Dylemat zbrojeniowy Niemiec
Politycy wysyłają sprzeczne sygnały. Nie wiadomo, czy Berlin będzie zwiększał wydatki na zbrojenia, czy nie. Firmy potrzebują jasnej deklaracji, żeby zainwestować w produkcję broni. Niektórzy analitycy wskazują, że przestawienie się na gospodarkę wojenną byłoby korzystne.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Co niemieccy politycy mówią na temat wydatków na zbrojenia.
- Dlaczego jasna deklaracja mogłaby być korzystna dla gospodarki.
- Jak zmieniały się wydatki Niemiec na zbrojenia.
Na początku października trzej premierzy wschodnich landów Niemiec, dwóch z konserwatywnej CDU oraz jeden z SPD – partii socjaldemokratów, do której należy urzędujący kanclerz Olaf Scholz, opublikowali list otwarty zatytułowany „Żądamy bardziej aktywnej roli dyplomatycznej Niemiec”. Skrytykowali w nim plany stacjonowania amerykańskich rakiet średniego zasięgu w zachodnich Niemczech. Przekaz jest jasny – tocząca się w ostatnich dwóch latach debata, w której coraz wyraźniej dyskutowano o uzbrojeniu Niemiec przeciwko Rosji, zaszła ich zdaniem za daleko.
Na niecały rok przed wyborami w Niemczech coraz powszechniejsze jest kwestionowanie „Zeitenwende“, czyli punktu zwrotnego, który kanclerz Scholz ogłosił po rosyjskim ataku na Ukrainę. Coraz więcej osób twierdzi, że rozbudowa sił zbrojnych wydaje się ryzykowna, bezcelowa lub zbyt kosztowna. Partie takie jak Sojusz Sahry Wagenknecht i radykalnie prawicowa AfD, które opowiadają się za zbliżeniem z Rosją, zyskują coraz większe poparcie. Takie poglądy stają się coraz bardziej popularne wśród części społeczeństwa, bo wiele osób uważa, że wspieranie Ukrainy jest bezcelowe.
Pogląd ten stoi jednak w jaskrawej sprzeczności z tym, co mówią prawie wszyscy eksperci wojskowi – jeśli zagrożenie ze strony Rosji zostanie potraktowane poważnie, Niemcy nie unikną znacznego zwiększenia wydatków na obronność. W 2024 r. prawdopodobnie osiągnięty zostanie cel NATO, zgodnie z którym na obronę powinno być wydawane 2 proc. PKB. Eksperci uważają jednak, że to wciąż zdecydowanie za mało.
Christian Mölling z Niemieckiej Rady Stosunków Zagranicznych (DGAP) w Berlinie zakłada, że 100 mld euro przeznaczone do tej pory na przezbrojenie Bundeswehry wystarczy tylko na początek. Aby poważnie zmodernizować niemieckie siły zbrojne w dłuższej perspektywie, należałoby według niego potroić tę kwotę.
— W agendzie jest więcej projektów niż pieniędzy, a niektóre projekty są już wstrzymane — mówi Christian Mölling.
Wsparcie militarne dla Ukrainy nie jest nawet uwzględnione w tych wydatkach.
Niejasne sygnały
Aby inwestować w nowe fabryki, technologie i pracowników, niemieckie firmy zbrojeniowe, takie jak np. Rheinmetall, potrzebują konkretnych, pewnych planów na nadchodzące lata. W tej chwili pewności nie ma żadnej. Politycy wysyłają niejasne sygnały i nikt nie wie, czy i kiedy znajdą się pieniądze na sfinansowanie wzrostu obronności.
Niemiecka gospodarka musiałaby zostać przekształcona w przemysł wytwarzający znacznie więcej produktów na potrzeby obronności: czołgi, pociski obrony powietrznej i amunicję. Inne sektory, takie jak przemysł motoryzacyjny czy chemiczny, zeszłyby na dalszy plan. Ekonomiści Moritz Schularick i Niall Ferguson obliczyli nawet pod koniec czerwca, że taka zmiana może być całkiem pozytywna dla niemieckiego wzrostu gospodarczego. Niemiecki przemysł motoryzacyjny doświadcza obecnie ogromnych problemów, słabo radzi sobie z przejściem na samochody elektryczne. Gdyby inżynierowie i wykwalifikowani pracownicy mieli teraz produkować czołgi zamiast prywatnych samochodów, byłaby to zmiana strukturalna, która mogłaby pomóc krajowi.
Hamulec zadłużenia
Tkwi w tym jednak zasadniczy problem – Schuldenbremse, hamulec zadłużenia, czyli instrument, który poważnie ogranicza wydatki rządu federalnego. W normalnych czasach rząd w Berlinie może zaciągnąć nowy dług w wysokości 0,35 proc. PKB. Ponieważ hamulec zadłużenia jest zapisany w niemieckiej konstytucji, niezwykle trudno jest go obejść. Z tą przeszkodą obecna koalicja zmierzyła się dopiero niedawno, gdy przyszło do wydatków na transformację energetyczną.
Jeśli więc w dłuższej perspektywie na zbrojenia i obronę przeznaczonych zostanie znacznie więcej pieniędzy, de facto ucierpią na tym inne obszary budżetu federalnego. Chociaż państwo niemieckie jest tylko nieznacznie zadłużone w porównaniu z innymi krajami i ma wysoki rating kredytowy, nie może dowolnie zwiększać wydatków przez zaciąganie nowych pożyczek. Nie pozwala na to konstytucja. Skutkuje to bitwami dystrybucyjnymi – więcej pieniędzy na czołgi może oznaczać mniej pieniędzy na edukację, drogi lub świadczenia socjalne dla wyborców partii rządzących.
To delikatna kwestia w nadchodzącej kampanii wyborczej. Niewiele partii chce tłumaczyć wyborcom, że broń jest obecnie ważniejsza niż silnie rozbudowane państwo opiekuńcze. Partie radykalnej prawicy i radykalnej lewicy już reklamują rzekomą politykę pokojową i wypowiadają się przeciwko wydatkom na zbrojenia. Dla rządzącej SPD i kanclerza Olafa Scholza jest to trudna sytuacja, z której nie ma sensownego wyjścia. Nawet CDU, która wyraźnie prowadzi w sondażach opinii publicznej, musi pogodzić się z faktem, że część partii chce ograniczyć konfrontację z Rosją.
Główne wnioski
- Już nie tylko prawicowi politycy, ale także przedstawiciele konserwatywnych CDU i SPD opowiadają się za zmianą polityki Niemiec wobec wojny w Ukrainie.
- Zwiększenie wydatków na obronność byłoby dobrym sygnałem dla firm, które mogłyby zainwestować we wzrost produkcji.
- Wydatki budżetowe ogranicza konstytucja. Jeśli wzrosną wydatki na obronność, rząd będzie musiał zredukować wydatki w innym obszarze.