i 295 euro. W tym samym czasie w nieco bardziej oddalonej Francji cena energii elektrycznej wynosiła tylko 122 euro/MWh. W w Skandynawii była istotnie poniżej poziomu 100 euro/MWh.
Odnawialne źródła też zawiodły
Tamás Pletser dodaje, że relatywnie wysoka cena prądu w państwach na Bałkanach wynika z niewystarczającej jego podaży. Jej powodem jest niska produkcja energii ze słońca i wiatru w wielu państwach Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej.
Przy niskich opadach niewiele mogą pomóc także elektrownie wodne na Bałkanach i w Austrii. Portal telex.hu pisze, że państwa regionu, ale zwłaszcza Węgry, przez długie lata zaniedbywały inwestycje w wodne i geotermalne źródła energii. Tymczasem są one znacznie mniej niż inne OZE zależne od warunków pogodowych i mogłyby być z powodzeniem wykorzystywane w podobnych kryzysowych sytuacjach.
Ponadto z powodu wsparcia publicznego gospodarstwa domowe na Węgrzech przez całą dobę płacą za prąd i gaz relatywnie niewysoką cenę. Celowe byłoby natomiast wprowadzenie zachęt, które skłaniałyby obywateli do ograniczania zużycia w szczytowym okresie dnia.
Węgierski „Forbes” przestrzega na stronie internetowej, że jeśli sytuacja się nie poprawi, to „kolejnym krokiem będzie odłączenie odbiorców – najpierw przemysłowych – od systemu energetycznego”.
Szczęśliwie mamy stagnację
„Całe szczęście, że nasza gospodarka znajduje się obecnie w stagnacji” – komentuje analityk Erste Banku. W tej sytuacji w razie konieczności będzie można ograniczyć dostawy energii tylko niektórych, wybranych odbiorców. Inaczej państwu groziłaby awaria sieci, co oznaczałoby blackout.
„Jako konsument z niepokojem, a jako analityk z zainteresowaniem będą obserwował, co będzie się działo w najbliższych dniach – podsumowuje Tamás Pletser.
Główne wnioski
- 12 listopada był czarnym dniem na węgierskim hurtowym rynku energii elektrycznej. W szczycie cena 1 MWh wynosiła 895 euro.
- Powodem jest to, że krajowa produkcja ledwo wystarcza do zaspokojenia rosnącego popytu, w części elektrowni trwają przestoje remontowe, system transgranicznego przesyłu zawodzi i brakuje OZE.
- W tym samym czasie, gdy ceny prądu na Węgrzech sięgały szczytów, w innych europejskich państwach energię w hurcie można było kupić znacznie taniej. W Skandynawii ceny były nawet 10 razy niższe.