Fotografia wstecz i naprzód
Paryż znowu patrzy w różnych foto-kierunkach, nie pomijając Polski. Bo dzieła artystów aparatu znad Wisły znów nie brakuje na jednych z najważniejszych na kontynencie targów fotografii. W tym roku w Grand Palais widać odbicie całej polskiej fotografii. Od archiwum po eksperyment, od pamięci po post-internetową ironię. Nie musimy się już na takich imprezach przedstawiać. Nadajemy własny ton. Dotyczy to i artystów, i galerii.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Dlaczego polska fotografia przeżywa swój międzynarodowy renesans.
- Jak od Zofii Rydet po Dianę Lelonek rozciąga się opowieść o świecie między dokumentem a konceptem.
- Którego z klasyków polskiej fotografii można nazwać „poetą aparatu”.
Coś rzeczywiście się w ostatnich latach wydarzyło. Renesans polskiej fotografii nie przyszedł z zewnątrz, z mody czy ciekawości egzotyki. Przyszedł z wnętrza, z konsekwentnej pracy artystek i artystów, galerii, wydawnictw i instytucji.
O pamięci i przemianie
Wszystko zaczyna się – jak zwykle w tym wypadku – od Zofii Rydet. Jej „Zapis socjologiczny” jest dziś nie tylko dokumentem. To nie reportaż, portret we wnętrzu, lecz rytuał ocalania ludzi, gestów, przedmiotów. Patrząc dziś na jej kadry, ma się wrażenie, że w każdej kliszy zamknięta jest cała polska pamięć. I nic dziwnego, że Rydet stała się punktem odniesienia dla współczesnych. Co więcej, jej najsłynniejszy wspomniany już cykl został w 2024 r. wpisany na Polską Listę Krajową Programu UNESCO „Pamięć Świata”, który gromadzi najcenniejsze "dokumenty”. Warto dodać, że prace artystki pokazują największe galerie, jak The Photographers’ Gallery w Londynie czy Belfast Exposed.

Ale jej mniej znane zdjęcia – złożone często z fragmentów wcześniejszych fotografii – mogą zaskakiwać widzów przyzwyczajonych do reporterskich kadrów Rydet.
Po drugiej stronie stoi Diana Lelonek, jedna z najważniejszych artystek młodego pokolenia. Jej fotografia łączy wszystko, co pulsuje współczesnością. To ekologiczny manifest i poetycki eksperyment zarazem. W cyklu utrwalającym znikające lodowce Lelonek posługuje się cyjanotypią, by zatrzymać ślad świata, który topnieje. Jej obrazy są jak roślinne relikwie. To fotografia niby przed, ale – już katastrofie. Tak przynajmniej wyglądają. Bo są np. przedmiotami w stanie rozkładu, przejętymi przez naturę, przenicowanymi przez rośliny. Ale to też fotografia nadziei – bo każde światło zostawia przecież ślad.
Dokument i emocja
Galeria Jednostka przywozi do Paryża dwie figury, które mogłyby symbolizować dwa bieguny współczesnej fotografii. Z jednej strony Wojciech Plewiński, klasyk, mistrz reporterskiej elegancji, kronikarz polskiej kultury, pokazuje zdjęcia z podróży po Włoszech i Francji, ale także z polskich Ziem Zachodnich. Jego kadry to dowód, że dokument to też rodzaj poezji. Plewiński zawsze był bardziej poetą niż reporterem, umiał dostrzec teatr codzienności w najmniejszym geście.
Z drugiej strony Marta Zgierska, której prace balansują między introspekcją a konceptem. Jej „Votive Figure” czy „Internal Landscapes” to emocjonalne pejzaże ciała. Zgierska fotografuje jak ktoś, kto szuka w obrazie nie piękna, lecz prawdy – i to nawet jeśli ta prawda boli niemal fizycznie.

Projekt Weroniki Gęsickiej, autorki słynnej „Encyclopaedii”, to zabawa estetyką archiwum jako zbiorowej pamięci. Przetwarza zdjęcia znalezione w amerykańskich bankach obrazów, rozciąga uśmiechy, deformuje gesty. Jej kolaże są jak eksperyment socjologiczny. Za tę publikację Gęsicka została nominowana do jednej z najbardziej prestiżowych nagród na świecie Deutsche Börse Photography Foundation Prize, która organizowana jest wspólnie z The Photographers’ Gallery.
Na stoisku Rastra z kolei zobaczymy prace Anety Grzeszykowskiej – od lat fotografuje siebie, ale każda z tych autoportretowych figur jest konstrukcją mówiącą, że „ja” to również medium. W serii „Negative Book” ciało znika, odwraca się w negatyw, fotografia, która zamiast odsłaniać, zakrywa. A jednak w tym odwróceniu jest czułość, bo Grzeszykowska nigdy nie traktuje obrazu jak maski, tylko jak lusterko, w którym widać czas.

Łukasz Rusznica jest wyczulony na materię świata, przynosi swoje cykle o Japonii – o przemijaniu imperiów, o geście, o ciszy. Co ważne, Raster od lat konsekwentnie łączy pokolenia.
Kobiecy głos i pamięć materii
Zupełnie inaczej wybrzmiewa fotografia lokal_30. Galeria wprowadza do Paryża kobiece głosy, feministyczne i krytyczne, odważne i ironiczne. Joanna Rajkowska tnie i skleja rzeczywistość w kolaże, które są jak wizualne eseje o świecie, w którym znika hierarchia. Fragmenty gazet, map, ikon tworzą nową topografię chaosu. Rajkowska pokazuje, że obraz to nie tylko forma, ale sposób myślenia – o planecie, o religii, o codzienności.
Zuzanna Janin z kolei eksperymentuje z „laminowaną fotografią”, w jej rękach zdjęcie staje się obiektem, pamięcią zatopioną w tworzywie. To materialny zapis emocji, jakby chciała zakonserwować pamięć w chemicznej żywicy. W świecie cyfrowego przepływu Janin zatrzymuje czas, a może nawet przywraca mu wagę.
W sekcji Voices galeria Monopol pokazuje prace Marii Michałowskiej, jednej z pionierek polskiego konceptualizmu. Jej fotografie to pejzaże, które istnieją tylko w myśli albo raczej, które złożone z pojedynczych fotografii stapiają się w nową rzeczywistość. To zapis idei, a nie widoku. Współzałożycielka Grupy Wrocławskiej (z m.in. Zdzisławem Jurkiewiczem, Janem Chwałczykiem, Jerzym Rosołowiczem) stała się głosem w eksperymentalnym krajobrazie polskiej sztuki lat 70. XX wieku. Udowadnia, że fotografia potrafi być filozofią w praktyce, pytaniem o to, co naprawdę widzimy, gdy patrzymy.
A obok, na stoisku BLOW UP PRESS, polska fotografia zmienia się w książki – w rozmowę między obrazem a słowem. To pierwsze polskie wydawnictwo obecne na Paris Photo i od razu z rozmachem: publikacje Weroniki Gęsickiej, Natalii Wiernik i Pawła Żaka pokazują, że fotoksiążka stała się nową formą opowieści o świecie.
Moda, która staje się świadomością
Mówi się o „modzie na polską fotografię”, ale jeśli ten trend trwa od ponad dekady, to znaczy, że staje się zjawiskiem kulturowym. Od wystaw Rydet po sukcesy Gęsickiej i Grzeszykowskiej, od projektów Lelonek po edycje fotoksiążek BLOW UP PRESS, nagrody w międzynarodowych konkursach, polska fotografia wyrosła z lokalności, ale nie wyrzekła się jej. To właśnie w tej mieszance, czyli miksie dokumentu i poezji, analizy i emocji, tkwi jej siła. Warto dodać też, że w tym roku artystów i galerie znad Wisły wspiera w tej obecności w stolicy Francji Instytut Adama Mickiewicza.
Paris Photo 2025 pokazuje to z całą mocą. Polska fotografia nie jest już egzotyczną ciekawostką, lecz jednym z języków, którymi mówi współczesność. W świecie, gdzie obrazy mnożą się szybciej niż myśli, te fotografie przypominają, że wciąż warto patrzeć.
Główne wnioski
- Polska fotografia przeszła od dokumentu do konceptu, zachowując emocje i pamięć.
- Galerie Jednostka, lokal_30, Raster, Monopol i wydawnictwo BLOW UP PRESS tworzą nową jakość międzynarodowej obecności fotografii znad Wisły.
- Paris Photo 2025 potwierdza, że popularność polskiej fotografii to nie moda, lecz trwały trend na współczesnym rynku.