Pilne
Sprawdź relację:
Dzieje się!
Polityka Świat

Prof. Góralczyk: Globalne Południe chce budować własny system rozliczeń walutowych

Wykoncypowane u progu tego stulecia przez analityka banku Goldman Sachs Jima O'Neille’a ugrupowanie BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny) od początku swego istnienia, czyli od czerwca 2009 r., budziło mieszane uczucia i oceny. Chociaż mocno heterogeniczne, od początku funkcjonowania jego głównym spoiwem i cechą wyróżniającą było ostrze antyzachodnie, a przede wszystkim antyamerykańskie. To się nie zmieniło.

Rio de Janeiro, 17 szczyt BRICS+. Zabrakło na nim przywódcy Chin Xi Jinpinga. Fot. Fabio Teixeira/Anadolu via Getty Images

Z tego artykułu dowiesz się…

  1. Czy rodzi się nowy ład finansowo-gospodarczy.
  2. Co oznacza wzmacnianie współpracy Globalnego Południa.
  3. Kto jeszcze poza Xi Jinpingiem nie pojawił się na szczycie.

Dziś kończy się 17 rozpoczęty wczoraj doroczny szczyt BRICS+. Prezydent Brazylii Luiz Inácio Lula da Silva, gospodarz szczytu, już przed rozpoczęciem obrad wystąpił z postulatem odejścia od amerykańskiego dolara jako waluty rezerwowej.

Powtórzył więc pomysł z poprzedniego szczytu w Kazaniu na terenie Federacji Rosyjskiej. Wtedy jednak Indie i RPA go storpedowały, a ideę uznano za przedwczesną. Teraz natomiast w liczącej aż 126 punktów deklaracji wieńczącej szczyt pojawił się postulat, by BRICS+ zaczął budować własny system rozliczeń walutowych i wspierania inwestycji. To BRICS Multilateral Guarantees (BMG).

Ucieczka od dolara

Dlatego w niektórych ocenach i analizach mówi się, że to próba podważenia najpowszechniejszego systemu rozliczeń międzybankowych SWIFT. Praktyka dowodzi, iż państwa członkowskie podpisują umowy rozliczeniowe we własnych walutach. Rzeczywiście więc odchodzą od amerykańskiego dolara (czy euro). Jak to się dalej potoczy, zobaczymy.

Mówiąc krótko: pojawia się – i to wyraziście – alternatywa wobec dotychczasowego ładu finansowo-gospodarczego na świecie, zdominowanego przez Amerykanów i szerzej rozumiany Zachód.

Dowodem jest fakt, że na zakończenie obrad pochwalono własne rozwiązania instytucjonalne. Chodzi o funkcjonowanie Banku Rozwoju z siedzibą w Szanghaju pod przewodnictwem byłej prezydent Brazylii Dilmy Rousseff. Podobnie jak pozytywnie odnotowano działalność własnej sieci think tanków w sferze finansów – BTTNF (BRICS Think Tank Network for Finance). Odnotowano też niedawne powołanie nowego funduszu gwarancyjnego w celu wzajemnego wspierania inwestycji, na czym szczególnie zależy Chinom.

W tak bogatej agendzie z tytułowym hasłem „Wzmacniać współpracę Globalnego Południa w celu bardziej inkluzywnego i zrównoważonego wzrostu” znalazło się wiele postulatów o różnym charakterze, niczym w jakiejś formule znanej w ramach działalności ONZ. „Inkluzywny” oznacza niby formalnie „otwarty”, ale zarazem „skierowany do wewnątrz”. Oznacza to: niekoniecznie przeznaczony dla wszystkich rynków, począwszy od zachodnich.

Przeciw czemu jest BRICS+

Nas może zaskoczyć fakt, potwierdzający antyzachodnie inklinacje ugrupowania, iż w punkcie 35 potępiono ataki na mosty i koleje w Briańsku, Kursku i Woroneżu na terenie Federacji Rosyjskiej. Nie zrobiono tego jednak w stosunku do rosyjskich ataków na obszarach Ukrainy. To Rosja, a nie Ukraina jest na tym forum broniona.

Potępiono także ataki Izraela na Iran, przecież od niedawna państwo członkowskie grupy, podczas niedawnej wojny 12-dniowej. Przy okazji pojawił się apel o pokój na terenie Palestyny i Strefy Gazy. Powtórzono przy tym postulat nadania im pełnej państwowości, ale nic nie wspomniano na temat konkretnego wsparcia finansowego czy gospodarczego. Położono natomiast nacisk na dalsze negocjacje pokojowe. Jednocześnie przedłożono postulat (punkt 38 Deklaracji), by na Bliskim Wschodzie utworzyć strefę wolną od broni jądrowej i masowego rażenia.

Patrząc z zewnątrz i z oddali istotne jest to, że na szczycie w Rio raz jeszcze poszerzono ramy i zasięg współpracy. Do dotychczasowych 10 członków (obok pierwotnej czwórki do ugrupowania szybko weszła RPA, a niedawno Arabia Saudyjska, Egipt, Etiopia, Iran i Zjednoczone Emiraty Arabskie) dołączono w pełni Indonezję, czwarte pod względem liczby mieszkańców państwo świata. Natomiast 10 innym państwom nadano status partnerski. Znalazły się wśród nich m.in. Białoruś, Kazachstan, Malezja, Tajlandia czy Wietnam.

Bogata agenda

Agenda była niezwykle szeroka. Znalazły się w niej tematy począwszy od kwestii bezpieczeństwa, przez zmiany klimatyczne czy walkę z korupcją, wysokie technologie, w tym sztuczną inteligencję (czuć tu presję Chin), aż po Światową Organizację Handlu (WTO) i Zdrowia (WHO). Dowodzi to, że BRICS+, mimo że nie jest wewnętrznie jednolity, a każde z państw członkowskich począwszy od Chin i Indii gra w nim swoją grę, wyrasta na alternatywę wobec dotychczas dominującego Zachodu (USA). Trzeba się z tym liczyć. Nie wolno tej współpracy ignorować, nawet u nas (o czym świadczy przypadek Białorusi, nie tylko Rosji).

Na 17 szczycie nie pojawił się przywódca Chin Xi Jinping, co zdarza się rzadko. Zastąpił go premier Li Qiang, coraz wyraźniej przejmujący stery chińskiej gospodarki. Polityk po drodze na szczyt odwiedził Grecję, bo to ze względu na port Pireus ważny kraj na drodze Morskiego Jedwabnego Szlaku. Nie pojawił się też w Rio, ścigany międzynarodowymi listami gończymi Władimir Putin. Zastąpił go niezbywalny w takich sytuacjach szef dyplomacji Siergiej Ławrow.

Czy to oznacza osłabienie wagi przyjętych na szczycie ustaleń, jak chcą niektórzy? Chyba nie do końca. Jak widać z obszernego komunikatu końcowego, ta współpraca stale się poszerza i rozwija. Dzieje się tak zarówno pod względem uczestniczących w nim państw, jak też obszarów współdziałania w ramach zrównoważonego rozwoju.

Anty Zachód

BRICS pierwotnie uznawano za ugrupowanie jednoczące najsilniejsze wschodzące rynki. Wyjątkiem jest Rosja z rynkiem schodzącym, ale pozostająca ważnym graczem strategicznym i potęgą militarną oraz jądrową. Ostatnio jednak coraz bardziej jawi się jako wspólna platforma nowego fenomenu o nazwie Globalne Południe. To efekt pandemii COVID-19 oraz rosyjskiej pełnoskalowej agresji na terenach Ukrainy. To także wynik turbulencji – nie tylko celnych i handlowych, którym też w końcowym komunikacie szczytu się przeciwstawiono – wywołanych przez Donalda Trumpa i obecną amerykańską administrację.

Kiedyś był to Trzeci Świat, co już z samej nazwy dowodziło jego podrzędnego charakteru. Teraz jednak jest inaczej, bowiem wewnątrz tego ugrupowania znalazły się trzy z czterech najludniejszych państw świata – Chiny, Indie, Indonezja. Niemal wszystkie z nich, choć w różnym stopniu i wymiarze, działają na platformach i programach wymierzonych w interesy dotychczas dominującego Zachodu, począwszy od USA.

Stąd też nie należałoby tego formatu współpracy deprecjonować, co czynimy nader chętnie, ani tym bardziej ignorować. Należałoby raczej uważnie mu się przyglądać. Szczyt w Rio potwierdził bowiem, że wyrasta nam na arenie międzynarodowej fenomen na miarę dawnego ruchu państw niezaangażowanych, które kiedyś nie chciały podporządkować się ani Zachodowi (USA), ani Wschodowi (ZSRR). A ponieważ tego drugiego już nie ma, został ten pierwszy. Przy czym – tym razem jeszcze bardziej jako rywal i wyzwanie – niż intratny i oczekiwany partner. Grają o to przede wszystkim Chiny, od początku tej współpracy jej główny rozgrywający.

Główne wnioski

  1. Ugrupowanie BRICS+, budowane na platformie antyzachodniej (USA) rośnie w siłę.
  2. Na 17 szczycie nie pojawił się przywódca Chin Xi Jinping, co zdarza się rzadko.
  3. Zestaw nowych państw członkowskich i partnerskich w ramach BRICS+ wskazuje, że wyrasta nowy fenomen. To już nie są tylko i wyłącznie, wyłonione po kryzysie 2008 r. wschodzące rynki, ale w szranki staje zupełnie nowa forma i formuła o nazwie Globalne Południe; takie, które traktuje Zachód (USA, a poniekąd nawet UE) bardziej jako rywala i wyzwanie, a nie partnera i kontrahenta, jak było w minionych dekadach globalizacji, po rozpadzie ZSRR.