FC Barcelona przyjmuje pieniądze Konga. W Szwecji zawrzało
Choć Demokratyczna Republika Konga otrzymuje od Szwecji miliardową pomoc, rocznie będzie przeznaczać 11 mln euro na reklamę turystyki poprzez logo na koszulkach FC Barcelony. Klub, który od lat walczy z problemami finansowymi, skorzystał z propozycji, która wywołała gorącą debatę o moralnych granicach sponsoringu w futbolu.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego właśnie ta umowa wywołała tak stanowcze reakcje w Szwecji.
- Co sprawiło, że FC Barcelona zdecydowała się przyjąć ofertę z jednego z najbardziej niestabilnych państw Afryki.
- I jakie inne państwo z Czarnego Lądu mogło być inspiracją dla Demokratycznej Republiki Konga do realizacji tego typu projektu.
FC Barcelona od lat zmaga się z problemami finansowymi i organizacyjnymi. Przed startem tego sezonu klub miał trudności z rejestracją nowych piłkarzy. Oddanie do użytku przebudowanego Camp Nou wciąż się opóźnia. Dlatego Barça sięga po każdą możliwą okazję, by poprawić swoją sytuację. Tym razem jednak decyzja budzi poważne wątpliwości natury etycznej.
Ogłoszone czteroletnie porozumienie z rządem Demokratycznej Republiki Konga wywołało ogromne zaskoczenie. Barcelona ma promować turystykę do tego kraju poprzez logo widniejące na koszulkach drużyn męskiej i żeńskiej. Rocznie afrykański partner ma wpłacać 11 mln euro, co oznacza, że w całym okresie współpracy klub otrzyma 44 mln euro.
SPECJALNY KOMUNIKAT
FC Barcelona i Demokratyczna Republika Konga: czteroletnie partnerstwo na rzecz sportu i kultury
W ramach współpracy, poprzez sieć Barça Academies, powstanie program aktywności sportowych obejmujący obozy i ośrodki treningowe dla dzieci. Będzie on promował uporządkowany i inkluzywny rozwój w kilku dyscyplinach: piłce nożnej, koszykówce, piłce ręcznej, futsalu i hokeju na wrotkach. Dodatkowo, za pośrednictwem Barça Innovation Hub (BIHUB), klub uruchomi programy dla dorosłych, wspierające rozwój trenerów. Obejmą one m.in. zaawansowane szkolenie techniczne, strukturyzację sportu w grupach wiekowych, integrację nauk o sporcie oraz organizację wydarzeń i klinik sportowych.
Zgodnie z umową wszystkie profesjonalne drużyny Barçy przez kolejne cztery sezony – do kampanii 2028/29 – będą nosić na plecach koszulek treningowych emblemat „R.D. Congo – Coeur d’Afrique” („DR Konga – Serce Afryki”). Kraj uzyska także status globalnego partnera klubu pod tytułem „oficjalny partner ds. rozwoju sportu i kultury”.
Porozumienie znajdzie swoje odzwierciedlenie również w przyszłym kompleksie Espai Barça. W nowych obiektach Spotify Camp Nou planowane jest otwarcie Domu DRK (House of the DRC) – immersyjnej wystawy prezentującej kulturową różnorodność i sportowe tradycje Demokratycznej Republiki Konga. Ekspozycja, adresowana do milionów odwiedzających i fanów FC Barcelony z całego świata, ma podkreślać bogactwo kongijskiego dziedzictwa oraz wzmacniać więzi między klubem a tym środkowoafrykańskim państwem.
Wyjaśnienia w Skandynawii
Co istotne, mieszkańcy Demokratycznej Republiki Konga na co dzień zmagają się z licznymi trudnościami.
„Sytuacja polityczna w DRK pozostaje napięta. W Kinszasie, Lubumbashi i innych dużych miastach dochodzi do demonstracji, zamieszek i starć ze służbami bezpieczeństwa. Możliwe są ograniczenia w transporcie lądowym i lotniczym oraz w telekomunikacji. W stolicy kraju wzrosła przestępczość pospolita, w tym liczba napadów z bronią w ręku, nawet w centrum miasta” – podaje gov.pl.
Na problem zwracają uwagę również Szwedzi, którzy angażują się w pomoc humanitarną dla DRK. Minister ds. współpracy rozwojowej Benjamin Dousa zapewnił, że publiczne środki nie zostaną przeznaczone na finansowanie partnerstwa afrykańskiego rządu z Barceloną. Mimo to wielu obywateli dziwi, że kraj regularnie otrzymujący wsparcie w wysokości 3,34 mld koron szwedzkich w latach 2021-2025 i korzystający z pomocy ONZ w zakresie żywności, szczepionek czy podręczników szkolnych, jednocześnie przekazuje 44 mln euro na współpracę z zagranicznym klubem piłkarskim.
Historia lubi się powtarzać
Nie jest to pierwszy przypadek podobnych kontrowersji. Siedem lat temu głośno było o tym, że Wielka Brytania przekazywała Rwandzie blisko 60 mln funtów rocznie. Jednocześnie Arsenal zarabiał 10 mln funtów w ramach umowy promującej turystykę tego kraju. Decyzja ta była wiązana z faktem, że tamtejszy prezydent, uchodzący za autorytarnego przywódcę, jest zagorzałym kibicem londyńskiego klubu.
W tamtym czasie to właśnie Demokratyczna Republika Konga zarzucała Rwandzie wspieranie rebeliantów z grupy M23. Donosiła też o nielegalnym przejmowaniu złóż koltanu, złota i diamentów. Krytyka spadała nie tylko na Kigali, ale także na kluby, które wchodziły z nim we współpracę – jak Arsenal czy PSG.
W Kongu sytuacja jest znacznie gorsza
Dziś to DRK podąża drogą Rwandy – i to nie tylko przez partnerstwo z Barceloną, ale również z Milanem czy Monaco. Różnica polega jednak na tym, że Rwanda uchodzi – mimo ogromnych nierówności społecznych – za stosunkowo stabilny i rozwijający się kraj. Określa się ją niekiedy mianem „Szwajcarii Afryki”. W przypadku DRK trudno o podobny optymizm.
„DR Konga jest uzależniona od pomocy humanitarnej. Dużym ciosem dla kraju było, gdy Donald Trump zlikwidował USAID. Ta agencja wspierała rząd kongijski na dziesiątki sposobów – poprzez dostarczanie żywności i lekarstw, rozwój edukacji, pomoc uchodźcom czy budowę studni i wodociągów. Teraz umowa z Barceloną może sprawić, że międzynarodowa pomoc jeszcze się zmniejszy. Takie obawy pojawiają się m.in. w Szwecji, która w ostatnich czterech latach przeznaczyła 300 mln euro na pomoc DRK. Ludzie pytają: dlaczego mamy finansować jedzenie i lekarstwa krajowi, którego rząd woli wydać 44 mln euro na poprawę wizerunku dzięki reklamie na koszulkach Barcelony?” – zauważa Michał Kiedrowski w serwisie sport.pl.
Miniwywiad
Dlaczego porozumienie budzi kontrowersje?
Zanim FC Barcelona osiągnęła porozumienie z Demokratyczną Republiką Konga, inne europejskie kluby podpisały podobne umowy z Rwandą. Czy można tu dostrzec pewne analogie?
W umowie pomiędzy rządem DRK a FC Barceloną rzeczywiście widać podobieństwa do kontraktów, które Rwanda zawarła z Arsenalem, PSG, Bayernem czy Atlético Madryt. Transakcje te przedstawia się jako promocję turystyki, lecz w praktyce mają także inne zadanie – poprawę wizerunku kraju i odciągnięcie uwagi od problemów wewnętrznych. Jeśli jednak porównamy DRK z Rwandą, trzeba przyznać, że o ile w przypadku państwa rządzonego przez Paula Kagame takie działania mogą mieć sens, tak w kontekście Kinszasy trudno to uzasadnić.
Dlaczego?
Turystyka – oficjalny cel tych umów – w Rwandzie ma realny potencjał rozwojowy. Kraj jest bezpieczny, infrastruktura turystyczna stoi na wysokim poziomie, a atrakcji nie brakuje. Promocja Rwandy za pośrednictwem klubów piłkarskich jest więc wiarygodna, nawet jeśli nosi znamiona sportswashingu. W przypadku DRK trudno zakładać, by turystyka stała się poważnym źródłem przychodów.
Na czym polegają kontrowersje?
Głosy sprzeciwu wobec tej umowy nie dziwią – trudno uwierzyć, że przyniesie ona jakiekolwiek realne profity. Pomijając nawet aspekt turystyczny, sportswashing w tym przypadku nie ma szans zadziałać. Wystarczy spojrzeć na inne kraje stosujące podobne strategie, jak Katar, Arabia Saudyjska czy Rwanda.
Co łączy te kraje?
Łączy je wewnętrzna stabilność – mimo kontrowersyjnych rządów są one uporządkowane i zdolne do kontrolowania kryzysów. W takich warunkach sportswashing wpisuje się w spójną strategię zmiany wizerunku. W przypadku DRK trudno dostrzec realną wizję, w której ten kraj faktycznie poprawia swoją reputację.
Jaka jest sytuacja polityczna DRK?
Demokratyczna Republika Konga dysponuje jednym z największych potencjałów gospodarczych w Afryce i przy dobrym zarządzaniu mogłaby stać się liderem kontynentu. W praktyce jednak państwo pogrążone jest w chaosie, którego nie da się opanować w perspektywie najbliższych dekad. Korupcja, eliminowanie opozycji, nieskuteczna walka z rebeliantami, słaba polityka zagraniczna i niewydolna służba zdrowia – lista problemów jest długa. Dobrym przykładem jest konflikt z rebeliantami z grupy M23, należącymi do Sojuszu Wyzwolenia Konga (AFC).
Ta batalia zakończyła się fiaskiem?
Prezydent Félix Tshisekedi od początku eskalacji konfliktu deklarował, że M23 to ugrupowanie terrorystyczne, z którym nie będzie rozmawiać i które zamierza zlikwidować. Rzeczywistość okazała się inna – armia kongijska poniosła dotkliwe porażki, a latem tego roku przedstawiciele rządu zasiedli do rozmów z rebeliantami. Podpisano deklaracje pokojowe, które jednak nie zostały zrealizowane. Jednym z warunków M23 było przeprowadzenie wyborów lokalnych w regionie Kiwu i dopuszczenie do nich swoich przedstawicieli. Tshisekedi, który początkowo odrzucał możliwość negocjacji, ostatecznie musiał się na to zgodzić.
Amnesty International krytykuje „więcej niż klub”
Jak na ironię, FC Barcelona – przez lata uchodząca za klub pryncypialny, który jeszcze niedawno nosił na koszulkach logo UNICEF-u – dziś musi mierzyć się z ostrą krytyką ze strony organizacji broniącej praw człowieka. Amnesty International oświadczyło, że partnerstwo z Demokratyczną Republiką Konga to „tuszowanie łamania praw człowieka za pomocą sportu”.
Klub, który dotąd szczycił się wiernością swoim wartościom, sprzeniewierza się im, ponieważ wciąż nie potrafi uzyskać stabilizacji finansowej. Szczytne idee zeszły na dalszy plan, gdy pojawiła się okazja, by podreperować budżet. Dziś Barça ogląda się na każdy milion euro, który może zasilić jej kasę.
Główne wnioski
- Demokratyczna Republika Konga regularnie otrzymuje pomoc od Szwecji – 3,34 mld koron w latach 2021-2025 – co jasno pokazuje, że nie jest krajem stabilnym finansowo. Mimo to zamierza każdego roku przeznaczać 11 mln euro na współpracę z FC Barceloną, jednym z najsłynniejszych klubów świata. Szwedzkie władze, chcąc uspokoić oburzone społeczeństwo, zapewniły, że publiczne środki ze Skandynawii nie zostaną wykorzystane do finansowania tego partnerstwa.
- Trudna sytuacja finansowa Barcelony sprawia, że klub musi zaakceptować niemal każdą ofertę, która pozwala zasilić budżet. Przed startem sezonu Katalończycy mieli problem z rejestracją nowych piłkarzy i nie mogli pozwolić sobie na kosztowne transfery, jak rywale z Anglii. Dlatego nawet propozycje o stosunkowo niewielkiej wartości – w porównaniu ze standardami światowego futbolu – stają się dla Barçy kuszące.
- Paradoksalnie wzorem mogła być dla DRK sąsiednia Rwanda, z którą zresztą kraj pozostaje w konflikcie. Rwanda wcześniej podpisała podobne umowy m.in. z Arsenalem czy PSG, promując swoją turystykę. Różnica polega jednak na tym, że w jej przypadku oferta wydaje się wiarygodna, bo kraj ten ma realny potencjał turystyczny. W przypadku Kongijczyków sprowadza się to raczej do absurdu.