Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Społeczeństwo Technologia

Francuski parasol za mały, by chronić Europę? Trzeba przyjrzeć się doktrynie atomowej Francji

Od pewnego czasu Francja sygnalizowała gotowość do objęcia parasolem nuklearnym europejskich sojuszników. Czy jej potencjał atomowy jest dostatecznie okazały, by zapewnić bezpieczeństwo innym? Powątpiewają w to sami Francuzi, o czym pisze dziennik "Le Figaro".

Francuski parasol zbyt mały, by chronić Europę? Potencjał atomowy Francji nie jest okazały
Francuski parasol zbyt mały, by chronić Europę? Potencjał atomowy Francji nie jest okazały. Na zdjęciu pokład francuskiego atomowego okrętu podwodnego, przenoszącego broń jądrową. Fot. Alexis Rosenfeld/Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Jaki jest szacowany potencjał atomowy krajów, które oficjalnie przyznają, że mają broń atomową, oraz Izraela.
  2. Ile głowic nuklearnych (a także środków ich przenoszenia) mają Wielka Brytania i Francja.
  3. Czy jest to potencjał wystarczający, by chronić europejskich sojuszników przy pomocy parasola atomowego.

Dyskusje o francuskim parasolu atomowym dla sojuszników trwa od kilku miesięcy. Głosy na ten temat pojawiają się ze strony polityków obu zainteresowanych stron. Francuzi sugerowali, że mogliby wesprzeć także Polskę. Czy mają do tego potencjał?

O tym, że niekoniecznie, piszą francuskie media. Temat podjął francuski dziennik "Le Figaro". Autor, Nicolas Barotte, sugeruje, że wojskowe zdolności nuklearne Francji mogą być niewystarczające. Przyjrzyjmy się zatem francuskim i światowym potencjałom broni "A".

W skali świata dysponuje takim uzbrojeniem dziewięć krajów. To Chiny, Francja, Indie, Izrael (choć oficjalnie nigdy tego nie potwierdził), Korea Północna, Pakistan, Rosja, USA i Wielka Brytania. O pozyskanie broni atomowej walczy Iran, jednak Izraelczycy mocno pilnują, by irański program nie znalazł pozytywnego finału.

Ikona wykres interaktywny Wykres interaktywny
Ikona pełny ekran Pełny ekran

"Kulawa triada". Francuski potencjał atomowy opiera się na lotnictwie i marynarce

Zacznijmy jednak od rzeczy podstawowych. Według danych International Campaign to Abolish Nuclear Weapons Francja ma w arsenale nominalnie 290 głowic jądrowych. To nieco więcej, niż ma nasz drugi istotny europejski sojusznik, Wielka Brytania (255). Wydaje się, że to dużo? W teorii tak. Kiedy jednak zestawić to z dwiema największymi potęgami atomowymi, czyli Rosją i USA (odpowiednio 5449 i 5277 głowic), widzimy prawdziwą skalę.

Warto przy tym zaznaczyć, że zdolności Francji i Wielkiej Brytanii są nieco ograniczone. Problemem są środki przenoszenia. Amerykanie i Rosjanie dysponują klasyczną "atomową triadą" – ich broń atomowa przenoszona jest przez okręty, samoloty oraz pociski wystrzeliwane z powierzchni ziemi (zarówno z wyrzutni mobilnych, jak i silosów). W przypadku Francji jest to ograniczone tylko do pocisków przenoszonych drogą morską i powietrzną.

Kraj ten, jak opisuje analityk francuskiej polityki bezpieczeństwa, dr Aleksander Olech z portalu Defence24.pl, postawił na mobilność, tajność i niezależność polityczno-operacyjną. Cały arsenał nuklearny pozostaje poza strukturami NATO i pod pełną kontrolą prezydenta Republiki.

– Francja kieruje się doktryną minimalnego, lecz wiarygodnego odstraszania. Zakłada ona zdolność zadania przeciwnikowi ogromnych strat bez potrzeby dorównywania arsenałom USA czy Rosji. Francuskie siły odstraszania są całkowicie niezależne. Dalsze zwiększanie potencjału nie tylko wiązałoby się z ogromnymi kosztami, lecz mogłoby również podważyć konsekwentnie realizowaną strategię stopniowego i proporcjonalnego użycia siły – wskazuje dr Aleksander Olech.

Spod wody i z powietrza. Francuzi nie mają czym odpowiedzieć na atak atomowy? A jednak

Francuzi mają zdolności do rażenia z wody i powietrza. Ich komponent morski to przede wszystkim cztery okręty podwodne o napędzie atomowym. Każdy z nich jest wyposażony w 16 międzykontynentalnych, wielogłowicowych pocisków balistycznych. Przynajmniej jeden ciągle pozostaje w tzw. "patrolu bojowym". Oznacza to, że miałby zdolność odpowiedzi w przypadku ataku na kraj bądź unieszkodliwienia organów decyzyjnych – czyli prezydenta. W razie jego śmierci decyzję może wydać także przewodniczący francuskiego Senatu.

Jeśli chodzi o uderzenie powietrzne, Francuzi wykorzystują mniejsze, samosterujące pociski ASMP z głowicą o mocy 150 lub 300 kiloton. Są one przenoszone przez myśliwce Dassault Rafale-M.

Co ciekawe, Francuzi są pod tym względem w lepszej sytuacji niż Brytyjczycy. Ci bowiem wycofali z użycia swoje bomby lotnicze WE.177. Obecnie dysponują wyłącznie pociskami balistycznymi, wystrzeliwanymi z okrętów podwodnych typu Vanguard, których – podobnie jak Francuzi – mają cztery.

Francuski parasol zbyt mały, by chronić Europę? Potencjał atomowy Francji nie jest okazały
Myśliwiec Dassault Rafale, w tym przypadku należący do Sił Powietrznych Grecji. Fot. Joan Valls/Urbanandsport/NurPhoto via Getty Images

Jak zatem, mając na uwadze relatywnie niewielką liczbę głowic i środków przenoszenia, Francuzi mieliby zapewnić parasol ochronny innym krajom Europy? Czy jest to w ogóle możliwe? Odpowiedź – przynajmniej teoretyczna – brzmi "tak". Ale nie jest tak jednoznaczna, jak chcieliby zarówno polscy politycy, jak i sami Francuzi.

Nicolas Levi: Nie wszyscy we Francji są zgodni

Analityk Instytutu Boyma, prof. Nicolas Levi, wskazuje w rozmowie z XYZ.pl, iż Francja bazuje w dużej mierze na przewadze technologicznej. Jej technologia jądrowa jest rozwijana od pół wieku i oprócz Wielkiej Brytanii nie ma w Europie Zachodniej krajów, które mają podobne zdolności. Przy czym Wielka Brytania jest w tym zakresie mocno zależna od USA.

– Temat parasola jądrowego jest obecny w narracji prezydenta Macrona od ubiegłego roku, ale nie wszystkie ugrupowania francuskie się z tym zgadzają. "Dzielenie" tego parasola może być problematyczne. Na czym miałoby ono bowiem polegać? Jedna z możliwości to umieszczenie francuskiej broni atomowej w krajach trzecich, np. w Polsce. Pytanie jednak, czy Polska ma zdolność do przyjęcia (absorpcji) takiej broni i jej obsługi. To bardzo złożony, kompleksowy problem i trzeba wiele czasu do uruchomienia programu, nazwijmy to, "French nuclear sharing" – mówi prof. Levi.

Gołym okiem można dostrzec różnicę potencjałów Francji i Rosji. Ale Levi przypomina przy tym, że Rosja wycofała się z układu SALT, więc nie ma pełnych, przekonujących danych dotyczących jej potencjału i zdolności atomowych. Dlatego Francuz "odnosi wrażenie, że w tym przypadku Francja bardziej gra na odstraszenie Rosji. Podobnie zresztą robi Rosja".

Nicolas Levi przekonuje, iż trudno powiedzieć, jak wyglądałoby to w praktyce. Jego zdaniem liczba głowic, które ma Francja, jest niewystarczająca. Trzeba byłoby więc zainwestować w rozwój tego rodzaju uzbrojenia. Czy Europa będzie w stanie to zrobić bez wsparcia USA?

"Parasol atomowy" to bardziej francuski PR?

Artykułuje przy tym istotną uwagę: dużą zmianą jest samo podejście Francji do tego zagadnienia, ponieważ od czasów generała de Gaulle'a broń atomowa była symbolem suwerenności Francji. Dlatego idea dzielenia się się nią jest olbrzymim krokiem naprzód.

– Mimo wszystko patrzę na tę koncepcję bardziej jak na operację komunikacyjną, PR-ową niż realny pomysł. Musimy pamiętać, od kogo Francja kupuje uran – od Rosji. Pamiętajmy też, że za rok mamy wybory we Francji. Emmanuel Macron nie może do nich stanąć po raz kolejny, więc chce pokazać, że sięgnięcie po kartę atomową jest próbą legitymizacji jego władzy – przekonuje profesor Levi.

W jego ocenie nie ma ryzyka eskalacji konfliktu europejskiego do skali konfliktu atomowego, ale Emmanuel Macron sięga po "kartę atomową", by pokazać, że ma rozwiązanie problemu. Zagranie tą kartą jest, zdaniem Levi'ego, związane z próbą niebezpośredniego, ale jednak wejścia Francji w konflikt rosyjsko-ukraiński.

Mając to na uwadze, należy jednak bardzo pilnie przyglądać się rozwojowi sytuacji. Francuska doktryna odstraszania atomowego jest bowiem dość specyficzna. I nawet przy założeniu szczupłych na tle Rosji środków ma swoje plusy. Nawet jeśli podpisany niedawno traktat polsko-francuski o współpracy i wymianie gospodarczej nie artykułował jej założeń, to warto mieć na uwadze, że francuska obecność i militarna protekcja nie musi mieć znamion obecności stałej i ciągłej. Innymi słowy: nie zawsze potrzeba stałej bazy wojskowej, by schować się w wygodnym cieniu większego państwa. Czasem mogą do tego wystarczyć dobre relacje gospodarcze, ekonomiczne i dokumenty międzynarodowe, normujące i stabilizujące dwustronne stosunki.

Zdaniem eksperta

Jacek Siewiera: O użyciu broni atomowej w obronie "żywotnych interesów Francji" decyduje jej prezydent

Moja odpowiedź na pytanie, czy francuski potencjał jądrowy nie jest zbyt mały do rozpostarcia parasola atomowego nad krajami Europy, brzmi "nie". W całej dyskusji o odstraszaniu jądrowym używamy do opisywania precyzyjnych zagadnień wojskowych – i używamy, niestety błędnie, pojęć politycznych. Nie ma zatem czegoś takiego, jak parasol jądrowy. Broń tego rodzaju nie służy do przechwytywania czy neutralizacji pocisków lecących w naszą stronę. Ona ma odstraszać. I w tym sensie ma charakter odwetowy, a nie prewencyjny, dających możliwość kinetycznej ochrony jakiegoś terytorium.

Na broń atomową, szczególnie francuską, należy patrzeć w kontekście tego, jakie cele ta broń ma razić w sytuacji zagrożenia. Bo ona ma odstraszać. Nie jest uzbrojeniem zaczepnym, używa się jej w odpowiedzi na atak. Na atak narażający – jak mówi ich doktryna – "żywotne interesy" Francji. I tu rzecz bardzo istotna: wyłącznym dysponentem francuskiej broni jądrowej jest prezydent Republiki Francuskiej. To prezydent Francji decyduje o tym, czym są owe "żywotne interesy Francji". W jego gestii jest wykorzystanie odstraszania jądrowego, interpretacja tego, czym de facto są, gdzie leżą, również w kontekście rozumienia terytorialnego, "żywotne interesy" jego kraju. Bo żywotne interesy mogą się znajdować zarówno na terytorium europejskim Francji, jak również w terytoriach zamorskich bądź w byłych koloniach, mających dziś charakter autonomiczny, a także na terenie jej sojuszników. To jest właśnie element pewnego "niedopowiedzenia" dotyczący francuskiego arsenału jądrowego i doktryny odstraszania. Tworzy to również pewne problemy w budowaniu spójnej polityki odstraszania. Ta doktryna jest sprawdzona, do tej pory działała skutecznie i ze względu na swoją konstrukcję jest istotnie odmienna od NATO-wskiego "nuclear sharing". Komponent atomowy wojsk Francja ćwiczy odmiennie od pozostałych krajów NATO, ma odmienne procedury.

Główne wnioski

  1. Francja to jeden z trzech (obok Rosji i Wielkiej Brytanii) krajów Europy dysponujących bronią atomową; zarówno taktyczną, jak i strategiczną, czyli pozwalającą na wykonanie uderzenia odwetowego.
  2. Francuzi dysponują nominalnie 290 głowicami, przenoszonymi przy wykorzystaniu samolotów i okrętów podwodnych.
  3. We francuskiej doktrynie wykorzystania broni atomowej istotna jest kwestia ochrony "żywotnych interesów Francji". Interpretacja tego zapisu leży w wyłącznej gestii prezydenta Republiki Francuskiej.