Dwa szachowe kryzysy: Magnusa Carlsena i Jana-Krzysztofa Dudy (WYWIAD)
Magnus Carlsen ogłosił, że rezygnuje z udziału w turniejach organizowanych przez Międzynarodową Federację Szachową (FIDE). Jan-Krzysztof Duda przyznaje natomiast, że kilka miesięcy temu poważnie rozważał zakończenie kariery zawodowej. O przyszłości szachów, konfliktach w światowej federacji i potencjalnych zmianach rozmawiamy z Adamem Dzwonkowskim, byłym prezesem Polskiego Związku Szachowego i menedżerem Jana-Krzysztofa Dudy.


Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego, według Magnusa Carlsena, szachy losowe są ciekawsze niż te klasyczne.
- Jak doszło do szachowego „kryzysu wiary” w przypadku Jana-Krzysztofa Dudy?
- Jak dużo zarabiali najlepsi szachiści na świecie w 2024 r.
XYZ: Czytamy w słowniku, że kryzys to sytuacja, w której konflikt staje się tak poważny, że grozi rozłamem. Czy określenie „kryzys” pasuje do sytuacji między Magnusem Carlsenem a FIDE? Czy rzeczywiście grozi nam rozłam i powstanie konkurencyjnej federacji?
Adam Dzwonkowski: Na razie mamy do czynienia raczej z zawieszeniem broni. Ale po kolei. Przypomnijmy, że kilka lat temu Carlsen sam zrezygnował z obrony tytułu mistrza świata
w szachach klasycznych. Po latach dominacji formuła meczu o mistrzostwo świata zaczęła go nudzić – długie przygotowania, teoretyczne debiuty, partie ciągnące się godzinami, często kończone remisami. Wielokrotnie podkreślał, że znacznie bardziej odpowiadają mu szachy szybkie i błyskawiczne, które lepiej oddają prawdziwą siłę szachisty. Uważał również, że są atrakcyjniejsze dla kibiców, bo wymagają szybkiej reakcji i kreatywności, a nie tylko znajomości teorii debiutów.
Siłą rzeczy musiał więc też przychylnie spojrzeć na szachy Fischera [od nazwiska pomysłodawcy, genialnego arcymistrza Bobby’ego Fischera], czyli szachy losowe lub też szachy 960.
Bo wkuwanie niewiele tu pomoże?
Tak. Szachy Fischera, zwane także szachami 960, to wariant, w którym początkowe ustawienie figur jest losowane – król musi znajdować się między wieżami, a gońce na polach różnych kolorów. W sumie możliwych układów jest 960, w tym także ten klasyczny. W tej odmianie nie ma miejsca na wkuwanie debiutów, bo każda partia zaczyna się w inny sposób. Nawet jeśli kiedyś powstanie teoria debiutów dla szachów Fischera, to niemożliwe będzie jej opanowanie na takim poziomie, jak w szachach klasycznych – 960 różnych pozycji to nie lada wyzwanie nawet dla komputerów.
I Magnus Carlsen jest zachwycony.
Zwłaszcza że nawiązał współpracę z niemieckim przedsiębiorcą Janem Henrikiem Buettnerem
– zamożnym biznesmenem, który działał m.in. w branży internetowej (AOL) oraz venture capital (założył BV Capital, obecnie znane jako Headline). Razem postanowili stworzyć cykl turniejów,
w którym wyłaniany będzie mistrz świata w szachach losowych.
Bez oglądania się na Międzynarodową Federację Szachową (FIDE). I się zaczęło…
Tak. Założyli Freestyle Chess Players Club, a prezesem został Buettner. Mistrz świata w szachach losowych miał być wyłaniany w serii pięciu turniejów rozgrywanych na czterech kontynentach. FIDE natychmiast zareagowało, twierdząc, że jest jedyną federacją uprawnioną do wyłaniania mistrzów świata w szachach, bez względu na odmianę tej gry. Podkreślono również, że zgodnie
z regulaminem FIDE to ona powinna ustalać zasady każdego oficjalnego cyklu mistrzowskiego.
Rozpoczął się ostry konflikt, w którym obie strony nie szczędziły mocnych słów. Carlsenowi zarzucano działania rozłamowe, a Buettner rozważał nawet skierowanie sprawy do sądu. Carlsen powiedział, że kończy całkowicie z turniejami FIDE. Ale czy nie zmieni zdania? Nie wiemy. Jak powiedziałem, na razie obie strony doszły do pewnego porozumienia. FIDE wycofało się z pism ostrzegawczych skierowanych do światowej czołówki dotyczących udziału w nowym cyklu, a Carlsen i Buettner zgodzili się na to, by nie nazywać triumfatora ich serii mistrzem świata. Mistrzostwo świata zamieniono na określenie „Wielki Szlem”, seria nazywa się Freestyle Chess Grand Slam Tour.
Niedawno odbył się pierwszy turniej, rozegrano go w Niemczech. Magnus Carlsen zajął trzecie miejsce, wystąpiła światowa czołówka. Co ciekawe, błyskawicznie na pomysł Carlsena zareagował Polski Związek Szachowy i już w tym roku odbędą się mistrzostwa kraju w szachach losowych. Jeśli seria Carlsena i Buettnera będzie się cieszyć wielką popularnością, ostry konflikt może wrócić. Albo też FIDE będzie bardziej skłonna do ustępstw.
Porozumienie zawarto na rok, więc zobaczymy… Moim zdaniem Magnus Carlsen nie chce definitywnego rozłamu, nie założy nowej federacji szachowej. Rozmawiałem z ludźmi z zespołów ścisłej czołówki i oni tego nie chcą. Każdy uważa, że trzeba wypracować kompromis.
Moim zdaniem Carlsen działa w dobrej wierze, chce dostosować tę dyscyplinę do naszych czasów, sprawić, by stała się bardziej dynamiczna, atrakcyjna dla nowych pokoleń. Jest jednak rozczarowany konserwatyzmem FIDE – organizacji, która jako duża, zbiurokratyzowana instytucja siłą rzeczy bardziej skostniała.
Magnus Carlsen jest rozczarowany konserwatyzmem FIDE. Organizacji, która jako duża, zbiurokratyzowana instytucja siłą rzeczy bardziej skostniała.
Jan-Krzysztof Duda, tak jak inni gracze z czołówki, dołączył do cyklu Carlsena. Teoretycznie powinien lubić szachy losowe, świetnie gra w szachy szybkie czy błyskawiczne. Im więcej miejsca na pomysłowość i błyskotliwość, tym dla niego lepiej.
Tak, w tym jest podobny do Magnusa Carlsena.
Użyłem słowa „teoretycznie”, gdyż nie wiadomo, czy nasz najlepszy szachista w ogóle jakiekolwiek szachy teraz lubi. Mówił ostatnio, że właściwie pod koniec ubiegłego roku już postanowił, że kończy zawodową karierę. Opowiadał o „kryzysie wiary” po wrześniowej Olimpiadzie Szachowej 2024 (Polska zajęła dopiero 22. miejsce). Mówił, że zwycięstwa nie dają mu żadnej satysfakcji, natomiast każda porażka wywołuje wielkie rozgoryczenie. Tu możemy przywołać inną definicję kryzysu. „Stan zniechęcenia i utraty motywacji do pracy”.
Wszystko to zabrzmiało bardzo mocno, ponieważ w jednym wywiadzie Janek powiedział to, co kumulowało się w nim przez lata. I dobrze, że wyrzucił to z siebie. Nie kończy kariery zawodowej, sytuacja się poprawiła, ciśnienie opadło.
„Miałem kryzys psychiczny po wygraniu Pucharu Świata [wielki triumf w 2021 r., zwycięstwo finałowe nad słynnym Siergiejem Karjakinem]. Było to trochę przytłaczające. Wiadomo, jest to moje największe osiągnięcie, z którego jestem bardzo dumny (…) ale z punktu widzenia mojej dalszej kariery to był duży krok do tyłu. Po prostu presja była za duża, cała ta nagonka medialna itd. Potem moje zdrowie zaczęło się sypać — najpierw psychiczne, a potem fizyczne, No i nie było zbyt miło” (podajemy za Chess.com/pl).
Rozmawiałem o tym z Jankiem, wskazując np. na fakt, że przecież on na Olimpiadzie Szachowej 2024 zagrał, obiektywnie rzecz biorąc, bardzo dobrze. Wygrał sześć partii, trzy zremisował, tylko jedną przegrał. Indywidualnie należał do czołówki. Zwróciłem też uwagę, że przecież sezon 2024 miał udany.
Znalazł się w grupie 17 szachistów, którzy w 2024 r. zarobili przy szachownicy ponad 100 tys. dolarów. Liderem zestawienia jest Hindus Dommaraju Gukesh, który zdobył mistrzostwo świata w szachach klasycznych i zarobił nieco ponad 1,5 mln dolarów. Drugie miejsce zajął Chińczyk Ding Liren, którego Gukesh pokonał w meczu o tytuł – jego zarobki wyniosły prawie 1,2 mln dolarów. Magnus Carlsen uplasował się na czwartym miejscu, osiągając przychód na poziomie
633 tys. dolarów. W tym gronie są dwie panie: Ju Wenjun i Humpy Koneru...
Co też pokazuje, że mistrzostwo w szachach klasycznych to wciąż tytuł najbardziej prestiżowy. Ale wracam do Janka. Jego kariera trwa już ponad 20 lat [Duda w kwietniu skończy 27 – red.].
W innych pracach takie kryzysowe momenty przychodzą nawet znacznie wcześniej. A on jeszcze od lat zmaga się z wielką presją, jest tym jedynym Polakiem w ścisłej czołówce. Wszystko skupia się na nim.
Taka samotność musi być trudna. Można pokazać odwrotny przykład wzięty z tenisa. Wydaje się, że nasz najlepszy tenisista Hubert Hurkacz znajduje się w bardzo korzystnej psychicznie sytuacji, ponieważ po jego wielkoszlemowych wpadkach polscy kibice szybko przerzucają oczy na Igę Świątek, która wciąż jest w turnieju. Jan-Krzysztof Duda takiego „bodyguarda” nie ma.
Poza tym jest wielkim maksymalistą – dla niego drugie miejsce zawsze oznaczało bycie pierwszym przegranym. Nawet po zwycięstwach skupiał się na własnych błędach, zamiast cieszyć się sukcesem. W końcu nadszedł moment, w którym radość zaczęła stopniowo zanikać. Zapewniam jednak, że Janek już z tego wychodzi. Pomógł w tym m.in. brązowy medal zdobyty pod koniec roku na mistrzostwach świata w szachach błyskawicznych. Myślę, że w tym roku zobaczymy Dudę
w takiej formie, jaką kochamy. Już wkrótce poznamy jego kalendarz startów – i jestem przekonany, że pozytywnie nas zaskoczy.


Główne wnioski
- Jan-Krzysztof Duda chciał zakończyć zawodową karierę jeszcze przed 27. urodzinami, ponieważ doszedł do takiego stanu psychicznego, w którym zwycięstwa nie dawały mu żadnej radości, a każda przegrana wywoływała wielkie rozczarowanie.
- Konflikt Magnusa Carlsena ze Światową Federacją Szachową został na ten rok zażegnany. Strona Norwega zgodziła się usunąć ze swoich rozgrywek słowa o mistrzostwach świata, natomiast organizacja FIDE przystała na to, by czołowi zawodnicy rankingu występowali w organizowanych przez Norwega turniejach szachów losowych.
- Tylko 17 szachistów (w tym dwie szachistki) zarobiło w 2024 r. więcej niż 100 tys. dolarów.