Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Sport

„Czy na pewno chcecie, by rządziła wami kobieta?” Historia Beaty Olejarz, szefowej Polskiego Związku Wędkarskiego

Rządy w Polskim Związku Wędkarskim Beata Olejarz objęła w 2022 r. i już kilka miesięcy później czekała ją prawdziwa próba ognia – doszło do wielkiej katastrofy na Odrze. Dziś pani prezes mówi, że wciąż nie mamy procedur, które pozwalają koordynować pracę w przypadku takich nieszczęść.

Na zdjęciu Beata Olejarz, pierwsza kobieta na stanowisku prezesa Polskiego Związku Wędkarskiego
Jednym z planów Beaty Olejarz jest to, by Polski Związek Wędkarski stworzył bank genów ryb. Dzięki niemu można byłoby odbudowywać gatunki zagrożone. Fot. Tomasz Gzell/Pap

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Na jakie niebezpieczeństwo byli narażeni żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej podczas katastrofy na Odrze.
  2. Dlaczego Beata Olejarz uważa, że wędkarstwo jest w dzisiejszych czasach bardzo wskazanym hobby dla młodzieży.
  3. Jakie niepokojące zjawiska możemy zaobserwować obecnie na Odrze.

– Byłam „skazana” na wędkarstwo. Mój ukochany dziadek nie miał żadnego wnuka, którego mógłby zabierać na ryby. Byłam tylko ja. I tak samo na wędkarstwo została „skazana” moja córka, ponieważ mam tylko jedno dziecko – śmieje się Beata Olejarz, pierwsza kobieta na stanowisku prezesa Polskiego Związku Wędkarskiego.

Wychowywała się w Dobrym Mieście niedaleko Olsztyna, już jako mała dziewczynka wyjeżdżała z dziadkiem na ryby nawet na całą noc. Wspomina to bardzo dobrze – mówi, że jest osobą „na pograniczu ADHD”, a dzięki wędkarstwu zdobyła ponadprzeciętną umiejętność koncentrowania się, umiejętność, której obecnie bardzo brakuje młodym pokoleniom. Dlatego jak szefowa Polskiego Związku Wędkarskiego kładzie duży nacisk na popularyzowanie wędkarstwa wśród dzieci i młodzieży – nowe pokolenia, jak wiadomo, tracą zdolność do utrzymywania koncentracji przez dłuższy czas.

Wędkarstwo a ekologia

– Oczywiście nie wszystkim będzie się podobać to, iż zachęcamy dzieci do wędkowania. Jest bowiem grupa ludzi, która uważa, że wędkarstwo nie idzie w parze z dbaniem o przyrodę. Dużo słyszy się, że jedzenie ryb – czy też samo wyciąganie i wpuszczanie ich do wody – jest nie w porządku. Ja taki pogląd odrzucam, uważam, że nie ma nic złego w tym, że ludzie zjadają ryby. Czasem zastanawiam się, czy nie za daleko odeszliśmy od tzw. zdrowego rozsądku? Jestem biolożką z wykształcenia, kocham przyrodę, ale nie przyjmuję teorii, według których ryby mają takie uczucia jak ludzie – mówi Beata Olejarz.

Jestem biolożką z wykształcenia, kocham przyrodę, ale nie przyjmuję teorii, według których ryby mają takie uczucia jak ludzie.

Podczas studiów (biologia i prawo) zarzuciła wędkarstwo. Ale gdy wraz z mężem (też łowi!) osiadła niedaleko Radomia, wróciła do swojej dawnej pasji, a także zaangażowała się w działalność w Polskim Związku Wędkarskim.

– Była pierwsza dekada XXI w., zaczynałam skromnie. Ale w tego rodzaju strukturach, gdzie pracuje się właściwie za darmo, ludzie szybko zauważają osoby, którym naprawdę się chce. Ja byłam bardzo zaangażowana, chociaż oczywiście utrzymywałam się z pracy niezwiązanej z wędkarstwem. Polski Związek Wędkarski poznałam bardzo dobrze, no i kilka lat temu grupa osób zwróciła się do mnie z pytaniem, czy nie chciałabym zostać szefową. Na początku się roześmiałam, nigdy wcześniej kobieta nie rządziła związkiem. To środowisko męskie, patriarchalne. Zapytałam w końcu: „Czy na pewno chcecie, by rządziła wami kobieta?” Powiedzieli, że chcą – wspomina Beata Olejarz.

Funkcję prezesa PZW objęła w kwietniu 2022 r. Została szefową stowarzyszenia, które zrzesza ponad pół miliona wędkarzy i odpowiada za ponad 200 tys. hektarów polskich wód (to 35 proc. wszystkich wód śródlądowych w kraju). Rocznie na sam materiał zarybieniowy PZW wydaje prawie 50 mln zł, produkując prawie 1500 ton ryb.

Katastrofa na Odrze, czyli chaos

Kilka miesięcy po wyborach z 2022 r. na Odrze nastąpiła gigantyczna katastrofa, która wyeliminowała ok. 60 proc. populacji ryb. To był chrzest bojowy nowej pani prezes. Była na miejscu, widziała ogrom start, przyjmowała dramatyczne telefony od wędkarzy.

– To był jeden wielki chaos. Na początku zresztą nie wierzono nam, wędkarzom, kiedy informowaliśmy służby o skali katastrofy. Jeden z polityków wręcz powiedział, że on nie miałby oporów, by wykąpać się w Odrze... Czyli że sytuacja jest właściwie normalna. A była tragiczna i w końcu wszyscy to zrozumieli. Główny ciężar prac wzięło na siebie środowisko wędkarskie, bo też nie było żadnych uregulowań prawnych, procedur koordynacji działań, decyzji, na kim spoczywa konkretna odpowiedzialność w takich sytuacjach. W pewnym momencie do pomocy dołączyły Wojska Obrony Terytorialnej, ale wędkarze szybko się zorientowali, że ci żołnierze nie radzą sobie na pontonach i łodziach. Bo ryby trzeba umieć wyciągać, bardzo łatwo jest stracić równowagę. Dzwonili do mnie ludzie z naszego środowiska i wręcz mówili: „Oni się potopią! My musimy ich jeszcze pilnować”. W końcu żołnierze z WOT-u zajęli się odbiorem zebranych ryb od nas i wtedy praca przyspieszyła, wtedy bardzo nam pomogli. Ale gdy patrzyłam na wszystko jako prawnik, to oceniałam to słowami: jeden wielki bałagan. Co najgorsze, niewiele się w tej sprawie na poziomie administracji i służb państwowych zmieniło – mówi Beata Olejarz.

Wspominając katastrofę na Odrze, Beata Olejarz mówi, że do rzeki kierowana była cała masa tzw. niekontrolowanych zrzutów, ponieważ „pozwolenia wodno-prawne wzajemnie się nie widziały”. Chodzi o to, że różne zakłady dostawały zgody na zrzut ścieków do rzeki w oderwaniu od zgód wydawanych innym przedsiębiorstwom. A taki błąd systemowy prowadzi do chaosu. Ekosystem rzeczny nie wytrzymuje takiego skażenia.

– Teraz także obserwujemy niepokojące zjawiska na Odrze, a wciąż nie wiemy, jak rozłożone są zadania w przypadku katastrof. Co mają robić Wody Polskie, a co ma robić PZW itd. To, z czym mamy do czynienia teraz w okolicach Gliwic, jest nieporównywalne co do skali z katastrofą z 2022 r., ale ryby giną. W całej Europie występuje wirus tzw. wiosennej wiremii. Podobny do niego, do tej pory rzadko występujący w Europie, został stwierdzony w przebadanych obecnie rybach. Nasi wędkarze odławiają śnięte ryby, ponieważ nikt inny się za to nie zabiera – mówi Beata Olejarz.

Dzwonili do mnie ludzie z naszego środowiska i mówili: „Żołnierze WOT-u się potopią! My musimy ich jeszcze pilnować”.

Cel: stworzyć bank genów ryb

Polski Związek Wędkarski jest stowarzyszeniem niezależnym, a to znaczy, że nie podlega żadnemu ministerstwu. Współpracuje z różnymi resortami, by pozyskiwać pieniądze na projekty, na które nie może, zgodnie ze statutem, wydawać środków ze składek członkowskich. Do Ministerstwa Sportu i Turystyki PZW zwraca się z prośbą o wsparcie w sfinansowaniu infrastruktury, która pozwalałaby wędkować osobom niepełnosprawnym. Do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi władze PZW zwracają się o pomoc w uratowaniu ostatniego w Polsce technikum rybackiego. Znajduje się ono w Sierakowie w Wielkopolsce.

– Polski Związek Wędkarski był fundatorem szkoły, chcemy, żeby ministerstwo przejęło placówkę i rozwijało ją. Potrzeba nam odpowiednich ludzi, którzy zadbają o związek w przyszłości. Potrzebujemy specjalistów również dlatego, że chcemy stworzyć bank genów ryb. Jest bank genów zwierząt, a nie mamy takiego w przypadku ryb. A gdyby znów nastąpiło coś takiego jak na Odrze w 2022 r.? Bank genów dawałby możliwość odbudowywania gatunków zagrożonych czy chronionych. Tylko że tutaj znów na drodze stoją przepisy, które nie pozwalają nam na tego typu działania. Chcielibyśmy, żeby Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi usunęło te formalne przeszkody. Skoro nikt inny nie podejmuje się takiego zadania, a my jesteśmy gotowi i kompetentni, to chyba można nam pomóc – kończy Beata Olejarz.

Główne wnioski

  1. Beata Olejarz jest pierwszą kobietą na stanowisku prezesa Polskiego Związku Wędkarskiego, a jej kandydaturę wysunęli sami członkowie związku. Zgodziła się, wygrała wybory i niemal od razu musiała zmierzyć się z wielką katastrofą ekologiczną na Odrze. Tamte miesiące opisuje najczęściej jednym słowem: chaos. Chaos prawny i organizacyjny, z którym do tej pory państwo nie potrafi sobie poradzić.
  2. Mówiąc o planach Polskiego Związku Wędkarskiego, Beata Olejarz zwraca uwagę na fakt, iż nie posiadamy w Polsce banku genów ryb. Przypomina przy tej okazji, że katastrofa na Odrze wyeliminowała ok. 60 proc. populacji ryb. Bank genów jest niezbędny, by chronić gatunki zagrożone na wypadek kolejnej wielkiej katastrofy.
  3. Obecnie na Odrze wędkarze wyławiają sporo śniętych ryb, gdyż w Europie występuje wirus wiosennej wiremii. Nie jest to w żadnym razie katastrofa tak wielka jak ta sprzed kilku lat, niemniej pokazuje ona, iż w Polsce wciąż nie rozpisano dokładnie, kto jest odpowiedzialny za poszczególne działania w przypadku niepokojących zjawisk ekologicznych na naszych rzekach.