Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Świat

Czy Francja upadnie? Według sondażu Elabe aż 52 proc. Francuzów domaga się wotum nieufności dla rządu Michela Barniera

Premier Michel Barnier próbuje ugłaskać opozycję, która grozi obaleniem jego rządu i odrzuceniem budżetu na 2025 r. Bez większości Barnier pozostaje na łasce skrajnej prawicy i skrajnej lewicy, które mają przewagę w parlamencie. Inwestorzy niepokoją się o stabilność finansową kraju, co skutkuje wyższym oprocentowaniem francuskich obligacji skarbowych. Premier straszy natomiast „shutdownem” i kryzysem w obliczu zagrożeń geopolitycznych.  

Michel Barnier, premier Francji, złożył w czwartek dymisję na ręce prezydenta. Szef rządu musi odejść, ponieważ chciał zredukować zadłużenie państwa i rosnący deficyt, a tego zdecydowanie nie chcą we francuskim parlamencie dominujące skrajne partie. Nie było cudu, rząd Michela Barniera otrzymał wotum nieufności (aż 331 głosów!).

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Dlaczego rząd we Francji może upaść.
  2. Czy Francji grozi amerykański „shutdown”, czyli zamknięcie państwa.
  3. Jak niepewność na francuskiej scenie politycznej wpływa na rynki finansowe i cenę francuskich obligacji skarbowych.

Premier Michel Barnier ostrzega przed „poważnymi zawirowaniami na rynkach finansowych” oraz zagrożeniem dla strefy euro, jeśli jego rząd upadnie. Szef rządu dwoi się i troi, aby utrzymać stabilność w kraju, przyjąć budżet i ograniczyć dług publiczny, jednak jego możliwości są ograniczone. Barier oraz członkowie Trybunału Obrachunkowego (instytucji nadzorującej finanse państwa) ostrzegają przed „shutdownem” na wzór amerykański w przypadku braku ustawy budżetowej. Armia francuskich urzędników oraz budżetówka pozostałaby bez środków na funkcjonowanie.

Premier otworzył w poniedziałek konsultacje z liderami opozycyjnych ugrupowań parlamentarnych, w tym z liderkami skrajnej prawicy Marine Le Pen ze Zjednoczenia Narodowego oraz Mathilde Panot ze skrajnej lewicy na temat projektu budżetu na 2025 r.

Nad prawicowo-centrowym rządem wisi groźba wotum nieufności. Do odwołania rządu może dojść, kiedy tylko projekt ustawy o finansowaniu ubezpieczeń społecznych (PLFSS) powróci do Zgromadzenia Narodowego (w przyszłym tygodniu). Konstytucjonaliści wskazują grudzień jako możliwy koniec krótkich rządów Barniera.

Pod naciskiem opozycji, a zwłaszcza Marine Le Pen, premier Barnier apeluje do francuskiej klasy politycznej o rozsądek. Pozycja szefa rządu jest jednak słaba z powodu braku większości w izbie niższej parlamentu Zgromadzeniu Narodowym po przedterminowych wyborach parlamentarnych z przełomu czerwca i lipca (rozpisanych przez prezydenta Emmanuela Macrona rozgoryczonego zwycięstwem skrajnej prawicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego). Prezydent liczył wówczas na mobilizację społeczną i odpór wobec skrajności. Jednak się przeliczył. Skrajna prawica po wyborach wzmocniła się jeszcze bardziej, podobnie, jak skrajna lewica. Francuskim parlamentem rządzą obecnie skrajności, co stawia każdy rząd niezależnie od barw politycznych w niezwykle trudnej sytuacji.

Rządy dekretami stają się nieopłacalne

Wobec braku większości w izbie niższej Michel Barnier, podobnie zresztą jak poprzedni szefowie rządu z obozu macronistów, zamierzał rządzić krajem z pomocą słynnego artykułu 49 ust. 3 francuskiej Konstytucji, który prawo pozwala tworzyć dekretami z pominięciem ścieżki parlamentarnej.

Barnier nie wykluczył, że w ten właśnie sposób przyjmie również przyszłoroczny budżet. Deputowani francuskiego parlamentu, zwłaszcza blok Lewicy, określają jednak ten sposób rządzenia jako sprzeczny z demokracją i preferencjami wyborczymi Francuzów, którzy postawili w minionych wyborach na Blok Lewicy (ma on najwięcej miejsc w parlamencie) oraz skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe Le Pen (najsilniejsza pojedyncza partia w parlamencie).

„Już teraz pożyczamy po bardzo wysokich stopach procentowych, do których przestrzegania jesteśmy zobowiązani, aby sfinansować nasz dług u chińskich, czy amerykańskich inwestorów” – lamentuje premier Barnier. Oprocentowanie dziesięcioletnich obligacji osiągnęło we wtorek najwyższy poziom od 2012 r. 3,05 proc., a niemieckie wyniosło 2,18 proc. Spread to zatem 0,87 punktu procentowego, co jest niespotykaną i bolesną dla Francuzów różnicą.

Wskaźnik ten odzwierciedla rosnące obawy inwestorów odnośnie głosowania nad ustawą finansową i przyszłością rządu Michela Barniera. Ta różnica „stanowi wskaźnik pomiaru zaufania pokładanego we Francji w porównaniu do Niemiec i ich perspektyw gospodarczych” uważa John Plassard, specjalista ds. inwestycji w szwajcarskiej grupie finansowej Mirabaud.

Minister ds. rachunków publicznych Laurent Saint-Martin uważa z kolei, że wotum nieufności „to byłaby burza dla kraju. Finansowanie naszego długu wiązałoby się z rosnącymi stopami procentowymi, a to miałoby bezpośrednie koszty dla codziennego życia naszych współobywateli”.

Formalne głosowanie nad budżetem w Senacie zaplanowano na 12 grudnia. Następnie siedmiu posłów i siedmiu senatorów będzie próbowało wypracować kompromis w sprawie budżetu na posiedzeniu komisji wspólnej (CMP). Jeśli im się to uda, projekt budżetu wróci pod głosowanie do izby niższej. Eksperci spodziewają się jednak wniosku o wotum nieufności ok. 20 grudnia. Są jednak i tacy, którzy mówią o przyszłym tygodniu w przypadku irytacji Marine Le Pen i jej apetytu na obalenie gabinetu Barniera.

Rynki żyją pytaniem, czy skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe wstrzyma się od głosu w sprawie wotum zaufania, czy nie – zastanawia się Marine Mazet, specjalistka ds. strategii w firmie Nomura. Partie centrum i umiarkowanej prawicy będą głosować na Michela Barniera, blok Lewicy tj. Nowy Front Ludowy (NFP) z pewnością przeciwko niemu.

Według inwestorów „sytuacja polityczna we Francji stwarza problem” w związku z presją, jaką skrajna prawica wywiera na rząd. W tym kontekście wszyscy pytają, „na ile kompromisów pójdzie Barnier i ile będzie to kosztować”.

Jeśli rząd upadnie w grudniu „niestabilność polityczna i fiskalna pogorszy się w czasie, gdy na rynkach będzie niewielka płynność” – uważają inwestorzy.

Przed kryzysem politycznym stoją również Niemcy po tym, jak na początku listopada rozpadła się koalicja kanclerza Olafa Scholza. Mabrouk Chetouane w Natixis uważa, że „Niemcy w przeciwieństwie do Francji mają znaczne pole manewru budżetowego, co pozwala uspokajać rynki”.

Europejski Bank Centralny ostrzegł w zeszłym tygodniu, że UE może stanąć na krawędzi nowego kryzysu zadłużenia w strefie euro z powodu niskiego wzrostu i niepewności politycznej.

Francja jest nadal objęta unijną procedurą nadmiernego deficytu. Z deficytem na poziomie 6,2 proc. PKB Francja notuje najgorsze wyniki spośród dwudziestu siedmiu krajów (obok Rumunii), znajdując się daleko od dopuszczalnego przez UE pułapu 3 proc. PKB ustalonego w Maastraicht.

Czego chce Marine Le Pen od premiera Barniera?

Marine Le Pen rozdaje obecnie karty we francuskiej polityce. To od niej de facto zależy los premiera Barniera. Czego polityk oczekuje od szefa rządu? Przede wszystkim ⁠zniesienia podatku od energii elektrycznej, ⁠ ⁠rezygnacji z deindeksacji emerytur oraz utrzymania obniżek opłat dla małych i średnich firm (które są elektoratem Zjednoczenia Narodowego).

⁠Aby zrealizować te działania Le Pen dąży do przekształcenia Państwowej Pomocy Medycznej w Ratowniczą Pomoc Medyczną, ⁠ ⁠podwyżki podatku od transakcji finansowych z 0,3 proc. do 0,5 proc. oraz zmniejszenia o ⁠20 proc. finansowania agencji państwowych i innych organizacji. Polityk chce ograniczenia wsparcia dla państw rozwijających się ⁠ ⁠o 20 proc, w tym redukcji pomocy rozwojowej przy jednoczesnej ochronie biednych krajów Afryki oraz⁠ ⁠zmniejszenia składki do Unii Europejskiej.

Le Pen przypomina premierowi o jego obietnicy wprowadzenia proporcjonalnego systemu oraz powstrzymania niekontrolowanej imigracji i zdecydowanego wsparcia francuskiego rolnictwa. Liderka skrajnej prawicy wyraża również całkowity sprzeciw wobec wysłania wojsk francuskich na Ukrainę, czego nie wykluczył ostatnio minister spraw zagranicznych Francji Jean-Noël Barrot.

Rząd chce rozbić blok Lewicy, politycy odrzucają scenariusz amerykańskiego „shutdownu

Rzeczniczka rządu Maud Bregeon zaapelowała do socjalistów z Nowego Frontu Ludowego o „niewiarygodną odpowiedzialność”. Jeśli lewica złoży wniosek o wotum nieufności wobec rządu, rząd wzywa socjalistów do wsparcia Barniera i „oderwania się od powiązań” z partią Francja Jean-Luc Melenchona. Michel Barnier spotkał się w środę z szefami socjalistycznych grup parlamentarnych Borisem Vallaudem ze Zgromadzenia Narodowego i Patrickiem Kannerem z Senatu. W ramach konsultacji z partiami politycznymi szef rządu przyjmie także Zielonych.

Maud Bregeon obawia się kryzysu finansowego i scenariusza greckiego, kiedy to urzędnicy służby cywilnej nie otrzymają w styczniu wynagrodzeń. Marine Le Pen odrzuca jednak katastrofalny scenariusz „zamknięcia” w stylu amerykańskim. W liście otwartym opublikowanym w dzienniku Le Figaro liderka skrajnej lewicy powiedziała „wbrew temu, co twierdzą niektórzy członkowie rządu i prezes Trybunału Obrachunkowego, nie jest możliwe, nawet jeśli deputowani nie zagłosują nad budżetem, aby urzędnicy służby cywilnej nie byli opłacani lub odsetki od naszego długu nie były już transferowane”.

Przewodnicząca Zgromadzenia Narodowego Yaël Braun-Pivet potwierdza, że mimo braku budżetu, amerykańskiego „shutdownu” we Francji nie będzie, a rząd może przedstawić parlamentowi specjalną ustawę o poborze podatków od pierwszego stycznia. To stanowisko bliskie Le Pen, która uważa, że wystarczyłoby jedynie przegłosowanie specjalnej ustawy umożliwiającej przynajmniej odnowienie budżetu na 2024 r. w oczekiwaniu na nowy rząd i formalną ustawę finansową.

Jednak minister gospodarki lamentuje, że utrata kontroli nad deficytem to nadejście kryzysu finansowego „deficyt publiczny naszego kraju będzie się nadal zwiększał. Na same odsetki od naszego długu osiągniemy 60 mld euro rocznie, czy chcemy osiągnąć 70-80 miliardów? Nie.”

Tymczasem prezes Banku Francji François Villeroy de Galhau ostrzegł we wtorek przed ryzykiem „zamieszania” wokół sposobu, w jaki Francja zamierza zmniejszyć i kontrolować swoje zadłużenie. „Inwestorzy udzielający pożyczek Francji, a także sami Francuzi, czy to przedsiębiorcy, czy gospodarstwa domowe oczekują jasności i pewności co do tego, w jaki sposób zamierzamy zmniejszyć deficyty i kontrolować nasze zadłużenie” – powiedział Villeroy de Galhau podczas konferencji Investing Day.

A czego chcą sami Francuzi? Według sondażu Elabe dla stacji BFM TV aż 52 proc. Francuzów domaga się wotum nieufności dla rządu Michela Barniera. Francuzi kategorycznie sprzeciwiają się podwyżce cen energii (84 proc. respondentów), domagają się indeksacji emerytur i nie zgadzają się na zwolnienia (4 tys. osób w sektorze edukacji, który we Francji jest i tak już niedofinansowany). Tymczasem budżet Barniera to oszczędności. Premier uważa rosnący deficyt za najpilniejszy problem Francji, który wymaga natychmiastowej naprawy przez podwyżki podatków i cięcia wydatków, obiecując jednocześnie, że nie zabije wzrostu gospodarczego. Premier chce zaoszczędzić 60 mld euro, opóźnić indeksowanie emerytur i podwyższyć podatki od energii elektrycznej.

Główne wnioski

  1. Upadek rządu jest prawdopodobny. Premier Michel Barnier pozostaje na łasce skrajnej prawicy i skrajnej lewicy, które wspólnie dysponują przewagą w parlamencie. 
  2. Inwestorzy niepokoją się o stabilność finansową kraju, co skutkuje wyższym oprocentowaniem francuskich obligacji skarbowych. 
  3. Przewodnicząca Zgromadzenia Narodowego Yaël Braun-Pivet oraz liderka skrajnej prawicy Marine Le Pen  twierdzą, że mimo braku budżetu we Francji „shutdownu” nie będzie, a rząd może przedstawić parlamentowi specjalną ustawę o poborze podatków od pierwszego stycznia. Takie rozwiązanie przedłuży jednak niepewność polityczną, co jest złym rozwiązaniem w kontekście obecnych napięć geopolitycznych.