Dekada kryzysu migracyjnego. Czy zgodnie z zapowiedzią Merkel Niemcy „dali radę”?
„Wir schaffen das” – powiedziała Angela Merkel w sierpniu 2015 r., zapowiadając przyjęcie setek tysięcy uchodźców, głównie z Syrii. Ten bezprecedensowy eksperyment integracyjny przekształcił gospodarkę i demografię Niemiec, ale też podzielił społeczeństwo i wywołał głębokie napięcia polityczne. To bilans, który każe zadać pytanie, czy kraj ten naprawdę „dał radę” i co oznacza to dla jego przyszłości.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak decyzja Angeli Merkel z 2015 r. i kryzys migracyjny zmieniły Niemcy gospodarczo, społecznie i politycznie.
- Co pokazują najnowsze dane o integracji: od rynku pracy i systemu zdrowia po edukację i mieszkalnictwo.
- W jaki sposób migracja stała się centralnym punktem niemieckiej debaty politycznej i jakie wyzwania stawia na kolejne lata.
Dziesięć lat po pamiętnej deklaracji Angeli Merkel „Wir schaffen das” („Damy radę”) Niemcy jawią się jako kraj głęboko przeobrażony: gospodarczo wzmocniony, lecz politycznie spolaryzowany, demograficznie odmłodzony, ale społecznie podzielony. Najnowsze dane przedstawiają zarówno imponujące osiągnięcia, jak i poważne niepowodzenia największego projektu integracyjnego na kontynencie.
Z liczb wyłania się obraz głębokiej przemiany: dziś w Niemczech mieszka niemal milion Syryjczyków. Lekarze syryjskiego pochodzenia tworzą najliczniejszą grupę zagranicznych medyków w niemieckich szpitalach. Jednocześnie migracja stała się centralnym punktem politycznego sporu – aż 37 proc. Niemców wskazuje ją jako najpoważniejsze wyzwanie, przed jakim stoi kraj. Dlatego ostatnia dekada nie tylko zmieniła strukturę demograficzną, ale także głęboko wpłynęła na kondycję niemieckiej demokracji.
Merkel najchętniej cofnęłaby się o dwa lata wcześniej
W rocznicowym wywiadzie Angela Merkel spotkała się z pięciorgiem uchodźców, którzy odnieśli sukces w Niemczech: lekarzem, studentami i specjalistami, uosabiającymi obietnicę jej polityki z 2015 r. Zapytana, czy ponownie wypowiedziałaby słowa „Wir schaffen das”, była kanclerz przytaknęła bez wahania. „Gdybym mogła cofnąć się do 2015 r., powiedziałabym to zdanie jeszcze raz”. Zastrzegła jednak, że gdyby mogła wrócić do 2013 r., zrobiłaby więcej, aby wesprzeć uchodźców w Libanie i stworzyć legalne ścieżki migracji. „Tak, byśmy to my decydowali, kto wjeżdża, a nie przemytnicy”.
W niedawnym reportażu „Flucht und Krise – 10 Jahre «Wir schaffen das»” publiczna telewizja ZDF próbowała odpowiedzieć na pytanie, czy Niemcy faktycznie „dali radę”. Bilans okazał się mieszany.
Słowa Merkel stanowią wymowne wprowadzenie do szerszej debaty, jaka toczy się dziś w Niemczech wokół bilansu dekady migracji. W niedawnym reportażu „Flucht und Krise – 10 Jahre «Wir schaffen das»” publiczna telewizja ZDF próbowała odpowiedzieć na pytanie, czy Niemcy faktycznie „dali radę”. Bilans okazał się mieszany: „Jeśli chcieliśmy pomóc milionom ludzi z innego kręgu kulturowego – a więc przyjąć ich, zapewnić zakwaterowanie i opiekę – to tak, daliśmy radę. Ale jeśli naszym celem była pełna integracja, bez poważnych napięć społecznych, bez znaczącego obciążenia systemu socjalnego i zdrowotnego oraz bez wzrostu niektórych typów przestępczości, to nie daliśmy rady”.
Służba zdrowia. Cicha historia syryjskiego sukcesu
Być może nigdzie pozytywny efekt integracji nie jest tak widoczny jak w niemieckiej służbie zdrowia. Około 6 tys. syryjskich lekarzy pracuje dziś w szpitalach, stanowiąc najliczniejszą grupę wśród zagranicznych medyków. W całym sektorze zdrowia zatrudnionych jest łącznie około 10 tys. Syryjczyków, którzy częściowo łagodzą niedobory kadrowe. Perspektywa ich powrotu do Syrii po upadku reżimu Asada wzbudziła niepokój. Stowarzyszenia szpitalne ostrzegły przed zagrożeniem dla utrzymania ciągłości świadczeń medycznych.
Całościowe spojrzenie na gospodarkę również wskazuje na jednoznacznie dodatni bilans migracji. Według obliczeń ekonomisty Martina Werdinga z 2025 r., stała imigracja netto na poziomie około 200 tys. osób rocznie generuje dla państwa nadwyżkę rzędu 100 mld euro i zmniejsza trwałą lukę fiskalną Niemiec o około 2,5 proc. PKB. Werding szacuje, że każdy migrant w dłuższej perspektywie wnosi średnio 7100 euro rocznie do publicznej kasy.
Pozytywne efekty są szczególnie widoczne w zatrudnieniu. Odsetek pracujących syryjskich uchodźców wzrósł z niemal zera w 2015 r. do 42 proc. we wrześniu 2024 r.. Wśród osób mieszkających w Niemczech od co najmniej siedmiu lat 61 proc. znalazło zatrudnienie. Aż 75 proc. z nich pracuje na stanowiskach wymagających kwalifikacji. Wyraźny pozostaje jednak podział ze względu na płeć: pracę podjęło 73 proc. syryjskich mężczyzn, ale tylko 29 proc. kobiet. Jak pokazują dane Instytutu Badań nad Zatrudnieniem (Institut für Arbeitsmarkt- und Berufsforschung, IAB), 62 proc. zatrudnionych Syryjczyków pracuje w zawodach uznawanych za „systemowo istotne”, głównie w ochronie zdrowia, logistyce i usługach publicznych. Wśród rodowitych Niemców odsetek ten wynosi 48 proc.
Wskaźnik aktywności zawodowej migrantów w Niemczech osiągnął w 2023 r. rekordowy poziom 70 proc., przewyższając średnią unijną. I to mimo że Niemcy przyjęły proporcjonalnie więcej uchodźców niż większość państw członkowskich. Do tego dochodzą efekty kursów integracyjnych, które – mimo ograniczeń budżetowych – okazują się skuteczne. Z badania OECD wynika, że umiejętności językowe migrantów w Niemczech poprawiają się szybciej niż w większości innych krajów.
Na koniec warto dodać, że pod koniec ubiegłego roku w Niemczech mieszkało 975 tys. Syryjczyków, z czego około 161 tys. uzyskało niemieckie obywatelstwo w latach 2016-2023. Aż 90 proc. z nich otrzymało je w ostatnich dwóch latach.
Migranci zasypują rosnącą dziurę demograficzną
Sytuacja demograficzna Niemiec sprawia, że migracja jawi się nie tylko jako korzystna, ale wręcz konieczna. Aby utrzymać obecny poziom dostępności siły roboczej, kraj potrzebuje około 400 tys. imigrantów netto rocznie. Eksperci IAB ostrzegają, że wraz z odchodzeniem na emeryturę pokolenia wyżu demograficznego w gospodarce może zabraknąć – bez dodatkowej imigracji – nawet 7 mln pracowników do 2035 r.
Najnowsze dane pokazują, jak znacząco rośnie wkład migrantów w gospodarkę. Liczba pozwoleń na pracę wydanych obywatelom spoza UE wzrosła w 2025 r. o 8,9 proc., a zezwoleń na prace sezonowe aż o 22,6 proc. Obcokrajowcy stanowią obecnie 16,1 proc. siły roboczej Niemiec, co oznacza ponad dwukrotny wzrost w porównaniu z 2010 r. W samej Bawarii zatrudnienie osiągnęło w 2024 r. historyczny poziom 6,03 mln, głównie dzięki pracownikom z zagranicy.
Integracja na rynku pracy pozostaje jednak nierównomierna. Wskaźnik zatrudnienia wśród Syryjczyków rośnie systematycznie wraz z długością pobytu, osiągając 68 proc. po ośmiu latach. Zatrudnienie mężczyzn w pewnym momencie przewyższa nawet średnią dla całej populacji. Istnieją jednak poważne wyzwania. 38,1 proc. cudzoziemców w wieku 20-34 lata nie posiada wykształcenia zawodowego, wobec zaledwie 12,7 proc. wśród obywateli niemieckich. Wśród najczęstszych przyczyn wymienia się bariery językowe, brak znajomości systemu, ograniczone wsparcie rodziny oraz przerwaną wcześniejszą edukację.
Głębokie tąpnięcie na scenie politycznej
Podczas gdy Angela Merkel symbolizowała niegdyś humanitarne otwarcie, jej wieloletni rywal polityczny i następca w fotelu szefa CDU oraz rządu Friedrich Merz usiłuje dokonać „fundamentalnego zwrotu w polityce migracyjnej” („Migrationswende”). Chadecja chce być dziś utożsamiana z postulatami „faktycznego wstrzymania przyjęć”, wprowadzenia stałych kontroli granicznych oraz odsyłania wszystkich osób bez ważnych dokumentów wjazdowych.
Głównym beneficjentem lęków związanych z migracją stała się Alternatywa dla Niemiec (AfD), która w wyborach ogólnokrajowych w 2025 r. zdobyła 20,8 proc. głosów – najlepszy wynik w swojej historii. W najnowszych sondażach partia wyprzedza nawet rządzące CDU/CSU, a we wschodnich landach regularnie przekracza próg 30 proc. Co istotne, AfD cieszy się poparciem także wśród części migrantów – zwłaszcza Niemców rosyjskiego pochodzenia oraz niektórych przedstawicieli drugiego pokolenia imigrantów – którzy opowiadają się za zaostrzeniem polityki migracyjnej.
Nastroje społeczne wyraźnie się zaostrzyły. Po serii zeszłorocznych ataków terrorystycznych w Mannheim, Solingen i Magdeburgu, w których sprawcami byli migranci z Bliskiego Wschodu, ponad trzy czwarte Niemców zaczęło domagać się zmiany kursu w polityce migracyjnej i azylowej. Nawet wśród wyborców centrolewicowego SPD 52 proc. poparło odsyłanie osób ubiegających się o azyl już na granicy. W 2025 r. migracja wyprzedziła w badaniach nawet kwestie gospodarcze jako najpoważniejszy problem kraju.
Labirynt integracyjnych wyzwań
Złożoność procesu integracji widać także w statystykach dotyczących przestępczości. Choć jej ogólny poziom w Niemczech spadł o 11,7 proc. między 2005 a 2024 r. (przy jednoczesnym wzroście liczby cudzoziemców o 72 proc.), udział obcokrajowców wśród sprawców wciąż pozostaje ponadprzeciętnie wysoki. W 2024 r. stanowili oni 43,1 proc. osób podejrzanych o przestępstwa z użyciem przemocy. Dane te wymagają jednak szerszego kontekstu. Przede wszystkim obejmują również osoby niemieszkające w Niemczech. Sama nadreprezentacja dotyczy głównie młodych mężczyzn. A jest to grupa, która zarówno wśród migrantów, jak i w całej populacji częściej pojawia się w statystykach kryminalnych.
Analiza wpływowego instytutu IFO wskazuje, że większość przestępstw popełnianych przez cudzoziemców dotyczy kradzieży i naruszeń prawa imigracyjnego. Tymczasem głośne akty przemocy, szeroko relacjonowane przez media, pozostają stosunkowo rzadkie. W 2024 r. około 5 proc. uchodźców znalazło się w gronie osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa. Statystyki te obejmują jednak także osoby, które przybyły do Niemiec wprost z zamiarem prowadzenia działalności przestępczej.
Rynek mieszkaniowy wydaje się dziś najbardziej widocznym polem napięć społecznych. Według Hans-Böckler-Stiftung brakuje 1,9 mln przystępnych cenowo mieszkań w dużych miastach. W 2025 r. rekordowe 475 tys. osób korzystało z zakwaterowania dla bezdomnych. Opóźnienia w sektorze budowlanym sprawiły, że w latach 2021-2023 zrealizowano jedynie 79 proc. potrzeb mieszkaniowych, a w największych miastach zaledwie 59 proc.
Ponadto liczne niemieckie samorządy uginają się pod ciężarem trudności związanych z integracją migrantów. W samej Nadrenii Północnej-Westfalii aż 229 gmin wystosowało tzw. Überlastungsanzeigen, czyli formalne powiadomienia o przeciążeniu, aby czasowo wstrzymać przydzielanie im uchodźców. Choć jedynie 5 proc. badanych gmin określa swoją sytuację jako „tryb alarmowy”, aż 33 proc. twierdzi, że działa w „trybie kryzysowym”. Największym wyzwaniem nie jest samo zakwaterowanie. Problem stanowi szersza infrastruktura integracyjna: kursy językowe, opieka zdrowotna i szkoły nie nadążają za rosnącymi potrzebami.
Polityka kontra demografia
Dziesięć lat po „Wir schaffen das” Niemcy ani nie odniosły pełnego sukcesu, ani nie poniosły całkowitej porażki. Kraj przyjął i w dużym stopniu zintegrował miliony ludzi, zachowując jednocześnie potencjał gospodarczy oraz podstawy spójności społecznej – osiągnięcia, które w atmosferze kryzysu migracyjnego w 2015 r. wydawały się nierealne. Koszty pozostają jednak niezaprzeczalne: przeciążone gminy, pogłębiający się kryzys mieszkaniowy, wyższy udział migrantów w statystykach przestępczości, wyraźne nierówności edukacyjne oraz spolaryzowany krajobraz polityczny wystawiają niemiecki ład społeczny na ciężką próbę.
W tym samym czasie podejście rządu przesunęło się od humanitarnego uniesienia ery Merkel ku temu, co politolog Hagen Schammann z Uniwersytetu Hildesheim określa w rozmowie z „Deutschlandfunk” mianem „hiperaktywnego ustawodawstwa” – serii nieustannych zmian w polityce migracyjnej i azylowej, mających stwarzać wrażenie stanowczości, lecz w praktyce zastępujących długofalową strategię. Tymczasem gospodarcza rzeczywistość zmusza polityków do konfrontacji z własną retoryką: Niemcy potrzebują stałego napływu imigrantów, by utrzymać wzrost gospodarczy i stabilność systemu zabezpieczeń społecznych. Najlepiej widać to w sektorze ochrony zdrowia, który z dużym prawdopodobieństwem załamałby się bez pracowników z zagranicy. To napięcie między polityką a realiami demograficznymi stanowi dziś punkt wyjścia do refleksji nad przyszłością niemieckiej imigracji i integracji.
Główne wnioski
- Bezprecedensowy eksperyment integracyjny przyniósł Niemcom zarówno znaczące korzyści gospodarcze, jak i głębokie napięcia społeczne.
- Migracja stała się główną osią politycznego sporu, wzmocniła partie skrajne i trwale zmieniła kształt niemieckiej sceny politycznej.
- Pomimo wysokich kosztów – także społecznych – oraz ograniczonej infrastruktury, demografia Niemiec sprawia, że dalsza imigracja jest konieczna dla utrzymania pozycji gospodarczej kraju.