Donald Trump upomina się o wodę z… kanadyjskich rzek
Donald Trump nazwał jedną z kanadyjskich rzek kranem, z którego USA mogą korzystać. Choć Trump nie określił co przez to rozumie, nie da się uciec przed pytaniami, czy w Ameryce Północnej wybuchnie konflikt o wodę podobny do afrykańskich bitew o wody Nilu?
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak Kanada i USA wspólnie zarządzają rzeką Kolumbia.
- Czy prezydentura Donalda Trumpa oznacza zagrożenie dla obowiązującej od 60. lat umowy.
- Rolnictwo północnoamerykańskie ma problem z dostępem do czystej wody, kanadyjskie rzeki mogą być uważane za atrakcyjną alternatywę.
Aż 75 proc. kanadyjskich rzek płynie na północ, tylko 15 proc. zasila Atlantyk, a 10 proc. – Pacyfik. To właśnie te 10 proc. może stać się zarzewiem konfliktu o wodę – sześćdziesięcioletnia umowa między Kanadą a USA, regulująca zasady wspólnego zarządzania rzeką Kolumbia staje pod znakiem zapytania.
Ziemia chce pić
Aż 92 proc. wody zużywanej na świecie służy rolnictwu, 70 proc. wody do podlewania pochodzi z rzek i wód gruntowych – takie dane przypomnieli Soma Mishra, Rakesh Kumar i Manish Kumar w artykule, który ukazał się w ub.r. na stronie ScienceDirect. Dziewiątego grudnia ONZ alarmował w swoim nowym raporcie o pustynnieniu (The Global Threat of Drying Lands: Regional and global aridity trends and future projections – Globalne zagrożenie wysychających lądów: regionalne i globalne trendy pustynnienia i prognozy na przyszłość), że ziemia wysycha, jest to trwały trend widoczny na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat, a „trzy czwarte lądów na ziemi stało się w sposób trwały suche”. „Po raz pierwszy kryzys pustynnienia został udokumentowany z naukową przejrzystością, dowodząc zagrożenie dla egzystencji miliardów ludzi na całej ziemi” – podkreślał cytowany w komunikacie Ibrahim Thiaw, sekretarz wykonawczy UNCCD (sekretariat Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zwalczania pustynnienia). Najbardziej dotknięte rejony to Południowa Europa i rejon Morza Śródziemnego, centralna Afryka, części Azji, Brazylia i zachodnie przestrzenie USA.
W południowo-zachodniej części USA znajduje się Arizona, stan nękany suszą i problemem wysychania rzeki Colorado. Właśnie tam, wiosną ubiegłego roku, władze stanu odwołały zezwolenie dla Fondomonte Arizona należącej do Almarai Co., w sprawie użycia lokalnych zasobów wody do podlewania upraw lucerny. Almarai Co. to firma z branży mleczarskiej, z Rijadu. Lucerna podlewana co minutę trzema tys. galonów – czyli ponad 11 tys. litrów amerykańskiej wody miała być transportowana do Arabii Saudyjskiej. Absurd? Tak, ale właśnie takie absurdy stają się wygodną pożywką dla teorii spiskowych. Kanadyjski wywiad, CSIS, regularnie ostrzega przed rosyjską dezinformacją, m.in. wykorzystującą okruchy prawdy, które da się zmanipulować w chwytliwych opowieściach, do pogłębiania podziałów w społeczeństwie. Kanadyjczycy wiedzą, że Kanada ma trzecie co do wielkości zasoby słodkiej wody na świecie, po Brazylii i Rosji, problem firm, które np. w Ontario wykorzystywały zasoby wody do produkcji wody butelkowanej, budzi skrajne emocje – łatwo byłoby wykorzystać amerykańskie zakusy na zasoby kanadyjskich rzek do tworzenia nowych sporów między dwoma ważnymi krajami sojuszniczymi NATO.
Jak wyhodować teorie spiskowe na (brakującej) wodzie
Woda staje się pożywką dla teorii spiskowych w pustynniejącym świecie, jeśli podlać nią istniejące już problemy. Przykład bazujący na prawdziwym problemie – w Kanadzie regularnie pojawiają się ostrzeżenia przed sałatą skażoną bakteriami Escherichia coli (e.coli). Między 2010 r. a 2019 r. szesnaście razy wydawano ostrzeżenia przed sałatą rzymską, chodziło za każdym razem o sałatę importowaną z USA, setki osób zachorowało – przypomina Canadian Food Inspection Agency. Aż 73 proc. farmerów uprawiających sałatę w Kanadzie używa do podlewania systemów irygacyjnych doprowadzających wodę na pola, a w Quebeku np. woda pochodzi głównie ze studni – piszą w swojej pracy autorzy z Bureau of Microbial Hazards w kanadyjskim resorcie zdrowia. 91 proc. kanadyjskiej sałaty rośnie na polach, 8,9 proc. pochodzi z certyfikowanych upraw ekologicznych, reszta rośnie w szklarniach. Źródła skażenia sałaty to głównie brudne ręce osób pakujących i przekładających sałatę, odchody ptaków przelatujących nad polami uprawnymi i zanieczyszczenia z hodowli zwierząt, która na terenach wiejskich mogła przedostać się do studni.
Gnojowica i skażona woda to ścieki. W 2017 r. ukazał się artykuł Wastewater: The Untapped Resource (Ścieki: niewykorzystany surowiec), który uznał ścieki za surowiec. “Recykling wody ściekowej do podlewania upraw staje się niezbędny w związku z brakami świeżej wody i wyczerpywaniem się wód gruntowych” – to początek artykułu wspomnianych naukowców pracujących na uniwersytetach w Indiach, Meksyku i USA. Wskazując na niebezpieczeństwa Soma Mishra, Rakesh Kumar i Manish Kumar opisali metody wykorzystania wody ze ścieków w rolnictwie.
Jakkolwiek w Kanadzie nie słychać o podlewaniu ziemi filtrowanymi ściekami, to o ściekach w rolniczym kontekście owszem, słychać. W marcu ubiegłego roku Quebec wstrzymał import z USA tzw. biosolidów, organicznych odpadów stałych z miejskich ścieków, używanych przez farmerów jako nawóz – choć nie jako nawóz do warzyw. Powodem były szkodliwe zanieczyszczenia chemiczne. W Ontario też wolno w rolnictwie używać oczyszczonych z metali biosolidów. Między ściekami, biosolidami i wodą jest na czym budować spiskowe teorie.
Na falach Kolumbii
Z kanadyjskich Gór Skalistych przez Kolumbię Brytyjską płynie rzeka Kolumbia. Przez granicę ze stanem Washington wpływa do USA i ujście znajduje w Pacyfiku. Na rzece i jej dopływach jest w obu krajach łącznie 60 zapór. Tak Kolumbia Brytyjska produkuje ok. połowy potrzebnej dla prowincji energii elektrycznej, a USA – ok. 40 proc. swojego prądu. Właśnie o tej rzece mówił we wrześniu Trump, że Kanada ma „duży kran”, z którego woda mogłaby popłynąć „prosto do Los Angeles” i choć nie wyjaśnił w jaki sposób, to zaalarmował kanadyjską opinię publiczną.
Od 60. lat Kanada i USA mają umowę w sprawie korzystania z rzeki Kolumbia. Dotyczy ona podziału dochodów, wykorzystania do potrzeb produkcji elektryczności, ale też ochrony przed powodziami, dostarczania wody mieszkańcom i przemysłowi. Premier Kanady Justin Trudeau 11 lipca poinformował o wstępnym porozumieniu. Uaktualniona umowa zajmuje się tym, czym dotychczas, a także dodatkowo sprawami ochrony ekosystemów zgłaszanymi przez Kanadę i wartościami kulturowych Indian. Dla wielu rdzennych narodów w Ameryce Płn. rzeki to żywe istoty, połów ryb łączy się z tożsamością kulturową. W umowie partnerami są więc Kanada, USA, prowincja Kolumbia Brytyjska i trzy indiańskie narody: Ktunaxa, Secwépemc i Syilx Okanagan.
Kanada i USA starają się sfinalizować wdrożenie umowy przed 20 stycznia, zanim w Białym Domu pojawi się prezydent Trump. Jest bowiem ryzyko, że w nowej rzeczywistości politycznej w USA porozumienie to może upaść. Nie wiadomo, co Trump chce osiągnąć, mówiąc o traktowaniu Columbia River jako „kranu”, ale nie należy wykluczać, że może użyć umowy jako metody nacisku. W końcu górny bieg rzeki znajduje się na terenie Kanady, we wspomnianych już Górach Skalistych.
Przychodzi na myśl Nil – rzeka, która jest stałym tematem walk – czy woda będzie przyczyną podobnego konfliktu między Kanadą a USA? Trump pokaże.
Główne wnioski
- Aż 92 proc. zużywanej na świecie wody służy rolnictwu, powstają nowe pomysły na wtórne wykorzystanie ścieków.
- Wieloletnie umowy dotyczące wykorzystania rzek transgranicznych są niezbędne, by unikać konfliktów.
- Problem wody może stać się podłożem nowych teorii spiskowych na temat rolnictwa.