Kategorie artykułu: Polityka Recenzja Świat

Człowiek, który rozumiał imperia. Biografia Zbigniewa Brzezińskiego autorstwa Edwarda Luce’a

Nostalgia imperialna Kremla? Samozadowolenie Zachodu? Brzeziński ostrzegał przed tym już dekady temu. Biografia „Zbig: The Life of Zbigniew Brzezinski, America's Cold War Prophet” Edwarda Luce’a pokazuje, że jego diagnozy pozostają niepokojąco aktualne – a świat wciąż musi mierzyć się z konsekwencjami lekceważenia jego wizji.

Zbigniew Brzezinski
Zbigniew Brzeziński podczas wywiadu z okazji premiery nowej książki. Fot. Guy DeLort/WWD/Penske Media via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jak doświadczenia wojenne i emigracyjne Brzezińskiego ukształtowały jego podejście do imperiów oraz obrony małych narodów.
  2. W jaki sposób Edward Luce przedstawia złożoną równowagę między idealizmem Brzezińskiego a ryzykiem politycznych decyzji, takich jak wsparcie dla afgańskiego oporu.
  3. Dlaczego relacja i rywalizacja Brzeziński-Kissinger jest kluczowa dla zrozumienia dwóch odmiennych modeli amerykańskiej polityki zagranicznej.
Loading the Elevenlabs Text to Speech AudioNative Player...

Istnieją postaci, których wpływ jest tak rozległy, że staje się niemal niewidzialny. Ich odciski palców można znaleźć na traktatach, doktrynach, rewolucjach, a nawet na kształcie kontynentów – a jednak ich nazwiska znikają z pamięci szybciej niż skutki ich decyzji. Zbigniew Brzeziński był właśnie taką postacią – człowiekiem, którego myśli przyczyniły się do pęknięcia imperium i przeprojektowania mapy Europy, a który mimo to nigdy nie stał się ikoną zimnowojennej popkultury. Dla większości pozostał dopiskiem do prezydentury Jimmy’ego Cartera. Tymczasem, jak przypomina Edward Luce w swojej znakomitej biografii „Zbig: The Life of Zbigniew Brzezinski, America's Cold War Prophet", był kimś znacznie więcej niż doradcą. Okazał się jednym z głównych architektów globalnej postawy Stanów Zjednoczonych.

Narodziny z katastrofy

Historia Brzezińskiego to dzieje XX wieku oglądane z perspektywy jego pęknięć. Gdy w 1939 r. Niemcy zaatakowali Polskę, miał jedenaście lat i był synem polskiego konsula w Montrealu. Wojna przyszła do niego nie wraz z dźwiękiem bomb, lecz przez rozmowy przy stole – długie, nerwowe, naznaczone napięciem świata, który pękał na oczach dorosłych. Jak odnotowuje jego biograf, podczas gdy inni chłopcy w jego wieku fascynowali się bronią, Brzeziński każdego wieczoru wypytywał ojca o polityczne i wojskowe wiadomości z Polski, Niemiec i Związku Radzieckiego. Już wtedy uczył się patrzeć na historię nie jak na zbiór zdarzeń, lecz jak na układ sił.

W miarę jak wojna się przeciągała, a potęga III Rzeszy słabła, jego uwaga coraz wyraźniej przesuwała się ku Związkowi Radzieckiemu. Jeszcze jako bardzo młody człowiek rozpoczął systematyczną naukę języka rosyjskiego – nie z ciekawości, lecz z potrzeby rozumienia przeciwnika.

Okładka książki „Zbig: The Life of Zbigniew Brzezinski, America's Cold War Prophet” Edwarda Luce'a
Okładka książki „Zbig: The Life of Zbigniew Brzezinski, America's Cold War Prophet” Edwarda Luce'a Fot.
Bloomsbury Publishing

Odrzucony przez CIA...

Po 1945 r. losy rodziny gwałtownie się komplikują. Ojciec Brzezińskiego nie jest w stanie znaleźć satysfakcjonującego zatrudnienia po przejęciu montrealskiego konsulatu przez komunistyczne władze Polski. Emigracja przestaje być wyborem – staje się losem. Sam Brzeziński, choć wybitnie zdolny, funkcjonuje już jako człowiek „pomiędzy”: bez państwa, lecz z ostrą świadomością, czym państwo potrafi się stać.

Dzięki pomocy profesora z McGill trafia na Harvard. Wymaga to uzyskania wizy amerykańskiej dla świeżo bezpaństwowego kandydata i zgromadzenia środków finansowych. Determinacja, z jaką buduje swoją pozycję, jest nieustępliwa – jakby przeczuwał, że margines błędu dla ludzi z peryferii historii bywa wąski.

Krótko przed przyjazdem, po wybuchu wojny koreańskiej, pisze do ambasadora Korei Południowej, oferując swoje usługi jako ochotnik wojenny. Otrzymuje osobisty, uprzejmy list z odmową. Rok później CIA odrzuca jego formalny wniosek o pracę. Jak sucho notuje Luce, agencja uznaje go za „zbyt trudnego do sprawdzenia”. Zestaw języków – rosyjski, niemiecki, francuski, polski i angielski – okazuje się nie atutem, lecz podejrzanym nadmiarem doświadczeń. CIA woli kandydatów urodzonych w USA, wykształconych w USA i niemających powodu, by patrzeć na Amerykę z dystansu.

Wejście w politykę

W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych realna władza strategiczna w USA coraz częściej rodziła się poza służbami, w środowisku akademickim, think tankach i zapleczu intelektualnym partii politycznych. CIA była ważna operacyjnie, ale nie była miejscem formułowania wielkich koncepcji porządku światowego. Brzeziński instynktownie trafił tam, gdzie te koncepcje powstawały.

Po Harvardzie i Columbii Brzeziński stał się jednym z najważniejszych amerykańskich sowietologów. Nie tylko analizował ZSRR, lecz reinterpretował go, podkreślając rolę nacjonalizmów, kruchość imperialnej konstrukcji, a także znaczenie ideologii i kultury, nie tylko siły militarnej. Jego książki i artykuły czytano w Pentagonie, Departamencie Stanu i Białym Domu, nawet jeśli CIA wcześniej uznała go za „zbyt trudnego do sprawdzenia”.

Kluczowym kanałem wejścia Brzezińskiego do realnej polityki była Partia Demokratyczna. Jej środowisko w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych coraz częściej sięgało po intelektualistów zdolnych myśleć poza schematem zimnowojennej rutyny. Brzeziński pojawił się tam nie jako urzędnik w drodze po awans, lecz jako dostawca diagnoz. Współpracował najpierw z Hubertem Humphreyem, później – w mniej formalnej, ale znaczącej roli – z Lyndonem Johnsonem, aż wreszcie stał się jednym z kluczowych punktów odniesienia dla Jimmy’ego Cartera. Nie był „człowiekiem aparatu” – nie budował frakcji, nie zbierał wpływów, nie cementował pozycji. Dostarczał idee i umiał przełożyć złożoną analizę świata na język decyzji politycznych, które dawało się podejmować w warunkach presji i niepewności.

Gdy Carter wygrał wybory, Brzeziński nie wszedł do Białego Domu ani z CIA, ani z zawodowej dyplomacji. Przyszedł z zewnątrz – jako strateg z własną, spójną wizją porządku międzynarodowego. To właśnie dawało mu przewagę: nie był uwikłany w stare kompromisy, nie czuł lojalności wobec instytucji jako takich, lecz wobec logiki strategii, a politykę postrzegał systemowo – jako układ naczyń połączonych, a nie sekwencję procedur.

Ofensywa umysłu

Edward Luce pokazuje Brzezińskiego jako umysł w ciągłym ruchu. Od Columbia University, gdzie przewidywał rozpad ZSRR przez nacjonalizmy, po centrum władzy w Waszyngtonie, gdzie jako doradca Cartera współtworzył politykę bezpieczeństwa narodowego. Proza Luce’a jest gęsta, ale klarowna – świat SALT, NATO, détente, Afganistanu i Pekinu nie zostaje tu uproszczony, lecz uporządkowany.

Sedno biografii skupia się wokół trzech momentów: Aktu Helsińskiego, normalizacji relacji z Chinami oraz wsparcia dla afgańskiego oporu po inwazji ZSRR w 1979 r. Wszystkie te działania spina jedna idea – że imperia przegrywają najczęściej nie na polu bitwy, lecz w starciu z własnymi sprzecznościami.

Luce unika hagiografii. Wsparcie dla afgańskich „bojowników o wolność” miało konsekwencje, których nikt wówczas nie potrafił w pełni przewidzieć. Spory z Henrym Kissingerem bywały osobiste i jałowe, a błędy w ocenie rewolucji irańskiej kosztowały Cartera reelekcję. To biografia stratega, który nie zawsze miał rację, ale rzadko był naiwny.

Portret, który wyłania się z książki, to nie obraz zimnego cynika, lecz człowieka zasad. Kogoś, kto wierzył, że idee nie mogą zostawać w salach seminaryjnych, lecz muszą pchać świat, aż ten ustąpi. Dostęp Luce’a do prywatnych dzienników Brzezińskiego pozwala uchwycić emocjonalne podglebie jego ruchów. Znajdujemy tu strach przed sowiecką dominacją, lojalność wobec Polski, głęboką świadomość tego, jak krucha może być wolność.

Dwa modele władzy

Jednym z cichych osiągnięć tej książki jest przywrócenie Brzezińskiemu właściwej skali. Jeśli Kissinger stał się ikoną amerykańskiej polityki zagranicznej, Brzeziński długo funkcjonował jako „ten drugi” – bardziej moralny, mniej medialny. Ich rywalizacja staje się soczewką dwóch modeli siły: transakcyjnego i moralno-strategicznego; jednego dążącego do równowagi imperiów, drugiego wierzącego w ich rozpad.

Europejscy komentatorzy zwracali uwagę, że to właśnie polskość Brzezińskiego – jego czułość na opresję i nieufność wobec Rosji – czyniła go bardziej dalekowzrocznym. Paradoks polegał na tym, że ta sama cecha bywała w Waszyngtonie wykorzystywana przeciwko niemu. Jak wspomina Mark Brzezinski w książce „Partnerstwo”, „w książce Ed Luce dobrze udokumentował to, jak polskie korzenie mojego ojca bywały przeciwko niemu wykorzystywane. Wielu ludzi próbowało podważać jego stanowisko, mówiąc: »Oczywiście, że tak uważa, przecież jest Polakiem«”.

To zdanie odsłania mechanizm, który Luce opisuje z chirurgiczną precyzją: doświadczenie emigracyjne, które dawało Brzezińskiemu szersze pole widzenia, było jednocześnie traktowane jako skaza – dowód rzekomej stronniczości. Amerykański establishment chętnie słuchał uniwersalnych idei, dopóki nie miały wyraźnego rodowodu.

Warto wiedzieć

O autorze

Edward Luce – brytyjski dziennikarz, publicysta i pisarz, specjalizujący się w polityce międzynarodowej oraz relacjach transatlantyckich. Od 2019 r. pełni funkcję komentatora i redaktora naczelnego ds. USA w „Financial Times”, gdzie wcześniej był m.in. korespondentem w Waszyngtonie i szefem biura w New Delhi.

Jest autorem cenionych książek non-fiction, w których łączy reporterską precyzję z analizą geopolityczną, m.in. „In Spite of the Gods” (o współczesnych Indiach), „The Retreat of Western Liberalism” oraz biografii „Zbig. The Life of Zbigniew Brzezinski”. Uznawany za jednego z najważniejszych współczesnych komentatorów liberalnego porządku międzynarodowego i jego kryzysu.

Wiadomość wysłana w przyszłość

Dobra biografia pokazuje nie tylko triumfy, ale i anachronizmy. W ostatnich rozdziałach Luce opisuje Brzezińskiego jako starszego męża stanu: ostrzegającego przed amerykańskim przelicytowaniem; zabiegającego o zachodnie kotwiczenie Ukrainy; piętnującego odrodzony autorytaryzm. Z głównego dowódcy stał się komentatorem, nie tracąc jasności ani ostrości. Jeśli niektóre wizje pozostały marzeniem, to dlatego, że historia rzadko nagradza tych, którzy patrzą zbyt daleko.

Pod koniec książki czytelnik czuje, że opisana tu biografia nie jest reliktem dwubiegunowego świata, lecz wiadomością z przeszłości dla przyszłości. Przypomnieniem, że strategia nie polega na przewidywaniu przyszłości – lecz na rozumieniu, które przyszłości są warte walki. I że wyobraźnia moralna, spleciona z instytucjonalną siłą, może odmienić los kontynentów.

Zbig to książka długa, ale konieczna. Gęsta, lecz przystępna. Pełna podziwu, lecz gotowa do krytyki. Rozpięta między światem a losem jednego uchodźcy, który odmówił bycia biernym świadkiem historii.

Jest w książce moment – niemal przeoczony – gdy Brzeziński stwierdza, że największym przywilejem emigracji jest klarowność: możliwość widzenia wad państwa bez utraty wiary w jego obietnice. To zdanie pozostaje w pamięci. Tłumaczy nie tylko los jednego życia, ale i istotę całej wizji. W wieku przeludnionym cynikami Zbigniew Brzeziński miał czelność wierzyć, że idee wciąż znaczą. A potem udowodnił, że mają konsekwencje.

Główne wnioski

  1. Brzeziński był nie tylko doradcą politycznym, ale jednym z głównych autorów globalnego układu sił zimnej wojny i jego następstw.
  2. Jego strategię napędzało przekonanie, że imperia autorytarne można osłabiać przez wystawianie ich na próbę własnych sprzeczności.
  3. Biografia Luce’a pokazuje, że wizja Brzezińskiego pozostaje aktualna – zwłaszcza tam, gdzie Zachód myli spokój z końcem historii.