Indie i Chiny znów połączone? Trwa odwilż po latach milczenia
Po ponad pięciu latach bez żadnego połączenia pasażerskiego, Delhi i Pekin są coraz bliżej wznowienia lotów. Za kulisami dyplomatycznego resetu kryje się ostrożna kalkulacja potęg, które nie mogą sobie dłużej pozwolić na wzajemną izolację.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak wydarzenia na pograniczu wpłynęły na załamanie relacji azjatyckich mocarstw i kiedy rozpoczęła się powolna normalizacja.
- Dlaczego władze w Delhi dotąd odmawiały zgody na wznowienie połączeń lotniczych z Chinami.
- Kiedy loty mogą zostać przywrócone, jaki jest potencjał rynku i gdzie Chiny oraz Indie plasują się pod względem wielkości ruchu pasażerskiego.
Rozmowy o przywróceniu połączeń lotniczych zapowiadają „cichą, lecz znaczącą odwilż” w relacjach Delhi i Pekinu. To ocena Shrimi Choudhary, komentatorki ekonomicznej we wpływowej indyjskiej stacji NDTV.
W połowie czerwca o powrocie bezpośrednich lotów rozmawiali w stolicy Indii wiceszef chińskiego MSZ Sun Weidong i indyjski sekretarz ds. zagranicznych Vikram Misri. Strona indyjska wydała później oświadczenie, z którego wynika, że po kilkuletnim okresie ochłodzenia azjatyccy rywale „będą kontynuować stabilizację i odbudowę więzi, priorytetowo traktując zaangażowanie skoncentrowane na ludziach”.
Choć konkretnej daty przywrócenia lotów na razie nie podano, prawdopodobne jest, że nastąpi to w najbliższych miesiącach. Branża lotnicza i pasażerowie czekają na to od ponad pięciu lat. Ich zawieszenie było symbolem napięć między dwoma najludniejszymi krajami świata, które dzieli nie tylko ideologia, ale także geopolityczne interesy.
Warto wiedzieć
Jak starcia na granicy uziemiły odrzutowce i TikToka?
Bezpośrednie loty między dwoma najludniejszymi państwami świata pozostają zawieszone od ponad pięciu lat. Początkowo wstrzymano je z powodu pandemii, jednak później sytuację skomplikowały wydarzenia na spornym pograniczu. Azjatyccy sąsiedzi nigdy nie ustalili dokładnego przebiegu swojej granicy w Himalajach, a po krótkiej wojnie z 1962 r. chińskie wojsko zajęło nowe tereny.
W 2020 i 2021 r. indyjsko-chińskie relacje ponownie sięgnęły dna po krwawych potyczkach między żołnierzami obu stron. Doszło do nich w dolinie wysokogórskiej rzeki Galwan, gdzie w czasie zajadłych walk wręcz zginęło kilkudziesięciu mundurowych. Wśród ofiar przeważali żołnierze z Indii.
W odwecie za śmierć swoich wojskowych rząd w Delhi boleśnie uderzył nie tylko w linie lotnicze, lecz także w chińskie firmy technologiczne. Indie zablokowały setki aplikacji mobilnych, w tym platformę TikTok, sklep internetowy Alibaby, gry mobilne konglomeratu Tencent oraz wyszukiwarkę Baidu. Dla TikToka Indie były drugim co do wielkości rynkiem, zaraz po Stanach Zjednoczonych – platforma straciła tam około 200 mln aktywnych użytkowników. Indyjskie władze wprowadziły też bariery utrudniające inwestycje chińskich firm nad Gangesem, a liczbę wiz wydawanych obywatelom Państwa Środka ograniczyły niemal do zera.
Od 2023 r. zarówno chińskie władze, jak i przewoźnicy kilkakrotnie zwracali się do indyjskiego regulatora ruchu lotniczego o zgodę na przywrócenie zawieszonych lotów. Z drugiej strony Himalajów jednak niezmiennie padało twarde „nie”. Chociaż pekińscy dyplomaci robili wszystko, by oddzielić geopolitykę od biznesu, ich odpowiednicy z Delhi powtarzali, że warunkiem wstępnym negocjacji w sprawie połączeń jest kompromis graniczny.
Niewykorzystany potencjał
Według branżowego portalu Simple Flying, w 2019 r. między Indiami a Chinami zrealizowano 5179 połączeń lotniczych. Rekordowy był grudzień, gdy liczba rozkładowych lotów sięgnęła 539 – wynika z danych firmy badawczej Cirium.
Nieoczekiwanie długi zastój, który nastąpił później, sprawił, że przemieszczanie się pomiędzy dwoma najludniejszymi państwami świata stało się znacznie bardziej czasochłonne i nawet dwukrotnie droższe. Sześć lat temu przelot między Delhi a Pekinem kosztował od 350 do 550 dolarów i zajmował przeciętnie sześć godzin. Obecnie – ze względu na konieczność przesiadek – tej trasy nie da się pokonać w czasie krótszym niż 10,5 godziny. Ceny biletów w 2024 r. były przeciętnie ponad dwa razy wyższe niż w 2019 r. – szacuje amerykańska platforma analityczna Skift.
Przemieszczanie się pomiędzy dwoma najludniejszymi państwami świata stało się znacznie bardziej czasochłonne i nawet dwukrotnie droższe.
Doprowadziło to do znacznego spadku podróży biznesowych, uderzyło w studentów i osoby zainteresowane turystyką medyczną.
Nie oznacza to oczywiście, że zapotrzebowanie na takie podróże się skończyło. Indyjscy pasażerowie nadal chętnie latają do Chin kontynentalnych lotami pośrednimi, choćby przez Hongkong. Znad Gangesu kursują tam trzy linie: IndiGo, Air India oraz hongkońska Cathay Pacific. Podróżni z Delhi, Kalkuty czy Mumbaju korzystają także z takich hubów lotniczych, jak Bangkok i Singapur.
John Grant, główny analityk brytyjskiej firmy OAG Aviation, podkreśla, że w ostatnich pięciu latach popyt na takie loty rósł. Jednak fakt, że w ubiegłym roku między Indiami a Chinami drogą lotniczą poruszało się 527 tys. osób – w porównaniu z 1,2 mln w prepandemicznym 2019 r. – świadczy o dużym niewykorzystanym potencjale rynkowym.
Szansa dla indyjskiej branży lotniczej
Specjalista z OAG Aviation zauważył, że przed dobiegającą końca pauzą na rynku dominowały linie lotnicze z Państwa Środka. Chińscy przewoźnicy realizowali około 80 proc. połączeń. Miały na to wpływ indyjskie regulacje, które przez wiele lat utrudniały mniejszym przewoźnikom operowanie na trasach międzynarodowych.
Tym razem Indusi zamierzają wykroić sobie większy kawałek tortu. Świadczą o tym choćby plany ogromnego powiększenia floty przez IndiGo – największego prywatnego przewoźnika z Indii. Operator, który dziś ma około 400 samolotów, złożył zamówienia na ponad 1000 nowych odrzutowców. Jego zamówienie na 500 airbusów A320neo branża okrzyknęła największą transakcją w historii cywilnego lotnictwa. Niewiele mniejszą liczbę maszyn planuje zakupić państwowa Air India.
„Dostęp do Chin jest kluczowy dla indyjskich planów uczynienia z Delhi i Bombaju globalnych hubów lotniczych. Zwłaszcza że w ciągu najbliższych 20 lat indyjskie linie mają otrzymać 1,8 tys. nowych odrzutowców” – ocenił John Grant.
Dla Indii i ich aspiracji uczynienia z Delhi i Bombaju światowej klasy hubów lotniczych, dostęp do Chin jest istotną częścią strategii rozwoju.
Także dla chińskich przewoźników poszukiwanie pasażerów na azjatyckich rynkach o wysokim potencjale wzrostu, takich jak Indie, stanowi strategiczny kierunek rozwoju. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że ruch lotniczy między Chinami a Stanami Zjednoczonymi pozostaje na historycznie niskim poziomie.
Według raportów Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA), Chiny i Indie to odpowiednio drugi i trzeci co do wielkości rynek lotniczy na świecie pod względem ruchu pasażerskiego. Pierwsze miejsce zajmują Stany Zjednoczone. Jako całość region Azji i Pacyfiku reprezentuje dziś najbardziej obiecujący rynek – odpowiadający za ponad jedną trzecią światowego ruchu lotniczego.
Nowy model relacji?
Powrót do stołu negocjacyjnego zajął indyjskim i chińskim dyplomatom blisko pięć lat. Nowe otwarcie uzgodniono dopiero pod koniec 2024 r. W ramach deeskalacji ustalono wycofanie wojsk w Himalajach na pozycje z początku 2020 r. Umowa objęła też przywrócenie handlu transgranicznego i wznowienie pielgrzymek wyznawców hinduizmu do Tybetu. Negocjacje w sprawie połączeń lotniczych nabrały tempa w styczniu, a komentarze płynące z obu stron świadczą o dużej dozie optymizmu.
„Relacje handlowe Indii i Chin od pewnego czasu były napięte. Przywrócenie bezpośrednich lotów sygnalizuje zmianę – potencjalnie nie tylko początek łatwiejszego ruchu osób, ale także towarów i usług” – powiedziała telewizji NDTV Nirupama Soundararajan, założycielka delhijskiego think tanku Policy Consensus Centre.

Wydawany przez Komunistyczną Partię Chin tabloid „Global Times” zacytował eksperta ds. Azji Południowej z Szanghajskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych. Dr Liu Zongyi podkreślił, że wśród indyjskich turystów widoczny jest silny popyt na podróże do sąsiedniego kraju. Chiny, które rozluźniły swoje regulacje wizowe, odnotowały wyraźny wzrost ich liczby. Niektóre chińskie przedsiębiorstwa są również zainteresowane handlem i inwestycjami w Indiach – dodał badacz.
Chiny – obok Stanów Zjednoczonych – są dla Indii jednym z dwóch największych partnerów gospodarczych. W 2024 r. obroty handlowe azjatyckich sąsiadów przekroczyły 118 mld dolarów.
Ale sukces rozmów o lotach to zielone światło nie tylko dla biznesu. Analitycy oceniają, że wzrosły szanse na spotkanie chińskiego przywódcy Xi Jinpinga i premiera Indii Narendry Modiego. Przywódcy mogliby stanąć ze sobą twarzą w twarz już podczas lipcowego szczytu grupy BRICS.
Na liście spraw do omówienia są kwestie handlowe, takie jak redukcja indyjskiego deficytu handlowego i eksport chińskich minerałów ziem rzadkich, niezbędnych do produkcji pojazdów elektrycznych i zaawansowanej elektroniki. Azjatyccy sąsiedzi będą chcieli poruszyć także tematy związane z bezpieczeństwem i walką z terroryzmem – zwłaszcza sytuację w Pakistanie i Afganistanie. Najważniejszym z tematów może się jednak okazać nowy model relacji – oparty bardziej na partnerstwie niż na regionalnej rywalizacji.

Główne wnioski
- Do przywrócenia bezpośrednich lotów między Indiami a Chinami może dojść w najbliższych miesiącach. Byłby to symbol postępującej normalizacji w relacjach Delhi i Pekinu.
- Na ponownym otwarciu nieba mogą zyskać zwłaszcza dynamicznie rozwijający się indyjscy przewoźnicy, a także przedsiębiorcy, inwestorzy i studenci z obu krajów. Zarówno indyjski, jak i chiński rynek lotniczy mają duży potencjał wzrostu, a nowe otwarcie stanowi szansę dla operatorów po obu stronach.
- Odwilż na linii Pekin–Delhi może doprowadzić do zwiększenia wymiany handlowej, dać Indiom dostęp do strategicznych surowców i ostudzić rywalizację azjatyckich gigantów.