Finansowy chaos w Lechii. Bez licencji, bez Ekstraklasy, bez ratunku?
Lechia Gdańsk może nie zagrać w Ekstraklasie 2025/26. Komisja PZPN uznała, że prognoza finansowa klubu jest niewiarygodna. To nie tylko decyzja formalna – to cios w sportową przyszłość klubu.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego Komisja Licencyjna PZPN odmówiła Lechii Gdańsk prawa gry w Ekstraklasie w sezonie 2025/26.
- Jakie są wskaźniki finansowe Lechii za sezon 2023/24 i co one mówią o stanie klubu.
- Jakie konsekwencje może mieć dla Lechii brak skutecznego odwołania od decyzji PZPN.
Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN odmówiła udzielenia Lechii Gdańsk licencji na grę w Ekstraklasie w sezonie 2025/26. Decyzja została ogłoszona w oficjalnym komunikacie PZPN:
„Komisja postanowiła nie przyznać klubowi Lechia Gdańsk (…) licencji upoważniającej klub do uczestnictwa w rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy w sezonie 2025/2026 z uwagi na niespełnienie kryterium F.05 (Prognoza finansowa)”.
Klub ma pięć dni na złożenie odwołania. W przypadku jego braku lub nieskuteczności Lechia nie wystąpi w nadchodzącym sezonie Ekstraklasy, a w obecnym zostanie przesunięta na ostatnie miejsce w tabeli – niezależnie od wyników sportowych. PZPN i Ekstraklasa SA, po kilku miesiącach „współpracy”, zdają się mieć dość problemów związanych z Lechią i jej właścicielem – Paolo Urferem.
System licencyjny PZPN i kryterium F.05
Podręcznik licencyjny PZPN na sezon 2025/26 wymaga od klubów przygotowania wiarygodnej prognozy finansowej obejmującej 18 miesięcy (od 31 grudnia roku poprzedzającego sezon do 30 czerwca kończącego sezon). Celem kryterium F.05 jest potwierdzenie, że klub zachowa zdolność do kontynuowania działalności do końca sezonu i będzie terminowo regulował swoje zobowiązania.
Weryfikacja wniosku licencyjnego opiera się na analizie rocznych i śródrocznych sprawozdań finansowych, raporcie audytora oraz przedstawionej prognozie. Jeśli klub nie spełnia kryterium F.05, komisja może co prawda przyznać licencję, ale wprowadzić nadzór finansowy oraz dodatkowe środki kontroli. W przypadku Lechii Komisja stwierdziła brak wiarygodnej prognozy, co skutkowało odmową udzielenia licencji.
Co powinna zawierać prognoza finansowa?
- rachunek zysków i strat, zgodnie z budżetem klubu, z danymi porównawczymi dla poprzedniego roku obrotowego i okresu śródrocznego (jeśli dotyczy),
- bilans budżetowy, również z danymi porównawczymi,
- rachunek przepływów pieniężnych,
- noty wyjaśniające, opisujące każde istotne założenie (w odniesieniu do danych historycznych i kluczowych ryzyk wpływających na przyszłe wyniki).
Innymi słowy, kluby muszą dokładnie opisać założenia przyjęte do prognoz poszczególnych pozycji przychodów, kosztów operacyjnych, środków trwałych, należności, kapitałów własnych i zobowiązań. Wszystkie dane muszą być logicznie uzasadnione, oparte na obliczeniach i wysokim prawdopodobieństwie realizacji (np. klub, który wypełniał stadion w 30 proc., nie może założyć nagłego wzrostu frekwencji do pełnego obłożenia).
Warto wiedzieć
Opis założeń do prognoz
Minimalny zakres danych w opisie założeń obejmuje m.in.:
- prognozy przychodów ze sprzedaży biletów, uwzględniające liczbę meczów, średnią frekwencję i cenę biletów – wraz z uzasadnieniem,
- prognozy przychodów ze sponsoringu, z podaniem podpisanych umów, planowanych kontraktów, ich wartości, warunków płatności i nazw sponsorów,
- prognozy wpływów z tytułu praw do transmisji, w oparciu o przewidywane miejsce w tabeli oraz przychody z rozgrywek krajowych i europejskich,
- prognozy przychodów z działalności handlowej,
- prognozy środków solidarnościowych i nagród UEFA,
- prognozy innych przychodów operacyjnych.
„Klub przedstawił prognozę finansową – nie jest tak, że dokumenty nie zostały po prostu dostarczone. Komisja uznała jednak, że przedstawiona przez Lechię dokumentacja nie wskazuje na realną możliwość jej realizacji. W Gdańsku muszą urealnić prognozę lub przedstawić więcej dowodów potwierdzających jej wykonalność” – powiedział Fredy Fuerst, kierownik działu licencji PZPN, w rozmowie ze Sport.pl
Warto wiedzieć
Licencje w Ekstraklasie na sezon 2025/26
Pozostałe kluby PKO Ekstraklasy otrzymały licencje w różnych trybach:
- Bez zastrzeżeń (10): Legia Warszawa, Lech Poznań, Widzew Łódź, Jagiellonia Białystok, Cracovia, GKS Katowice, Korona Kielce, Motor Lublin, Raków Częstochowa, Stal Mielec.
- Z nadzorem infrastrukturalnym (2): Górnik Zabrze, Zagłębie Lubin.
- Z nadzorem finansowym (3): Śląsk Wrocław, Piast Gliwice, Pogoń Szczecin.
- Z nadzorem infrastrukturalnym i finansowym (2): Radomiak Radom, Puszcza Niepołomice.
Lechia Gdańsk była jedynym klubem, któremu odmówiono licencji – co w praktyce oznacza jej wykluczenie z Ekstraklasy, jeśli odwołanie nie zostanie rozpatrzone pozytywnie. Klub od miesięcy utrzymywał, że „spełnił wszystkie wymogi licencyjne stawiane przez PZPN” i że „jest przekonany o przyznaniu licencji”. Okazało się jednak, że ten optymizm był nieuzasadniony – komisja zdecydowała inaczej.
Ale to już było...
W grudniu 2024 r. Komisja Licencyjna PZPN zawiesiła licencję klubu na sezon 2024/25, nakładając jednocześnie zakaz transferowy oraz ograniczenia w rejestracji nowych zawodników. Przyczyną decyzji były nieuregulowane zobowiązania finansowe. Podobna sankcja objęła wówczas także Kotwicę Kołobrzeg, co potwierdza konsekwentne podejście PZPN do klubów z problemami finansowymi.
Lechia, zarządzana przez Paolo Urfera, od dłuższego czasu zmagała się z poważnymi trudnościami ekonomicznymi. Najgłośniejszym przypadkiem było nieuregulowanie płatności wobec Ruchu Chorzów za transfer Tomasza Wójtowicza – symptom szerszego kryzysu finansowego.
Problemy pogłębiły się, gdy zawodnicy Lechii nie otrzymali wynagrodzeń na czas, w tym także przed świętami Bożego Narodzenia 2024. Sytuacja ta wywołała napięcia w szatni – piłkarze zaczęli wysyłać formalne wezwania do uregulowania zaległości, grożąc rozwiązaniem kontraktów.
„W interesie Lechii i Kotwicy jest wypełnienie zobowiązań przed pierwszym meczem – bo na zawieszonej licencji nie można rozpocząć rozgrywek” – jasno zaznaczył Fredy Fuerst.
Ekstraklasa pokryła dług
Zawieszenie licencji miało poważne konsekwencje. Oprócz sankcji transferowej i ograniczeń rejestracyjnych, klub stracił możliwość swobodnego planowania sezonu. Ostatecznie zobowiązania wobec Ruchu pokryła Ekstraklasa SA z przyszłych płatności – co odbiło się szerokim echem. Dla wielu obserwatorów była to decyzja kontrowersyjna, bo organ współodpowiedzialny za licencje – zamiast egzekwować zasady – de facto uratował klub przed konsekwencjami.
Mimo oburzenia kibiców, decyzję uznano za pragmatyczną. Niedopuszczenie Lechii do rundy wiosennej mogłoby oznaczać ogromne straty wizerunkowe i finansowe – Canal+ mógłby wstrzymać wypłatę pełnej kwoty z kontraktu telewizyjnego, a terminarz musiałby być przebudowany. Piotr Potępa z iGol.pl ujawnił, że każdy nierozegrany mecz mógł skutkować karą w wysokości 1,5 mln zł, płaconą przez Ekstraklasę na rzecz nadawcy. Dodatkowo pojawiłoby się ryzyko sądowego sporu z klubem i destabilizacji rozgrywek. Ostatecznie uznano, że w trakcie sezonu nie można pozwolić sobie na tak radykalne posunięcia, ale podkreślono, że między sezonami taryfy ulgowej nie będzie.
Czy to już katastrofa?
Koszty funkcjonowania klubu – w tym wynagrodzenia piłkarzy i sztabu szkoleniowego – wciąż pozostają wysokie. Po spadku z Ekstraklasy koszty operacyjne zmniejszyły się jedynie o 26 proc., podczas gdy przychody ze sponsoringu spadły aż o 53 proc., a wpływy z praw telewizyjnych – o 92 proc.. Równocześnie narastały zaległości płacowe – dziennikarze cytują zawodników i pracowników, którzy „liczą dni do trzeciej zaległej wypłaty”, przy opóźnieniach sięgających już dwóch miesięcy.
„Wystawiam klubowi faktury, nie otrzymuję za nie pieniędzy, a mimo to muszę od tych kwot opłacać ZUS – czyli muszę sięgać do własnej kieszeni” – podkreśliła jedna z osób oczekujących na wynagrodzenie.
Taka sytuacja świadczy o tzw. wypaleniu płynnościowym – czyli całkowitym braku gotówki w obiegu, który uniemożliwia terminowe regulowanie podstawowych zobowiązań.
Warto wiedzieć
Skala kryzysu
Sezon 2023/24 w liczbach to brutalny obraz upadku finansowego.
- Przychody: 17,7 mln zł (spadek o 54 proc.)
- Koszty operacyjne: 39,8 mln zł (spadek „tylko o 26 proc.”)
- Strata operacyjna: –26 mln zł (rok wcześniej: –10 mln zł)
- Zobowiązania długoterminowe: 13,9 mln zł (rok wcześniej: brak)
- Zobowiązania krótkoterminowe: 54,5 mln zł (wzrost o 67 proc.)
- Kredyty i pożyczki: 36,6 mln zł (wzrost o 31,8 mln zł)
- Wskaźnik płynności bieżącej: 0,06 (rok wcześniej: 0,12)
- Wskaźnik ogólnego zadłużenia: 5,22 (spadek z 5,69)
- Kapitał własny: –62,2 mln zł (rok wcześniej: –27 mln zł)
Dodatkowym problemem jest chaos organizacyjno-finansowy. Jak zauważył Tomasz Galiński ze „Sportowych Faktów”, Lechia „na boisku walczy o utrzymanie, ale w gabinetach nadal panuje bałagan.” Klubowi działacze koncentrowali się na transferach, zaniedbując porządkowanie budżetu. Zmienność właścicielska wywołała rozczarowanie wśród kibiców i pracowników, pogłębiając straty wizerunkowe. W mediach społecznościowych i komentarzach prasowych pojawiają się zarzuty o brak transparentności i nieudolność zarządu. To tylko potęguje presję ciążącą na klubie.
Lechia na boisku walczy o utrzymanie, ale w gabinetach nadal panuje bałagan.
Płynność finansowa
Na podstawie sprawozdania finansowego Lechii Gdańsk za sezon 2023/24 można oszacować kluczowe wskaźniki płynności. Zgromadzone dane – odnoszące się do relacji aktywów obrotowych i zobowiązań krótkoterminowych – wskazują na bardzo niską bieżącą płynność finansową. Jej wartość wynosi zaledwie około 0,06. Klub dysponuje 6 groszami aktywów na każdą złotówkę zobowiązań – a więc poziomem znacznie poniżej bezpiecznego progu 1,0. Wskaźnik szybkiej płynności jest równie niski, ponieważ klub nie posiada zapasów o istotnej wartości.
Tak alarmujące dane sugerują, że dostępna gotówka oraz łatwo upłynnialne należności pozwalają pokryć jedynie ok. 6 proc. zobowiązań krótkoterminowych. Dla porównania: wartości przekraczające 1,0 oznaczają bezpieczną rezerwę finansową. W przypadku Lechii zarówno bieżąca płynność (ok. 0,06), jak i ta z poprzedniego roku (0,12) wskazują na poważne ryzyko braku zdolności do regulowania bieżących zobowiązań.
Stan gotówki posiadanej przez klub również budzi niepokój – środki pieniężne na koniec sezonu wynosiły jedynie 125 tys. zł. Przy obecnym tempie ich zużycia (tzw. cash burn) oznacza to, że wystarczą one na zaledwie kilka tygodni funkcjonowania, o ile nie pojawi się nowy przychód.
Analiza bilansów z lat ubiegłych pokazuje, że Lechia od dawna operuje z płynnością poniżej minimalnych standardów. Wskaźnik płynności bieżącej nie przekraczał poziomu 1,0 od sezonu 2017/18, co stanowi istotne i długotrwałe zagrożenie dla stabilności finansowej klubu. W tej sytuacji trudno nie postawić pytania o odpowiedzialność instytucji nadzorczych. W końcu problemy Lechii nie są nowe, lecz systemowo ignorowane od lat.
Zadłużenie
Wskaźnik ogólnego zadłużenia w analizowanym okresie utrzymuje się na poziomie znacznie przekraczającym bezpieczny próg (60-70 proc.). Pokazuje to, jak bardzo klub jest uzależniony od kapitału obcego. Zobowiązania przewyższają wartość aktywów, a bilans wykazuje ujemny kapitał własny. To jednoznaczny sygnał głębokich problemów finansowych i realnego zagrożenia dla dalszego funkcjonowania.
Zwraca uwagę wysoka zmienność wskaźnika w kolejnych latach. Jego wartość potrafiła sięgać nawet pięciokrotności aktywów, co może świadczyć o niestabilnej polityce finansowej, zaburzonej płynności lub wpływie jednorazowych zdarzeń – takich jak odpisy aktualizujące wartość majątku czy nagłe skoki zadłużenia. Taka niestabilność utrudnia planowanie i podważa zaufanie inwestorów oraz kontrahentów.
Dane z ostatnich sezonów wskazują na utrwalony, wysoki poziom zadłużenia, co sugeruje pogłębiający się kryzys strukturalny. W tej sytuacji niezbędne są natychmiastowe działania naprawcze: restrukturyzacja zobowiązań, pozyskanie nowego kapitału lub zdecydowane kroki w kierunku poprawy rentowności. Brak reakcji może oznaczać utratę płynności i realne zagrożenie dla dalszej działalności klubu.
Kto właściwie zarządza Lechią?
Od jesieni 2023 r. właścicielem Lechii Gdańsk jest fundusz inwestycyjny Mada Global ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, reprezentowany przez szwajcarskiego przedsiębiorcę Paolo Urfera. Przejęcie klubu zostało oficjalnie potwierdzone w lipcu 2023 r.: „Lechia Gdańsk została oficjalnie przejęta przez Mada Global, a nowym właścicielem został Paolo Urfer.” Fundusz deklaruje, że dysponuje wielomiliardowymi aktywami, jednak zagraniczne media wskazywały na nieprzejrzysty charakter jego działalności.
Zgodnie z analizami, Mada Global to grupa podmiotów finansowych, której nadrzędnym celem jest maksymalizacja zwrotu dla klientów i partnerów. W praktyce oznacza to, że inwestorzy oczekiwali przede wszystkim szybkiego zwrotu kapitału, a deklaracje o wysokich aktywach zweryfikowała rzeczywistość – już po awansie do Ekstraklasy pojawiły się problemy z finansowaniem klubu.
Mimo zapowiedzi wsparcia, już w pierwszych miesiącach nowego zarządu doszło do konfliktu z byłymi władzami klubu. Przedstawiciele środowiska piłkarskiego opisywali napięcia między Urferem a Adamem Mandziarą, byłym większościowym udziałowcem i nadzorcą klubu. Urfer przyznał publicznie: „Mamy problemy finansowe po poprzednim właścicielu. Nie wiedzieliśmy o wielu rzeczach, które wyszły po zakupie” – co sugerowało istnienie ukrytych długów. Mandziara stanowczo temu zaprzeczył, broniąc się w mediach społecznościowych i zarzucając rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o stanie finansów Lechii.
Ten spór stał się widoczny zarówno wewnątrz klubu, jak i w oczach kibiców. Przyćmił inne działania zarządu i pogłębił chaos komunikacyjny. Należy jednak zaznaczyć, że hasło o „trupach w szafie” często towarzyszy zmianie właściciela klubu. Nowi zarządzający używają go jako wygodnego usprawiedliwienia, zamiast przyznać się do własnych zaniedbań. Bez konkretnych dowodów tego rodzaju narracje należy traktować ostrożnie.
W tle konfliktu pojawił się również wątek potencjalnego przejęcia klubu przez zewnętrznych inwestorów. Jesienią 2024 r. media informowały, że grupa kapitałowa z USA i Wielkiej Brytanii – z udziałem Kingi Strogoff i menedżera Nalina Jaya – wyraziła chęć zakupu Lechii. Jak zauważył Piotr Potępa z iGol.pl, kluczowa pozostaje zgoda obecnego właściciela. Jego zdaniem, jeśli Urfer odpuści dalsze rujnowanie klubu, możliwe byłoby wdrożenie planu naprawczego. Strogoff wzięła nawet udział w spotkaniu z kibicami na platformie X. Jednak jej wypowiedzi uznano za chaotyczne i niewiarygodne, co podważyło jej wiarygodność jako potencjalnej inwestorki.
Według dobrze poinformowanych kibiców Lechia wzbudza realne zainteresowanie lokalnego biznesu, jednak Urfer nie zamierza sprzedać klubu, mimo pogarszającej się sytuacji.
Sprawa ŁKS Łódź
W 2009 r. ŁKS Łódź zajął 7. miejsce w Ekstraklasie, co zwykle oznaczało pewne utrzymanie w lidze. Mimo to PZPN odmówił klubowi licencji na sezon 2009/10, uzasadniając decyzję brakiem wiarygodnej prognozy finansowej. Wymieniano m.in. brak dowodów na zabezpieczenie środków na wynagrodzenia i transfery.
Sprawę szeroko opisała dr Magdalena Niziołek na portalu codozasady.pl. Klub reprezentowali prawnicy z kancelarii Wardyński i Wspólnicy – adwokat Jan Ciećwierz oraz dr Niziołek. Po przegranym odwołaniu do Komisji Odwoławczej PZPN, ŁKS złożył skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA), wskazując liczne błędy proceduralne po stronie Związku, m.in.:
- brak dat i podpisów na decyzji,
- nieprawidłowe doręczenie,
- brak uzasadnienia, dlaczego prognoza została uznana za niewiarygodną.
PZPN utrzymywał, że licencje mają charakter wewnętrzny, a więc nie podlegają zaskarżeniu. Prawnicy ŁKS przekonali jednak WSA, że PZPN działa jak organ władczy. Zatem jego decyzje – wpływające na sytuację prawną klubów – powinny być traktowane jako decyzje administracyjne.
Trybunał Konstytucyjny potwierdził tę interpretację, uznając, że związki sportowe wykonują funkcje publicznoprawne. Ich decyzje mogą być kontrolowane przez sądy administracyjne.
WSA uznał decyzję PZPN za nieważną, jednak rozgrywki już się toczyły. Nawet gdyby ŁKS wygrał wcześniej, nie miałby możliwości powrotu do ligi w trakcie sezonu. Pozostało jedynie ubieganie się o odszkodowanie, np. za utracone wpływy z praw medialnych i sponsoringu.
Sprawa ŁKS zmieniła zasady gry – dosłownie i prawnie. Pokazała, że decyzje PZPN muszą być zgodne z przepisami, a kluby mają prawo je kwestionować. Mimo to, w praktyce ŁKS poniósł dotkliwe straty. W kolejnych latach spadł do I, a potem nawet do IV ligi, pogrążony w wieloletnim kryzysie finansowym.
To historia o nierównym starciu z systemem. ŁKS wygrał batalię prawną, ale zbyt późno, by uchronić się przed sportową katastrofą.
To historia o nierównym starciu z systemem. ŁKS wygrał batalię prawną, ale zbyt późno, by uchronić się przed sportową katastrofą. Jak firma, która uzyskuje sądową zgodę na działalność… dopiero po tym, jak już zbankrutowała.
Miejska kroplówka
W Gdańsku, podobnie jak w wielu innych miastach w Polsce, funkcjonuje mechanizm dofinansowania klubów piłkarskich ze środków przeznaczonych na promocję miasta. Pieniądze wypłacane są za takie świadczenia jak reklama na strojach meczowych oraz ekspozycja logotypów miasta na stadionie. Dofinansowanie obejmuje także ekwiwalent reklamowy wynikający z udziału klubu w rozgrywkach oraz spoty promocyjne wyświetlane na bandach LED. Od 2014 r. do Lechii Gdańsk trafiło w ten sposób niemal 100 mln zł (dokładnie 92,5 mln zł). Od lat mowa jest o kwocie 10 mln zł rocznie, wypłacanej w ośmiu równych ratach. Jednak w sezonie spędzonym na zapleczu Ekstraklasy finalnie wypłacono „jedynie” 5,5 mln zł.
Piotr Borawski, zastępca prezydenta Gdańska, poinformował, że miasto nie planuje zmieniać skali dofinansowania w kolejnym sezonie. Oczywiście, pod warunkiem, że klub utrzyma się w Ekstraklasie. Na oficjalnym portalu Gdansk.pl możemy przeczytać m.in., że obecne problemy finansowe Lechii wynikają z długów pozostawionych przez poprzedniego właściciela. Tyle że wciąż nie wiadomo, o jakich kwotach mowa ani wobec jakich podmiotów. Władze miasta podkreślają również, że klub padł ofiarą publikacji dziennikarskiej, która zarzuca obecnemu właścicielowi, Paolo Urferowi, powiązania finansowe z Rosją. Autor tekstu, Roman Daszczyński, sugeruje, że gdyby nie ta publikacja, Lechia pozyskałaby dużych sponsorów, a jej sytuacja finansowa byłaby znacznie lepsza.
To jednak argumentacja trudna do przyjęcia. Problemy Lechii sięgają bowiem wielu lat wstecz, jeszcze sprzed zmiany właściciela. Poza tym naiwnością byłoby zakładać, że klub regularnie dotowany z budżetu miasta właśnie teraz dzięki tym środkom wyjdzie na prostą.
Rodzą się wątpliwości
Kibice Lechii tłumaczą wysokość miejskiej „kroplówki” tym, że około 7 mln zł rocznie wraca do miasta w formie opłat za wynajem stadionu. Częściowo mają rację, ale rodzi to dwie poważne wątpliwości:
- dlaczego miasto finansuje prywatnemu podmiotowi wynajem stadionu, z którego zyski czerpie sam klub?
- dlaczego kwota wsparcia jest o 3 mln zł wyższa niż koszt najmu stadionu?
Miasto doprowadziło do sytuacji, w której stało się zakładnikiem Lechii. Jeśli przestanie ją wspierać finansowo, sytuacja klubu dodatkowo się pogorszy, a ten prawdopodobnie musiałby wyprowadzić się z Polsat Plus Areny Gdańsk, ponieważ nie byłby w stanie pokryć kosztów wynajmu i organizacji meczów. Pusty stadion, którego budowa pochłonęła ponad 700 mln zł, to z kolei poważny problem wizerunkowy dla lokalnych władz.
W tym kontekście częściowo rację mają kibice, którzy racjonalizują miejskie wsparcie jako doraźne rozwiązanie możliwe do obrony. Jednak te działania nie rozwiązują żadnych problemów w dłuższej perspektywie. Zimą Lechię uratowała sama Ekstraklasa, a obecnie – z powodu problemów licencyjnych – pomocną dłoń wyciąga miasto.
Zdaniem eksperta
Komentarz sytuacyjny
Urfer ma czas do 5 maja na złożenie odwołania, w którym musi wykazać realne i wiarygodne źródła przychodów. Jeśli nie przekona Komisji Licencyjnej, Lechia zostanie zdegradowana – niezależnie od miejsca zajętego w tabeli na koniec sezonu. Jeśli Paolo Urfera nie jest w stanie prowadzić klubu piłkarskiego, powinien go sprzedać, zamiast wciąż zwodzić kibiców, że „buduje się tutaj coś dużego.”
Jak to się może skończyć?
Brak licencji na sezon 2025/26 może oznaczać dla Lechii Gdańsk katastrofę sportową i finansową. Bez prawa gry w Ekstraklasie klub utraci kluczowe źródła przychodów – z tytułu transmisji telewizyjnych, sponsoringu czy transferów. Także jego wiarygodność w oczach zawodników, partnerów biznesowych i kontrahentów będzie zrujnowana. W oficjalnym komunikacie klub zapowiedział, że złoży odwołanie. Będzie jednak musiał przekonać Komisję Odwoławczą PZPN, iż przedstawiona prognoza finansowa jest wiarygodna. To, biorąc pod uwagę dotychczasowe działania Lechii, wydaje się trudnym zadaniem. PZPN rygorystycznie przestrzega kryterium F.05, które ma na celu ochronę integralności rozgrywek przed udziałem klubów niewypłacalnych.
Lechia stoi dziś przed koniecznością głębokiej restrukturyzacji: spłaty zadłużeń, pozyskania nowych sponsorów lub inwestorów, redukcji kosztów i uproszczenia struktury wydatkowej. Choć dyrektor komercyjny zapowiada inicjatywy „wprowadzające nową energię”, m.in. dzięki współpracy z LV Bet, obecna sytuacja wymaga znacznie więcej niż symboliczne gesty marketingowe – potrzebna jest zmiana sposobu myślenia o funkcjonowaniu klubu.
Jak zauważa Piotr Potępa, „ciągłe problemy finansowe i licencyjne nie wpływają najlepiej na wizerunek klubu”. Skuteczna odbudowa Lechii wymaga, by właściciel „odpuścił dalsze rujnowanie gdańskiego klubu” i umożliwił wdrożenie realnych zmian.
Obecnie Lechia znajduje się tuż nad strefą spadkową Ekstraklasy. Do końca sezonu pozostały cztery kolejki, a sytuacja jest napięta zarówno na poziomie sportowym, jak i administracyjnym.
Nawet jeśli klub utrzyma się w lidze pod względem sportowym, brak licencji może skutkować administracyjną degradacją. Dla kibiców i osób związanych z klubem oznacza to szczególnie trudną sytuację. Bo utrzymanie na boisku może nie wystarczyć, by pozostać w lidze.
Przykłady z przeszłości – zarówno Lechii, jak i innych klubów – pokazują, że pozytywna decyzja w procesie odwoławczym jest możliwa,. Wymaga to jednak przedstawienia wiarygodnego planu naprawczego oraz dowodów na stabilność finansową.
Sprawa Lechii Gdańsk dobitnie pokazuje, jak kluczowe jest odpowiedzialne zarządzanie finansami w sporcie oraz przestrzeganie przepisów licencyjnych. Problemy z licencją to najczęściej objaw głębszych trudności strukturalnych – zarówno organizacyjnych, jak i ekonomicznych – które wymagają systemowego podejścia.
Niestety, zarówno Ekstraklasa SA, jak i PZPN przez lata nie zdołały wypracować skutecznego modelu egzekwowania obowiązujących zasad. Skoro Lechia od kilku lat wykazuje niepokojące wskaźniki, jest wielokrotnie karana, a jej sytuacja wciąż się pogarsza, część odpowiedzialności powinna spaść także na instytucje nadzorcze.
Główne wnioski
- Lechia Gdańsk nie spełniła kluczowego kryterium F.05, ponieważ jej prognoza finansowa została uznana za niewiarygodną – mimo formalnego dostarczenia dokumentacji.
- Dane finansowe klubu (m.in. płynność bieżąca na poziomie 0,06 i kapitał własny -62,2 mln zł) wskazują na głęboki kryzys finansowy oraz wysokie ryzyko niewypłacalności.
- Brak licencji może skutkować automatyczną degradacją, niezależnie od wyniku sportowego – a obecne działania właściciela Paolo Urfera nie rokują skutecznej poprawy sytuacji.
