„Heweliusz” hitem tegorocznej jesieni. „Mamy dobry czas dla fanów seriali i tworzymy produkcje na światowym poziomie”
„Heweliusz” to jedna z najważniejszych premier tej jesieni co potwierdza m.in. najnowsza odsłona rankingu najbardziej angażujących polskich seriali 2025 roku przygotowana przez Instytut Monitorowania Mediów. Serial w reżyserii Jana Holoubka uplasował się od razu na pozycji wicelidera, tuż za plecami „1670”. Postanowiliśmy sprawdzić, jak zmieniał się świat polskich seriali w ciągu ostatnich lat i czym fascynują nas obecne produkcje.
Z tego artykułu dowiesz się…
- Jak zmienił się świat polskich seriali na przestrzeni ostatnich lat.
- Jak obecność platform streamingowych na polskim rynku wpłynęła na produkcje seriali.
- Które polskie seriale zostały docenione za granicą.
Analitycy Instytutu Monitorowania Mediów ponownie zbadali popularność polskich seriali, które miały premierę w 2025 roku. Analizę przeprowadzono na podstawie zaangażowania (reakcje, komentarze, udostępnienia) odbiorców w mediach społecznościowych w dniu premiery serialu oraz dwóch następujących po nim dobach. Ranking uwzględnia liczbę interakcji pod postami oraz materiałami video wzmiankującymi analizowane seriale. W tym zestawieniu drugi sezon „1670” zdecydowanie wyprzedził konkurencję, osiągając rekordowy poziom zaangażowania. Nowy serial Netflixa „Heweliusz” uplasował się na drugiej pozycji. Kolejne miejsca zajęły: „Rodzinka.pl”, „Aniela”, „The Office PL”, „Kibic”, „Tylko jedno spojrzenie”, „Pati”, „Langer” i „Edukacja XD”.
Nowy wymiar polskich seriali
Świat polskich seriali jest niezwykle bogaty. Mamy klasyki lat 70. i 80. z „Czterdziestolatkiem” i „Alternatywami 4” na czele, przez lata 90. z pierwszą, polską telenowelą „W labiryncie”, aż po lata 2000., kiedy to pojawienie się „Magdy M” sprawiło, że wzrosło zainteresowanie studiami prawniczymi wśród kobiet. Telewizja publiczna i prywatne stacje przez kolejne dekady serwowały mnóstwo przeróżnych seriali, które spotykały się z mniejszym lub większym zainteresowaniem widzów. Jednak „wejście na polski rynek” platform streamingowych w ostatnich latach przyczyniło się do tego, że coraz więcej osób zaczęło bardziej doceniać polskie seriale.
– Polskie seriale w pewnym momencie przyjęły taką formę, która zaczęła przyciągać przed ekrany. Moim zdaniem ten proces zaczął się od dwóch tytułów: „Ekipy” – pierwszego polskiego political fiction z prawdziwego zdarzenia. Myślę, że ten serial wyprzedził swoje czasy. Drugi tytuł to „Głęboka woda” – serial obyczajowy, który mówił o ważnych rzeczach w kontekście terapii, relacji międzyludzkich i komentarza społecznego. Takich produkcji wcześniej nie było. Gdyby wtedy były streamingi, uważam, że byłyby to pozycje hitowe – ocenia Tomasz Śliwiński, dziennikarz filmowy w radiu Chillizet.
Jego zdaniem duży wpływ na popularność polskich seriali w ostatnich latach miała produkcja HBO, oparta na powieści Jakuba Żulczyka „Ślepnąc od świateł” wyreżyserowana przez Krzysztofa Skoniecznego.
– „Ślepnąc od świateł” było kamieniem milowym, jeśli chodzi o sukces nie tylko krajowy, ale też międzynarodowy, co potwierdzają recenzje amerykańskich widzów na imdb.com, gdzie zachwytom nie ma końca. Jest to świetna produkcja i jedna z niewielu z tych nowszych, które wniosły tak wiele zwrotów z serialowych dialogów do potocznego języka – dodaje Tomasz Śliwiński.
Serialowe historie przedłużeniem kina
Widzów możemy podzielić na tych, którzy kochają się w kinie i filmach zamkniętych w 120 minutach, czy nawet dłuższych jak choćby „Oppenheimer” czy „Brutalista” oraz tych, którzy lubują się w przeżywaniu emocji rozłożonych na kilka lub kilkanaście serialowych odcinków. A jak to wygląda w przypadku twórców?
– Pamiętam jak kilkanaście lat temu odwiedził Warszawę Joe Eszterhas, scenarzysta m.in. „Nagiego instynktu”, z którym miałem okazję porozmawiać. Wówczas pojawiały się seriale, które zaczęły elektryzować widzów na całym świecie jak np. „Detektyw”. Joe Eszterhas stwierdził wtedy, że seriale dają możliwość scenarzystom opowiedzenia świetnej historii szerzej, ponieważ kino ogranicza i w pewnym momencie stało się takim festynem z efektami specjalnymi. Dlatego najciekawsze historie przeszły do seriali. Myślę, że podobnie dzieje się obecnie w polskich produkcjach, co pokazuje choćby „Scheda” Anny Kazejak – doskonały serial ze świetną obsadą – mówi Tomasz Śliwiński.
Inspiracje prawdziwymi wydarzeniami i powieściami polskich pisarzy
Scenariusze polskich seriali często inspirowane są autentycznymi wydarzeniami jak „Heweliusz” odnoszący się do katastrofy na Bałtyku czy „Wielka woda”, także pokazująca tragedię, jaką była powódź na Dolnym Śląsku w 1997 roku. Oba seriale wyreżyserował Jan Holoubek. Z kolei historia Teresy Orlowski, polskiej gwiazdy filmów dla dorosłych, stała się inspiracją dla serialu „Lady Love” ze świetną rolą główną Anny Szymańczyk.
– Znamy te historie, a i tak oglądamy te seriale z wypiekami na twarzy jak choćby wspomniany „Heweliusz”, do którego Kasper Bajon napisał fantastyczny scenariusz. I chociaż serial nie jest dokumentem, a serialem fabularnym, to lubimy zatopić się w takich historiach. Przy okazji premiery „Heweliusza” pojawiły się też podcasty, książki i reportaże odnoszące się do prawdziwej historii. Natomiast to, co widzimy w serialu, ma nam dawać przede wszystkim pewne przeżycia i emocje – zaznacza Tomasz Śliwiński.
Twórcy seriali chętnie budują także scenariusze w oparciu o książki polskich pisarzy jak, choćby wspomnianego już Jakuba Żulczyka, ale też Szczepana Twardocha czy Remigiusza Mroza.
– To pokazuje, że mamy w Polsce bardzo dobrych pisarzy i jest z czego czerpać inspiracje. Zresztą podobnie dzieje się na zachodzie, gdzie powstaje sporo seriali na podstawie powieści Harlana Cobena czy Johna Grishama. Najważniejsze, żeby tylko materiał książkowy był skończony, a nie jak w przypadku „Gry o Tron”, gdzie ostatni tom wciąż pisze się i końca nie widać. Warto tutaj podkreślić, że zdarza się, że serial bywa lepszy niż książka i sprawia, że ta historia daje się odkryć na nowo i w tym konkretnym medium pewna historia jest lepiej opowiedziana – ocenia Tomasz Śliwiński.

Mini seriale zamiast wielu sezonów
Ostatnie lata to wysyp seriali zbudowanych z kilku odcinków, tak zwanych mini seriali lub krótkiej serii dwóch lub trzech sezonów. Obecnie raczej odchodzi się od długich wielosezonowych produkcji jak „Zagubieni”, gdzie mieliśmy po kilkanaście odcinków w każdym sezonie. Chociaż wciąż pozostają takie przypadki jak choćby „Chirurdzy”, gdzie swoją premierę w listopadzie miał szósty odcinek 22 sezonu, a po nowym roku zapowiedziano kontynuację historii.
– Kluczowy jest pomysł twórców na scenariusz i opowiedzenie historii, czy chcą ją zamknąć w kilku odcinkach, czy rzeczywiście chcą ją przeciągać w nieskończoność. Na pewno dużą rolę odgrywa tutaj także budżet. W przypadku „Heweliusza” gigantyczny – jak na polskie warunki – budżet był taki, ponieważ było wiadomo od początku, że ta historia, połączy się w kilku odcinkach. Natomiast były przypadki na świecie, gdzie po pierwszym czy drugim sezonie serialu, który miał dobre recenzje i oglądalność, obcięto budżet, a serial w kolejnym sezonie bardzo tracił na jakości. Dlatego warto się zastanowić, czy czasami nie lepiej zostawić widzów z pewnym niedosytem niż przesytem i zmęczeniem materiału. Zwłaszcza że widzowie dzisiaj bardzo cenią sobie swój czas. Jeśli poświęcają go na konkretny serial, to chcą w zamian otrzymać rozrywkę najwyższej jakości – podkreśla Tomasz Śliwiński.
Polskie produkcje na światowym poziomie
Nie tylko wspomniane „Ślepnąc od świateł”, ale także kultowa już produkcja „1670” odniosła duży sukces na krajowym podwórku oraz została doceniona za granicą.
– Myślę, że w przypadku „1670” możemy mówić o fenomenie, zwłaszcza że jest to produkcja komediowa nakręcona w sposób zupełnie inny od większości takich sitcomowych produkcji. Już po pierwszym sezonie doceniono pracę operatorów, piękne ujęcia. I ten żart w dialogach, który świetnie łączył się z tym, co było na drugim, a nawet trzecim planie. Drugi sezon chwilami przebija rozmachem pierwszy, ale czy jest dalej tak super pod kątem scenariusza – zdania są podzielone. Niemniej cieszę się, że skończyły się zdjęcia do trzeciego sezonu i że dalej będziemy w Adamczysze – stwierdza Tomasz Śliwiński.
Nazwiska osób, które stoją za polskimi produkcjami, będą znane na całym świecie.
– Bardzo mnie to cieszy, gdy czytam zagraniczne recenzje i widzę, że super polska produkcja tak wciąga, że za granicą widzowie oglądają ją w oryginalnym języku z angielskimi napisami. To pokazuje, że w Polsce powstają bardzo dobre produkcje – mówi Tomasz Śliwiński.
Dobry czas dla seriali
Pojawienie się kolejnych platform streamingowych i ich inwestycje w polskie seriale wpłynęło także na bogatsze oferty stacji telewizyjnych.
– „Heweliusz” rozbił bank, przyćmił wszystko i pokazał, że rozmach, który był domeną kina, jest też domeną seriali. Cieszy mnie, że wejście streamingów dało taki impuls telewizjom, które stwierdziły, że warto robić seriale z tą „wyższą poprzeczką produkcyjną” – seriale premium, bo jest na to popyt i tego oczekuje rynek. Potwierdza to choćby najnowsza produkcja TVP „Czarna śmierć” – ocenia Tomasz Śliwiński.
Zdaniem eksperta
Zmiany na rynku, czyli rozkwit produkcji serialowych o charakterze premium.
Projekty serialowe rozszerzyły swoje możliwości budżetowe i zmienia się podejście do ich realizacji. Mogą teraz powstawać seriale o bezprecedensowej skali i skomplikowaniu, jak np. „Wielka woda” i „Heweliusz”, otwierając drogę do przenoszenia na ekran historii kiedyś niebędących w zasięgu polskich realiów produkcyjnych. Budżety tych projektów często mogą być już dopasowane do stopnia trudności realizacyjnej oraz wymogów opowieści i są niejako „szyte na miarę” – w przeciwieństwie do poprzednich doświadczeń rynku polskiego, kiedy to opowieść serialową trzeba było wpasowywać w realia budżetowe, na czym cierpiała filmowa historia. To kluczowa zmiana jakościowa w produkcji serialowej.
Innym aspektem zmian jest obszar postprodukcji, która dotychczas była traktowana dość marginalnie zarówno w sferze budżetu, jak i organizacji i czasu. Ten rynek wyraźnie się sprofesjonalizował. Przeznaczane są na nią większe budżety, wyspecjalizowały się też zawody kierowników postprodukcji i supervisorów. Bardzo rozwinął się też sektor VFX dotychczas bardzo ograniczony w sektorze filmowym i serialowym.
Główne wnioski
- Polacy kochają seriale i coraz bardziej doceniają ich rosnącą jakość. Scenariusze inspirowane prawdziwymi historiami lub powieściami popularnych pisarzy, a do tego piękne zdjęcia i reżyseria przyciągają coraz więcej osób przed ekrany telewizorów, co potwierdza m.in. najnowsza produkcja Netflixa „Heweliusz”.
- Duży wpływ na zmiany w świecie polskich seriali wywarły platformy streamingowe. Rosnące budżety, profesjonalizacja postprodukcji i zaangażowanie najlepszych twórców sprawiły, że nowe polskie produkcje są docenianie nie tylko w kraju, ale także na arenie międzynarodowej.
- Seriale premium są odpowiedzią platform streamingowych i stacji telewizyjnych na obecne potrzeby rynku i oczekiwania widzów. Ci z kolei bardzo cenią swój czas, jeśli więc decydują się na obejrzenie serialu, chcą otrzymać rozrywkę na najwyższym poziomie.